A świat to plansza, 11. Podejrzani

Obudziłam się następnej nocy nie z własnej woli. Coś przeszkodziło mi w moim nieśmiertelnym śnie. Mam na myśli niesamowitą suchość w gardle. Pragnienie. Nigdy wcześniej nie było tak silne. Nigdy wcześniej nie przeszkadzało mi w funkcjonowaniu. W spaniu, walce czy innych czynnościach dnia codziennego. Teraz natomiast miałam wrażnie wyschniętego na popiół gardła. Jak przy pierwszym pragnieniu. Zaraz po przemianie.

Wyskoczyłam z łóżka i jednym susem znalazłam się przy mojej mini lodówce. Chwyciłam torebkę z krwią i wgryzłam się w nią. Część krwi prysnęła na moją twarz, a trochę skapywało mi po brodzie, podczas gdy łapczywie przełykłam. Opróżniłam jedną, dwie... Dziesięć torebek, zanim pragnienie zgasło. Czułam się pełna, ocieżała.

Słońce zaszło więc mogłam bezpiecznie opuścić światłoszczelny pokój i udać się na dół. Nie zdziwiłam się, gdy spotkałam tam Mariusa, który wściekły miotał się, dopilnowujac przygotowań do uroczystości.

Zeszłam do pokoju treningowego, lecz nader szybko przypomniałam sobie, że mam do zrobienia coś jeszcze. Muszę znaleść zdrajcę.

Wróciłam więc na górę do pokoju, który zajmowałam od ponad stu lat i odpaliłam komputer. Nie wiem czemu chodzą legendy, że my wampiry nie radzimy sobie z nowymi technologiami. Mamy przecież fotograficzną pamięć, doskonałą koncentrację i genialny umysł. Trudno znaleść śmiertelnika, który znałby się na komputerze tak dobrze jak wampir. Weszłam na program tworzący prosfil i... I zorientowałam się, że nic nie wiem. Nie mam żadnych informacji. Nie mam podejrzeń co do motywu, wyglądu... Mogę jedynie podać okoliczności i elementy, do których mogę dojść metodę dedukcji i za pomocą zdrowej, surowej logiki.

Nasz zdrajca na pewno nie może budzić podejrzeń. Nie wiele to pomogło patrząc, że wyników mam póki co dwieście. Szukanie igły w stogu siana. Na dodatek musi mieć jakiekolwiek powiązania z likantrpami, aby znaleść do nich kontakt. Lista skróciła się do stu sześćdziesięci dwóch podejrzanych. Musiał też wiedzieć, że tam idziemy, aby powiadomić to włochate paskudztwo. Teraz w gronie podejrzanych były tylko czterdzieści trzy osoby w tym ja.

Niech pomyślę... Musiał być na tyle stary, by likantropi zechcieli zawrzeć z nim układ. Po wpisaniu tego zostaje nam tylko szesnastu podejrzanych w tym nadal ja. Katarzyna, Marius, Selene, Lucien, Barak, Bruce, Luka... Wszyscy w których zdradę nie chce i nie mogę uwierzyć. A nawet jeśli mogę to jak mam to przedstwić Mariusowi. ,,Hej, Marius, mam listę podejrzanych. A zapomniałam dodać, że jesteś już na drugim miejscu". To jak skok z Big Bena. Dobrze... Trochę mało trafne porównanie, skoro jako wampir przeżyła bym to. Inaczej... To jak skok w Big Bena w południe!

Rozbawiona własną głupotę odeszłam od komputera. Mogłabym wyjść i poszperać, ale Marius jest w takim stanie, że wolę się mu nie narażać.

Następnej nocy znów obudziło mnie pragnienie. Powoli zaczynam się niepokoić. Po wypiciu pięciu torebek z krwią zeszłam na dół, ale od razu zapragnęłam znaleść się spowrotem na górze.

- Eleanor!- krzyknął Marius- Co ty wyrabiasz! Powinnaś pomagać. Lucien i jego gość...

Czy ja na pewno dobrze usłyszałam.

- Gość?- przerwałam mu oschłym tonem

Marius spojrzał na mnie dziwnie i zmarszczył brwi. Za nami krzątały się wampiry ustawiajac krzesła i stoły, oraz sprzątając. takich porządków to ja nawet na Wielkanoc nie widziałm. Żart. Wampiry nie obchodzą Wielkanocy. Zawsze mnie ciekawiło dlaczego. Przecież nie mamy nic do Boga. Niektórzy z nas są nawet wierzący i praktykujący. Może to fobia przed królikami? Na przykład przed ich sterczącymi uszami. Albo miękkim łapkami i różowymi noskami. Nie wiem jak można nie lubić królików. Jako człowiek je uwielbiałam. Szczególnie pasztet z nich...

- Tak, gość- powiedział Marius, przerywajac moje rozmyślanie o królikach- Nie mówiłem ci, że z Lucienem przybędzie gość, który jest naprawdę starym i silnym wampirem?

- Nie, Marius, nie mówiłeś mi- odparłam

- No to teraz wiesz- powiedział

Wzniosłam oczy ku niebu, prosząc Boga o siły do niego. Chociaż nie. Boże, daj mi cierpliwość, nie siłe, bo jak go trzasnę...

- Eleanor, co ty dziś się tak zamyślasz?- spytała z wyrzutem

Gdy Marius tak mówi mam ochotę się zaśmiać. Przypomina naburmuszone dziecko.

- Ah, tak jakoś- odparłam- Może lubię. Albo ty mnie tak inspirujesz.

Marius znów zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersiach. Pewnie chce tą pozą budzić szacunek. No cóż... u mnie wywołuje ona raczej nieposkromione napady śmiechu i późniejszy wesoły humor.

- Nie czas na twoje nędzne poczucie humoru- odparł, a ja wywróciłam oczami- I nie rób tak, Eleanor, wiesz, że tego nie lubię!

A wiesz ilu rzeczy ja nie lubię? Na przykład twojej fryzury! Oczywiście, nie powiedziałam tego na głos. Bądź co bądź, Marius był ode mnie kilka stuleci starszy, co się równa z tym, że silniejszy.

- Powinnaś pomagać, a nie...

- Jak stary wampir?- przerwałam mu

Znów zmarszczył brwi. No ja proszę, to się powoli robi nudne. Odkąd go znam marszczy brwi. Gdyby był człowiekiem to miałby już multum zmarszczek. I nie żył, ale to tak na marginesie.

- Bardzo stary, Eleanor- zapewnił mnie- Więc rusz swój śliczny tyłeczek i weź się do roboty, ponieważ...

Tu przestałam go słuchać, tylko po prostu odeszłam. Słyszałam jeszcze jak za mną krzyczy, ale zignorowałam go. Dostrzegłam Katarzynę, wychodzącą z domu. Pamiętając, że była na trzecim miejscu na liście podejrzanych ruszyłam za nią.

Jako wampir umiemy chodzić niezwykle cicho i szybko, więc nieźli z nas szpiedzy. Oczywiście, jeśli chodzi o szpiegowanie drugiego nieumarłego sprawy komplikują się troszeczkę, ale cóż... Trzeba po prostu być niezwykle uważnym.

Katarzyna biegła ciemnymi uliczkami Londynu, najwyraźniej nie chcąc rzucać się w oczy. Wiatr rozwiewał jej jasne włosy, a zimna mżawka moczyła je. Dotarła do jakiejś obskurnej części Londynu, a następnie oparła się o ponurą kamienicę, z odpadajacym tynkiem. Wskoczyłam na dach nad nią. Podszeł do niej jakiś mężczyzna, a następnie wręczył niezdarnie zawiniętą paczuszkę. Po zapachu mogłam poznać co to jest.

Najwyraźniej moje pojęcie świata jest już nie aktualne. Ja rozumiem ludzie... Choć nie, nie rozumiem... Ale ludzie, a nie wampiry! To ludzie zatruwają sobie życie, uzależniajac się od różnego typu używek. Z resztą, czy słyszeliście kiedyś o wampirze biorącym kokainę? Ja już teraz tak.

Katarzyna schowała paczuszkę do kieszeni płaszcza. Chłopka wyciągną rękę najwyraźniej po zapłatę, ale ta zamiast tego chwyciła go. Zamknęłam oczy, gdy usłysząłam mdlący trzask złamanego kręgosłupa. Mogłam usłyszeć jak wbija swoje kły w jego kark i łapczywi przełyka gorącą krew. Usłyszałam jak ciało upada z głuchym łoskotem, gdy odrzuca je na ziemię. Później rozmyła się w powietrzu, pragnąc jak najszybciej opuścić to nieprzyjemne miejsce i swoją ofiarę.

Zeskoczyłam z dachu i gładko wylądowałam przy martwym chłopaku. Miał góra siedemnaście lat. Spojrzałam na niego smutno, a następniejednym sprawnym i szybkim ruchem podcięłam jego gardło moimi ostrymi jak żyletki paznokciami, by ukryć ślady ugryzień. Przede wszystkim nie zwracać uwagi na nasz gatunek. Później odeszłam z miejsca morderstwa wolnym krokiem, stukajac obcasami o zimny, brudny i mokry od padającego deszu asfalt.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 09.01.2015
    Bardzo ale to bardzo podobały mi się opisy, nawet nie mogłam skupić się na dialogach 4:)
  • Prue 10.01.2015
    Wampiry wróciły. Treść jest dobra. Opisy są lepsze, bo dialog jest taki trochę sztuczny. Jednak podoba mi się choć od początku nie byłam nastawiona pozytywnie do kolejnej historii wampira. Ode mnie 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania