A świat to plansza, 7. Kolejna noc, kolejne zadanie

Gdy wyszłam z dworku czekły na mnie trzy wampiry.

Bruce- przemieniony całkiem niedawno murzyn pochodzenia Amerykańskiego z wieloma tatuarzami i krótkimi, czarnymi włosami ściętymi na jeża. Jego oczy były głeboko czarne. Trochę przerażajace. Miał wielkie muskuły. Naturalne, nie po sterydach, czy innym paskudztwie. Jego mięśnie były grubości mojej tali i głowy razem wziętych. Z tego co wiem został przemieniony na początku lat pięćdziesiątych jako dwudziestosiedmiolatek. Nie chciałam wiedzieć z resztą o nim nic więcej, jak to, czy umie się posługiwać bronią, czy nie. I czy umie zabić laykantropa. Wiedziałam, że umie i to mi wystarczało.

Drugim wampirem był Luca. Włoch, przemieniony pod koniec dziewiętnastego wieku jako siedemnastolatek. Był młody, gdy zmieniono go w wampira i młody pozostał, mimo, że umysłem miał ponad sto lat. W pamięci zawsze mam jego ciepły, szczery uśmiech, na który ja nigdy nie mogę się zdobyć. Może nie potrafię? A może nie chce?

Trzecim wampirem była za to kobieta. Cóż za miła odmiana. Lubiłam ją, choć wolałam pracować z mężczyznami. Nas kobiet w tym zawodznie było jednak bardzo niewiele, więc nie zamierzałam narzekać na jej towarzystwo.

Nazywała się Katarzyna i była Polką. Przemieniono ją na początku dwudziestego wieku, miała wtedy piętnaście lat. Wieczne dziecko. Pochodziła z Polski, kraju nie tak odległego od mojej ojczyzny jak reszta. Nasze języki były podobne, naszye tradycje również, choć żadna z nas już ich nie praktykowała. Jak na kobietę słowiańskiego pochodzenia przystało miała jasne blond włosy, niebiesko-szare oczy i ostre rysy twarzy.

- Jesteście gotowi?- spytałam bez ogródek

Katarzyna, która siedziała na samochodzie uśmiechnęła się machając nogami w powietrzu. Bruce był nachmurzony jak zawsze, kiwnął jedynie głową. Luca natomiast z szczerym, charakterystycznym dla siebie, uśmiechem kiwnął głową.

- Miejsce docelowe?- spytałam

- Klub na obrzeżach Londynu należy do tych bestii- powiedział Bruce i splunął pod nogi

- Mają dziś wieczorem małą impreze- powiedziała Katarzyna

Uśmiechęłam się delikatnie. Właściwie to tylko lekko uniosłam końciki ust, ale w moim wydaniu był to uśmiech.

- To się wprosimy- powiedziałam

Później otworzyłam drzwi do czarnego BMW i usiadłam za kierownicą. Katarzyna zeskoczyła z dachu i wsiadła na tyły, a mniejsce obok niej zajął Luca. Bruce usiadł z przodu na miejscu pasażera, a ja docisnęłam gaz.

Ciężka, stalowa brama otworzyła się by nas wypuścić, a następnie szybko zamknęła się. Ostrożności nigdy dość.

Ay dostać się do klubu należało przejechać przez cały Londyn, który o tej godzinie tętnił życiem. Korki... Nawet wampiry muszą w nic stać.

Czułam zapach ludzi. Ich gorącą krew. Mdłe perfumy, pot, strach, pożądanie. Szczęście, złość, nienawiść, łzy, AIDS. Alkohol, papierosy. Nie, pierwsza pozycja stanowczo była najprzyjemniejszym zapachem. Ale nie piłam krwi z ludzi. Ewentualnie z torebek, lub ze zwierząt.

W końcu zaparkowałam jakieś trzysta metrów od klubu. Wyszliśmy wszyscy z samochodu, Katarzyna znów usiadła na nim i wesoło zaczęła machać nogami. Przerażała mnie jej wesołość.

- Dwójka z nas wejdzie do śrdoka pod przykrywką. Dowie się co i jak. Pozostała dwójka wejdzie dachem, gdy damy sygnał. Żadnych wpadek.- powiedziałam- Żadnych błędów. Zaspół A wchodzi, orientuje się we wszystkim, woła zespół B, zgarniamy dowódce i wychodzimy. Nie przykuwamy uwagi i nie szerzymy mordu.

Szerzmy mord, prosiła moja podświadomość.

Trójka moich współpracowników kiwnęła głową. Nigdy nie sprzeciwiali się moim planom. Wiedzieli, że znam się na tym jak nikt inny i mieli do mnie bezgraniczne zaufanie. Ja nie ufałam nikomu. A przynajmniej w ograniczony sposób.

- Ja i Katarzyna wejdziemy do budynku, bądzicie w kontakcie.- powiedziałam

- Psychicznym- dodał wesoło dziewczyna

Kiwnęłam głową na znak potwierdzenia.

- Dlaczego wy wejdziecie do środka? - spytał Bruce, marszcząc brwi

To było bardzo charakterystyczne dla niego. Marszczenie brwi. Marszczył je jak był zirytowany, szczęśliwy ( choć takiego go jeszcze nie widziałam, więc są to przypuszczenia czysto hipotetyczne), smutny, rozdrażniony lub podejrzliwy.

- Ponieważ ty wystraszysz ludzi, mięśniaku- powiedziała Katarzyna- A kobiety są zawsze lepiej przyjmowanie niż faceci.

- I mam uwierzyć, że Elea nie wystraszy wszystkich w około?- zaśmiał się Luka

Posłałam mu jedno z moich doskonalszych mrożących krew w żyłach spojrzeń. Od razu się uspokoił i trochę zmieszał.

- No to znaczy, może nie - poprawił się

- O ile nie będzie ciskała piorunów spojrzeniem- dokończyła za niego Katarzyna

- Lepiej zaczynajmy- powiedziałam twardo, choć w duszy śmiała się z nich w najlepsze

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania