Poprzednie częściSichirtia - rozdział 1

Sichirtia - rozdział 9

Biegł na oślep. Mijał korytarze, hole i klatki schodowe. Zdumieni, czasem potrącani przez niego ludzie odprowadzali go zaniepokojonym wzrokiem, a kilku wrzeszczało za nim, żeby wezwać ochronę. Od jednych, czy drugich drzwi odbił się, nie mając do nich dostępu. Wtedy jednak wyrywał się próbującym go powstrzymać pracownikom i biegł w inną stronę.

Rewelacje z dyspozytorni kompletnie zdruzgotały jego obraz świata. Tajne programy badawcze, podróże w czasie, to wszystko jakoś mieściło mu się w głowie. Chociaż były to rzeczy szokujące, jakoś czuł, że w jego głowie jest dość miejsca, żeby je zaakceptować. Ale paleokosmici?

Leon pochodził z raczej biednej rodziny. Jego ojciec, pracownik budowlany, wychowywał go samotnie, fundując od czasu do czasu jakąś tymczasową macochę.

Kazimierz Krokowski nie był złym człowiekiem. Na pewno nie był alkoholikiem, co można by mu w pierwszej chwili zarzucić. Należał jednak do tej grupy ludzi, która, choć funkcjonowała przecież w społeczeństwie, nieustannie je kontestowała. Dla Kazimierza nic nie było tym, czym było.

Smugi kondensacyjne samolotów nie były parą wodną, ale rozpylanym chemikaliami. Nagrania z lądowania na Księżycu były wyreżyserowanym w studio teatrzykiem. Ziemia nie była kulą, ale sunącym przez próżnie dyskiem, a człowiek nie był naturalnym kuzynem szympansa, ale tworem eksperymentu genetycznego, który przed wiekami zrobili... oni.

No właśnie. Oni. Kim byli, właściwie trudno było stwierdzić. Raz byli kosmitami sprzed wieków. Innym razem eurokratami. Jeszcze kiedy indziej zupełnie współczesnymi kosmitami albo szefami korporacji.

Gdy Leon był młody, nawet podobały mu się te historie. Nie da się ukryć, że działały na wyobraźnie i już w dorosłym życiu nie raz wyrażał ojcu wdzięczność, za to, że nauczył go myśleć poza utartymi schematami. Ponadto, właśnie dzięki opowieściom ojca i podsuwanym przez niego książkom zainteresował się mitologią i ludami pierwotnymi, co zaowocowało wybraniem jego drogi życiowej.

Niestety. W miarę jak Leon dorastał i poszerzał swoją wiedzę o świecie, coraz jaśniejszym stawał się dla niego fakt, że rewelacje ojca to w większości banialuki. Owszem. Nadal były rzeczy, które trudno było wyjaśnić. Przykładowo budowa piramid przy pomocy sań, ramp i niewolników dotąd wydawała się Leonowi kpiną (Niech ktoś przy pomocy rampy i niewolników ułoży dwutonowe bloki piramidy tak, aby powstało osiem ścian – a nie jak się powszechnie uważa cztery – które rzucają na siebie cień tylko w czasie wiosennej równonocy. Ktoś, kto twierdził, że jest to możliwe, nie powinien nazywać się naukowcem). To samo dotyczyło murów cyklopowych. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, jak można było ułożyć kamienie z taką dokładnością po prostu ciągnąc je po ziemi. Każdy człowiek ze śladowym doświadczeniem budowlanym wie, że kiedy suniesz kamiennym blokiem po ziemi, zbierasz kurz, i piasek jak lodowiec morenę czołową. Jak więc dopchnąć kilkutonowy blok do drugiego bloku tak, żeby nie dało się w niego wsunąć ostrza noża i to z taką precyzją, żeby uzyskać linię prostą?

Jednak poza takimi skrajnymi przypadkami (które zresztą nie były żadnym dowodem na istnienie kosmitów), większość rewelacji ojca okazywała się z czasem niewytrzymującą krytyki kupą bzdur.

W liceum miało to jeszcze umiarkowany wymiar, ale mur runął, gdy Leon poszedł na studia.

Wtedy, okazało się że wszystkie tezy głoszone przez zwolenników paleo— i współczesnych kosmitów są przetworzonymi na potrzeby dzisiejszego, „racjonalnego” człowieka wątkami z dawnych mitologii.

Twierdzenie, że kosmici kiedyś się ujawnią, ale jeszcze nie teraz, bo ludzkość nie jest na to gotowa?

Czymże to się różni od wiary w apokalipsę i powtórne przyjście Chrystusa na ziemię?

Pochodzenie współczesnej technologii od kosmitów, na skutek kradzieży (zestrzelenie w Roswell) albo łaskawego daru? Czym to się różni od mitu Prometeusza?

Stworzenie człowieka na skutek eksperymentów genetycznych? Rozumie się samo przez się.

Nocne porwania przez kosmitów? Dusiołki, zmory, mory, sukuby, wampiry itd. (a na marginesie zjawisko paraliżu sennego).

Można by tak wymieniać bez końca. Nawet dziwne światła unoszące się nad wszystkimi „tajemniczymi” obiektami w rodzaju polskiego Wylatowa, miały swoje odpowiedniki w znanych od starożytności błędnych ogniach.

Nie. Teorie o paleoastronautach nie mogły utrzymać się pod falą krytyki i choć Leon zachował dla tych opowieści pewien sentyment, to jednak pod innym względem doprowadzał go one do szału.

Będąc świetnymi opowiastkami przy piwie, gdy stawały się dogmatem, ograniczały w człowieku wszystko, co najlepsze. Kreatywność, zaradność, możliwość poznania i zrozumienia otaczającego go świata. To wszystko po prostu przestawało działać, kiedy zaczynaliśmy brać mityczne opowieści na poważnie.

Człowiek niczego nie mógł być pewien. Niczego nie mógł przeniknąć umysłem, bo „oni” mu na to nie pozwolą. Niczego nie mógł wynaleźć, bo przecież cała technologia pochodziła „od nich”. Wszystko, z czym musiał się mierzyć, było ingerencją wszechpotężnych „ich”. Cóż więc pozostawało? Żyć sobie z dnia na dzień, bez ambicji, bez ciekawości, bez odwagi.

Taki też, w mniemaniu Leona, był jego ojciec – w gruncie rzeczy niezaradny i zakompleksiony – i to właśnie te cechy hołubił, rozpływając się w opowieściach o kosmitach.

Dlatego Leon nienawidził tematu paleoastronautów i mimo pewnego sentymentu, z pasją tępił go u swoich studentów.

A teraz okazało się, że kosmici sprzed wieków powstali z grobowca jego wspomnień i niczym zjawa zamajaczyli mu przed nosem.

Nic więc dziwnego, że w tej właśnie chwili Leon próbował uciec jak najdalej.

W panicznej rejteradzie przewracał automaty na wodę, potrącał ludzi i strącał doniczki. Raz, kiedy ktoś złapał go za kołnierz, bezceremonialnie zdzielił go w twarz. Coraz bardziej czując się jak zaszczute zwierze, nie patrzył gdzie biegnie. Chciał po prostu znaleźć się jak najdalej od tego upiornego instytutu i tych strasznych nowin.

Wtem wpadł do pomieszczenia, z którego – od razu to sobie uświadomił – nie było wyjścia.

Był w łaźni.

Długie rzędy kabin prysznicowych flankowały po obu stronach równie długi szpaler łazienkowych szafek. Leon stanął jak wryty, ale nie brak wyjścia z pomieszczenia, wmurował go w ziemię.

Na przeciw niego. Obok otwartej szafki, stała właśnie niewiele od niego niższa blondynka ubrana w... lub może lepiej powiedzieć zasłonięta ręcznikiem, którym właśnie wycierała włosy i szyję.

Spoza zwisającej luźno tkaniny wystawały obie krągłości bioder, sprężyste jak u łani uda i fragment prawej piersi.

Blondynka nawet nie drgnęła. Uraczyła tylko gościa kpiarskim uśmiechem i powiedziała:

— Rozumiem, że chciałeś przyłapać mnie na golasa, ale po co ten pośpiech?

Leon wybałuszył na nią oczy. Chciał coś powiedzieć, ale z jego gardła wydobył się tylko bełkot. Poczuł, jak jego serce robi fikołka i... zemdlał.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Vespera pół roku temu
    Foliarskie i antyfoliarskie przemyślenia bardzo fajne. Omdlenie na końcu daje w pierwszej chwili efekt komiczny, dopiero potem człowiek sobie uświadamia, że ta półnaga baba mogła być kroplą, która przepełniła czarę, i biedny Leon w końcu nie wytrzymał nawału emocji.
    A ten fragment:
    "Człowiek niczego nie mógł być pewien. Niczego nie mógł przeniknąć umysłem, bo „oni” mu na to nie pozwolą. Niczego nie mógł wynaleźć, bo przecież cała technologia pochodziła „od nich”. Wszystko, z czym musiał się mierzyć, było ingerencją wszechpotężnych „ich”. Cóż więc pozostawało? Żyć sobie z dnia na dzień, bez ambicji, bez ciekawości, bez odwagi".
    Ładnie mi rezonuje z twórczością pewnej byłej użytkowniczki tego portalu i moimi przemyśleniami na temat tejże twórczości. Myślę, że byście się dogadali.
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    Vespera: Intrygujesz mnie:o Któż jest ta osoba? Czy da się jeszcze gdzieś ją poczytać?

    Oczywiście liczę, że Twoje przemyślenia na temat jej twórczości były na plus:)

    Bardzo się cieszę, że się podoba. Leonek faktycznie nie wytrzymał, ale nie rób sobie wyrzutów;) Początkowy efekt komiczny jak najbardziej zamierzony:D
  • Vespera pół roku temu
    Marcin Adamkiewicz Napisz na priv, mam maila w profilu, bo to temat na dłuższą dyskusję.
  • Tjeri pół roku temu
    Poprzedni odcinek sugerował, że ojciec będzie skrajny i przeszli mi przez myśl płaskoziemcy :D. Biedny Leon, a tyle już zniósł :D.
  • Marcin Adamkiewicz pół roku temu
    Tjeri: Nie ma lekko:D Musimy trzymać kciuki za to, że sobie poradzi;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania