Poprzednie częściNigdy 16

Nigdy 36

Nareszcie wracam z rozdziałem! Wybaczcie, że tyle musieliście na niego czekać. Za wszelkie błędy, które się wkradły, przepraszam. Buziaki!

 

 

Lusi

 

 

Miesiące wyglądały podobnie do siebie - skupiałam się na nauce, aby dobrze napisać egzaminy gimnazjalne. Po szkole zajmowałam się lekcjami. Czasem towarzyszył mi w tym Fabian, czasem sama musiałam się ze wszystkim uporać. Wieczory rezerwowałam na rozmowy z Zuzką. Do swoich spotkań włączyłyśmy również Weronikę. Spotykałyśmy się w kawiarniach lub długo przesiadywałyśmy w domach którejś z nas. Zdarzało się, że nocowałyśmy u Zuzki, a kolejnego dnia wsiadałyśmy w busa i jechałyśmy prosto do szkoły po nieprzespanej nocy. To samo tyczyło się Zuzki, która nocowała u mnie. Od czasu do czasu w piątek chodziłyśmy na domówki lub spotykałyśmy się w klubach. Weronika zaprzyjaźniła się z poznanymi na imprezach chłopakami. Wypisywali do siebie esemesy, zadawali sobie pytania na Asku, lajkowali zdjęcia na fejsie. Nie określiła, którego lubi najbardziej, ale podobali się jej nowi zalotnicy i dała sobie spokój z Kamilem. Jej były okazał się dupkiem, który mijając ją na ulicy nawet się nie odzywał na przywitanie głupim: ,,cześć". Przechodził obok niej, jakby nigdy się nie znali. Natomiast Zuzka została nieugiętą singielką. Zapewniała mnie, że odpuszcza sobie miłości na jakiś czas, a ja wciąż dostrzegałam to, jak gapiła się na Krystiana, gdy on robił to samo. Czasami towarzyszyło mi dziwne wrażenie, jakby coś przede mną ukrywali, nie mówili mi wszystkiego. Kiedy ich o to pytałam Krystian mówił, że nie ma o czym gadać, a Zuzka mówiła, że jestem wariatką i coś sobie ubzdurałam. Jeśli chodzi o mnie to bardzo dobrze dogadywałam się z Fabianem, choć muszę przyznać, że czasami był nadopiekuńczy i trochę irytował mnie ciągłymi pytaniami,czy mogę sama przejść przez ulicę, czy musi mnie przeprowadzić. Oczywiście to tylko taka przenośnia, ale dosłownie tak się czułam, kiedy zdarzało mu się przesadzać. Może tylko mi się wydaje, ale myślę, że od pewnego czasu lepiej dogaduję się z mamą, która chyba troszeczkę tęskni za Polską, bo zdarza jej się do mnie dzwonić. Nasze rozmowy telefonicznie sztucznie wyglądają, obydwie nie wiemy, co mogłybyśmy powiedzieć, ale jednak jest jakiś postęp, bo zaczęły się one odbywać. Jeśli chodzi o moje kontakty z tatą, to raz na trzy tygodnie go odwiedzam. Marysia wciąż mnie denerwuje, ale może dlatego, że jest jeszcze głupim dzieckiem, bo Magda stara się ze mną zaprzyjaźnić i lepiej jej to wychodzi.

Siedząc przed lustrem, ubrana w dżinsową spódniczkę i biały top, usiłuję narysować sobie prostą kreskę na powiece. Fabian leży rozwalony na łóżku. Dzisiaj jest jeden z tych imprezowych wieczorów. Do pokoju wbiega Zuzka, kłócąc się z Krystianem.

- Nie, tak mi wygodnie, mówiłam już!

- O co się kłócicie? - odwracam się w ich stronę. Przyjaciółka wybucha śmiechem na mój widok. Bierze wacik do ręki, używa płynu do demakijażu i usiłuje poprawić moją nieudaną kreskę.

- Fabian, przemów jej do rozsądku - prosi Krystian, a Zuzka na chwilę na nich spogląda, przestając zajmować się mną. Chłopak stoi przed Fabianem, który usiadł, trzyma w rękach czarną spódnicę. - Prawda, że w tym będzie wyglądała o wiele lepiej niż w dżinsach? - Zuzka marszczy brwi, oczekując zdania Fabiana.

- No pewnie - potwierdza mój chłopak.

- Mówiłam już, że wygodnie mi w spodniach.

- Oj, przestań, nie zaszkodzi ci czasem założyć spódnicę. Widzisz, Lusi też ma. - Zuza patrzy na mnie niepewnie, to znów na Krystiana. Po raz kolejny marszczy brwi.

- Niech będzie, dawaj ją! - mówi, a wkrótce znika za drzwiami łazienki. Chłopaki śmieją się z niej, a ja czujnie obserwuję Krystiana. JESTEM PEWNA, że on i Zuzka czegoś mi nie mówią. Od pewnego czasu dziwnie się zachowują względem siebie. Kuzyn patrząc na nią ma takie maślane oczka, a Zuzka mimo że stara się zatuszować uczucia, jest cała w skowronkach, gdy tylko na niego patrzy.

 

Dzwonimy dzwonkiem do drzwi domu Beaty. Zaprasza nas do środka. Wchodząc na korytarz już czuć zapach alkoholu, a dobiegająca z salonu muzyka sprawia, że chce się tańczyć. Umówiliśmy się z Fabianem, że żadne z nas dzisiejszej nocy nie będzie piło, ale ciężko dotrzymać słowa, kiedy widzę kolorowe drinki na stole.

 

 

Krystian

 

 

Chciałbym móc odwrócić od niej wzrok, ale jej opięta spódnica jeszcze bardziej utrudnia mi zadanie. Stoję oparty o ścianę z plastikowym kubeczkiem w ręce. Upijam łyk wody ciągle mając ją na oku. Miałem odpuścić sobie tę dziewczynę, ale nie potrafię. Kiedy tylko ją widzę wszystko inne staje się mniej ważne, ona jest w centrum mojego zainteresowania. Kiedy się uśmiecha, ja robię to samo, ale mój uśmiech schodzi mi z twarzy jeszcze szybciej niż się pojawił, gdy dostrzegam, że uśmiecha się zalotnie do chłopaków, którzy tańczą obok niej. Zaciskam mocno rękę na kubeczku, powodując, że jego zawartość się wylewa. Kurwa. Nie zniosę dłużej czegoś takiego. Wyrzucam kubeczek do kosza i idę w jej kierunku. Podchodzę do niej od tyłu. Zarzuca swoimi ciemnymi włosami, odgarnia je z twarzy, a ja dotykam ją swoimi długimi palcami. Wyznaczam sobie trasę z przedramienia do dłoni. Nadal stoi odwrócona do mnie plecami, zastygła w bezruchu pod wpływem mojego dotyku. Splatam swoje palce z jej palcami, a do ucha mówię:

- Byłbym idiotą, gdybym nie wykorzystał tego, że tak pięknie wyglądasz w tej spódnicy. - I ciągnę ją do tańca, a ona posłusznie za mną maszeruje. Dobrze pamiętam jak dała mi kosza, wiem, że nie czuje tego samego, co ja, ale nie potrafię zachować się w inny sposób. Pragnę jej najbardziej na świecie. Chcę móc codziennie na nią patrzeć. Chcę móc codziennie się z nią widywać. Chcę móc codziennie się z nią droczyć. Chcę być codziennie blisko niej. Jej oczy rozszerzają się, błyszczą w podobny sposób, co wtedy, gdy przyniosłem jej polne kwiaty. Uśmiechamy się do siebie. Kładę jej dłonie na swojej szyi, a swoje ręce na jej biodrach.

- Krystian... co ty... - usiłuje powiedzieć, ale jej przerywam.

- Ciiiiś... to tylko przyjacielski taniec, prawda?

 

 

Lusi

 

 

Wychodząc z ubikacji szybko otwieram drzwi i ktoś, stojący na korytarzu, dostaje nimi w plecy.

- Przepraszam! - mówię, choć to nie do końca moja wina, mógł się przesunąć, przecież widział, że światło świeciło się w pomieszczeniu, czyli ktoś tam był, a ileż można siedzieć w toalecie, trzeba w końcu wyjść. Dostrzegam niebieskie końcówki włosów i postać ubraną na ciemno.

- Ależ niespodzianka - mówi sarkastycznie.

- Ciebie również niemiło widzieć - odpowiadam wywracając oczami. Poprawiam torebkę, zawieszoną na ramieniu i chcę odejść, lecz Koka mnie zatrzymuje.

- Gdzie tam od razu niemiło. To już któreś nasze spotkanie na imprezach. Zaczęłam przyzwyczajać się do tego, że jesteś kimś innym, niż tym, za kogo cię miałam. - Zauważam na jej szyi znany mi materiał, który przywraca złe wspomnienia.

- Oddawaj moją chustkę - cedzę przez zaciśnięte zęby.

- Ach, to - orientuje się o czym mówię. - Jasne.

Na swojej szyi czuję zapach papierosów, jest przesiąknięta dymem. Tyle czasu jej nie miałam, po co mi teraz?

- Zmieniłam zdanie. Należy do ciebie. - Oddaję jej kolorowy materiał, a ona uśmiecha się z charakterystyczną kpiną na twarzy.

- Przestań być taka sztywna - mówi, a ja mam zamiar ją okrzyczeć. Co ona mi tu będzie zarzucać?! Nabieram powietrza w płuca, aby jej nagadać, lecz zauważając to, zakrywa mi buzię swoją ręką. - Spokojnie. Po co ta spina? Źle zaczęłyśmy naszą znajomość. Jestem Natalia - przedstawia się, a mnie zamurowało. Nie wiem, co odpowiedzieć. - Słuchaj, lasia, męczą mnie te całe pogadanki z tobą, jaka to ja nie jestem zła, bla, bla. W życiu już nie raz słyszałam dużo gorsze słowa, więc to pikuś z porównaniu z tym, co ty mi fundujesz, ale bez spin. Wcale nie jestem aż taka zła. Przynajmniej dla tych, których lubię.

- I co, tak po prostu postanowiłaś mnie polubić? To śmieszne.

- Lubię takie laski jak ty.

- Jakie?

- Z charakterkiem - mówiąc to odchodzi, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Co to miało znaczyć?

 

 

Krystian

 

 

Zuzka przedstawia się grupce osób, która z nią stoi obok stolika. Uśmiecha się do wszystkich serdecznie, coś opowiada, a po chwili wszyscy wybuchają śmiechem. Lusi zawsze narzekała na siebie i zazdrościła jej tego, że jest taką otwartą osobą na znajomości, nie boi się zrobić pierwszego kroku, by się zaprzyjaźnić. Zuzka co chwila coś mówi, śmieje się, wszyscy ją polubili. Siedzę na sofie i obserwuję jej mimikę twarzy. Bardzo łatwo można odczytać z niej w jakim jest nastroju, a dzisiaj świetnie się bawi. Rzuca się na siedzenie obok mnie.

- To co, zatańczymy? - pyta, a ja przez chwilę się w nią wpatruję. Przydałoby się coś odpowiedzieć.

- Y, jasne - mówię. Ciemnowłosa zachęca nowych znajomych, aby również szli potańczyć. Prowadzi mnie za rękę, a mi zdarza się patrzeć na jej tyłek w tej obcisłej spódnicy. Zatrzymuje się w wyznaczonym przez siebie miejscu i odwraca się do mnie twarzą. - Tak dobrze ci się ze mną tańczyło, że teraz to ty za mną latasz? - Unoszę brwi, a ona się uśmiecha.

- Nie najgorzej.

Jedną ręką trzyma się mojego prawego ramienia, a drugą położyła na mojej dłoni. Od czasu do czasu ją okręcam, a ona uroczo się śmieje.

 

 

Zuzka

 

 

Co ty robisz? Nie powinnaś mu tak pozwalać na te jego gierki. Dziewczyno, on robi z tobą, co tylko mu się podoba! Na wszystko mu pozwalasz. Inna była obietnica, nie tak miałaś postępować, a tym czasem jesteś nim oczarowana, nie widzisz nikogo, nawet osób, którym depczesz po palcach, w czasie nieudanego obrotu. Dlaczego tak dobrze mi się z nim tańczy? Nie mógłby ruszać się jak ostatnia oferma? To ułatwiłoby zadanie. Najpierw daję mu kosza, a teraz ciągle za nim latam, tak nie można.

Sama nie wiem, jak on to zrobił, ale swoje ręce mam na jego ramionach, a on swoje na moich biodrach. Przynajmniej wcześniej były na moich biodrach, bo teraz są stanowczo za nisko, ale nie mam odwagi, albo chęci, żeby się o to upomnieć. Uśmiecham się tylko. Przyciąga mnie bliżej siebie i jesteśmy w niebezpiecznie bliskiej odległości. Wpatruję się w naszyjnik z krzyżykiem, który wydostał się na wierzch jego bluzki, dodał mu uroku. Kołyszę biodrami, czasem rozmawiamy, uśmiecham się ciągle aż mnie buzia boli. Przez kilka minut tańczymy w tej pozycji, później okręca mnie, a ja niechcący podczas obrotu zahaczam palcami o jego włosy. Puszczam jego ręce.

- Ojć, zepsułam ci fryzurę. - Czochram go po włosach, aby jeszcze bardziej ją rozwalić. Jedną ręką chwyta obydwa moje nadgarstki i z potępiającą miną kręci głową. Ponownie chwyta mnie za ,,biodra", a ja kładę ręce na jego ramionach i kołyszemy się we własnym rytmie. Nie przeszkadza nam szybka piosenka, która leci w tle, nic nie ma znaczenia, oprócz jego dotyku, rozmowy z nim i tej przystojnej buźki. Czasem wspomina o wydarzeniach z dzieciństwa, nawiązuje do obecnej sytuacji. Staram się przypomnieć sobie o czym on mówi, ale nie pamiętam. Przez chwilę wypytuję, aby dokładniej opowiedział o tym, co ma na myśli. Dalej nic mi się nie przypomina. Jak mogłam zapomnieć o czymś, co on często wspomina? Pozostaje mi przytakiwanie i słuchanie, co ma do powiedzenia.

Po kolejnych trzech piosenkach chciałam podziękować za taniec, ale nie chcę. Za bardzo mi się podoba, kiedy jestem w jego ramionach.

To jest aż wkurzające, że faceci tak potrafią omotać.

 

 

Lusi

 

 

Wcześniej to ja byłam w ubikacji, a teraz Fabian gdzieś zniknął. Długo stałam przy filarze i przyglądałam się Zuzce i Krystianowi, którzy tańczą z sobą co najmniej godzinę, jak nie więcej, nie wiem, nie liczę. Koka podchodzi do mnie, uśmiecha się w swój kpiąco - satysfakcjonujący sposób, opiera się o ścianę, a do ręki daje mi piwo, mimo że jej o to nie prosiłam.

- Przestań, jesteś na imprezie a nie w kościele - mamrocze. Patrzę na butelkę, to znów na nią. Nie wiem, czy chce dzisiaj pić, razem z Fabianem... - Czym ty się martwisz? - przerywa moje myśli. Znów ma mnie za sztywniarę. To przeważyło szalkę, upijam spory łyk. Dwa piwa później Fabian odnajduje mnie. Obejmuje mnie od tyłu. Odwracam głowę w jego stronę, żeby na niego spojrzeć. Wysoki chłopak uśmiecha się zalotnie, a Koka... jeszcze przed chwilą tu była. Dobrze, że sobie poszła. Nie chciałabym, aby naoglądała się niepotrzebnych scen. Wyswobadzam się z uścisku i patrzę na blondyna.

- Bez sztuczek - ostrzegam go, choć szum w głowie, spowodowany dawką alkoholu, wcale nie ułatwia mi zachowania powagi. - Gdzie Fabian? - pytam, chcąc go wreszcie odnaleźć.

- Najwidoczniej jest zajęty kimś innym i wcale nie przeszkadza mu to, że nie skupia uwagi na swojej dziewczynie.

- Nie musi mnie pilnować. Sama umiem się sobą zająć.

- Ktoś inny też może się tobą zająć. - Przyciąga mnie do siebie rękami, a ja czuję się, jakby kolce pokryły całe moje ciało w geście obronnym. - Wyluzuj, to tylko taniec - mówi zachęcająco. Zauważył jak się najeżyłam.

- Hym, zawsze w taki sposób zapraszasz dziewczyny do tańca? - pytam oburzona.

- Mam różne sposoby. - Wzrusza ramionami. Ugh, jeden taniec. Jeden wytrzymam.

Kamil tańczy energicznie, wesoło się uśmiecha, a czasem śpiewa mi fragmenty piosenek, które rozbrzmiewają przez olbrzymie głośniki. Bawię się z nim całkiem dobrze. Czasem nawet się śmieje. Jest całkiem fajnym chłopakiem, kiedy daruje sobie docinki. Myślałam, że taniec z nim będzie męczarnią, ale jego pogodny nastrój sprawia, że jest zupełnie przeciwnie. Bawimy się jak przyjaciele. Mimo wcześniejszych podrywów, rączki trzyma przy sobie. Tracę rachubę piosenek, a Fabiana ciągle nie widać. Blondyn prowadzi mnie do stolika, skąd bierze drinka. Daje mi jednego do ręki. Spoglądam na napój niepewnie. Wygląda tak smakowicie...

- Zaraz, a co z twoim drinkiem? - pytam, bo ma puste ręce.

- Jestem kierowcą. - Wzrusza ramionami. - Ale ty się nie krępuj. - Najwidoczniej stwierdził, że jestem spięta. Może ma rację... Zastanawiam się. Jego uśmiech mnie przekonuje. Upijam łyk. Potem dwa. Następny. A wkrótce odstawiam trzecią szklankę na stolik. Staram się iść prosto, gdy chłopak prowadzi mnie na parkiet. Obiecuję sobie, że po tym kawałku podziękuję mu za taniec.

Wreszcie dostrzegam mojego przyszłego męża, który trzyma kubeczek w ręce i rozgląda się wśród tłumu. Uśmiecham się do Kamila.

- Dzięki za... - mówię, a on napiera na mnie swoim ciałem.

- Już lecisz? Twój książę wrócił od innej księżniczki, a ty biegniesz do niego złożyć mu pokłon? - kpi sobie ze mnie. - Nie było go tyle czasu, a teraz nagle przypomniał sobie o Kopciuszku w poplamionej sukience? Niech się trochę wysili i cię poszuka. - Puszcza do mnie oczko. Spoglądam na niego, to znów na Fabiana. Kamil rozkłada ręce, abym ponownie go chwyciła. W sumie, może ma rację... Obejmuję go i tańczymy dosłownie jeszcze kilka sekund. Kiedy kładzie rączki na moim tyłku, ktoś błyskawicznie go ode mnie odciąga.

- Co ty wyprawiasz?! - krzyczę na niego, nie zauważając Fabiana, który posyła mu wściekłe spojrzenie.

- Odbijamy - syczy i ciągnie mnie za rękę. Kamil usatysfakcjonowany znika gdzieś wtapiając się w tłum. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy, myślałam, że da sobie spokój z podrywaniem mnie. Szło mu świetnie aż dopuścił się czegoś takiego. Fabian marszcząc brwi, trzyma ręce na boich biodrach i rozgląda się dookoła, nie patrzy mi w oczy, mimo że do niego mówię.

- Gdzie ty się podziewałeś? - Staram się zignorować brzęczenie w mojej głowie i plączące się w tańcu nogi.

- Zatrzymało mnie paru znajomych - odpowiada lekceważąco.

- Co to za znajomi?

- Kilku kolegów, którym chciałem cię przedstawić, ale jak widać bardzo dobrze się beze mnie bawiłaś.

- Nawet mnie nie szukałeś. - Moja odpowiedź sprawia, że wpatruje się we mnie jak w obrazek, a ja zastanawiam się czy powiedziałam coś nie tak.

- Skąd ta pewność? Lusi, oczywiście, że cię szukałem.

- A ja szukałam ciebie.

- Jakoś dziwnym trafem wylądowałaś w jego ramionach - odpowiada przez zaciśnięte zęby. Nabieram powietrze w płuca. - Zaraz. Piłaś? - pyta. Natychmiast zasłaniam usta ręką i kręcę zaprzeczając głową.

- Nie, skądże. - Kiwa głową, jakby rozumiejąc, co się wydarzyło.

- Tak jak za chwilę wyprzesz się, że tańczyłaś z Kamilem - mówi ewidentnie nie wierząc mi.

- Nie piłam, Fabian! - wmawiam sobie i jemu. Jest mi tak głupio, że mimo postanowienia, dałam namówić się na alkohol. Fabian odsuwa się ode mnie, kiwa przecząco głową, jakby był bezradny. Odchodzi zostawiając mnie samą. Przez kilka minut stoję na środku. Łzy napływają mi do oczu. Nie chciałam się z nim pokłócić. Nie chcę już dłużej tu być. Wybiegam na zewnątrz z myślą, że go tam znajdę. Rozglądam się dookoła, ale zupełnie nikogo tam nie ma. Wracam do środka i przez co najmniej pół godziny szukam Zuzy i Krystiana, lecz z marnymi skutkami. Ponownie wychodzę na zewnątrz zupełnie nie wiedząc, co robić. Siadam na skraju murku i ocieram oczy, z których płyną łzy. Na dworze jest ciemno, a na dodatek zimno. Ktoś zarzuca mi ciepły materiał na plecy i siada obok mnie.

- Wszystko gra? - Księżyc oświetla jego twarz, na której dostrzegam troskę. - Głupie pytanie, wybacz. - Mimo mojego złego humoru, uśmiecham się lekko i przyciągam ugięte w kolanach nogi do brody, nie przejmując się, że istnieje prawdopodobieństwo, iż mam majtki na wierzchu. - Jesteś na imprezie, nie ma czasu na zmartwienia. Poza tym... - Kładzie kciuk na mojej brodzie i zmusza mnie, abym na niego popatrzyła. - Nie zrobiłaś nic złego. Po prostu tańczyliśmy jak przyjaciele, prawda? To jego długo nie było, nie może obwiniać cię za to, że ktoś inny się tobą zaopiekował... - robi krótką pauzę, a ja zastanawiam się nad jego słowami. - Poza tym ta buzia jest zbyt piękna, żeby cierpiała. - Głaszcze swoją dłonią moje policzki, a ja mimowolnie zamykam oczy.

- Tak czy siak nie mam ochoty dłużej tu być, a nie wiem, gdzie się wszyscy podziewają - odpowiadam powoli, spokojnie. Otwieram oczy i wpatruję się w jego twarz, gdy nastaje cisza.

- Chodź. - Zeskakuje z murka, podaje dłoń i pomaga mi zejść. Następnie poprawia swoją kurtkę na moich plecach. - Ubierz ją - nakazuje. Prowadzi mnie za rękę w stronę, gdzie zaparkowany jest jego ścigacz. Przyglądam się jak go odpala, nie rozumiejąc, co chce w ten sposób zrobić. Patrzy na kask.

- Mam tylko jeden. - Wzrusza ramionami i przyciąga mnie bliżej siebie. Zakłada mi go na głowę.

- Ale...

- Chcesz wrócić do domu, prawda? - przerywa mi, a ja kiwam głową. - Odwiozę cię. Wskakuj.

Nie bardzo wiem jak się zachować. Wsiadam do tyłu, zaciskam powieki i mocno go obejmuję, modląc się, żebyśmy byli już na miejscu. Przez całą jazdę nie otwieram oczu, a chłopak wybucha śmiechem. Wreszcie otwieram oczy, zdając sobie sprawę, że jeszcze nie ruszyliśmy z miejsca.

- Tak bardzo mnie ściskasz, że nie dam rady prowadzić.

- Przepraszam. - Natychmiast rozluźniam uścisk zawstydzona. Odwraca głowę w moją stronę.

- Nie wierzę, że jeszcze nigdy nie jeździłaś z Fabianem na motorze.

- Jakoś nigdy mnie do tego nie ciągnęło i nie było takiej potrzeby... - Patrzy na mnie, jakby starając się rozpoznać czy kłamię.

- To nic strasznego, może nawet ci się spodoba - zapewnia, gdy dociera do niego, że moje słowa są prawdą. - Gotowa?

- T...tak! - odpowiadam. - Jedź ostrożnie.

Chłopak powoli rusza, a później dodaje coraz więcej gazu i jedziemy szybciej. Boję się, chyba bezwiednie znów za mocno go ściskam, ale nie skarży się, więc nic sobie z tego nie robię. Droga jest zupełnie pusta, nikogo,oprócz nas,nie ma w pobliżu. Po kilku kilometrach rzeczywiście zaczyna mi się podobać. Już nie czuję się niekomfortowo w tym położeniu i spoglądam na mijane przez nas lasy. Parkujemy obok mojego domu. Staram się uporać z kaskiem, ale Kamil, zauważając, że sobie nie radzę, uśmiecha się do mnie i mi pomaga.

- Dzięki - mówię.

- Nie ma sprawy.

- Nie. Dziękuję za wszystko, za dzisiaj. - Schodzę z motoru. Wchodzę po schodach, przekręcam klucz w drzwiach, a on czeka aż zniknę w środku. - Kamil... - Odwracam się do niego twarzą. - Chcę żebyś wiedział, że to nic między nami nie zmienia.

- Jasne.

Nie potrafię tak zwyczajnie odejść. Muszę mu podziękować. Biegnę do niego i go obejmuję.

- Dzięki, było super.

 

 

Krystian

 

 

- Widziałeś Lusi? - pytam przypadkowego chłopaka, który zaprzecza. Było tu tyle dziewczyn, na pewno nie wie, która to ona. - Ładna blondynka w spódnicy, wielkie niebieskie oczy.

- Nic mi to nie mówi.

Biegnę dalej. Wpadam na Zuzkę i Fabiana.

- Karolina widziała, jak wsiadała na motor z... - mówi ona spoglądając na chłopaka.

- Z Kamilem - domyślił się. Próbuję się dodzwonić do kuzynki po raz kolejny, ale na marne. Po kilku minutach dostaję esemesa, że jest w domu i wszystko gra.

- Jak mogliśmy ją spuścić z oczu? - pyta Zuzka, patrząc na czarnookiego,który mimo wszystko, wydaje się obojętny albo nawet zły. - W ogóle, dlaczego nic nie powiedziała, tylko po prostu pojechała razem z nim? - Stara się znaleźć wsparcie u Fabiana, ale on tylko wzrusza ramionami. Unoszę brew patrząc na niego, a on odwraca ode mnie wzrok.

- Wszystko gra? - upewniam się, a on po raz kolejny wzrusza ramionami.

- Jedziemy do domu? - pyta naburmuszony.

Na początku odwożę Zuzkę do Makuszowa. Gdy żegna się z nami, wykorzystuję okazję, że zostaliśmy we dwóch.

- Pokłóciliście się? - pytam Fabiana, a on marszczy brwi.

- Nie chce mi się o tym mówić.

- O, czyli coś poważnego?

- Mówię, że nie chce mi się o tym mówić.

- Spoko, wyluzuj.

Jedziemy w ciszy. W końcu Fabianowi humor trochę się poprawia.

- Coś poważnego szykuje się między tobą a Zuzką?

Choć bardzo chciałbym przytaknąć, niestety wiem, że ona nie zmieni zdania, a ja zostanę kawalerem do końca życia.

- Nic się nie szykuje.

Po powrocie do domu idę pod prysznic, wciąż o niej myśląc. Nawet zimna woda nie wybija mi jej z głowy. W bokserkach wchodzę do pokoju i rzucam się na łóżko. Czuję jak telefon wibruje mi pod głową. Podnoszę poduszkę, biorę go do ręki patrząc na wyświetlacz.

- Już za mną tęsknisz, Zuzka? - odbieram.

- Tu mama Zuzy. - Słyszę przerażony głos po drugiej stronie słuchawki. Pociąga nosem i mówi niewyraźnie, staję na baczność. Podaje numer ulicy i adres szpitala, a ja ubrany biegnę do samochodu.

Następne częściNigdy 37 Nigdy 38 Nigdy 39

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Neli 26.05.2016
    Dziękuję za anonimowe 5, jednak chciałabym, abyś się ujawnił(a) ;)
  • nagisa-chan 26.05.2016
    0o0 Zuza 0o0 Jezu już się boję 0o0 -.- -.- -.- -.- -.- -.- no to umieram
  • Neli 26.05.2016
    Może tym razem szybciej dodam. Dziękuję za komentarz i Twoje nastawienie, to, że przeżywasz z postaciami, jakbyś tam była.
  • KarolaKorman 27.05.2016
    ,, Dwa piwa później Fabian odnajduje mnie.'' i myślałam, że to on ją trzyma, a za moment okazuje się, że tańczy z Kamilem. Albo coś tu jest niejasne, albo ja coś przeoczyłam :(
    ,,trzyma ręce na boich biodrach '' - moich
    W takim momencie przerwać, ach niewybaczalne, chyba, że szybko dodasz kolejną część, 5 :)
  • Neli 27.05.2016
    Lusi tak jak Ty myślała, że to Fabian ją dotyka, a na jego miejscu naprawdę był Kamil :) zmotywowałaś mnie tym komentarzem, pomyślę nad szybszym napisaniu rozdziału, ale nic nie obiecuję. Dziękuję za komentarz!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania