Poprzednie częściSichirtia - rozdział 1

Sichirtia - rozdział 14

— Ja? — spytał etnolog, unosząc brwi.

— Tak. — Jerzy kiwnął głową — Ty jesteś naszym rozpoznaniem.

Etnolog zamarł ze zdumioną miną, a żołnierze wymienili zaciekawione spojrzenia.

— To dlatego nie interesowało cię zaludnienie średniowiecznej Syberii. — powiedział Leon, patrząc gdzieś przed siebie.

— Dokładnie tak — zapewnił Jerzy. — Bez względu na to, co się stanie, musicie nawiązać kontakt z Nieńcami. Oni są naszym jedynym źródłem informacji o obcych. Jeżeli ufoki zdążyły wznieść w tundrze tak wielkie i tak skomplikowane technicznie obiekty, to muszą tam siedzieć przynajmniej od kilku lat...

— Nie mów hop — upomniał go Kazimierz, dolewając sobie i innym.

— Dobrze. Masz rację. Nie wiemy, jak szybko potrafią wznosić swoje budowle, ale możemy założyć, że nie zbudowali ich przed miesiącem. To znaczy, że autochtoni z pewnością utrzymują z nimi jakieś stosunki. Musimy więc wydobyć od nich tyle informacji o przybyszach, ile się da, a kto zajmie się tym lepiej niż etnolog?

Zakończył z uśmiechem, wskazując na Leona swoim kieliszkiem.

— No właśnie! — zawołał Jacek. — Zdrowie Leona! Naszego łącznika w kraju reniferów!

Wszyscy stuknęli się kieliszkami, a gdy wypili, jak na dany sygnał z kuchni wytoczyli się kucharze, wioząc dania w metalowych blachach.

— Możemy już podawać? — upewnił się szef kuchni.

— Dawaj! — Jerzy wykonał w jego stronę zachęcających ruch ręką.

Już po chwili śmiały się do nich z naczyń przeróżne smakołyki. Jako przystawki na stole znalazły się tatar i śledź w śmietanie. Następnie w podgrzewanym garnku zawitał krem z borowika z domowym makaronem, a jako dania główne wjechały na stół dorsz z pieca z ziemniakami (do tego mix sałat) oraz schab w sosie barbecue z kopytkami ziołowymi z masełkiem. Gdyby na sali przypadkiem znalazł się wegetarianin, mógł uraczyć się gołąbkami z soczewicą, ziemniakami i fetą, a na deser ciasto awokadowe.

Obecnym oczy zaświeciły się na widok tych wszystkich pyszności.

Nic więc dziwnego, że przez kilka chwil panowała zupełna cisza i tylko odgłosy ciamkania oraz sztućców szorujących po talerzach rozchodziły się po kantynie.

Gdy zupa znikła i obecni przeszli do drugiego, ponownie wzmogła się chęć do rozmowy.

— Nie sądziłem, że w tym przedsięwzięciu przypadnie mi tak odpowiedzialna rola — przyznał Leon, gdy już nałożył sobie porcję schabu.

— Mówiłem, że twoja misja będzie miała również walory naukowe — odparł Jerzy, krojąc sobie dorsza.

— No tak, ale przypuszczałem, że jestem tylko zapasem „tak na wszelki wypadek”, „gdyby pojawiła się potrzeba”, a tu całe rozpoznanie ode mnie zależy.

— Nie martw się Leon. — Uśmiech Sylwii miał moc usuwania wszelkich trosk. — Każdy stresuje się przed pierwszym skokiem w przeszłość, a potem okazuje się, że to zwyczajna łatwizna.

Leon pokiwał głową w zadumie, po czym jakby piorun w niego strzelił.

— Jak to przed skokiem w przeszłość? — spytał, wybałuszając oczy. — To wy już tam byliście?

Powiódł po obecnych wielkimi od zdumienia oczami i nieco odsunął się od stołu, jakby chciał się od nich odgrodzić.

— No, w delcie Obu anno domini tysiąc czterysta osiem, to nie. — westchnęła Sylwia i spojrzała na Jurka. — Może ty mu powiesz.

— No cóż. — Jerzy przełknął rybę i zapił winem. — To, że ogólnie latamy dwadzieścia tysięcy metrów nad średniowieczem, czy starożytnością nie znaczy, że czasem nie trzeba kogoś wysłać na ziemię. Zdjęcia satelitarne wszystkiego ci nie powiedzą. Czasem za cholerę nie wiadomo czym jest dana struktura. Wtedy właśnie przychodzą nam z pomocą nasi koledzy z GROMu. — Kiwnął głową w stronę pozostałych uczestników posiłku.

— A co z deptaniem motylków? — Leon rozłożył ręce — I z „zamienił stryjek historię na kijek”?

— Wiesz. — Jerzy wydął wargi. — Stosujemy środki ostrożności, jakie tylko się da. Ubieramy naszych specjalistów w stroje z epoki, uczymy podstawowych zwrotów i wyposażamy w mikrokamery. Normalnie mają tylko podejść do obiektu na odległość wzrokową i ustalić jego przeznaczenie. Nic poza tym. Jeśli jest to możliwe, nie muszą i nie wchodzą w interakcję z żadnymi ludźmi, a biorąc pod uwagę, że większość naszych misji odbywa się w epokach, gdy zaludnienie ziemi było skrajnie różne od dzisiejszego, bardzo często im się to udaje. Zapytaj zresztą Sylwii. Ona wie to najlepiej.

Leon przeniósł wzrok na panią major i poczuł, że podziw, jaki czuje dla tej kobiety, niebezpiecznie zbliża się do końca skali.

— No cóż. — Kobieta powiedziała z kawałkiem schabu w ustach, więc szybko go przeżuła i zapiła winem. — Obiekty, które badamy, można ogólnie podzielić na dwie grupy. Jedne są w totalnej głuszy i dlatego właśnie wzbudzają nasze zainteresowanie. Specjaliści od interpretacji zdjęć typują je jako potencjalne pozostałości dawnych budowli. Wtedy opłaca się nas wysłać i sprawdzić, czy obiekt jest obiecujący. Jest to tańsze i zajmuje mniej czasu niż bujanie Kaśki o kilkaset lat wstecz, żeby sprawdzić, czy górka to tylko górka, czy może jednak starożytne miasto. Z tego też powodu ukończyłam kurs archeologii, żeby móc rozpoznawać czy gdzieś pod ziemią znajdują się zabytki.

Słysząc to, Leon niemal udławił się sałatką, ale zgrabnie zamaskował to zapijając morderczy kęs.

— Druga grupa. — Sylwia kontynuowała, niczego widocznie nie zauważywszy. — To obiekty w miejscach zaludnionych. Tu częściej mamy do czynienia ze strukturami znanymi historykom i archeologom, ale w których zaobserwowano cechy sprzeczne z naszą wiedzą. Przykładowo udało mi się ustalić, że aleksandryjski Serapejon tak naprawdę niemal nie ucierpiał podczas walk między poganami, a chrześcijanami w 391 r. wbrew temu co stara się nam wmówić Agora z Rachel Weisz. Spalili go dopiero Arabowie w VII w., ale to już ustaliliśmy z orbity.

— Byłaś w Bibliotece Aleksandryjskiej? — Leon wybałuszył na nią oczy.

— Tak — odparła Sylwia — ale niestety nic nie wypożyczyłam, bo nie znam greki.

Wszyscy obecni wybuchli gromkim śmiechem i tylko Leon nie mógł się nadziwić, temu co usłyszał.

— O! — zawołał Jerzy z dumą. — Sylwia to nasz najlepszy zwiadowca. Ma za sobą rozpoznania w starożytnym Egipcie, Syrii, „średniowiecznej”, nazwijmy to, Ameryce i w Birmie czasów Anawrahty.

— Z jakiegoś powodu — wtrąciła z uśmiechem Sylwia, bawiąc się kieliszkiem — władze instytutu chętniej powierzają takie misje kobietom, niż mężczyznom.

— Powód jest prosty — skwitował Jerzy. — Kobiety rzadziej ciągną za cyngiel.

— Taak — nagle do rozmowy włączył się Jacek, przy czym w tonie jego głosu czaiła się złośliwość. — Tam, gdzie nie trzeba walić do wroga, kobiety sprawdzają się jak nikt. — Puścił oko Leonowi.

Sylwia również się uśmiechnęła, zmierzyła Jacka wzrokiem i zmrużyła oczy.

— Przyznaję — powiedziała spokojnie. — Do tego, żeby strzelić komuś w łeb, wy faceci nadajecie się idealnie. Całą resztę niestety musimy załatwić my.

— Coś w tym jest. — Jacek udał zadumę. — W końcu, gdzie diabeł nie może tam babę pośle.

— Sam widzisz. — Sylwia ukazała mu w uśmiechu swoje piękne, równe zęby. — W przyrodzie musi być jakaś hierarchia. Jest głowa. Jest szyja, która nią kręci.

— Problem w tym, że jak ta szyja jest rozemocjonowana, to może tę głowę ukręcić i co wtedy?

— Nie bój się. Są szyje wiotkie jak trzciny i twarde jak dęby. Te wiotkie nazywamy kobietami w cywilu.

— A ja myślałem, że te wiotkie po prostu mają przewagę estrogenu, a tym twardym sypie się wąsik.

Sylwia pokiwała głową.

— Masz widocznie małe doświadczenie z szyjami, ale nie szkodzi, jesteś jeszcze młody.

— Mogę zapewnić, że z sukcesem wykonałem już wiele misji na tym terenie. Jeśli Pani major sobie życzy, mogę zademonstrować.

— Spokojnie dzieci. — Do rozmowy włączył się Jeży, widocznie zaniepokojony kierunkiem, w który zmierzała. — Wyszalejecie się tundrze. Teraz pozwólmy naszym żołądkom trawić w spokoju.

— Jakie w tundrze?! — zaoponował Jacek. — Jakie w tundrze?! W tundrze będzie szarża i za taki tekst powieszą mnie na bukszprycie. Mam ostatnią szansę, żeby sobie poużywać. — znów uśmiechnął się do Leona.

— Ty Jacek może już nie pij. — Sylwia pokiwała głową. — Na bukszprycie? Służysz w GROMie, a nie w Formozie.

— No to nie wiem. — zadumał się wielkolud. — Kula w łeb. Właściwie — zwrócił się do Jerzego — to istnieje jakiś sąd wojskowy, który mógłby rozpatrzyć akt niesubordynacji podczas misji międzyczasowej?

Tamten westchnął.

— Wolałbym, żebyś nie zaprzątał sobie głowy takimi kwestiami.

— Od razu kula w łeb. — oburzyła się Sylwia. — Po prostu przywiążę cię za jaja do renifera i smagnę go w dupę z całych sił.

— Bo ty Leon jeszcze nie wiesz. — powiedział Jerzy z naciskiem, starając się przekierować rozmowę na inne tory. — Sylwia będzie waszym dowódcą.

Leon, który zaczął się już tego domyślać z rozmowy, zastygł z kawałkiem ciasta awokadowego i widelcem w ustach.

— Chyba nie masz problemu z odbieraniem rozkazów od kobiety — spytała Sylwia, przekornie mrużąc oczy.

— Nie! Skąd?! — zapewnił Leon z pełnymi ustami. — To znaczy tak... To znaczy, chciałem powiedzieć, że nigdy, żadna kobieta mi jeszcze nie rozkazywała.

— Żałuj. — Puścił mu oko Jacek.

— Ależ, oczywiście jest mi to obojętne. — Akademik z trudem przełknął kęs i dalej starał się ratować swój emage. — Lubię kobiety... To znaczy, chciałem powiedzieć, że ich nie nienawidzę... To znaczy...

— Spokojnie — zapewnił go Jurek. — Tu nie uniwersytet. Tu za brak poprawności politycznej nie wyrzucamy.

— Nie musisz się kryć ze swoimi obawami — zawtórował mu Jacek zaskakująco poważnym tonem. — Mi też nie przyszło łatwo zaakceptować, że akurat ta tutaj dziunia będzie nami dowodzić. — Wskazał na panią major, a ta drapiąc się w podbródek, pokazała mu faka. — Ale co zrobić? Nam facetom trudno jest się pogodzić z takimi kwestiami, jednak po pierwsze jest tu najstarsza stopniem, a po drugie... — spojrzał na nią raz jeszcze, a w jego oczach nie było, ani kpiny, ani przekory. — Jest nim właśnie, dlatego że była lepsza ode mnie i od Kazika, a konkretnie lepsza o kilka poziomów jakości. Wiem to, bo służyliśmy razem parę lat, choć pod panią major będzie to pierwszy.

Zapadła chwila milczenia. Sylwia westchnęła, uśmiechnęła się życzliwie i kiwnęła głową.

— Dziękuję ci Jacuś.

Ten również się uśmiechnął i lekko ukłonił.

— Słuchajcie. — Do rozmowy włączył się milczący dotąd Kazimierz. — Fajnie jest się pośmiać i sobie powrzucać, ale może wrócimy do tematu. Skoro niemal na pewno będziemy wykryci, to może warto by ustalić, czego pi razy drzwi możemy się spodziewać.

Urwał, a wszyscy spojrzeli na Leona.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Vespera 5 miesięcy temu
    Głowa i szyja, zwiędłam... Co będzie następne, klucz, który otwiera wszystkie zamki? A tak na serio to według mnie wysyłanie kobiety z misją w przeszłość nie ma sensu - przeszłość była bardzo niebezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla kobiet, a jeszcze samotnych... No nie widzę tego, obca baba, wyglądająca dziwnie (blondynka), nieznająca języka. Chyba że to były naprawdę misje bez kontaktu z nikim, wtedy wszystko jedno, kto szedł. Mimo wszystko wysłałabym grupkę dwóch, trzech chłopów, i to jeszcze w typie urody dobranym do miejsca docelowego, żeby w razie kontaktu nie wyróżniali się wizualnie.
  • Marcin Adamkiewicz 5 miesięcy temu
    Vespera: Trudno się z Tobą nie zgodzić. Przyznaję, że ten wątek jest trochę efekciarski, ale prawdę mówiąc liczyłem raczej na poklask płci pięknej:o No ale takie posypanie głowy popiołem to sama przyjemność:D
  • Vespera 5 miesięcy temu
    Marcin Adamkiewicz Reprezentacja reprezentacją i generalnie lubię, gdy obsada książek, filmów czy seriali jest zróżnicowana pod wieloma względami, no ale jest jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek, którym powinna kierować się dobrze zrobiona reprezentacja. Trudno na przykład oczekiwać połowy żeńskiej obsady w filmie o pierwszych wyprawach na biegun południowy. Tutaj u ciebie mogłoby być nawet więcej kobiet, bo nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pracowały w takim instytucie badania gleby, no ale w logicznych miejscach.
  • Marcin Adamkiewicz 5 miesięcy temu
    Vespera: Zgadzam się całkowicie. Muszę jednak wyznać, że piszę to opowiadanie na luzie i świadomie pozwalam sobie na pewne niedociągnięcia. Tak było z Bentleyem tak jest z blondynką szwendającą się po Serapeyonie😄 Natomiast usłyszeć w dzisiejszych czasach od kobiety, że nie powinienem gdzieś dawać postaci kobiecej to prawdziwa roskosz, bo oznacza, że nie wszyscy jeszcze zwariowali😊
  • Vespera 5 miesięcy temu
    Marcin Adamkiewicz No ja jestem taką dziwną istotą z własnym zdaniem w wielu tematach i uważam, że postaci kobiece mogą być naprawdę wszędzie - oprócz miejsc, gdzie ich z takich czy innych przyczyn być nie powinno.
  • Marcin Adamkiewicz 5 miesięcy temu
    Vespera: Amen😊
  • Vespera 5 miesięcy temu
    Marcin Adamkiewicz Kwestią sporną może być jeszcze definicja takiego miejsca, ale to lepiej byłoby omówić na konkretnych przykładach, nie na sucho, więc przychylam się do zamknięcia tematu.
  • Tjeri 5 miesięcy temu
    Mam identyczne wrażenia co Vespera jeśli chodzi o panią major. Nie wspomniałeś o bytności żadnej innej kobiety w instytucie, a tu białoskóra blondynka jako rozpoznanie... w wymienionych miejscach i czasie... Brzmi absurdalnie niestety.
  • Marcin Adamkiewicz 5 miesięcy temu
    Tjeri: Rozumiem. Przyjąłem.
  • Perko 4 miesiące temu
    Jeży literówka? 😁

    PS
    Niby racja, że ekipa to powinna być mała, ale czy 2 metrowy żołnierz to nie tak samo dziwne jak blondynka? XD poza tym oboje nie znają realiów, a ona choć po kursie archeo i kobieta zawsze rozsądniejsza (spory chłopaki, ale taka prawda)...
  • Marcin Adamkiewicz 4 miesiące temu
    Perko: Wiesz co, chyba nie do końca zrozumiałem. Rozumiem, że zostawiłabyś małą ekipę, tylko wymieniła dryblasa i blondynkę, czy nie?
  • Perko 4 miesiące temu
    Odniosłam się do dyskusji XD. Niee, jak dla mnie oboje mogą zostać, oboje jak i cała ekipa nie pasują do realiów, chyba każdy biały tam byłby odmieńcem, więc OKi. Choć mogłaby być czarna czy ruda, mniej stereotypowo w kanon piękna. 😅
  • Marcin Adamkiewicz 4 miesiące temu
    Perko: Ok. Przyznaje, że ekipa jest trochę dziwna. Całe to opowiadanie piszę na sporym luzie, więc pewnie jest to efekt mojej niefrasobliwości. Zapewne dałoby się to wyjaśnić ograniczeniami kadrowymi, niemożnością prawidłowego rozpoznania itd. ale chyba po prostu tak chciałem. No nic. Mam nadzieję, że mimo to, po przeczytaniu ostatniego rozdziału, będziesz miała pełną satysfakcję:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania