A świat to plansza, 4. Pierwsze polowanie

Lucien wyprowadził mnie z budynku, w którym odbył się nieszczęsny bal. Znaleźliśmy się na ciemnej, pustej ulicy. Śnieg padał na moją obnarzoną skórę, ale ja nie czułam zimna. Nie czułam też zbytnej ekscytacji, podchodziłam do tego spokojnie. Jak do przymusu, obowiązku. Rozkoszowałam się wyostrzonymi zmysłami.

Czułam wiele zapachów, począwszy od rzeźkości nocy, a skończywszy na kuszącym zapachu ciepłej krwi. Widziałam tak wiele szczegółów. Byłam oniemiała pięknem otaczającego mnie świata, którym mogłam upajać się dopiero posiadając wampirze oczy. Mogłam dostrzec każdy płatek śniegu osobno. Mogłam dostrzec każdą pojedyńczką kropelkę wody.

- Eleanor

Z zamyślenie wydobył mnie głos Luciena. Spojrzałam na niego wyczekująco. Uśmiechnął się, najwyraźniej rozbawiony moim zachowaniem.

- Musisz się skupić, moje dziecko- powiedział- Pierwsze polowanie jest szczególnie ważne.

Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, a następnie znów zaczęłam podziwiać piękno świata, błękitnymi oczami. Widziałam pojedyńczo każde źdźbło trawi. Odłamki skał w trawie wydawały mi się teraz nader ostre. Mogłam dostrzec światła w oknach i ludzi w niech, w budynka oddalonych ode mnie nawet o sto metrów.

- Eleanor, miałaś się skupić na polowaniu- powiedział rozbawiony- Później popodziwiasz widoki.

Spóściłam wzrok na podogę, a następnie przeniosłam go na Luciena, oczekując dalszych instrukcji.

- Skup się na otoczeniu, wychwytuj zapachy, dźwięki i obrazy- polecił mi- Poddaj się swojemu wewnętrznemu instynktowi drapieżcy.

Znów byłam przerażona, tym co mnie czeka. Bałam się, że od razu dam się zabić. Znaczy drugi raz.

Trochę to trwało, ale w końcu ją poczułam-kryjącą się w głębi mnie niepojętą siłę. Nagle zyskałam pewność, że gdybym chciała przekopać się do wnętrza ziemi-czy to przegryzając skałę, czy miażdżąc ją własnymi dłoniami- mie zabrałoby mi to aż tak wiele czasu. Oczywiście nie zmierzałam tego robić. Wszystko wokół mnie-i drzewa, i krzewy, i kamienie-nawet mury budynku- zaczęłam postrzegać jako wyjątkowo kruche.

Spróbowałam opróżnić umysł z wszelkich zbędnych myśli by móc się należycie skoncentrować.. To twoje ciało, pomyślałam. Daj się ponieść instynktowi.

A później zaczęłam biegnąć, poszukując czegoś do jedzenia, gdyż suchość w gardle doprowadzała mnie do szaleństwa. Czułam, że Lucien podąża za mną.

Było to ciekawe uczucie, ta równowaga pomiędzy szybkością, a spostrzegawczością. Pokonywałam kolejne kilometry w tak krótkim czasie, że wszystko powinno sie zlewać w ściany korytarza, a mimo to rozróżniałam pojedyńcze żyłki każdego listka, najmniejszego nawet na najbardziej niepozornym z mijanych krzaków.

Wiatr wywoływany pędem rozwiewał moje loki i furkotał długą sukienkę, która nie wiem jakim cudem nie przeszkadzała mi w biegu. Jakież dziwne było to, że w zetknięciu z moją skórą wydawał się taki ciepły.

Czekałam aż złapie zadyszkę, ale oddychałam miarowo bez żadnego wysiłku. Czekałam, aż zabolą mnie mięśnie, ale złapawszy rytm, odnalazłam w sobie jeszcze większe pokłady siły. Moje sprężyste kroki się wydłużały i wkrótce Lucien miał problemy aby mnie dogonić.

- Eleanoro, musisz się zatrzymać- powiedział stanowczo, acz z leniwym rozbawieniem

Przez chwilę rozważałam bunt, ale w końcu z westchnieniem zatrzymałam się.

- Wywęsz teraz człowieka- polecił mi

- Człowieka!- wykrzyknęłam zirytowana- Nie mogę zabić człowieka!

- Musisz, moja droga. Ewentualnie możesz poszukać jakiegoś zwierzęcia, ale nie polecam.

- Niech będzie zwierze- zgodziłam się

Zaczęłam węszyć i nasłuchwiać. Mój umysł zalała kolejna fala nieugaszonego pragnienia i nagle poczułam zwierzęcy odór, wydawający mi się bardzo apetyczny. Przynajmniej coś ciepłego, miało wreszcie zwilżyć moje wyschnięte na popiół gardło. Otworzyłam szybko oczy.

Pozwoliłam aby poprowadził mnie znaleziony trob. Ledwo świadoma tego, że się poruszam, zaszłam w dół zbocza i zakradłam się na skraj wąskiej łąki pokrytej śniegiem. W odgradzających mnie od ofiary paprociach zawahałam się na moment, a przy okazji, jak rasowy drapieżnik, odruchowo przykucnęłam. Po środku łąki stał samiec wilka o srebrzystej sierści i groźnym wyglądzie. Za nim dostrzegłam jeszcze dwa inne wilki, tym razem wilczyce. Skupiłam się na zapachu samca, a dokładniej, na najgorętszym punkcie na jego włochatej szyi, gdzie ciepło pulsowało najmocniej. Między nami było tylko trzydzieści metrów- jak dla mnie dwa, trzy skoski. Napięłam mięśnie gotując się do pierwszego z nich.

Odbiwszy się lekko, znalazłam się przy nim, co zaskoczyło mnie, ale na głowie miałam pragnienie. Zaalarmowany wilk, warknął na mnie.

Jego masa i wściekłość nie robiły na mnie wrażenia. Na wpół oszalała z pragnienia, rzuciłam się na drapieżnika i pozbawiłam go równowagi, padajac na ziemi wraz z nim. Moje zęby, teraz właściwie wysunięte kły, bez kłopotu odszukały ciepłe podgardle, a szczęki zacieśniły się dokładnie w tym punkcie, w którym temperatura tętna była najwyższa.

Było to równie proste jak wgryzanie się w kostkę masła. Stalowe brzytwy w moich ustach przecięły futro, tłuszcz i ścięgno, jakby naprawdę tam nic nie było.

Smak krwi mnie nie zahwycił, była jednak gorąca i mokra, łykałam ją łapczywi, przynosiła ulgę spieżchniętemu gardłu. Wilk w ogóle ze mną nie walczył, był uległy. Ciepło krwi rozeszło się po moim ciele, od opuszków paców, aż po czubki palców u stóp.

Posiłek dobiegł końca, a ja czułam się pełna i ociężała. Wyssawszy wszystko z wilka do ostatniej kropli, poczułam ulgę w gardle. Odsunęłam od siebie truchło ze wstrętem. Zerwałam się na nogi. Przede mną stał Lucien, uśmiechał się zadowolony.

-Poradziłaś sobie bardzo dobrze- pochwalił- czy zauważyłaś, że zwierzę było niezwykle uległe?

Kiwnęłam głową.

- Pewnie jeszcze jesteś spragniona. Krew zwierząt nie nasyca tak jak ludzka.

Pokręciłam głową, a jego oczy rozszeżyły się w zdziwieniu, ale nie skomentował tego.

- W takim razie chodź. Musisz poznać swoją nową rodziną, a do Anglii droga długa- powiedział z uśmiechem, a następnie ruszył

Poszłam za nim, kalkulując wszystko w umyśle. Czemu był taki miły dla mnie? Co chce przez to osiągnąć? I co robi w Budapeszcie, skoro siedziba jego klanu jest w Anglii?

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 25.11.2014
    ja kocham to opowiadanie i z każdą częścią jeszcze bardziej, ubóstwiam hehe powtarzam się ; 5:)
  • Prue 30.11.2014
    Przeczytałam całość naprawdę interesujące opowiadanie, nie jest oklepane też daję 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania