A świat to plansza, 3. Pierwsze wampirze wspomnienie
Ból mnie oszołamiał i ogłuszał.
Tak, właśnie tak. Czułam się oszołomiona. Nie byłam w stanie zrozumieć, co się ze mną dzieje, nie byłam w stanie tego pojąć.
Moje ciało usiłował odrzucać, nie przyjmować bólu i raz po raz zapadałam na nowo w nieprzeniknioną ciemność, wyciągając z agonii całe sekundy, a może nawet minuty lub godziny, przez co jeszcze trudniej było mi uczepić się rzeczywistości.
Próbowałam odzielić od siebie te dwa stany.
Ułuda była czarna i nie było w niej miejsca na ból.
Jawa była wściekle czerwona i kiedy w niej przebywałam, miałam wrażenie ,jakby dopiero co przejechała mnie ciężki powóz, a teraz leżałam w wanie ze żrącego, palącego kwasu, przepiłowana na pół, tratowana i sztyletowana, jednocześnie.
Na jawie moje ciało wiło się i podrygiwało, cały czas drżało, chociasz byłam pewna, że ból jest zbyt silny, bym mogła się ruszać.
Jawa tak szybko mnie dogoniała.
Ból był nie do opisania.
Pochłonęła mnie ciemność, by zaraz potem wypluć na nowo ze swych głębin w fale bólu i agonii. Nie mogłam oddychać, żar palił mnie w gardle.
Znowu nicoś.
I znów ból powrócił. Ze zdwojoną siłą. NIe miałam już sił krzyczeć czy sie rzucać, leżałam i się trzęsłam, walcząc o ostatnie chwile świadomości przed śmiercią.
Czerń nabiegała mi do oczu, gęściejsza niż przedtem. Jakby ktoś zawiazał mi je paskiem grubego materiału. Zawiązując nie tylko je ale też mnie. Przygniatając mnie jakimś niewyobrażalnym ciężarem. Próbowałam sie spod niego wydostać, ale bardzo mnie to wyczerpywało. Wiedziałam, że o wiele łatwiej będzie mi się po prostu poddać. Pozwolić by ciemność zepchnęła mnie daleko, daleko w dół- z dala od bólu, zmęczeń czy strachu lub zmartwień.
Napierała na mnie ciemność, ale tylko odruchowo, a nie specjalnie, z zamysłem. Nie starałam się jej unieść. Po prostu się opierałam, nie chciałam w niej zatonąć.
Uparcie odpychałam od siebie mrok nieistnienia.
Ale determnacja mi się powoli kończyła. Z sekundy na sekunde ciemność obniżała się o kolejne minimetry.
Próbowłam się czegoś złapać, aby się nie ześliznąć.
Ból parzył, ale nie jak ogień, tylko jak lód. Jakby mnie położono nago w śniegu, a ja nie mogłam od tego uciec. Było mi przeraźliwie zimno. Zamarzałam.
Nie wiem ile to trwało. Może pięć minut, może pięć godzin, a może pięć dni, ale dla mnie to była wieczność. Wszystko to zdawało się nie mieć końca.
A później ból minął. Nic nie czułam. Nic mnie nie bolało. Nie czułam niewygody, zimna, czy ciepła.
Następnie poczułam, że czyjaś ręka dotyka mojego czoła, jakby sprawdzała gorączkę. Odgarnęła parę moich sprężystych, ciemnobrązowych loków z twarzy. Czułam jedynie obecność tej osoby. Czułam jej zapach. Pachniała jak krew, wymieszana z burzą. Po zapachu mogłam poznać, że jest to mężczyzna. Wampir. Stary wampir, późno przemieniony i liczący sobie już wiele setek lat.
A później otworzyłam oczy.
Wszystko było takie wyraźne. Widziałam pojedyńcze pyłki kurzu, wirujące w ciemnym pomieszczeniu. Ostre krawędzie mebli i uszczerbienie na szklance, stojącej dwadzieścia metrów ode mnie. Doskonale słyszałam wiatr zawodzący za oknem i upadające płatki śniegu. Widziałam doskonale mężczyzne, który kucał przy mnie.
Tak jak wcześniej wyczułam, był nie za młody, gdy go przemieniono. Widziałam zmarszczki przy wąskich ustach i siateczkę zmarszczek przy głęboko zielonych oczach. Był lekko wyłysiały, a jego włosy miały kolor spłowiałego blondu. Nadal trzymał zimną rękę na moim czolu, w jakby opiekuńczym geście. Patrzył swoimi zielonymi oczami w moje, jakby chciał mnie przejrzeć na wylot.
- Witaj wśród nieśmiertelnych, moje dziecko- powiedział głębokim barytonem
Nieśmiertelnych?
Vlad... Bal. Boże miej mnie w swojej opiece! On mnie przemienił w wampira. I zostawił samą w nowym świcie!
- Nie lękaj się- przemówił po raz drugi- Pomgę ci w tym nieznanym dla ciebie świecie. Będziesz dla mnie jak córka
Usiadłam, a następnie bardzo szybko wstałam. Stanęłam przed lustrem.
Moja cera zrobiła się biała jak księżyc, a błękit moich oczu, stał się jeszcze bardziej głęboki. Stałam się jeszcze bardziej smuklejsza.
- Nie bój się swojego nowego wyglądu- powiedział i położył mi ręke na ramieniu
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego podejrzliwe.
- Kim jesteś?- spytałam, a mój głos zadziwił samą mnie
Stał się bardziej głęboki, spokojny. Sopran był lekki i melodyjny, jednocześnie.
- Mówią na mnie Lucien, moja droga- odparł- Jestem jedym z przywódców klanu. Podasz mi swoje imię? I wiek?
- Eleanor - odparłam cicho- Dwadzieścia trzy lata.
- Twoim stwórcą jest jeden z pierwszych, wiesz? Będziesz dzięki temu silniejsza i szybsza niż większość nowonarodzonych.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i znów wpatrzyłam się w swoje odbicie, nie poznając siebie.
- Musisz zniknąć. Tym kim byłaś, już nie jesteś. Nie możesz żyć jak wcześniej, Eleanoro- powiedział po chwili- Z chęcią przyjmę cię do swojego klanu.
- Co chcesz w zamian?- spytałam cicho- Nic nie ma za darmo, prawda?
Uśmiechnął się delikatnie.
- Nie przejmuj się tym teraz- powiedział- Będziesz wspierać klan walką za niego. Mam nadzieję, że masz duszę wojowniczki, moje dziecko.
Znów kiwnęłam głową, jakbym chciała potwierdzić jego słowa.
- Chodźmy już, musisz umierać spragnienia.
Rzeczywiście tak było. Czułam suchość w gardle. Bardzo chciało mi się pić. Czułam się jakbym przebiegła co najmniej tysiąc kilometrów bez odpoczynku, a później jeszcze walczyła dwa dni z wampirami na okrągło.
- Więc czas na twoje pierwsze polowanie- powiedział i uśmiechnął się do mnie
Komentarze (9)
I znów nawiązanie do Underwolrd - Lucien. Coś mi się zdaje, że za dużo się do naoglądałaś tworząc to opowiadanie, bo czerpiesz z niego zbyt dużymi garściami niestety. Za tą część tylko 3, bowiem trochę zmęczył mnie opis mąk, jakie przeżywała stając się wampirem i w tym momencie pierwsze z czym mi się to skojarzyło, była Bella Swan/Cullen, która podobnie cierpiała...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania