Poprzednie częściNigdy 16

Nigdy 38

Zuzka

 

 

Mój stan zdrowia nie jest najgorszy. Lekarze nic nie wspominali o złośliwości guza. Zrobili mi kilka badań, rozmawiali z moimi rodzicami, wyjaśnili im na czym polega moja choroba, choć sama do końca nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Dla mnie to wygląda w ten sposób: badania, leczenie, śmierć. Nie oszukujmy się, ilu ludzi lekarze zdołają uzdrowić? I dlaczego to ja mam być tą szczęściarą, której wszystko może się udać?

Od pewnego czasu dni wyglądają zupełnie inaczej. Wstaję rano i wiem, że mam dwanaście godzin, aby wykorzystać swój czas. Zastanawiam się, co zrobić, a na co nie tracić czasu, ponieważ tak naprawdę nie wiem ile mi go pozostało. Próbuję nowych rzeczy, chcę jak najlepiej skorzystać z życia. Ostatnio na przykład uczyłam się jeździć samochodem. Tacie nie spodobała się wielka rysa na drzwiach, ale krzyczał tylko trochę. Kiedy już wypuszczą mnie ze szpitala, zamierzam cały dzień przesiedzieć w bibliotece. Zastanawiałam się kiedyś jak Lusi to robi, czy ją to nie nudzi. Wytłumaczyła mi co dla niej znaczą książki, jak wspaniale jest marzyć, dzięki niej polubiłam czytanie, wcześniej w ogóle nie czytałam, a książki wydawały mi się nudnym zajęciem.

 

 

 

Lusi

 

 

Wstaję o piętnastej. Strasznie chce mi się pić. Od razu sprawdzam telefon. Zuzka wysłała do mnie kilka esemesów, jest w bibliotece. Natychmiast bym do niej pobiegła, tyle że jest w bibliotece w Makuszowie, nie tu obok. Biorę orzeźwiający prysznic i doprowadzam się do porządku. Nie pamiętam kiedy Fabian wyszedł ani kiedy zasnęłam. Tak czy siak, idę podziękować mu za to, że był taki wyrozumiały i kochany.

Pukam do drzwi. Otwiera uśmiechnięta kobieta.

- Witaj, skarbie - mówi pogodnie. - Wchodź, wchodź. Fabian jeszcze nie wrócił, ale poczekamy na niego w kuchni. Zapraszam.

Ściągam buty, mimo że mam pozwolenie, aby tego nie robić. Uśmiecham się i oznajmiam, że jednak to zrobię. Mama mojego chłopaka prowadzi mnie do kuchni, gdzie parzy dla mnie herbatę i częstuje mnie ciastkami. Trochę nietypowa sytuacja. Nie wiem, co mogłabym powiedzieć, czy o coś spytać, czy raczej czekać na pytania, które od niej usłyszę. Nie byłam przygotowana na taką wizytę, wcześniej pewnie zastanowiłabym się, obmyśliłabym, co wypada robić, mówić. Pewnie, gdybym miała teraz bransoletkę Zuzki, to zaczęłabym ją miętolić. Pozostało mi uśmiechanie się szczerze i kontrolowanie rumieńców.

- Właściwie, to gdzie on jest? - pytam, bo nic mi nie wiadomo o jego wyjściu.

- Nie wiem. Poszedł pobiegać już godzinę temu. Był bardzo zamyślony, a mówi, że bieganie pomaga mu ,,wyluzować". Nie myślałaś o tym, aby mu kiedyś potowarzyszyć?

- Nie. - Potrząsam głową zaprzeczając. - To nie dla mnie. Ledwo przymuszam się, żeby systematycznie chodzić na wf...

- O, nie wiedziałam... No tak, bo ty pewnie wolisz ciszę, spokój. Możesz coś sobie wtedy namalować, wyłączyć się na chwilę.

- Tak, właśnie. Spocone ubrania, rozczochrana fryzura, wyczerpanie fizyczne, to zdecydowanie nie dla mnie. - Marszczę nos w grymasie, a pani się śmieje. Moje wyznanie sprawiło, że w jej oczach mogę wyglądać jak plastikowa lalka, która dba tylko o swój wygląd, tapetę na twarzy i nie ma zbyt wiele w głowie. - Nawet... bym nie była w stanie dotrzymać mu kroku, pewnie ma niezłą kondycję...

- No tak, od dawna biega, uczestniczy w maratonach, należy do klubu piłkarskiego. Jest ciągle w ruchu.

Słychać trzask drzwi. Przestajemy rozmawiać i spoglądamy po sobie z uśmiechami na ustach.

- Mamo, idę do... - mówi chłopak, gdy wchodzi do kuchni.

- Niespodzianka. - Jego mama wskazuje na mnie skinieniem głowy. Wstaję, a on na mnie spogląda. Nie bardzo wiem, jak się z nim przywitać w obecności jego matki. Uśmiecham się szeroko i mówię: ,,cześć" na tym poprzestając. On podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek. Następnie zaplata swoją mokrą od potu rękę z moją dłonią i prowadzi mnie do swojego pokoju. Przymyka drzwi, patrzy na mnie bez słowa, siada na podłodze, a z szafki wyciąga podkoszulek i jakieś spodenki. Jest taki seksowny cały w pocie, ale mimo tego i tak nie jest ani odrobinę czerwony. Chyba nie muszę wspominać jak wyglądałaby moja twarz po treningu? Nie odzywa się, a sama nie wiem,jak zacząć. Ściąga koszulkę, wyciera nią mokre czoło i rzuca ją w kąt. Moje oczy wędrują do jego umięśnionego brzucha. Może powinnam wybrać się z nim na siłkę? Wyglądam przy nim jak kościotrup.

- Muszę iść pod prysznic, będę za pięć minut z powrotem. - Patrzy na mnie pytająco i czeka aż dostanie ode mnie pozwolenie. Przytakuję skinieniem głowy i kładę się na łóżku. Dosłownie po pięciu minutach wraca z mokrymi włosami, przebrany. Kładzie się obok mnie.

- Przyszłam, aby ci podziękować za dzisiaj - mówię, a on zbywa moje słowa machnięciem ręki. Jego mina mówi: ,,Jakby to było coś wielkiego". - Serio cieszę się, że przyszedłeś. Kocham cię.

Leżymy kilka minut w ciszy.

- Dlaczego z nim odjechałaś? - pyta chłopak patrząc w sufit.

- Sama nie wiem. Chciałam wrócić do domu.

- I akurat z nim musiałaś jechać na motorze? Nie mogłaś poprosić nikogo innego, prawda? - Wciąż ignoruje moje spojrzenie i mówi z wyrzutem.

- Fabian, przestań być dla niego taki cięty. Kiedyś się przyjaźniliście. - Moja obrona sprawia, że patrzy mi prosto w oczy, a ja czuję się, jakbym zrobiła coś złego.

- Masz rację - bierze głęboki wdech - kiedyś się przyjaźniliśmy, już po wszystkim. - Wywracam oczami, co go jeszcze bardziej prowokuje. - Za to zauważyłem, że ty ostatnio całkiem dobrze się z nim dogadujesz - wypomina mi, starając się mówić spokojnie, być opanowany. O nie. To, że on się kontroluje, to nie znaczy, że ja również będę trzymać nerwy na wodzy. Pod wpływem złości zrywam się na równe nogi. Fabian ze zdziwienia robi to samo.

- Fabian, nie wiem, o co ci chodzi. Nie mogłam was znaleźć, a ty nawet nie chciałeś mnie widzieć! - Staram się, żeby mój krzyk nie był zbyt głośny, ale jednak się ze mnie wydobywa. Słowa parzą moje gardło, muszę wypuścić je na zewnątrz.

- Jestem ciekawy, co ty zrobiłabyś na moim miejscu, gdybym tańczył z jakąś inną dziewczyną.

- Wściekłabym się - odpowiadam bez zastanowienia. - Ale to faceci proszą dziewczyny do tańca, nie miałam powodów, żeby odmawiać, zwłaszcza, że inaczej sama bym się bawiła, bo ciebie nie było!

- Trzeba było mówić, że nie mogę ani na chwilę zostawiać cię samej . Nie mogę rozmawiać z kumplami, bo przecież ty jesteś najważniejsza - cedzi przez zęby.

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.

- Bo tobie chodzi o twojego nowego ,,przyjaciela". Najwspanialszego na świecie Kamila, który ci pomoże w trudnych sytuacjach. Zawsze możesz na niego liczyć, zwłaszcza, gdy nie ma przy tobie tego idioty, Fabiana.

- Przestań urządzać sobie ze mnie kpiny! Zachowujesz się jak dziecko. Nie mów tak!

- Ja po prostu... - tłumaczy najspokojniej i w najmilszy sposób jaki się da - nie rozumiem dlaczego on. Przestań się z nim zadawać.

- O nie - protestuję natychmiast. - Poza jego zaczepkami, jest naprawdę spoko. Nic do niego nie mam, gdy się hamuje. A ty nie możesz zabraniać mi kolegować się z kimkolwiek.

- Dobrze wiemy, że on się nigdy nie zahamuje. Lusi, po prostu daj sobie z nim spokój.

- Nie, Fabian. Nie będziesz wybierał mi znajomych!

- Więc proszę bardzo, jak tak bardzo lubisz z nim spędzać czas, to możesz sobie do niego iść! Daj mi spokój.

- Już do niego lecę. Cześć! - Trzaskam drzwiami i w pośpiechu wybiegam z jego domu. Na moje szczęście bus akurat zatrzymał się na przystanku. Wchodzę do środka, daję pieniądze kierowcy, siadam przy szybie i patrzę, jak Fabian stoi na swoim podwórku ze skrzyżowanymi na piersi rękami i wbija we mnie wzrok zdenerwowany.

 

 

 

Zuzka

 

 

 

Po przeczytaniu dwóch książek postanawiam opuścić bibliotekę.

Wychodząc na zewnątrz rzuca mi się w oko wysoki chłopak. Nawet z niemałej odległości, która nas dzieli, dostrzegam jak patrzy mi w oczy. Podchodzimy do siebie. Ma neutralny wyraz twarzy, ale wiem, że cieszy się na mój widok równie bardzo jak ja na jego. Zawieszam ręce na jego szyi, a on, trzymając mnie za biodra, unosi mnie nad ziemią i kręci wokół własnej osi, sprawiając, że się śmieję. Wreszcie pozwala bym dotknęła nogami chodnika, ale ja wciąż go przytulam.

- Co tu robisz? - pytam.

- Twoja mama powiedziała, że cię tu znajdę.

- Skoro już mnie znalazłeś, to co będziemy robić?

Wzrusza ramionami i proponuje, żebyśmy wsiedli do jego samochodu. Odpala silnik, a ja radio. To nie tak powinno być. Nie powinnam się tak zachowywać, tylko go zranię, przecież nie mogę z nim być. Krystian kładzie jedną rękę na kierownicy, a drugą na moim udzie. Czuję się jakbym miała motyle w brzuchu, które odbijają się od moich wnętrzności, bo chcą wydostać się na zewnątrz. To bardzo łaskocze. Nie besztam go, żeby wziął rękę, bo nie chcę, aby to zrobił. Mało rozmawiamy, ale ciągle się do niego uśmiecham. Jestem mu wdzięczna za to, że nie porusza tematu mojej choroby. Po kilku kilometrach jazdy dostrzegam miejsce odległe od ludzi i domów. Proszę go, abyśmy się tam zatrzymali. Robi co każę nawet nie pytając co mam zamiar tam robić.

- Zamieńmy się miejscem - nakazuję, gdy chłopak wyłączył silnik. Patrzy na mnie czujnie, ale się nie odzywa. Zgadza się skinieniem głowy i wyskakujemy z samochodu. Siadam na miejscu kierowcy, przekręcam kluczyk w stacyjce i proszę go, aby nauczył mnie jeździć. Mówi mi co mam robić, który pedał nacisnąć, w którą stronę kręcić kierownicą. Doskonale się bawię, opowiadam mu, jak wyjeżdżając z garażu zahaczyłam o ścianę i została ogromna rysa na drzwiach samochodu moich rodziców, a on się śmieje i żartuje sobie ze mnie. Dodaję gazu i jeżdżę slalomami, a on na mnie krzyczy.

- Spokojnie, panienko, wszystko mam pod kontrolą - odpowiadam pewna siebie. - Co powiesz na drifty?

- Chyba sobie żartujesz, przecież... - mówi, a ja zasłaniam mu usta palcem wskazującym.

- Tylko żartowałam, przecież nie umiem jeszcze dobrze jeździć - śmieję się, bo bawi mnie jego opiekuńczość.

Jeździmy długie godziny, dużo rozmawiamy, śmiejemy się, Krystian pokazuje mi różne triki, gdy z powrotem zamieniamy się miejscem. Później to on ma ze mnie bekę, gdy zamykam oczy przerażona jego wybrykami.

- Spokojnie, panienko, wszystko mam pod kontrolą - przedrzeźnia mnie. Spoglądam na niego i się uśmiecham, wtedy on dodaje gazu.

- Hamuj! Oszalałeś! - krzyczę, a samochód, z nami w środku, stoi na trzech kółkach w trakcie wykonywania skrętu. Pod wpływem bezwładności, nieprzypięta pasami, twarzą i tułowiem lecę na jego kolana - Ty oszołomie! - Podnoszę się i poprawiam sterczące na wszystkie strony włosy. - Kto ci dał prawo jazdy! Przecież nas pozabijasz!

Chłopak śmieje się tak głośno, że ja również nie potrafię zachować powagi i do niego dołączam.

- Przyznaj że wygodnie ci się na mnie leżało - mówi potrząsając zabawnie brwiami. Czuję, że się lekko zarumieniłam, co raczej mi się nie zdarza.

Na zewnątrz jest już ciemno. Krystian wyłączył silnik. Siedzimy w samochodzie nie odzywając się do siebie, każdy z nas o czymś myśli. Zastanawiam się jak wykorzystać jutrzejszy dzień. Chciałabym przeczytać Biblię, ponieważ jestem chrześcijanką, a tak naprawdę nigdy tego nie zrobiłam. Czy marnować czas na szkołę? Zaraz. Nie mogę tak myśleć. Jestem zabłąkana. Nie powinnam opuszczać lekcji, bo mam taką zachciankę, idę.

Chłopak wychodzi z samochodu. Po chwili słyszę, jak zatrzaskuje bagażnik. Wciąż wpatrzona jestem w mrok, a on bez słowa otwiera drzwi po mojej stronie, patrzy na mnie, jakby czekając na moją reakcje, która nie nadchodzi, ciągnie mnie jedną ręką, pomagając mi wyjść na pole, w drugiej coś trzyma. Oświetla nas tylko blask księżyca, ale i tak doskonale widzę jego twarz, która jest taka przystojna. To koc, ma koc w drugiej ręce. Rozkłada go na trawie przed samochodem i lekko mnie popycha, żebym usiadła razem z nim.

 

 

 

Krystian

 

 

Kilka godzin zastanawiałem się, co będziemy dzisiaj robić z Zuzką. Nie obchodziło mnie czy spotkanie we dwoje będzie wyglądało jak randka, po prostu nie mogłem dłużej usiedzieć na tyłku, postanowiłem się z nią spotkać. Wsiadłem do samochodu zły na siebie, że wciąż nie wpadłem na żaden pomysł. Jadąc obok pięknego ogrodu, zatrzymałem się na poboczu. Wspiąłem się po ogrodzeniu, przeskoczyłem przez nie i widząc piękną czerwoną różę, zerwałem ją dla Zuzki. Nie miałem pewności, czy się ucieszy, ale ona zawsze kochała zapach kwiatów, nie potrafiłem tak po prostu przejechać dalej, musiałem ją zerwać. Usłyszałem czyjeś pogwizdywanie, właściciel ogródka zbliżał się w moim kierunku. Szybko przedostałem się przez ogrodzenie, ale zdążył mnie zauważyć i krzyczał na mnie, że jestem złodziejem. Nie przypatrzył mi się zbytnio, bo szybko odjechałem. Różę położyłem na tylnym siedzeniu. Obok jej domu jeszcze kilka sekund zastanawiałem się czy wyjść z auta i iść się z nią zobaczyć. W końcu podjąłem decyzję - zapukałem do drzwi. Otworzyła jej mama. Gdyby nie przekonywująca pani Ala, pojechałbym do swojego domu, ale jednak po namowie pokierowałem się do najdalej położonej stamtąd biblioteki. Postanowiłem zaczekać, nie chciałem przeszkadzać Zuzce, która najwyraźniej chciała pobyć sama. Po półtorej godzinie wyszła, od razu mnie zauważając. Zawiesiła na mnie swoje ręce, a ja okręciłem ją dookoła. Była pełna życia, szczęśliwa. Wydawało mi się nawet, że oczy jej się szkliły. Podobało mi się to. Później kilka godzin jeździliśmy samochodem, trochę ją uczyłem.

Otacza nas las, nikogo nie ma w pobliżu. Zuzka siedzi na kocu, otulona moją bluzą, którą jej dałem, gdy zrobiło jej się zimno. Spogląda w gwieździste niebo, księżyc oświetla jej piękną twarz. Siadam obok niej, nie przerywając ciszy, która jest wśród nas od dobrych paru minut. Dziewczyna przenosi na mnie wzrok, a ja wręczam jej, już nie tak ładnego jak wcześniej, kwiatka. Patrzy mi w oczy, jakby była zszokowana. Przyglądam się jej dokładnie. Po jej policzkach ciekną pojedyncze łzy. Biorę jej twarz w swoje dłonie i kciukami je wycieram, a ona lekko się uśmiecha. Jej oczy wydają się drgać, jakby ekscytowała się tym, co się dzieje. Moje serce przyspiesza, gdy Zuzka kładzie ręce na mojej twarzy i przykłada swoje wargi do moich. Scałowuję kropelki, które płyną do jej ust, a ona całuje mnie bardziej porywczo, jakby myśląc, że za chwilę jej ucieknę. Obejmuję ją w pasie i przyciągam do siebie, sprawiając, że wdrapuje się na moje uda. Głaszczę jej włosy na przemian masując jej plecy. Pocałunek jest pełen emocji i uczuć.

- K... Kocham cię - jęczy ona pomiędzy pocałunkami.

- Nawet...nie wiesz jak bardzo... ja kocham ciebie - odpowiadam, kładąc rękę trochę niżej niż na jej plecach. Zuzka przerywa pocałunek, wciąż na mnie siedząc, przyciska swoje czoło do mojego czoła. Z jej oczu wylewają się krople strumieniami.

- Ja... ja... przepraszam, Krystian - mówi szlochając.

- Ciśśś... - Nie chcę, aby za cokolwiek przepraszała i staram się przyłożyć usta do jej warg, ale ona odsuwa się ode mnie.

- Ja nie powinnam... Przepraszam. - Łka, a mnie również oczy zachodzą łzami. Chwytam ją za ramiona, chcę żeby popatrzyła mi w oczy. Jest cała zapłakana, jej ciałem włada gorycz, nie potrafi się uspokoić. Przytulam ją, udając, że dobrze się trzymam, choć tak naprawdę jestem przerażony. - Dziękuję za to w... wszystko. Dzisiaj... cholera, zawsze, jest z tobą fajnie. N...Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Myślę o tobie niemalże w każdej minucie dnia. - Wsłuchuję się w jej słowa, które wypowiadane są rozgoryczonym głosem, cicho i przerywanie. Mimo że wykonanie nie jest zbyt ładne, są to najpiękniejsze słowa jakie mogłem od niej usłyszeć. - To... nie może tak być. Nigdy, ale to nigdy nie powinno dojść do tego, co teraz. P... przepraszam cię. Ja nie potrafię, nie umiem kontrolować się przy tobie, to jest silniejsze ode mnie. Nie mogę sobie pozwalać na coś takiego. W-wy-baaacz. - Bierze głęboki wdech i ślini mi cały podkoszulek, ja wciąż mocniej przyciskam jej głowę do siebie.

- Ale, Zu... - Mam zamiar zaprotestować, lecz ona mi przerywa.

- Nie! Nic nie mów, Krystian. Odwieź mnie do domu. Proooszę.

- Zuzka, ja...

- Cicho... Proszę, bądź cichoo. M... możesz mnie odwieźć?

Kiwam głową, mimo że ona nie może tego zauważyć, wtulona w moje ramię. Podnoszę się z ziemi razem z nią i zanoszę ją na siedzenie pasażera. Kolejno okrywam ją kocem i przeraźliwie martwię się tym, co się dzieje. Patrzę na nią dokładnie, lecz jej spojrzenie natychmiast każe mi przestać. Szybko wsiadam za kierownicę i odjeżdżamy. Dziewczyna siedzi cicho, chowa się pod kocem, a ja czasem na nią zerkam. Chciałbym coś powiedzieć, ale nie bardzo umiem skleić słowa. Zawsze w takich sytuacjach brakuje mi języka w gębie. Zanim zdążam poskładać jakiekolwiek zdanie, parkujemy na jej podwórku. Zuzka od razu zrywa się z miejsca pozostawiając koc na siedzeniu. Okrąża samochód, a ja opuszczam szybę po mojej stronie drzwi, gdzie ona nachyla się, daje mi długiego całusa w policzek i bardzo cicho mówi:

- Czy możesz coś dla mnie zrobić?

- Jasne, co takiego?

- Zapomnij o mnie.

Następne częściNigdy 39 Nigdy 40 Nigdy 41

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Ewcia:D 10.06.2016
    O Boże... :'(
  • Neli 10.06.2016
    Dziękuję, że zaglądnęłaś. Fajnie by było, gdybyś rozwinęła swoją wypowiedź ;))
  • NataliaO 10.06.2016
    Smutne zakończenie... Bardzo fajne rozdziały, emanowały delikatnością; 5:)
  • Neli 10.06.2016
    Dziękuję!
  • nagisa-chan 10.06.2016
    Jezus zawsze muszę zrobić coś źle! Dałam 4 sorka. Dlaczego Zuza!!! On ciebie chce i żywej i martwej i nieda rady o tobie zapomnieć idiotko!
  • Neli 10.06.2016
    Nie szkodzi, ważne, że podobało Ci się na 5 :) Już Ci chyba kiedyś napisałam, że lubię jak się wkręcasz w tę historię, a Twoje komentarze są bardzo pozytywne, sprawiają, że chce mi się pisać. :)
  • Neli 10.06.2016
    Proszę o ujawnienie się przez pozostałe osoby, które dały ocenki :))
  • KarolaKorman 13.06.2016
    Piękna część pomimo smutnej końcówki :( Pomyślałam, że teraz będą ze sobą (myślę o Zuzce i Krystianie) i wykorzystają dla siebie każdą chwilę, a tu takie słowa, smutno się zrobiło, 5 :)
  • Neli 13.06.2016
    Cieszę się, że towarzyszyły Ci emocje podczas czytania, miało być smutno, 5. :)
  • candy 13.06.2016
    i wbija we mnie wzrok zdenerwowany. - zmieniłabym tu na "wbija we mnie zdenerwowany wzrok"
    No, dotarłam do końca tego, co umieściłaś. Teraz będzie już łatwiej, jak nadgoniłam. Nie wiem sama, co sądzić o kłótni Lusi i Fabiana, bo każde ma po trochę racji... a co do Zuzy, niech ona tego nie schrzani! Wiadomo, że Krystian i tak nie zapomni, ona też nie, więc po co to komplikować? Ech. Czekam na dalsze części :)
  • Neli 13.06.2016
    Wow, chyba Cię trochę zaciekawiłam, że tak szybko pochłonęłaś tę historię? :D
  • candy 13.06.2016
    Neli nooo TROCHĘ na pewno :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania