Poprzednie częściSichirtia - rozdział 1

Sichirtia - rozdział 15

— Słuchajcie. — Do rozmowy włączył się milczący dotąd Kazimierz. — Fajnie jest się pośmiać i sobie powrzucać, ale może wrócimy do tematu rozmowy. Skoro niemal na pewno będziemy wykryci, to może warto by ustalić, czego pi razy drzwi możemy się spodziewać.

Urwał, a wszyscy spojrzeli na Leona. Ten dojadł ciasto, wziął serwetkę i wytarł usta.

— Myślę, że z grubsza naświetliłem temat podczas wykładu. — bąknął.

— Jak mogą być do nas usposobieni Nieńcy? — spytała Sylwia.

— Jaką dysponują bronią? — dopytał Jacek.

— Co ich tradycja mówi o kosmitach? — dodał Kazimierz.

— Jak z nimi rozmawiać, to znaczy z Nieńcami? Co robi na nich wrażenie i do nas przekona? — spytała pani major.

— No właśnie. — podjął Jacek. — Za kogo mamy się podać?

— Dobrze, już! Dobrze! — Leon skapitulował. Wziął głęboki wdech i drapnął swój kieliszek. — Jest jeszcze wino? — spytał, a Jerzy jak na komendę wstał i ruszył w stronę stolika z napojami.

— Może być białe? — spytał.

— Dobrze, byleby niesłodkie. — westchnął i nadstawił kieliszek.

Gdy trunek zabulgotał w szkle, podziękował, upił trochę i powiedział.

— Zacznijmy od tego, że Nieńcy... Mam nadzieję, że to będą Nieńcy... W tamtym czasie niemal na pewno parają się tylko łowiectwem. Jak to wpływa na całokształt ich kultury? Trudno powiedzieć. Współcześni Nieńcy żyją w czumach, czyli takich indiańskich tipi, które zwijają co kilka dni, przenosząc się za swoimi stadami. Podróżują na saniach, do których zaprzęgają wykastrowane renifery.

Jeżeli ich przodkowie w tysiąc czterysta ósmym nie opanowali hodowli, raczej nie dysponują takim środkiem transportu. Prawdopodobnie poruszają się pieszo, a z żerdzi czumów robią platformy, do przenoszenia ładunku typu travois i przypinają je psom, jak to widzimy u dziewiętnastowiecznych Indian amerykańskich. Wiecie, takie dwa kije ciągnięte po ziemi. Z tego powodu, w razie jakichś zatargów nie powinniśmy z ich strony obawiać się jakiejś przewagi w tempie poruszania się. Bo rozumiem, że my żadnego samochodu, ze sobą nie zabieramy. — Łypnął na Jerzego.

— Niestety. — Dyrektor pokręcił głową. — Nie możemy pozwolić sobie na aż tak spektakularne podeptanie motylka.

— No właśnie — kontynuował etnolog. — Jako broni używają oczywiście łuków. Mogą mieć noże oraz siekiery. Istnieje teoria, że długi kij, którym dzisiaj Nieńcy popędzają renifery na saniach, wyewoluował z włóczni, więc i tę broń pewnie będą posiadać.

Zadumał się przez chwilę.

— Z tematem broni — rozpoczął nowy wątek. — Wiąże się też inna kwestia. Wszyscy koczownicy, a zwłaszcza myśliwi, cenią ją sobie niepomiernie. Niestety, z tego, co wiem umiejętności kowalskie Nieńców w średniowieczu, pozostawiały wiele do życzenia, dlatego chętnie sprowadzali ją z zachodu i z południa. Bardzo długo głównym przedmiotem handlu Rosjan z ludami syberyjskimi był właśnie metal, a zwłaszcza metalowa broń. Dlatego moim zdaniem powinniśmy zabrać na wyprawę szereg metalowych przedmiotów, jako środek do „zjednania sobie” Nieńców. Najlepiej niech będą to groty strzał i noże, tak żebyśmy mogli łatwo je przenosić.

Z tego też tytułu, jako że nikt z nas nie ma skośnych oczu i mówimy językiem słowiańskim, powinniśmy podać się za kupców z Wielkiego Nowogrodu. Oczywiście, czort wie, czy oni widzieli kiedykolwiek białego człowieka, ale tego już, jakby nie przeskoczymy.

Urwał i wziął łyk wina.

— Tu dochodzimy — ciągnął — do stosunków z miejscowymi. Wydaje mi się, że ze strony Samojedów nie powinniśmy spodziewać się szczególnej wrogości. Wszystkie ludy pierwotne na ziemi niezwykle gościnne i chętnie widzą przybyszów. Trzeba jednak pamiętać o kilku zasadach.

Urwał, napił się wina i nerwowo łypnął na Sylwię.

— Społeczność Nieńców jest silnie patriarchalna — zaczął — i każda kobieta pozostaje tam pod władzą jakiegoś mężczyzny. Przejawia się to w wielu aspektach. Przykładowo kobieta nie powinna odzywać się do gościa niepytana. W czumie istnieje też specjalny podział na strefy męską i żeńską. Wchodząc tam, każdy jest zobowiązany do poruszania się w swojej strefie. Złamanie tego tabu powoduje skalanie miejsca lub osoby, która dopuściła się świętokradztwa, a to może powodować poważne konsekwencje. Przykładowo, skalany czum może zostać porzucony przez jego mieszkańców.

Westchnął.

— Z tego powodu, doradzałbym...

— Żebym schowała sobie buty moje dowodzenie, na czas kontaktów z Nieńcami. — dokończyła za niego Sylwia.

— Nie miałem zamiaru wyrazić tego tak dobitnie. — Leon spojrzał w swój talerz nieco zawstydzony.

— Dobrze. — zwyczajnie odparła Sylwia.

Leon przez chwilę nie wiedział, do czego ma się tyczyć to „dobrze”, więc dopytał.

— Czyli, że...

— Czyli, że przed Nieńcami ty nas reprezentujesz. I tak nie będą wiedzieć, co gadamy, więc mogę nadal podejmować decyzje, choć będzie wyglądało, że jest inaczej.

Leon zamrugał intensywnie i powiedział, żeby się upewnić.

— No dobrze, ale to będzie wymagało z twojej strony siedzenia z kobietami i...

Sylwia westchnęła głośno i wbiła w niego swoje błękitne oczy.

— Jeśli wydaje ci się, że strzelę teraz focha i się obrażę jak jakaś zakompleksiona feministka, bo pięćset lat temu pozycja kobiet w społeczeństwie była inna niż dziś, to cię zaskoczę. Jestem oficerem wojska polskiego, a nie jakąś tipsiarą z solarium i wykonam swoje zadanie, nawet jakbym miała wam wszystkim, co dzień gotować kaszę ze skwarkami.

Wszyscy mężczyźni parsknęli śmiechem, a Leon patrzył na nią z mieszaniną fascynacji i lęku na twarzy. W życiu nie spotkał takiej kobiety. Była silna. Ba! Sprawiała wrażenie wykonanej ze stali, a mimo to nie przestawała być kobietą. Czarująca, otwarta, pewna siebie, szalenie ciepła w obejściu, a jednocześnie rzeczowa i twarda profesjonalistka. Poczuł, że jest ogromnie szczęśliwy, że to z nią przyjdzie mu wykonać tę misję. W jego świecie takie kobiety nawet nie raczyły na niego spojrzeć. Tymczasem tutaj spędzi z nią, chociaż kilka dni.

— Leon! Hej! Śpisz?

Na głos Jurka etnolog ocknął się i potrząsnął głową.

— Nie, przepraszam. Zacząłem myśleć o tym, jak Nieńcy mogą postrzegać przybyszów. — wyłgał się.

— No właśnie Kazik o to pytał — zrelacjonował Jerzy.

— To jest właściwie w tym wszystkim najciekawsze. — Na nowo podjął lekarz. — Z jednej strony mamy bardzo zaawansowaną cywilizację — przypuszczam, że kosmity mają latające statki, jakąś bardzo zaawansowaną broń, jakieś uprawy hydroponiczne itd. — a z drugiej strony jest właściwie lud pierwotny. Jak odbierają ich Nieńcy? Jak bogów? Może są ich sługami i wykonują ich rozkazy?

Po chwili zastanowienia etnolog wziął sobie nowy talerz i nałożył rybę.

— No właśnie. — zawtórował mu Jerzy. — Nie ociągajcie się. Trzeba wszystko zjeść. Patrzcie, ile tu tego zostało.

— Mnie dwa razy nie trzeba powtarzać. — przyznał Jacek, nakładając sobie gołąbki.

— Nie możemy wykluczyć, że Nieńcy są od nich w jakiś sposób zależni. — zaczął Leon krojąc rybkę. — Ale wizja kosmitów-bogów, to chyba jednak pijany sen Danikena. Społeczeństwa pierwotne nie znają idei wszechwładnego boga, któremu człowiek winien jest bezgraniczne posłuszeństwo. Na taki koncept mogą jedynie wpaść społeczeństwa stojące na państwowym poziomie rozwoju, gdzie z przyczyn militarnych u steru władzy stoi król lub inny przywódca wojenny. Tymczasem Nieńcy to koczownicy. Gdyby Sichirtia chcieli im narzucić...

— Sichirtia? — spytał Kazimierz.

— A! Przepraszam. — Uśmiechnął się Leon. — Zacząłem ich tak nazywać na własny użytek. Sichirtia to krasnoludki z wierzeń Nieńców. Po prostu mi się skojarzyło.

— Słyszeliśmy na wykładzie — przyznał Kazimierz.

— Sichirtia — powtórzył Jacek, jakby wypróbowywał to słowo. — Podoba mi się.

— Słuszna koncepcja — zaaprobował Jurek. — W końcu trzeba drani jakoś nazywać.

— Co jeszcze możesz o nich powiedzieć?

Leon łyknął potężny kawałek dorsza i powiedział.

— Sichirtia to prastary lud. Według podań mieli zamieszkiwać ziemię przed potopem. Gdy ten nadszedł, chroniąc się przed nim, zeszli do podziemi, gdzie pozostają do dziś. Według innych legend ich podziemne bytowanie ma być efektem klątwy boga Nga, takiego nienieckiego Hadesa, któremu trzej bracia Sichirtia nie chcieli oddać swojej siostry za żonę.

Sami Sichirtia są niscy, ale bardzo piękni. Mają mieć „białe oczy”, co najprawdopodobniej oznacza błękitnookich. Mówią dziwnie, z lekkim jąkaniem. Ubierają się w niezwykłe stroje, przepięknie zdobione metalowymi aplikacjami.

Są też uzdolnionymi metalurgami. Wykuwają piękne ozdoby, ale i broń. Może być to broń niezwykła jak strzały uderzające z siłą pioruna lub topiące zbroje.

Co ciekawe podania podkreślają, że utrzymują się oni z myślistwa, ale jednocześnie są pasterzami mamutów. Na Syberii nawet dzisiaj nie trudno o szczątki mamutów zachowane w wiecznej zmarzlinie, a w przeszłości spotkanie z nimi było pewnie jeszcze łatwiejsze. Zresztą według kronik, Jermak zdobywca Syberii miał nawet natknąć się na żywego mamuta pod koniec XVI w.

— Jak my jakiegoś zobaczymy, to ja chyba chrzanie tę umowę i opowiem wszystko swojej Magdzie — przyznał Jacek.

— Może przemyślisz to jeszcze na trzeźwo — zaproponował Jerzy.

— Tak czy owak — kontynuował Leon. — Sichirtia pod ziemią, mamuty pod ziemią... przynajmniej większość. Nieńcom się to skojarzyło więc mamy pasterzy mamutów. W ich krainie ma zresztą być więcej dziwów. Ma tam na przykład świecić inne słońce, a Sichirtia mają raczyć swoich gości wielkimi rybami. Prawdopodobnie chodzi tu o wieloryby. — zatrzymał się i westchnął. — U ludów syberyjskich wierzenia na temat mamutów przybierają bardzo dziwne nieraz kształty i, nie wchodząc w szczegóły, czasem mamut może być w nich wielką rogatą rybą.

— Nieźle. — Gwizdnął Kazimierz.

— Pewnie to właśnie stąd bierze się to wierzenie. Zresztą Sichirtia nie tylko tak mają okazywać gościnność. Bardzo często osoby, które zawitały do podziemnej krainy, wracają z niej z darami. W tej roli widzimy często przedmioty z metalu. Na przykład złoty nożyk.

— Z tego, co mówisz — podjęła Sylwia. — Wygląda na to, że Sichirtia są raczej pozytywnie nastawieni do ludzi. Przynajmniej do Nieńców.

— I tak i nie — odparł badacz. — Jak wszystkie mityczne ludy potrafią być gościnne, gdy trafi się do nich przypadkiem lub gdy same cię zaproszą. W innych sytuacjach mogą jednak szkodzić. Podania Nieńców mówią o wojnach między nimi, a Sichirtia. Spotkanie Sichirtia na pustkowiu lub we mgle może zwiastować nieszczęście. Mogą oni zsyłać choroby, a nawet porywać dzieci, które nocą zbyt długo bawią się poza czumem.

— Co wtedy? — spytała Sylwia.

— Słucham?

— Jak radzić sobie z Sichirtia, kiedy chcą zrobić nam krzywdę?

Leon zadumał się przez chwilę.

— Właściwie Nieńcy nie mają jakiegoś kodeksu postępowania w przypadku spotkania Sichirtia jak my przykładowo z wampirami — czosnek, krzyż, woda święcona i po sprawie. W opowieściach o wojnach Sichirtia giną od zwykłej broni, choć potrafią być niewidzialni i robić inne sztuczki. W przypadku zsyłania chorób Nieńcy radzą sobie z tym czarami jak w każdym innym przypadku. A co się tyczy spotkania z nimi w tundrze. No cóż. Nieńcy są zgodni, że Sichirtia rzadko wychodzą ze swoich siedzib za dnia. Jeżeli już, to w czasie mgły, a najchętniej nocą. Z tego powodu, relacje Nieńców mówią o przepłaszaniu ich ogniem jak dzikich zwierząt.

— Uzdolnionych metalurgów? — spytał Kazimierz.

— Słucham?

— Uzdolnionych metalurgów, można przepłoszyć ogniem?

Leon uśmiechnął się i pomyślał, że zaczyna lubić Kazika.

— Wierzenia ludów tradycyjnych, to nie wykład fizyki — przyznał. — Jest w nich bardzo dużo sprzeczności. Dlatego nie traktowałbym tych opowieści, jako wywiadowczego raportu na temat naszych kosmitów. Część z tego może być prawdą, ale zdecydowana większość, to prawdopodobnie wątki mityczne z innych terenów i epok. Jak pisał już Kazimierz Moszyński, wątki mityczne są czymś zupełnie innym od mitycznych postaci i mogą poruszać się niezależnie na ogromnych przestrzeniach. Dlatego, z tego, jak dzisiaj lud postrzega pewnych mitycznych bohaterów, nie możemy wnioskować o tym jak widział ich sto, dwieście, czy sześćset lat temu. To wszystko zmienia się w czasie.

— Czyli podsumowując — skwitował lekarz. — Nieńcy są nasi koledzy, a kosmity, cholera ich wie.

Zapadła cisza. Jacek dojadał swoje gołąbki, ale reszta siedziała w milczeniu. Ciszę przerwał Leon. Uśmiechnął się pod nosem i powiedział.

— Gdyby nie tyrania chronologii, to można by powiedzieć, że z Nieńcami mamy nawet długą tradycję przyjacielskich stosunków.

Średnia ocena: 3.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Vespera 5 miesięcy temu
    Ta Sylwia to jest taka urocza "Pick me girl"... Oczywiście mądra i atrakcyjna, fajna, równa babka, pogadać z nią można i wypić. No i nie sztuczna, jak te, tfu! tipsiary... (Swoją drogą to ktoś jeszcze w dobie żeli i akryli robi tipsy?) Wiadomo, że z chłopakami się trzyma, bo dziewczyny to takie głupie są przecież. Generalnie spoko typ postaci, jakbyś chciał napisać czternastolatkę. Mam nadzieję, że w miarę rozwoju fabuły się rozwinie i dostanie jakiejkolwiek głębi.
  • Tjeri 5 miesięcy temu
    "— To jest właściwie w tym wszystkim najciekawsze. — Na nowo podjął lekarz."
    Lekarz? A to nie Leon już mówi?

    Tu znów podpisuję się pod Vesperą. Jak na razie jedyna postać kobieca jest płaska i niewiarygodna, jakbyś złożył ją ze zdjęć z insta... Ale dajmy jej szansę. Postaci męskie wyglądają zdecydowanie lepiej, mimo że "czas ekspozycji" przedstawia się u wszystkich porównywalnie.

    Ufoki zapowiadają się fajnie. Ciekawe jak wypadnie konfrontacja mitów i ich wplątanie w temat.
  • Marcin Adamkiewicz 5 miesięcy temu
    Nie no. Wcześniej było, że Kazik pytał o relacje Nieńcy-kosmici, więc podjął wątek na nowo.
  • Perko 4 miesiące temu
    Popieram przedmówców dot. Sylwii, no nuda i sztampa, gdyby była jakaś inna postać kobieca to może by to jakoś mniej raziło...

    PS
    Początek się dubluje w końcówce rozdziału 14 😊
  • Marcin Adamkiewicz 4 miesiące temu
    Perko: Słuchaj, może Ty mi wyjaśnisz, bo... nie wiem, chyba z wrażenia dziewczyn o to nie spytałem. Gdzie jest ta sztampa? Dlatego, że jest blondynką? Jak byś ją sobie wyobrażała, żeby tej sztampy nie było?

    Co się zaś tyczy dublowania, to tak miało być. W kilku miejscach rozrywam konkretne sceny na rozdziały, więc uznałem, że czytane w kilkudniowych odstępach mogą nie być klarowne. Stąd to powtórzenie.
  • Perko 4 miesiące temu
    Hm, coś w tym jest, że prawie zawsze w książkach i kinie to blondynki, piękne, mądre, idealne i wysportowane xdxd

    Więcej niż jedna kobieta dla kontrastu, bo chyba więcej nie było? Dla mnie to by było najlepsze przy czym główna bohaterka gdyby nie była idealna we wszystkim to też by pomogło jej postaci.

    Leon ma pokazane wady czy wtopy, Sylwia nie miała (poza wparowaniem na salę ćwiczeń, co spłoszyło Leona i może "kłótnią" z kolegą żołnierzem, która oczywiście wygrała), mało o niej wiemy przy Leonie, którego już dzieciństwo znamy...
  • Marcin Adamkiewicz 4 miesiące temu
    Perko: Rozumiem, że jako kobieta chciałabyś więcej kobiet. Ja też czytając kobiece opowiadania cieszę się jak jest jakiś facet, a jak już nie jest rozmaślonym przystojniakiem, zapatrzonym w główną bohaterkę, to po prostu jest mój kolega. Niestety większa ilość kobiet w mojej opowieści generowałaby pewne konsekwencje. Nie mogę Ci teraz zdradzić jakie, ale z mojej perspektywy byłoby trudno to realistycznie poprowadzić.

    Faktycznie, na tym etapie Sylwia może wyglądać na jakąś wydmuszkę. Mam jednak nadzieję, że na koniec opowiadania jej odbiór nieco się ociepli:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania