Sichirtia - rozdział 1

Półmrok panujący w auli wykładowej nie pozwalał rozpoznawać twarzy, więc dr Leon Krokowski nie poznał osoby, która właśnie weszła na jego wykład. Nie musiał jednak jej widzieć, żeby wiedzieć, że nie jest to żaden z jego studentów. Wszyscy oni, w liczbie trzech, znajdowali się bowiem na sali. Poza tym mężczyzna, który wszedł i usiadł w jednym z ostatnich rzędów, nie wyglądał wcale na młodzieńca. Sprawiał raczej wrażenie człowieka w średnim wieku.

Na dobrą sprawę Leon powinien przerwać wykład i spytać, czego ów jegomość chce, ale ostatnimi czasy miał tak mało słuchaczy, że każda para uszu stanowiła cenny nabytek. Odchrząknął więc i kliknął przycisk "Pokaż prezentację" w programie do pokazu slajdów.

Wielki ekran, zajmujący niemal całą ścianę pomieszczenia najpierw zrobił się czarny, a potem zajaśniał zdjęciem plenerowym, utrzymanym w brązach, bielach i błękitach. Z tytułowej fotografii patrzyła na słuchaczy grupka ludzi o skośnych oczach, pucołowatych twarzach i okalających je futrzanych kapturach na głowach, stojąca na tle czegoś w charakterze tipi, w otoczeniu śnieżnego krajobrazu. Jeden klik i przed rodziną pokazał się napis.

— Nieńcy — zaczął doktor spokojnym, ale pewnym głosem. — Zwani dawniej Juratami. Jedno z plemion Samojedzkich ugryjskiej rodziny językowej, zamieszkujące brzegi zatoki Obskiej, wybrzeża Morza Karskiego i Morza Barentsa. Niegdyś obecni dużo dalej na południe, aż po górny bieg Obu i środkowy Jenisjeju, gdzie sąsiadowali z plemionami Tunguzkimi.

Leon wziął niewielki pilot i wstał. Kliknął i uśmiechnięta rodzina ustąpiła miejsca mapie środkowej Rosji, gdzie kolorowymi plamami zaznaczone były zasięgi występowania ludu w różnych wiekach.

— W XIV w. Nieńcy i inne ludy Samojedzkie powoli zaczynały być wypierane z południowych obszarów lub częściowo asymilowane przez ludy tureckie. Jeszcze w XVII w. występowali licznie na całym obszarze między Obem, a Jenisjejem, ale rosyjska kolonizacja Syberii przyczyniła się do znacznego spadku ich populacji.

Zrobił długą pauzę, aby nieco wybudzić słuchaczy. Zawsze stosował ten trik, wiedząc, jak bardzo usypiający może być wykład w mrocznej sali z pojedynczym intensywnym źródłem światła.

Zaspane oczy studentów powędrowały w jego stronę. W półmroku widać było równo wyprasowaną koszulę, na zadbanym i szczupłym, choć niezbyt muskularnym ciele. Twarz widniejąca w półmroku nie była piękna, ale kobietom mogła się podobać (studentkom często się podobała).

Klik i mapę zastąpiło zdjęcie uśmiechniętego mężczyzny trzymającego renifera na postronku, który lassem oplatał jego poroże.

— Jak inne ludy mieszkające na tej szerokości geograficznej Nieńcy parają się głównie hodowlą reniferów, choć wielu z nich, podobnie jak przez ostatnie kilka tysięcy lat, trudni się tradycyjnym łowiectwem i rybołówstwem. Chociaż może się to państwu wydać zaskakujące na Syberii jest jeszcze wiele miejsc, gdzie współcześnie ludzie mogą utrzymywać się z łowiectwa, co z resztą nie jest tam takim łatwym kawałkiem chleba, nawet dzisiaj, w czasach lunet optycznych i noktowizorów. Tu — pokazał na ścianę — zdjęcie z moich badań Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym z 2009 r. Ten uśmiechnięty Pan o imieniu Wladimir jest hodowcą reniferów, ale nie przeszkadza mu to czasem zapolować na dzikie renifery albo rosomaka.

Trzech studentów (dokładnie dwóch chłopaków i jedna dziewczyna) wydało z siebie pomruk uznania, po czym ponownie zapadła cisza. Leon powiódł po nich wzrokiem.

Czasem nie wiedział, czy się cieszyć, czy płakać z powodu tak rażącej niegospodarności Uniwersytetu.

Jego Instytut Etnografii Syberii nigdy nie szczycił się zbyt dużą popularnością wśród studentów, ale zawsze udawało się skompletować ich chociaż kilkunastu, więc lata jakoś się zamykały.

Jednak odkąd wybuchła wojna na Ukrainie, popularność tego kierunku spadła tak znacznie, że niemal z miesiąca na miesiąc Leon oczekiwał decyzji o zamknięciu instytutu.

Ta jednak nie nadchodziła, głównie ze względu na jego przełożonego, prof. Tadeusza Osipowicza, któremu został rok do emerytury i któremu uniwersytet wspaniałomyślnie zostawił katedrę.

Leciwy pedagog bywał w instytucie od wielkiego dzwonu, dlatego to na doktorze Leonie spoczywał wątpliwy trud prowadzenia go.

Pedagog odchrząknął i ciągnął dalej w podobnym tonie.

— Pochodzenie Nieńców, jak zresztą wszystkich Samojedów jest nieznane. Według najpopularniejszej teorii wywodzą się z południowej Syberii, ale w gruncie rzeczy nie mamy w tej materii żadnych pewnych danych. Tajemnic dotyczących tego ludu jest zresztą dużo więcej. Jedną z nich są ich wierzenia, które momentami znacznie odbiegają od religii okolicznych ludów. Znajdziemy w nich bowiem opowieści o kulach ognia zabijających całe plemiona, podziemnych metalowych miastach, pradawnych rasach ludzi zamieszkujących pieczary i mogących wyleczyć każdą chorobę i gigantycznych posągach ze złota.

Klik i uśmiechniętego mężczyznę zastąpiła starodawna rycina przedstawiająca ludzi bijących pokłony przed posągiem kobiety.

— O tym ostatnim, zwanym Złotą Babą wspomina nawet nasz Maciej z Miechowa, tak ją opisując.

Kliknął jeszcze raz, a na rycinie rozwinął się spory cytat, który Leon odczytał na głos:

Za ziemią zwaną Wiatką, chodzi prawdopodobnie o obszar Księstwa Moskiewskiego, tam gdzie się wkracza do Scytii jest idol "Złota Baba" zażywający wielkiej czci u wszystkich tamtejszych narodów. Każdy kto ścigając zwierza zapędzi się w jej pobliże, winien złożyć jej jakąś ofiarę. Jeśli nie ma nic co mógłby dać, zostawia choćby kłak wyrwany z odzieży i kłania się z uszanowaniem.

Skończył czytać i zwrócił się do studentów.

— Jak mogą państwo wiedzieć, opis obrzędu bardzo dobrze odpowiada zachowaniom myśliwych tajgi, którzy właśnie w ten sposób do dzisiaj czczą swoje idole. Obecnie zamiast kłaków zostawia się amunicję lub piersiówkę z wódką.

Przez studentów przeszedł pomruk podniecenia.

— Nie da się jednak ukryć, że istnienie idola ze szczerego złota możemy raczej włożyć między bajki. Jest to jedna z uczonych legend, jakie od starożytności dziejopise lokowali na krańcach znanego sobie świata. Nie powinniśmy zresztą im się dziwić. Nawet dzisiaj możemy się bowiem spotkać w mediach z niestworzonymi opowieściami na temat ludów Samojedzkich. Przy czym paleokosmici i przybysze z innych wymiarów to te łagodniejsze z nich.

Trójka studentów roześmiała się. Tymczasem mężczyzna siedzący na końcu sali pozostał niewzruszony, co nie wiedzieć czemu zaniepokoiło Leona.

— Choć nie da się ukryć, że opowieści o latających, widmowych miastach w rodzaju Kir-Ugły lub domach ze stali to wątki, których nie spodziewalibyśmy się po liryce łowców zbieraczy, to z pewnością mają one zupełnie ziemskie pochodzenie, którego po prostu nie udało się jeszcze rozwikłać. Podsumowując...

Klik i na ścianie pojawiła się grupa pięknych, śnieżnobiałych psów.

— ...warto pamiętać, że Samojedzi to nie tylko rasa uroczych psiaków, ale fascynujący lud, którego historię i kulturę warto zgłębiać. Dziękuję państwu.

Studenci, jak na zawołanie wstali i zaczęli pakować zeszyty.

— Czy są jakieś pytania? — upewnił się doktor, podchodząc do bocznej ściany auli i włączając światło.

Studenci zaczęli przepraszająco kręcić głowami i pośpiesznie wyszli z sali. Dopiero wtedy Leon przypomniał sobie o mężczyźnie na końcu auli. Ten wstał i zaczął schodzić do niego po stopniach.

— Bardzo pouczający wykład — skomentował.

Był to gładko ogolony facet w szarym, lekko znoszonym garniturze. Równo ostrzyżona, ale nie przesadnie zadbana fryzura i zadbane paznokcie przywodziły na myśl podrzędnego prawnika albo zmęczonego życiem handlowca. W każdym razie kogoś, kto nie tylko nigdy nie słyszał o Nieńcach, ale wręcz ledwie orientuje się, co to jest Syberia. Mężczyzna podszedł i podał rękę akademikowi.

— Jerzy Nienałtowski — przedstawił się.

— Leon Krokowski. Cieszę się, że wykład pana zainteresował, ale domyślam się, że nie przyszedł pan tu by poszerzać wiedzę. W czym mogę pomóc?

— Potrzebujemy pana pomocy w bardzo... delikatnej sprawie. Czy mogę liczyć na pana dyskrecję?

Doktor zamrugał intensywnie i zmierzył rozmówcę wzrokiem.

"Co to za jeden?" Pomyślał. "Wygląda jak domokrążny ubezpieczyciel, a oczekuje ode mnie dyskrecji?"

Uśmiech Jerzego wydawał się jednak tak szczery i naturalny, że Leon, nieco wbrew sobie, potwierdził.

— Oczywiście — i zaraz dodał. — A kim są ci, którzy potrzebują tej pomocy, jeśli wolno wiedzieć?

— Wszystko w swoim czasie — odparł gość, nie przestając się uśmiechać. — Tymczasem zapraszam pana doktora na późny obiad, jeśli oczywiście nie ma pan innych planów.

Krokowski spojrzał na zegarek. Było wpół do szóstej. Właśnie skończył ostatni wykład tego dnia i faktycznie miał zamiar coś zjeść. Bez wahania przyjął więc propozycję tajemniczego gościa.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Vespera 7 miesięcy temu
    Formatowanie do kursywy zadziała w nawiasach kwadratowych [i] [/i], a tajemniczy koleś w garniaku jest z jakichś Służb? Tak zgaduję...
  • Marcin Adamkiewicz 7 miesięcy temu
    Nie potwierdzam. Nie zaprzeczam😊
    (a za nawiasy dziękuję😁)
  • MKP pół roku temu
    "Wszyscy oni, w liczbie trzech, " frekwencja jak na na ostatnim wykładzie🤣

    "wiedząc, jak bardzo usypiający może być wykład w mrocznej sali z pojedynczym intensywnym źródłem światła" - chwała mu za to: większość wykładowców albo tego nie wie, albo ma to w głębokim poważaniu

    "podziemnych metalowych miastach, pradawnych rasach ludzi zamieszkujących podziemia i mogących" - masz podziemnych i podziemia: można pokombinować jak jednego się pozbyć/wymienić

    "Obecnie zamiast kłaków zostawia się amunicję lub piersiówkę z wódką." - wódeczkę babie oddają 😱😱 Złota bo złota ale nawet...

    "Był to gładko ogolony facet w szarym, lekko znoszonym garniturze. Równo ostrzyżona, ale nie przesadnie zadbana fryzura i gładko ogolona twarz przywodziły na myśl podrzędnego prawnika, albo zmęczonego życiem handlowca." - wywalilbym "był to" z początku, bo ani to ładne, ani potrzebne, i polączył pierwsze i drugie zdanie. Masz też dwa razy, że koleś jest gładko ogolony

    "Oczywiście — i zaraz dodał." - to jest zapowiedź wypowiedzi, więc dajemy dwukrop zamiast kropy😉

    Bardzo przyjemnie napisane, c
  • MKP pół roku temu
    Nie dokończyłem😉

    Bardzo przyjemnie napisane, sprawne konstrukcje zdań pozwalają wyobraźni hulać bez zgrzytów. Historia też się zapowiada zacnie👍
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    MKP: Bardzo dziękuję za miłe słowa:D

    Uwagi również wezmę sobie do serca i zaraz się wszystkiemu przyjrzę.

    Wielkie dzięki i pozdrawiam:)
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    Podziemia i ogolenie poprawiłem. Dzięki za zwrócenie uwagi. Co się zaś tyczy dwukropka, to wydaje mi się niepotrzebny. Orłem interpunkcji nie jestem, jak zresztą można wyczytać w komentarzach pod innymi rozdziałami, ale wydaje mi się, że w przypadku zwykłego wtrącenia w dialogu myślnik wystarczy. Gdybym kazał bohaterowi zacytować tą wypowiedź, to pewnie dwukropek miałby sens: "Oczywiście" powiedział i zaraz dodał: "A kim są ci..".
    Jeśli masz na to jakieś argumenty, to podziel się nimi.

    Jeśli zaś chodzi o wykłady z jednym punktem światła, to pamiętam ze studiów, jak nawet bardzo ciekawy wykład umiał uśpić w takich warunkach, więc nie mogłem o tym nie wspomnieć;)

    A co do wódeczki, to niestety, umysły ludzi w kulturach tradycyjnych, są pod pewnymi względami bardzo ograniczone;)
  • MKP pół roku temu
    Marcin Adamkiewicz spox, z tym dwukropkiem mogę gadać głupoty, gdyż do guru ortografii to mi jeszcze daleko😉
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    MKP: No to świetnie się rozumiemy:) Pozdrawiam:D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania