A świat to plansza, 12. To nie możliwe!

Wróciłam do dworku cała mokra. Niestety nawet wampiry moknął. Gdy weszłam do sali, zobaczyłam, że krzyki Mariusa i jego podwyższone ciśnienie na coś się zdało. Sala była wysprzątana jak nigdy, stoły nakryte.

- Cieknie z ciebie- zauważyła Selene, jak zawsze wykazując się niezmierną inteligencją

Tym razem miała rację. Byłam cała mokra, krople deszczu spływały po moim ( na szczęście) nieprzemakalnym płaszczu, uderzajac o płytki, na któych pojawiła się mała kałuża. Moje kruczoczarne włosy były zmierzwione i wilgotne. Całe szczęście, że są krótkie i łatwo je wysuszyć. Układaniem włosów nie przejmowałam się nigdy. Minęły czasy, kiedy przejmowałąm się wyglądem. Byłam panną na wydaniu i obrończynią mojego ludu. Moje włosy były moją dumą. Teraz przeszkadzają mi, wchodząc do oczu.

- Eleanor, cieknie z ciebie- powtórzyła Selene- Marius się wścieknie, dopiero co było tu sprzątane. Lepiej idź na górę i nie przyznawaj się do tego.

Zmęczona kiwnęłam głową. Weszłam na górę i skierwoałam się do siebie do pokoju. Tam zrzuciłam mokry płaszcz na podłogę. Po chwili podniosłam go jednak i powiesiłam na krześle by wysechł. Otworzyłam szafę. I po raz pierwszy od ponad stu lat natrafiłam na nielada przeszkodę. W co ja mam się ubrać? W młodości załozyłabym suknie do ziemi, ale dziewiętnasty wiek skończył się już chwile temu, więc to był raczej nieodpowiedni strój. Moja garderoba składa się z płaszczy, kostiumów, w których poluję i jednej skukienki, którą miałam w klubie. Mam też jedne szpilki. Usiadłam na krześle. Teraz przynajmniej mam powód, aby nie iść. Szczęście w nieszczęściu. Oczywiście, później Marius mnie zabije, ale wolę być martwa niż iść na ten bal. Ktoś zapukał do drzwi. Wstałam z krzesła i poszłam otworzyć. Selene. Oczywiście.

- Marius prosił bym ci to przekazała. Przewidział, że będziesz miała...kłopot- wydawała się rozbawiona

Podała mi długi, czarny pokrowiec. Przyjęłam go dość niechętnie, a później zamknęłam jej drzwi przed nosem. Położyłam pokrowiec na łóżku i przez kilka minut wpatrywałam się w niego. Skoro przysłał go Marius to miałam prawo się bać zawartości. W końcu otowrzyłam pokrowiec i wyjęłam zawartość. Prosta, czarna sukienka na dość grubysz szelkach, z dekoldem w V. Bardzo głębokim dekoldem. Gdybym była człowiekiem wsadziliby mnie do więzienia za publiczne obnażanie.

Może przesadzałam. Dekold dało się przyjąć. W tali sukienka była dobrze dopasowana, a piersi podkreślone. Dół sięgał do kostek, ale po lewej stronie było rozcięcie, aż po udo. Przeklęty Marius! Obok leżały odkryte, czarne, zamszowe buty na cienkim obcasie. Nie przesadnie wysokim. Do tego gruba brązoletka na rękę. Podejrzewam, że owe świecące się kryształy na niej to nie imitacje brylantów...

Rad nie rad weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy. Dzięki temu, że były krótkie nie było problemu z ich układaniem. Wystarczyło umyś, wysuszyć i uczesać. Później ubrałam sukienkę, buty i brązoletkę. Ominęłam lustro bez patrzenia w nie. Nie chciałam się widzieć. Chciałam, żeby było już po wszystkim. Ja po prostu chciałam wrócić do monotoni życia i do poszukiwania zdrajcy.

Było w pół do północy, gdy zeszłam na dół. W przeciwieństwie do Kopciuszka nie zamierzałam uciekać, gdy zegar wybije dwunastą. Wtedy dopiero ma się zjawić Lucien i ów tajemniczy gość. Nie cierpię tajemnic i niespodzienek. Marius stał przy schodach z kieliszkiem w ręce. Uniósł go ku mnie w niemym salucie. Kiwnęłam głową i podeszłam do niego. MIał na sobie czarny garnitur od Armaniego, szyty na miarę, czarną koszulę i krwistoczerwony krawat.

- Przyszłaś- uśmiechnął się zadowolony i zilustrował mnie wzrokiem- Nie chcesz czegoś powiedzieć? Na przykład: Dziękuję ci za cudowną sukienkę, uratowałeś mnie.

- Dalej, kpij ile wlezie- mruknęłam

Marius zaśmiał się cicho, a później jeszcze raz dokładnie omiótł mnie wzrokiem. Czułam się niczym towar na sklepowej wystawie.

- Ależ, Eleanor.- pokręcił głową z uśmiechem- Nie mam zamiaru. W swoich czasach byłaś szlachcianką. Stworzono cię do bali i noszenia sukni. Prezentujesz się w nich wyśmienicie.

Spojrzałam w jego ciemne oczy. Mówił prawdę. Na prawdę tak uważał. Potraktowałam jego wypowiedź dwojako. Po pierwsze, zaczęłąm się zastanawiać, czy ostatnie zdanie to komplement i jeśli tak, to jak mam zareagować. Po drugie, czy on czasem nie zasugerował, że nadaje się tylko by ładnie wyglądać?

- Aha- odparłam krótko- Możesz już wyjawić, kto będzie owym specjalnym gościem?

- Nie mam zielonego pojęcia- powiedział szczerze.

Uniosłam brwi, nie za bardzo mu wierząc. Znaczy, nie wiedział kim będzie gość, ale jestem pewna, że miał co do tego podejrzenia. Najwyraźniej postanowił jednak nie dzielić się nimi ze mną. Mówi się trudno. Dostrzegłam Katarzynę w granatowej sukni, ciągnącej się za nią po podłodze. Selene w karmazynowej sukience za kolana rozmawiała z jakimiś Paryskimi wampirzycami. Nie zauważyłam Bruca. Chodź jednem udało się wywinąć od tego przykrego obowiązku. Wdałam się w krótką rozmowę z wampirami z Nowego Orleanu, a później w dłuższą z posępnym wampirem z Rumunii. Zostaliśmy przemienieni w podobnym czasie i pochodzimy z leżących blisko siebie miejscowości. Byłam od niego starsza o pięć lat. Pięć lat dłużej byłam wamirem, mimo, że rocznikowo to on mnie wyprzedzał.

Ludzie zmieniani byli w wampiry najczęściej po trzydziestce, z własnej woli. Wtedy pojawiają się pierwsze oznaki starości. Ci którzy zostali zmienieni bez swojej zgody najczęściej byli zmieniani bardzo wcześnie, jako dzieci, lub jako młodzi dorośli. Jak w moim przypadku.

Na zegarze wybiła północ. Marius wszedł na niewielki podest by zacząć przemowę powitalną.

- Wybiła nasza godzina, bracie i siostry- powiedział głębokim, przyprawiajacym o ciarki i tajemniczym głosem- Północ, godzina Nieumarłch. Wychodzimy wtedy z ukrycia by zapanować nad światem pod opieką nocy, naszym największym spojusznikiem.

W pokoju zapanowała całkowita cisza. Wszyscy jak oczarowani wpatrywali się w Mariusa. Niecierpliwość. Może strach i podniecenie.

- Nasz pan wyjechał, lecz teraz powrócił, by z nami ucztować. Ucztować z naszą matką-nocą. Miejmy nadzieję, że go nie zawiedliśmy.

Główne drzwi otworzyły się na oścież. Lucien wszedł do pokoju, a czarna peleryna pociągnęła się za nim. Wyglądał jak psychopatyczny morderca z strasznego horroru, takiego, któego nie zapomina się nigdy i nie daje ci spać po nocach. Za nim wszedł jakiś mężczyzna w szarym, szytym na miarę garniturze i białej koszuli. Nie miał krawata. Wydawał mi się znajomy, ale w ciągu tych ponad stu lat widziałam wiele twarzy.

Lucien wszedł na podest, a Marius uklęknął przed nim i pocałował go w pierścień. Lucien pogłaskał go po głowie i nakazał mu wstać. Później spojrzał na tłum wampirów.

- Ciesze się, że aż tylu stawiło się by mnie powitać, po tej długiej i wyczerpującej podróży.- powiedział spokojnym głosem, a jego oczy świdrowały zebranych- Eleo, dziecko. Przywitaj się ze mną. Pragnę cię ujrzeć.

Wyszłam z tłumu spokojna. Opanowana. Mimo, że wiedziałam, że nie mam czemu obawiać się Luciena, miałam nieprzyjemnee uczucie i potrzebę ucieczki. Weszłam na podest, a później i ja przed nim uklękłam. Następnie pocałowałam jego pierścień. Poczułam na swojej głowie jego rękę, położoną jakby w opiekuńczym geście. Cały mój strach odpłynął.

- Wstań, dziecko- powiedział, a ja to zrobiłam, później położył mi dłoń na policzku i z delikatnym uśmiechem patrzył mi w oczy- Miło znów widzeć twoją twarz. Brakowało mi cię.

- Mi też ciebie też, panie- spuściłam wzrok

Nie cierpiałam tego świdrującego mnie spojrzenia gęboko zielonych oczu. Czułam, jakby mógł przejrzeć moją duszę. Kto wie? Może tak było. Później Lucien zdjął rękę z mojego policzka i znów zwrócił się do tłumu, a ja stanęłam obok Mariusa. Posłał mi krótkie, rozbawione wspojrzenie.

- Moje dzieci, chciałbym przedstawić mojego szczególnego i wyjątkowego gościa.- powiedział tym swoim spokojnym głosem, niczym jezioro po burzy- Jest to najstarszy Nieumarły, jakiego kiedykolwiek zobaczycie. Jest ojcem nasz wszystkich. Jest Pierwszym.

Wiek nauki panowania nad swoimi emocjami na nic się zdał. Oczy rozszeżyły mi się z przerażenia. Oddech stał się bardziej płytki. Żałądek się ścisnął. Gdyby moje serce biło, wyskoczyłoby z piersi. Jeśli byłoby to możliwe, zbladłabym.

- Vladislaus Valerious, jeden z dwóch pierwszych wampirów kroczących po świecie. Oddajcie należny mu pokłon.

Od razu wszyscy uklękli. Poszłam w ich ślady, wpatrując się bezustannie w jego twarz. Te znajome oczy, ostre rysu twarzy , wąskie usta i gładkie czoło. Delikatne zmarszczki. I kruczoczarne włosy, ziwiązane w kucyka, który wypuszczał jednak kilka kosmyków na czoło. Wysoki, umięśniony. Przerażający. Ten sam kpiący uśmiech co w Kopenchadze. Musiałam spóścić wzrok, by nie widać było malującego się w nich przerażenia. Vladislaus dał znak, że możemy wstać. Nie odezwał się ani słowem. Później Lucien powiedział wampirą, że mogą ucztować. Zeszli z podestu, a następnie Lucien przywołał mnie i Mariusa gęstem ręki. Nogi miałam jak z waty, ale ustałam na nich. Punkt dla mnie. Dałam radę iść. Dwa punkty. Podeszeszliśmy do nich.

- Chciałbym ci osobiście przedstawić moje dwie najbardziej zaufane osoby. Oto Marius, przemieniony przeze mnie w piętnastym wieku we Francji. Moja prawa ręka. I Elea. Niestety nie moje dzieło. Ale jest dla mnie jak rodzona córka.

Spojrzałam Vladowi w tors, nie byłam w stanie w oczy. Nadal uśmiechał się kpiąco. Czy była szansa, że mnie nie poznał? Boże, miejmy nadzieję, że tak!

- Masz imponujących... pomocników- Vlad zmierzył mnie wzrokiem- Acz chyba trochę nieśmiałych.

Zmusiłam się aby spojrzeć w jego zimne oczy.

- Wybacz- powiedziałam najsilniej jak mogłam

Najwyraźnije go to usatysfakcjonowało. Skupił się na rozmowie z Lucienem i Mariusem. Niepostrzeżona odeszłam. Nie poznał mnie. Mój Boże, nie poznał mnie. Byłam bliska popłakania się ze szczęścia. Uciekłam na górę i zmaknęłam się w moim pokoju, dziękując Bogu i prosząc, by Vladislaus jutro odjechał.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Prue 17.01.2015
    Nie dawno czytałam opowiadanie, które miało tylko dialogi dlatego dobrze jest wpaść na Twoje opowiadanie, które jest rozbudowane. Ma ciekawą treść. Dam 4
  • wolfie 17.01.2015
    Wyłapałam kilka literówek, więc następnym razem przejrzyj tekst, zanim wrzucisz go na stronę.
    Ten rozdział podobał mi się. Czekam na dalsze części :)
  • NataliaO 17.01.2015
    ja nie patrzę na błędy sama swoich czasem nie dołapię; nie będę oryginalna powiem PODOBA MI SIĘ :) 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania