Pokaż listęUkryj listę

Z pamiętnika amerykańskiego wieśniaka - Pierwsza przygoda z bronią palną (Dziennik)

Popularność i dostępność broni palnej w Ameryce budzi wiele pytań i kontrowersji nie tylko w Europie, ale i w samych Stanach Zjednoczonych. Pamiętam, że gdy pierwszy raz byłem tutaj z wizytą, byłem zszokowany jej ilością dookoła.

Mój teść, w którego domu spędzaliśmy wakacje, pokazał mi, na moją prośbę, swoją skromną kolekcję. Składała się ona ze starego rewolweru - pamiątki po ojcu teściowej, wiekowej strzelby i shotguna trzymanego, według słów teścia, do obrony własnej.

- Ja nie lubię strzelać, mam tylko to, co ci pokazałem. Jeśli interesuje cię broń, musisz pogadać z moimi chłopcami - powiedział mi.

Kilka dni później, kiedy byliśmy z wizytą u jednego z braci mojej żony, przypomniałem sobie, co powiedział mi teść. Uderzyłem prosto z mostu.

- Tato mówił, że masz jakieś strzelby. Zastanawiałem się, czy mógłbym je zobaczyć. - Oczy szwagra zaświeciły się, a poważną twarz przeciął łobuzerski uśmiech.

- Więc interesują cię pukawki? Nie mogłeś trafić w lepsze miejsce! Chodź za mną.

Ruszyliśmy w głąb domu. W rogu jednego z pokoi stał sejf wielkości szafy gdańskiej.

- 32 w lewo... 8 w prawo... - mruczał szwagier, manipulując wielkim pokrętłem ulokowanym na środku stalowych drzwi. W końcu zamek ustąpił z głuchym pyknięciem. Za otwartymi drzwiami sejfu spoczywał arsenał i nie przesadzam ani odrobinę, używając tego słowa. Rząd strzelb i karabinów, wieszak na drzwiach wypełniony pistoletami i rewolwerami, półki uginające się pod ciężarem pudełek z amunicją. Całym tym dobrem można by uposażyć niewielki oddział partyzantki.

- O żesz, karwia! Szykujesz się na wojnę?!

- Szykuję? Od lat jestem gotowy! - odpowiedział, cały czas wpatrując się w swoją zbrojownię wzrokiem, jakim każde dziecko chciałoby, by ojciec obdarzył je chociaż raz w życiu. - Od czego zaczynamy?

- Yyy... - odparłem mądrze. – Nie wiem, dużo tego. Może ty zdecyduj.

- OK. To tak... Weźmiemy 308. – Na moich rękach wylądowała strzelba. – Oczywiście Benelli. - Na strzelbie wylądował shotgun. – AK47, to powinno ci być bardziej znajome, 223, będzie dobra na początek, Winchester... Pistolety też lubisz?

- Tak - odparłem, próbując balansować rosnącą na moich wyciągniętych ramionach stertą żelastwa.

- Dobra, więc 45-tka. - Na górze sterty wylądował najlepszy przyjaciel brudnego Harry’ego. - 9mm; klasyk. 22-ką nawet nie będziemy się przejmować, 38specjal, świetna zabawka. Powinienem mieć gdzieś tutaj jeszcze parę pocisków hollow point do tego malucha i chyba na razie wystarczy, jakby co, to w garażu znajdzie się jeszcze parę.

Wyszliśmy na zewnątrz. Dom młodszego z dwóch braci mojej żony to uroczy kamienny budynek z 1798 roku, więc jak na amerykańskie warunki bardzo stary. Otacza go kilkaset hektarów pól i lasów. Jest to miejsce bardzo ustronne, nie licząc kilku oddalonych sąsiadów, których spod domu w ogóle nie widać. Za poleceniem zrzuciłem hałdę broni na stół piknikowy przed garażem. Szwagier długim łykiem dokończył piwo i zniknął na chwilę w środku, by pojawić się z dwoma oszronionymi puszkami w rękach. Rozglądałem się wokoło, wodząc wzrokiem po miękkich krawędziach zielonych pagórków, w które, na obrzeżu lasu, wtulił się staw. „Bosz... Ale tu jest pięknie” - pomyślałem. Z rozmarzenia wyrwał mnie metaliczny szczęk przeładowywanej broni.

- Gotowy?

- Jasne! – powiedziałem. – Do czego strzelam?

- Hmmm... - Szwagier zamyślił się na chwilę, otwierając jedno piwo, a drugie podsuwając w moją stronę. - O! Widzisz, tam na wzgórzu są dwa jelenie. Jakieś czterysta jardów przed nami.

Spojrzałem w kierunku, który wskazywał. Faktycznie, w sporej odległości za doliną ze stawem pasły się dwa zwierzaki.

- Weź 308 - powiedział, podając mi strzelbę. - Naładowana i gotowa do strzału, mierz wysoko.

Nie zastanawiając się, przyłożyłem kolbę do ramienia i spojrzałem przez lunetę, mierząc jakieś trzydzieści centymetrów nad głowę rogacza. Pociągnąłem za spust. BUM! Opuściłem broń, wbijając oczy we wzgórze naprzeciwko.

- Fuck! Chybiłeś może o dwa cale!

- Za nisko czy za wysoko? - zapytałem, przeładowując i podnosząc strzelbę z powrotem do twarzy.

- Zostaw. – Poczułem, jak ciężka dłoń spoczęła na broni, zmuszając mnie, bym ją opuścił. – To nie sezon, poza tym one stoją na terenie parku, moglibyśmy mieć kłopoty.

- To po jaką cholerę powiedziałeś mi, żebym do nich strzelał?! – spytałem, patrząc mu w oczy.

- Chciałem sprawdzić, czy to zrobisz - odpowiedział z poważną miną, taksując mnie wzrokiem.

- To teraz już wiesz – rzuciłem butnie, odwzajemniając spojrzenie.

Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, nim kącik jego ust uniósł się lekko w górę, a twarz odrobinę wypogodniała.

- Tak. Teraz już wiem.

Kiedy pierwszy raz spotkałem swojego szwagra, pomyślałem, że to równy chłop, jednak przez jakiś czas miałem parszywe przeczucie, że będziemy musieli sobie dać po pyskach, zanim uda nam się zaprzyjaźnić. Pomysł nieszczególnie mi się podobał, bo nie wiem, na kogo postawiłbym w tym starciu. Na szczęście nigdy do tego nie doszło i myślę sobie, że być może to właśnie ten jeden chybiony strzał oszczędził nam obydwu wielu siniaków.

Tamtej nocy strzelaliśmy jeszcze długo, umilając sobie czas, opróżniając z piwa garażową lodówkę i osuszając dużą butelkę whisky. W pewnym momencie na prawie kilometrowy podjazd wjechał samochód.

- Karwia, pały! - syknął szwagier, a ja poczułem się, jakbym znowu był na swoim osiedlu. - Szybko, chowaj obrzyna i AK-47, reszta pukawek powinna być legalna.

„Jak to, karwia, powinna być legalna?!” - paniczna myśl przeszła mi przez głowę. Nie tracąc jednak czasu, złapałem dwie wspomniane giwery i wpadłem do garażu, rozglądając się za odpowiednim miejscem, by je schować. W końcu wcisnąłem jedną pod kosiarkę a drugą za szafkę nocną, która, z niewiadomych mi powodów, stała obok Harleya.

Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem puszkę z piwem, myśląc, że w najlepszym wypadku sprawi to, że będę wyglądał na wyluzowanego, a co za tym idzie, niewinnego czegokolwiek. W najgorszym zaś wypadku, wypiję jeszcze jedno piwo, nim trafię na dołek. W stanie znietrzeźwienia, w którym się znajdowałem, plan wydał mi się genialny. Na zewnątrz usłyszałem zatrzaskujące się drzwi samochodu. Z nonszalanckim uśmiechem wyszedłem na spotkanie amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, otwierając piwo z cichym sykiem.

Na zewnątrz, przy swoim samochodzie już stał szeryf i swym wyglądem godnie reprezentował swoją funkcję. Był pewnie jeszcze przed czterdziestką i z niejakim zawodem stwierdziłem u niego brak wąsów, który jednak nadrabiał charakterystycznymi okularami w złoconej drucianej oprawie. Kapelusz z rondem, gwiazda przypięta do oliwkowej koszuli i prawa ręka na pistolecie. „Gość nie żartuje” - pomyślałem i spojrzałem dookoła. Pod moimi nogami łuski i niedopałki papierosów równo zaściełały asfalt, a na stoliku piknikowym piętrzyła się fura gnatów gęsto przetykana puszkami po piwie i pudełkami amunicji. Do tego trzech pijanych chłopa (w międzyczasie dołączył do nas przyjaciel rodziny), z których najmniejszy mierzy jedyne metr dziewięćdziesiąt przy stu kilogramach wagi, a kolejnych dwóch jest wyższych równiutko o pięć centymetrów i cięższych o piętnaście kilo od poprzedniego. „Chyba też byłbym poważny” - skonstatowałem.

- Dobry wieczór, panowie - powiedział głosem spokojnym acz stanowczym, zupełnie jak na filmach.

- Dobry wieczór - odparliśmy bełkotliwie wszyscy naraz.

- Co władzę sprowadza w moje skromne progi? – zagaił szwagier. – Piwko? – dorzucił, wyciągając rękę z nieotwartą jeszcze puszką w stronę policjanta, a ja zacząłem się modlić, by w jego szaleństwie była jakaś metoda.

- Uprzejmie dziękuję, na służbie jestem.

- Przecież nikomu nie powiemy – zripostował brat mojej żony z szerokim uśmiechem na twarzy.

Stróż prawa pokręcił tylko głową z niedowierzaniem.

- Było zgłoszenie, że ktoś strzela tutaj z broni automatycznej.

- Automatycznej?! Absolutnie nie! Z półautomatów, owszem, i strzelaliśmy po kilku naraz, więc z daleka mogło się komuś przesłyszeć.

- Rozumiem... Mogę zobaczyć broń, której używacie?

- Wszystko jest na stole, nie mamy nic do ukrycia.

Szeryf obszedł stół, popatrzył dokładnie na całe żelastwo, zajrzał do garażu, poświecił latarką tu i tam, i zwrócił się z powrotem w naszą stronę.

- Wszystko wygląda w porządku, ale, panowie, osobista prośba: zajmijcie się piciem i zostawcie strzelanie na inną okazję. Bardzo nie chciałbym musieć tu znowu wracać. Rozumiemy się?

- Się wie, szefie – rzucił szwagier z uśmiechem. – To może jednak tego browarka?

Policjant ponownie tylko pokręcił głową, uśmiechając się półgębkiem. I otworzył drzwi radiowozu.

- Dobranoc, chłopcy. – powiedział, wsiadając. – Bawcie się grzecznie.

Gdy wóz patrolowy wolno toczył się podjazdem między polami, brat mojej żony nalewał whisky do kieliszków. Po chwili podał mi jeden i mrugając powiedział:

- Tak się to właśnie robi.

Już wtedy miałem nadzieję, że nie jest to ostatni raz, kiedy razem imprezujemy. W rzeczy samej, nie był. O broni od tamtego czasu nauczyłem się dużo i dziś sam posiadam kilka egzemplarzy, z których nie raz zdarzało mi się korzystać w różnych okolicznościach, ale to już inna historia...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 16

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (47)

  • solly souk 10.04.2016
    "Był pewnie jeszcze przed czterdziestką i z niejakim zawodem stwierdziłem u niego brak wąsów, który jednak nadrabiał charakterystycznymi okularami w złoconej drucianej oprawie." Dziękuję :D
  • Nazareth 10.04.2016
    Dla ciebie wszystko :)
  • Okropny 10.04.2016
    Jakbyś tak jeszcze opowiedział historię z wiadrem... :D
  • Nazareth 10.04.2016
    Ciii... jeszcze nie teraz. Ale jest już napisana :D
  • alfonsyna 10.04.2016
    Jakaż to piękna historia - no oderwać się nie mogłam :) Wychodzi na to, że imprezowanie w Polsce i w Ameryce w gruncie rzeczy wcale tak bardzo się od siebie nie różni, również jeśli chodzi o udział policji :D
    Pisz takich wspomnień więcej, chętnie jeszcze zajrzę, teraz zostawiłam rzecz jasna 5.
  • Nazareth 10.04.2016
    Dziękuję ci bardzo, cieszę się że się podobało. Mam wiele różnych wspomnień, więc może będę sukcesywnie opisywał. Narazie spisałem parę, zobaczymy jak się przyjmą :D
  • alfonsyna 11.04.2016
    Nazareth, pisz, pisz - Ty sobie poćwiczysz tzw. "warsztat", a czytelnicy będą mieli uciechę :D
  • Nazareth 11.04.2016
    alfonsyna Bardzo rozsądny argument :)
  • KarolaKorman 11.04.2016
    Czyli będzie coś więcej, super :) Doczekam się i wiadra, a teraz zostawiam 5 :)
  • Nazareth 11.04.2016
    Doczekasz się też wiadra, a może i czegoś więcej :) Zastanawiam się tylko ile osób do tego czasu zarzuci mi że zmyślam :)
  • Neurotyk 11.04.2016
    Ja nie zgodzę się, że imprezowanie w Polsce i USA nie różni się, nie wyobrażam sobie takiej imprezy z piwem i bronią w Polsce zakończonej przez gilnę: "chłopaki, bawcie się, tylko uważajcie, miłej nocy" , takie coś tylko w krainie wolności United States:D. Przypomniał mi się Cejrowski i boso w Texasie, gdzie strzelano jak Ty i szwagier- wszystkim:D piękne opowiadanie, pełne wolności, radości, alkoholu:)
    Piękne stosunki w społeczności lokalnej pomiędzy obywatelem a władzą! Tak to powinno wyglądać, obustronne zaufanie. Bez przegięcia w żadną stronę- obywatel boi się policji Ale ta nie traktuje go z góry jak potencjalnego przestępce. Pokazałeś w tym opowiadaniu kawał życia NORMALNEGO, a nie takiego jak w tej zniewiescialej Europie . Pieprzyć UE! Chcę USA w Europie:D 5
  • Nazareth 11.04.2016
    Neuro zapraszam. Postrzelamy! Jak chcesz to załatwi się i szeryfa :D
  • Neurotyk 11.04.2016
    Nazareth jeżeli będzie glina to TAK, bez gliny ani rusz:D
  • Nazareth 11.04.2016
    Neurotyk załatwimy! pakuj manatki przyjerzdżaj będzie wystrzałowo :D
  • KarolaKorman 11.04.2016
    Dlaczego miałbyś zmyślać :) Ja w Stanach nigdy nie byłam, a też strzelałam niejednokrotnie, ale ból ramienia mnie zniechęca :)
  • Nazareth 11.04.2016
    Uhhh... przypomniałaś mi jak kiedyś załadowaliśmy wyżej wspomnianego obrzyna amunicją o zwiększonej zawartości prochu. Oczywiście byłem wtedy tak pijany, że nie czułem już bólu ale następnego dnia całe ramie i pół piersi miałem czarno-niebieskie XD
  • Nazareth 11.04.2016
    Dlaczego miałbym zmyślać? Poczekaj na historię wiadra XD
  • KarolaKorman 11.04.2016
    Podejrzewam, że zrobiliście z niego durszlak :)
  • Nazareth 11.04.2016
    Nic nie powiem :D
  • KarolaKorman 11.04.2016
    Jestem cierpliwa, doczekam się :)
  • Nazareth 11.04.2016
    Ja za to nie jestem, więc pewnie nie długo przyjdzie ci czekać :)
  • juózio - 3 latka 11.04.2016
    Nie wyczytałem jakoś więc może pytanie brzmieć idiotyczne(nie wiem jaki stan), żólte linie na terenie posesji? Czy to nadal i prawo? Pzdr
  • Nazareth 11.04.2016
    Stan Pennsylvania, żółte linie mamy na drogach na terenie posesji nigdy nie widziałem. Chętnie odpowiem na wszelkie pytania ale musisz je trochę rozwinąć, bo chyba nie do końca rozumiem.
  • Iskierka 19.04.2016
    "- Ja nie lubię strzelać, mam tylko to, co ci pokazałem. Jeśli interesuje cię broń, musisz pogadać z moimi chłopcami - POWIEDZIAŁ MI.
    Kilka dni później, kiedy byliśmy z wizytą u jednego z braci mojej żony, przypomniałem sobie, co POWIEDZIAŁ MI teść. Uderzyłem prosto z mostu."
    Powtórzenie, a zamiast "." powinien być ":".

    "45-tka."
    Tak chyba się nie powinno pisać, a przynajmniej ja nie piszę, bo moim zdaniem to trochę nieestetyczne.

    Podobało mi się. :) Tylko to podkreślanie kilka razy "brat mojej żony" jakoś mi do gustu nie przypadło. "Szwagier" nie brzmi tak... trudno mi powiedzieć. Po prostu kiedy czytałam, myślałam: "znowu to?" Nie wiem, może za długie
    określenie albo, co bardziej prawdopodobne, moje widzimisię?
  • Nazareth 19.04.2016
    Bardzo ci dziękuję, takie osobiste odczucia estetyczne też są ważne, bo wpływają na odbiór tekstu. Pomyśle co z tym zrobić :)
  • Iskierka 19.04.2016
    Nazareth, nie ma za co. :)
  • To opowiadanie przyciągnęło mnie bardziej niż poprzednie, jest dla mnie oryginalne i napisane z jeszcze nie do końca poznanej przeze mnie perspektywy. Choć przeszkadzała mi własna niewiedza dotycząca tych wszystkich cudeniek (tak sądzę), które wyciągał szwagier, mogę śmiało stwierdzić, że czułam się podobnie jak główny bohater. Spodobał mi się fakt, że dokładnie ich nie opisałeś, wszystkich potrzebnych szczegółów dowiedziałam się z dialogów lub czynności. Zawsze podobał mi się takie zabieg, ponieważ nie jestem zainteresowana dokładnym opisywaniem wyglądu bohaterów. Taki mała furtka dla czytelnika - mniej więcej tak to widziałam. W każdym razie przyjemnie się czytało, nie widziałam tutaj błędów - widać poprawę również po pierwszym opowiadaniu twoim, do którego zajrzałam. Wydaje się przyjemniejsze (choć może to zasługa pomysłu - zobaczymy w późniejszych rozdziałach).
    Dwie postacie - jak najbardziej polubiłam głównego bohatera, prawdopodobnie dlatego, że zdziwił mnie swoją zgodą na strzelenie do jelenia, to było coś co na chwilkę zatrzymało mnie w opowiadaniu, choć przekonało do bohatera. Ma w sobie taką tajemnicę, może nawet i nieposkromione żądze, o których nie mamy pojęcia?

    "W najgorszym zaś wypadku, wypiję jeszcze jedno piwo, nim trafię na dołek." - uśmiałam się przy toku rozumowania bohatera. Przypomniały mi się wydarzenia z liceum, gdzie mieliśmy podobne myśli ze znajomymi :D
  • Ty już, mój drogi, wiesz co ja myślę o narracji w której prowadzisz te swoje anegdoty i języku który przy nich stosujesz, więc powtarzał się nie będę. Co do owej historii - Co władze sprowadza w moje skromne progi? - władzę powinno chyba być, ale co ja tam wiem, może się mylę :D Nie mówiąc nic więcej ruszam dalej :)
  • Nazareth 28.05.2016
    Masz rację, już poprawiam i dziękuję :)
  • Lucinda 03.06.2016
    Nadrabiam komentarz, o którym już wspominałam, ten był pierwszy z tej serii, który przeczytała, i zachęcił mnie do zajrzenia do pozostałych. Właściwie miałam skomentować jakieś dwa dni temu, bo zaczęłam pisać w dokumencie na hisie, ale później przez przypadek usunęłam :/ Skoro jednak robię sobie dziś wyjątkowo wieczór wolny od nauki, to wykorzystam to. Tym razem tekst czytałam już z pełną świadomością i sprawiło mi to taką samą przyjemność. Fajnie na początku wprowadziłeś do tematu, co prawda tytuł już do tego nawiązywał, ale taka krótka informacja, bez jakiegoś rozciągania jest tu zdecydowanie plusem i pasuje do prostoty całości. Udało Ci się naturalnie opisać postacie, co w przypadku opisywania rzeczywistości nie jest wcale takie oczywiste, czasem nawet trudniej jest napisać o czymś, co naprawdę się wydarzyło, chociaż miało by się wyraźny obraz w głowie, niż stworzyć coś nowego od początku do końca. Osoby nie były sztywne, sztuczne, ale wyraziste. Na przykład bardzo realistycznie oddałeś w tekście charakter szwagra i nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie takiej osoby. Nadałeś mu odpowiednią dawkę humoru, która bardzo dobrze zgrywała się z nastrojem całości. Jeśli chodzi o broń, to nigdy nie miałam z nią do czynienia i nie mam na jej temat kompletnego pojęcia, ale zawsze bardzo mnie ona ciekawiła. To wymienianie różnych ich rodzajów nie bardzo stanowiło jakąś informację dla czytelnika pod względem nowych wiadomości, natomiast wcale się tego nie doszukiwałam. Pokazałeś w ten sposób po prostu ich liczebność. Fakt, robiłeś to również przez zwroty takie jak "sterta żelastwa", jeśli dobrze pamiętam, ale dodałeś do tego różnorodność, bogactwo tych "zabawek", a dodatkowo uzupełniłeś charakter właśnie szwagra, oddając jego fascynację bronią palną, który ze znawstwem i jednocześnie dużym zapałem wymienia kolejne przedmioty. Świetna była scena ze strzelaniem do jelenia, no cóż, sposób wypróbowania drugiej osoby w taki sposób dość... interesujący :D A później jeszcze przyjazd policjanta. Śmiać mi się zachciało, jak przeczytałam tę wypowiedź, w której mówi, żeby schować dwie bronie, a reszta powinna być legalna. No w rzeczywistości nie było by to pewnie takie śmieszne, ale czytając, po prostu nie mogłam inaczej. A później jeszcze ten tok rozumowania... :D Przyjemny wyszedł też dialog szwagra ze stróżem prawa. Widać było jego swobodną postawę, bezproblemowo pojawiające się, przekonujące tłumaczenia i dobrze pasującą do tego lekką pobłażliwość rozmówcy, na przykład w przypadku niejednokrotnej propozycji alkoholu. Może mogłabym napisać coś jeszcze, ale pewnie zaczęłabym się powtarzać, o ile jeszcze tak się nie stało, tak więc kończę tutaj. Ten komentarz jest stanowczo bardziej drobiazgowy. Nie znalazłam nic, na co można by było ponarzekać, wszystko spójne, logiczne, lekkie i przyjemne. No ale może dość tych pochwał (przynajmniej na dziś), uwag co do poprawności jest niewiele i oto one:
    ,,Za otwartymi drzwiami sejfu spoczywał arsenał i nie przesadzam ani odrobinę, używając tego słowa" - tu bez przecinka, bo nie są to dwie czynności współczesne;
    ,,W końcu wcisnąłem jedną pod kosiarkę (przecinek) a drugą za szafkę nocną";
    ,,poświecił latarką tu i tam, i zwrócił się z powrotem w naszą stronę" - tu bez przecinka przed drugim ,,I", bo pełni ono trochę... hm, inną funkcję, że tak powiem. To pierwsze wchodzi po prostu w skład wyrażenia ,,tu i tam", a drugie jest spójnikiem łączącym dwa zdania składowe;
    ,,Dobranoc, chłopcy. – powiedział, wsiadając" - bez kropki po ,,chłopcy". 5 :)
  • Nazareth 04.06.2016
    Bardzo ci dziękuję za tak drobiazgowy komentarz ;) Cieszę się, że udało mi się przedstawić całą sytuację w sposób naturalny. Tak jak wspomniałaś, jest to często wielkie wyzwanie w tego typu tekstach, człowiek chciałby opisać wszystko z najdrobniejszymi detalami, albo na odwrót zreferować szybko sytuację nie wdając się w szczegóły dla niego oczywiste, jednak bez których czytelnik napewno mógłby się zagubić, Ciężko odnaleźć tą równowagę.
    Naprzykład, celowo nie rozpisywałem się o broni, mając nadzieję, że czytelnik nie jest z nią tak bardzo zaznajomiony, poto by mógł wejść na chwilę w moją skórę i poczuć konfuzję jaka toważyszyła mi tamtego dnia.
    Mój szwagier natomiast jest postacią bardzo barwną i spokojnie można by napisać grubą książkę o nim samym i jego przygodach, tyle że musiałaby być dozwolona dopiero od lat 18+.Rozmowy z policją napewno zajęły w nich dużo miejsca. Już widzę rozdział pod tytułem "dlaczego uderzenie policjanta w gardło, pięścią nie jest dobrym pomysłem" XD Jeśli go jednak polubiłaś to będziesz miała okazję przeczytać o nim w innych "wieśniakach".
    Dziękuję ci, również za wypisanie błędów, a przedewszystkim za czas spędzony nie tylko na czytaniu ale przelaniu swoich spostrzeżeń do komentarza, który napewno pomoże mi pisać kolejne części :)
  • Lucinda 04.06.2016
    Nazareth, myślę, że byłaby to naprawdę ciekawa książka :D No i już nie mogę się doczekać zarówno przeczytania części do nadrobienia jak i tych, które dopiero się pojawią. Chciałabym zajrzeć już dzisiaj, ale nie wiem, czy zrobię dostatczeczną ilość zadań, żeby jutro je skończyć :/
  • Nazareth 04.06.2016
    Lucinda bardzo mi schlebia, że tak myślisz. Nie spiesz się jednak z czytaniem, nic przez siłę ;)
  • Lucinda 04.06.2016
    Nazareth, oj, to nie tak, żeby na siłę, po prostu to nieporównywalnie przyjemniejsze od kolejnego maratonu matematycznego, który w weekendy wydaje się ciągnąć w nieskończoność...
  • Nazareth 04.06.2016
    Lucinda "maraton matematyczny"... brzmi przerażająco...
  • Lucinda 04.06.2016
    Nazareth, i nie mniej przerażający jest w rzeczywistości, a może nawet lepiej pasowałoby określenie "męczący", bo do tego pierwszego już się przyzwyczaiłam. Na początku roku szkolnego wychowawczyni użyła właśnie zwrotu "maraton matematyczny" odnośnie całego roku, no miała rację, a mi to określenie zostało. W poprzedni weekend przez trzy dni uczyłam się do popraw, teraz muszę powtórzyć najważniejsze sztuczki do poniedziałkowej matury próbnej :/ Mam przed sobą zadania, które dostaliśmy od niej na poprzednie wakacje i z ostatniego semestru, a póki co w zadaniach dziś dobija dopiero do czterdziestki... (chyba trochę późno się za to wzięłam).
  • Nazareth 04.06.2016
    Lucinda współczuję, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że ja nie musiałem pisać matury z matematyki. Pewnie bym nie zdał, albo dostał wylewy przed wejściem na salę. Starczy że musiałem rok w rok męczyć się z przepełznięciem do następnej klasy.
  • Lucinda 04.06.2016
    Nazareth, no ja mam nadzieję, że wylewu nie dostanę :D Chociaż paradoksalnie bardziej boję się tej próbnej niż przyszłorocznej, ale to chyba przez nauczycielkę, no i nieciekawa sytuacja z ocenami też się do tego pewnie przyczynia.
  • GeraltRiv 04.07.2016
    Właśnie skończyłem z KarolaKorman, więc teraz czas na ciebie Nazareth. Bój się, bo idę po ciebie XD
  • Nazareth 04.07.2016
    Uuu... drże jak osika XD A tak serio, bardzo mi miło, że zechciałeś do mnie zajżeć :) Mam nadzieję, że decyzji nie pożałujesz i zostawisz mi odrobinę starej dobrej konstruktywnej krytyki ;)
  • GeraltRiv 04.07.2016
    Nazareth postaram się ale nie obiecuje że zajrze codziennie. Sam wiesz - wakacje i praca nad swoimi tekstami
  • GeraltRiv 04.07.2016
    A własnie widziałeś najnowsze drabble?
  • Nazareth 04.07.2016
    GeraltRiv jeszcze nie, dotrę do niego tak jak i reszty twojej serii, jednak teraz mam bardzo mało wolnego czasu. Nie wszyscy maja wakacje :( dla mnie jest teraz okres wzmożonej aktywności zawodowej a jeszcze mam na głowie dom ogród i dwa samochody do naprawienia...
  • GeraltRiv 07.07.2016
    Ładne. Chociaż nie lubie czytać długasów to obiecałem przejrzeć. Bardzo fajny klimat. Troche jak western. Jeśli to XXI wiek to nawet tego nie czuć. Rodzinna atmosfera przy piwku i strzelanki - normalka w USA. Może jedynie za szybka reakcja bohatera i mimo wszystko trzeźwośc pozostałych. Niby pili a nie opisałeś że byli choćby na lekki rauszcie. Ale to nic. Leci 5.
  • Nazareth 07.07.2016
    Dzięki Geralt, na szbkość reakcji za bardzo nie miałem wpływu ale faktycznie powinienem lepiej zaznaczyć stopień znietrzeźwienia trójki bohaterów ;)
  • Ritha 31.08.2016
    Jest "karwia", jest impreza :D
    Ach te numerki, cyferki w rozmowach o broni, które na pewno coś znaczą, te milimetry, które też na pewno coś znaczą :)))
    Od początku nerwowo zastanawiałam się czy w tym "odcinku" ucierpi jakieś zwierzątko futerkowe... Na szczęście odetchnęłam z ulgą :) Ufff :)

    "...Kiedy pierwszy raz spotkałem swojego szwagra, pomyślałem, że to równy chłop, jednak przez jakiś czas miałem parszywe przeczucie, że będziemy musieli sobie dać po pyskach, zanim uda nam się zaprzyjaźnić..." - xD a podobno to kobiety są dziwne xD

    "...Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem puszkę z piwem, myśląc, że w najlepszym wypadku sprawi to, że będę wyglądał na wyluzowanego, a co za tym idzie, niewinnego czegokolwiek. W najgorszym zaś wypadku, wypiję jeszcze jedno piwo, nim trafię na dołek. W stanie znietrzeźwienia, w którym się znajdowałem, plan wydał mi się genialny...." - Naz Ty geniuszu :D

    Dotarłam do "wieśniaka" i od razu pierwsza część wciągająca, z humorem, fajna, męska, cacy. Piona! :)
  • Nazareth 01.09.2016
    Ale się Ritha rozkręciła z czytaniem :) Tymrazem martwych zwierzątek nie było, ale jeszcze będą :F Cieszę się że wciągnąłem :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania