A świat to plansza, 10. Wygrałeś

Nie pozbierałam się jeszcze po wizycie u Mariusa. Nadal na mojej twarzy gościł uśmiech, a mi nadal chciało się śmiać. Aktualnie stałam przed lustrem w pokoju,który zajmowałam. Wychodziłam razem z Katarzyną i Bruce do jednego z największych wampirzych klubów w Londynie. Nie będziemy się bawić, ale pić za pamięć Luki.

Wygładziłam czarną sukienkę, a następnie spięłam włosy w misternego koka. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach do holu, gdzie czekała już Katarzyna, również w czarnej sukience, i Bruce w czarnej koszuli i spodniach.

- Możemy już iść?- spytał

Kiwnęłam tylko głową, po czym, stukając szpilkami o podogę, wyszłam na dwór, a następnei usiadłam za kierownicą. Katarzyna zajęła miejsce z tyłu, a gdy Bruce usiadł obok mnie ruszyłam.

Dojechanie do klubu ,,Sangre Fría" zajęło dobre pół godziny, przy nocnych korkach, kiedy miasto przechodzi we władzę nieumarłych. Zatrzymałam się przed bordowym budynkiem, gdzie szyld świecił różnobarwnymi kolorami. Przy wejści stali dwaj bramkarze, a kolejka do środka liczyła może kilometr. Minęliśmy ją i bez problemów weszliśmy do środka.

Sposób urządzenia klubu wampirów, całkowicie różnił się od tego likantropów. Tu dominował kolor czerwony i czarny, oraz srebrne dodatki. Również panował tu pół mrok, ale urządzony był ogólnie barszdziej elegancko. Z większą klasą. Z głosników leciała muzyka, na środku tańczyły pary, a po bokach, przy stolikach, siedziały wampiry. Rozmawiali i sączyli drinki.

- Wybierzcie stolik, a ja zamówię coś do picia- powiedziałam, a następnie ruszyłam w stronę baru

Barman okazał się uśmiechniętym nowonarodzonym. Zamówiłam trzy drinki z dodatkiem ludzkiej krwi. Później chwyciłam je i dosiadłam się do moich towarzyszy.

- Pijmy- powiedział Bruce i uniósł szklanke do usta, a następnie jednym, szybkim ruchem ją opróżnił

Wzięłam kieliszek i uczynłam to samo, przełykajac szybko czerwoną ciecz. Krew z alkoholem. Osobiście wolałam sam alkohol, ale nie będę narzekać.

Katarzyna drżącą dłonią wzięła swoją porcję i dość nieudolnie wypiła ją. Ogólnie była cała roztrzęsiona. Załamana. Zaczynałam podejrzewać, że między nią, a Luką było coś więcej. Widziałam ją w zbyt wielu zadaniach, by uwierzyć, że jest po prostu taka wrażliwa.

Bruce machnął na kelnera, a ten po chwili przyniósł nam jeszcze jedną porcję tego świństwa. Czasami zastanawiam się po co piję, skoro mi to nie smakuje? Oto jest pytanie...

Później przestałam liczyć ile tego wypiłam. My wampiry uchodzimy za iście zabawowe istoty, co jest prawdę. W niektórych przypadkach. Mam tu na myśli nowonarodzonych. Po ponad stu latach egzystencji wszystko zaczyna cię nudzić. Stajesz sie osamotniony i fakt, że przeżywasz i czujesz wszystko dużo mocnije niż przeciętny śmiertelnik nie zmienia tego. Jestes po prostu zmęczony ciągłym zgiełkiem i marzysz o ciszy i spokoju.

Wstałam od stolika po niecałych dwóch godzinach i oznajmiłam, że ja się zbieram. Do świtu zostało niewiele czasu, a poza tym niegdy nie odpowiadały mi tego typu miejsca. Bruce i Katarzyna pożegnali mnie skinięciem głowy. Ruszyłam w stronę wyjścia, by za chwię natknąć się na przeszkodę w postaci torsu Mariusa.

- Uczynisz mi ten zaszczyt?- spytał i nie czekając na odpowiedź, wziął mnie za rękę, ciągnąc na środek, gdzie inne wampiry tańczyły

Muszę przyznać, że byłam w szoku. W autentycznym szoku, przez którego nie zareagowałam. A może nie chciałam zareagować? Bardzo w to wątpie.

Jakby nie było właśnie tańczę z Mariusem. Widzę tu pewną sprzeczność, gdyż w moich najśmielszych oczekiwaniach nie pojawiło się to, ze będę tańczyć.

- Czego chcesz?- spytałam, gdy odzyskałam już mowę

Uśmiechnął się do mnie przebiegle. Tak jak myślałam nie pojawiłby się tu, by uprzykrzyć mi życie, choć kochał to robić. Musiał mieć w tym jakiś swój niecny, podstępny cel, który zmuszona byłam poznać, choć bardzo nie chciałam.

- Ja? Och, Eleanor. Chcę spędzić miło czas, tak jak wszyscy, którzy przychodzą w to miejsce- powiedział

Wywróciłam oczami. Prędzej uwierzę w świętego Mikołaja niż w niwinność Mariusa. Te dwie rzeczy wykluczają się wzajemnie. Są jak ogień i woda. Wenus i Mars i inne takie tam.

- Uważaj, bo ci uwierzę- powiedziałam i poddałam się obrotowi- Jesteś największym kombinatorem na świecie, Mariusie.

- Pochlebiasz mi, Eleanor- odparł

Nadal nie wyjawiał o co chodzi. Znudziły mnie już te jego gierki jakieś dwadzieścia lat temu.

- Przestań owijać w bawełnę- zirytowałam się- Gadaj po co przyszedłeś, oczywiście oprócz oczywistego.

- A co jest oczywiste?- uśmiechnął się delikatnie

- Uprzykrzanie mi życia- odparłam

Na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek, który zdenerowował mnie jeszcze bardziej.

- Teraz to sobie pochlebiasz- zauważył- Ale masz rację. Mam niecny plan.

- Zamierzasz mi go wyjawić jeszcze przed świtem?- spytałam złośliwie

- Jak najbardziej- odparł- Mój plan polega na przekonaniu cię do przyjścia na uroczystość.

Zaśmiałam się kpiąco. Więc to o to chodzi. Myślałam, że da sobie z tym spokój po tym jak go wyśmiałam. Najwyraźniej nie. Będę musiała postarać się bardziej.

- Próżne twe zamiary- odparłam- Przekonuj sobie zdrów, nigdzie się nie wybieram.

Westchnął ciężko i obrócił mnie w okół własnej osi. Jak mnie to denerwuje!

- Eleanor, bądź rozsądna. To twój pan i on oczekuje twojej obecności.

Nie cierpiałam, gdy ktoś mówił, że mam pana. Równało się to z uprzedmiotowaniem mnie, a na tym punkcie byłam bardzo wrażliwa.

- Niech sobie oczekuje- odparłam- Nie mam zamiaru tam przyjść i ty dobrze o tym wiesz, Marius. Z resztą Lucien zrozumie.

- Rozkazał ci tam być. Wiesz co to jest rozkaz, Eleanor?

Ups. Czyżbym wytrąciła go z równowagi?

- Zdaje sobie dokonale z tego sprawę- odparłam chłodno

- Ale i tak się nie dostosujesz- stwierdził

Kiwnęłam głową. Marius westchnął ciężko po raz drugi i wbił oczy w przestrzeń nad moim ramieniem. Znałam tą minę zbyt dobrze. Wiedziałam, że coś knuje. Pozostawało pytanie co?

- Dobrze więc, Eleanor- powiedzia po niemiłosiernie długiej chwili- Nie wykonałas rozkazu po raz kolejny, więc zachodzi potrzeba zdyscyplinowania cię.- dostałam gęsiej skórki (nie zła sprawa, szczególnie jeśli jesteś wampirem)- Jutro otrzymasz odpowiedni dokument.

Zazgrzytałam zębami ze wściekłości. Miał mnie. Byłam w potrzasku. Wredny, podstępny, krwiopijczy mnipulatn!

- Jesteś podły, Mariusie!- powiedziałam

- Stanowczy, jeśli już coś- odparł

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Wiedział już jaka będzie moja odpowiedź.

- Wygrałeś- powiedziałam

Znowu.

Ten tylko uśmiechnął się tryumfalnie, skinął głową na pożegnanie i zostawił mnie na środku parkietu, odchodząc pewnym krokiem. Z dnia na dzień nienawidzę go co raz bardziej.

 

Bardzo przepraszam za tak długą przerwę, ale wyjechałam na święta, co równa się z brakiemi internetu i dopiero teraz wróciłam do mojego ukochanego Rzeszowa... Mam nadzieję, że kolejny rozdział przypadnie wam do gustu :)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • wolfie 05.01.2015
    W niektórych miejscach brakuje kropek. Poza tym wychwycilam jeden błąd "(...) siedziały wampiry. Rozmawiali i sączyli drinki" - powinno być "Rozmawiały i sączyły drinki". Nie mam innych uwag. Fajnie było przeczytać Twoje opowiadanie. Pozdrawiam :)
  • NataliaO 05.01.2015
    No i fajnie, że jest kolejna część :) Lubię Twoją przedstawioną historię, bohaterów. Błędy każdemu się zdarzają. 4:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania