Poprzednie częściArystokrata 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Arystokrata 11

Odwróciła się i zeszła po schodach, uważając, aby się nie potknąć. Wszystko w niej wrzało, była rozdygotana do granic ostateczności. Seks z Kajem, do którego nie powinna była dopuścić; decyzja o sprzedaży człowieka, który przyszedł do jej łóżka i pokazał, co może niewolnik dla przyjemności, oraz świadomość tego, jak potraktowała Martina…

Dość! Dość! Musi wziąć się w garść! Rozpoczęła coś i nie może się wycofać z jakichś nieistotnych powodów. Ma cel, do którego będzie dążyć bez względu na ofiary… Skierowała się do baru, potrzebowała napić się alkoholu. Jeśli miała przetrwać dzisiejsze popołudnie i wieczór, to zdecydowanie musiała się znieczulić… No, nie! Co się z nią działo?!

– Do kurwy nędzy! – skarciła sama siebie. Jest przecież Martą Rays! Wyniosłą, dumną arystokratką, pewną swej wartości i siły, dla której nie liczy się nic, co nie jest dobre dla domu i rodziny. Ma świat u stóp i… obowiązki. Poświęci wszystko, aby osiągnąć cel! Dosyć użalania się nad sobą. Pozostało tylko wejść w swoją rolę…

Sięgnęła po kolejny kieliszek i wypiła duszkiem jego zawartość. Zerknęła w lustra ustawione na łączeniu budynków. Na szczęście, po ubraniu nie było znać niedawnego zbliżenia. Jedynie parę kosmyków wymknęło się z misternie zaplecionego warkocza, ale te luźne pasma dodawały akurat uroku… twarzy stężałej w zimną maskę zadowolonej z siebie kobiety.

Upiła kolejny łyk i dostrzegła zbliżającego się Kantera w towarzystwie jej ekspracownika. Widok zwalistej sylwetki sprawił, że momentalnie stała się zła; oczami wyobraźni widziała, jak pulchne wielkie łapska obmacują pożądliwie Kaja, jak…

Stłumiła w sobie przekleństwo, stając się czujną i ostrożną, aby w chwili, kiedy podszedł do niej, przyoblec na twarz swój najbardziej czarujący uśmiech.

– Maks! Kochany, jak dobrze cię widzieć! – Nienawidziła w tym momencie samej siebie.

– Witaj, Piękna! – Objął ją w pasie i cmoknął w policzek wilgotnymi wargami. Z najwyższym trudem powstrzymała się, aby nie wytrzeć ręką tego miejsca. – Jesteś nieuchwytna dzisiaj – wysapał z udawanym wyrzutem. – Powoli traciłem nadzieję na spotkanie z tobą.

– Obowiązki, sam rozumiesz. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz? – odparła rozbawiona, wspinając się na wyżyny własnych możliwości, aby zachować zimną krew. – W ten szczególny dla mnie dzień masz obowiązek dać mi zarobić – zaszczebiotała obłudnie.

– Kochanie, o wydawanie pieniędzy zadbała już moja małżonka, ja chętnie spełniłbym inne życzenia – znacząco zawiesił głos, a Marta z trudem zapanowała nad chęcią dania mu w twarz. – A propos powinności: domyślam się, że znasz mojego młodego przyjaciela – wskazał z nieukrywaną satysfakcją na towarzyszącego mu mężczyznę. – Paul Stern moja prawa ręka.

Partner Kantera wyciągnął do niej dłoń w geście powitania, lecz Marta, chcąc zamanifestować swoją niechęć do pełnego buty mężczyzny, odwróciła się w stronę korytarza, którym właśnie w tym momencie dwóch strażników prowadziło Kaja. Szedł ze spuszczoną głową, boso, ubrany jedynie w czarne obcisłe jeansy, ze skutymi z tyłu rękoma i szeroką skórzaną obrożą na szyi. Gwałtownie wypuściła powietrze, poczuła, jakby ktoś ją uderzył w głowę. Paul, widząc jej reakcję, rzucił okiem na niewolnika, a potem na Martę. Wymienili się szybkim porozumiewawczym spojrzeniem.

– Chyba nie masz do mnie pretensji, że zatrudniłem twojego dyrektora?! – Kanter wyglądał na przejętego, źle interpretując zachowanie panny Rays.

– To nie jest już mój dyrektor – zaakcentowała ostatnie słowa, siląc się na beztroskę w głosie.– Zapomniałeś? Wcześniej go zwolniłam…

Na hali przez chwilę rozległa się wrzawa. Nie trudno było się domyśleć, że spowodowało ją wprowadzenie na podium Kaja oraz słowa Martina, nie wiedzieć czemu osobiście rozpoczynającego prezentację.

– Mam zaszczyt zaprosić państwa do licytacji ostatniego, dwudziestego drugiego niewolnika. – Zarządca odnalazł ją wzrokiem. – Z uwagi na podniosłą atmosferę dzisiejszego popołudnia, a także w podziękowaniu za tak liczne przybycie na inaugurację sezonu, panna Marta Rays, debiutująca w roli gospodyni na tak ważnej dla nas wszystkich imprezie, postanowiła dodatkowo wystawić własnego niewolnika!

Jeden rzut oka na Martina, wskazującego dłonią Martę, wystarczył, żeby zorientowała się, że celowo skierował uwagę wszystkich zebranych na organizatorkę aukcji. Nie spuszczając z mężczyzny oczu emanujących zimną wściekłością, podziękowała za owacje na stojąco i wzniosła toast kieliszkiem szampana podanym przez Paula Sterna. Kiedy gwar ucichł, ponownie dotarł do niej drżący głos Martina.

– …niewolnik dla przyjemności, wykształcony, o niebagatelnej urodzie i rzadko spotykanych u ludzi z południa starego kontynentu jasnych włosach… – w chaosie kłębiących się w głowie myśli, docierały do niej urywki słów zarządcy – … trenowany jako niewolnik… z bogatym wnętrzem… dla przyjemności i… – ta prezentacja trwała wieczność, mówił to wszystko specjalnie, aby ukarać Martę – …inteligentny i wierny… Oddany właścicielowi duszą i ciałem. Proszę państwa najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, komu służył do tej pory!

– Polecasz go? – zapytał Maks, wyrywając kobietę z otępienia. Zignorowała pytanie. Widziała, jak wlepiał ślepia w Kaja, odkąd tylko ujrzał atrakcyjnego niewolnego; prawie że zaczął się ślinić na sam widok chłopaka.

– Oczywiście, że poleca, to jej najlepszy niewolnik – szybko odpowiedział za nią Paul, poufale klepiąc po ramieniu swego nowego pracodawcę. – I to bardzo osobistej przyjemności!

Ochłonęła na tyle, aby posłać Sternowi mordercze spojrzenie, które zgodnie z oczekiwaniem wychwycił Kanter. Jednocześnie była pełna podziwu dla Paula, nawet ona nie umiałaby lepiej kłamać.

– Panno Rays, posiadam już twojego dyrektora i tak sobie pomyślałem, dlaczego nie sprawić sobie jeszcze twojego osobistego niewolnika? – Chciał być zabawny, więc wbrew sobie roześmiała się.

– Z największą przyjemnością będę obserwowała twoje zmagania. – Siliła się na opanowanie i rozbawiony ton. – Niezwykle ciekawa jestem, czyj portfel podoła dzisiaj memu wyzwaniu.

Usłyszeli sygnał informujący o rozpoczęciu licytacji i podaniu minimalnej kwoty wywoławczej.

– Mocne wejście – zwrócił uwagę Paul. – Dom Rays potrafi się cenić.

Ogłoszona cena wyjściowa za niewolnika była kwotą zaporową, w normalnych warunkach nie do przebicia. Czyżby Martin liczył, że nikt nie kupi Kaja?

– Pozwolisz, że oddalę się, aby z bliska popatrzeć na to szaleństwo, bo coś mi się zdaje, że długo to targowanie nie potrwa. – Kanter myślami błądził zupełnie wokół czegoś innego, a raczej wokół kogoś i wolała nawet o tym nie myśleć. Skłonił się i zwrócił do mężczyzny: – Tobie, młody człowieku radzę, udać się ze mną, chyba że chcesz pozostać z Martą sam na sam, a to absolutnie nie jest dobrym pomysłem.

Kiedy odeszli obaj, oparła się bezsilnie o stół, samotnie spoglądając na rozgrywające się wokół niej szaleństwo. Kwoty szybko szły w górę. Wśród licytujących dostrzegła wiele kobiet, skuszonych atrakcyjnością niewolnika. Stojący w lekkim rozkroku, półnagi młody mężczyzna prezentował się doskonale. Wysoki i smukły nie musiał być podpięty do słupów, aby wyeksponować rozbudowane wielogodzinnymi treningami mięśnie torsu. Twarz o nietypowych rysach, okolona jasnymi włosami, sięgającymi karku, z kosmykami spadającymi na szczególnie piękną oprawę oczu, w których nietrudno było zauważyć bystrość i inteligencję, przyciągała uwagę również mężczyzn. Istotną rzeczą, obok niewątpliwego uroku wystawionego do przetargu chłopaka, był fakt, do kogo należał. Przypadek, kiedy wystawiano osobistego niewolnika, będącego własnością członka rodziny, był ewenementem. Z pewnych względów, między innymi bezpieczeństwa, takie sytuacje nie miały miejsca, a już na pewno wystrzegano się takich precedensów w Radrays Valley. Marta łamała nie tylko konwenanse, ale i zasady .

– Wy, Raysowie, to potraficie zaskakiwać, jak mało kto! – Nie wiadomo skąd, pojawiła się koło niej Wiktoria, z wypiekami na twarzy i z małą zadyszką. – O mały figiel, a taka zabaweczka umknęłaby mi sprzed nosa!

Rudowłosa kobieta próbowała odgrywać rolę dobrej przyjaciółki, cmokając w policzek i głaszcząc poufale po ramieniu. Marta tak zdumiona jej widokiem i zachowaniem, pozwoliła się nawet podprowadzić pod samo podium. Patrząc, jak włącza się do licytacji, gorączkowo zastanawiała się, jak doszło do tego, że Wiktoria się tu znalazła. Osobiście przecież wykluczyła ją z listy zaproszonych, przewidując ewentualne kłopoty.

– Życz mi, kochana, powodzenia! – zwróciła się do oniemiałej Marty niskim, chropowatym głosem, posyłając pełen triumfu, wredny uśmiech.

Jak to się stało?! Nie powinno jej tu być, nie dziś… No tak! Nagle przyszło olśnienie: to sprawka Suzann. To ta mała suka dała jej zaproszenie! Bezwarunkowo powinna była zrobić z nią porządek. Cholera! Sprawy zaczynały się toczyć nie po jej myśli. Nie miała wątpliwości, że Wiktoria za wszelką cenę będzie chciała kupić jej osobistego, a to byłoby porażką nie tylko misternie ułożonego planu, ale przede wszystkim osobistą. Rozejrzała się po sali. W grze pozostały już tylko cztery osoby: Kanter, jakiś biznesmen, którego nazwiska nie pamiętała, Luis Legrand, ostatni z wielkiego rodu wschodniej arystokracji, dziwak i kolekcjoner niewolników różnych ras, oraz Wiktoria. U wszystkich czworga widziała obłęd w oczach.

Marta z trudem przełknęła ślinę, ogarniała ją panika, miała pustkę w głowie. Cena za Kaja wrosła nieprawdopodobnie, zdała sobie sprawę, że w rozgrywce pozostaną tylko Maks i Wiktoria. Nie spodziewała się, aby pozostali mogli walczyć o taką stawkę. Niepokoił ją Kanter, jego twarz z dawno zastygłym uśmiechem oblała się potem. Zaczynał myśleć, a to był zły znak. Jeszcze rządziły nim emocje napędzane adrenaliną, ale w każdej chwili mogło przyjść opamiętanie. Kwota osiągnęła już nieprawdopodobnie wysoki pułap. A Wiktoria? Była w stanie zrobić wszystko, aby dostać to, co należało do któregoś z rodzeństwa Raysów. Pytanie tylko, ile był w stanie poświęcić dla niej mąż?

Nie mogła ryzykować. Odszukała wzrokiem Paula. Stał z dala od reszty, całkowicie pochłonięty rozgrywką, w której właśnie Legrand spasował.

– Ona nie może go kupić. – Oświadczyła, stając obok mężczyzny.

Paul zaskoczony przez chwilę jej obecnością, nie odpowiadał, dopiero po chwili zwrócił uwagę:

– Miało jej tu nie być.

– Miało… Stać go na to, żeby przelicytować tę dziwkę?

Mężczyzna nie odwracając się, odpowiedział skinieniem głowy.

– Dobre pytanie. Na swoich przyjemnościach nie oszczędza, ale czy teraz będzie chciał tyle wydać?

– Więc co mam teraz zrobić? – Marta, zdenerwowana, bezwiednie potarła drżącą dłonią policzek.

– Wycofaj go z licytacji – poradził Paul – Maks jest niepewny.

Marta pokręciła głową w bezsilnej rezygnacji, bezwiednie obracając pierścionek na palcu.

– Nie mogę, Paul! – Czuła jak zasycha jej w gardle. Zabije Suzann, nie daruje jej tego! – Nie mogę przerwać, to licytacja bez protestu…

Odetchnęła głęboko, kiedy dopiero po drugim wywołaniu usłyszała, jak przewodniczący Kanter przebija ofertę Wiktorii. Musiała coś zrobić, naprawdę zaczynał się łamać.

– Ona nie może go dostać w swoje łapy… – szepnęła z paniką w głosie. Nerwy miała napięte niczym postronki; jeszcze chwila, a ze złości się chyba rozpłacze. Na twarzy Marty Rays malowały się bezsilność, gniew, frustracja, a przede wszystkim strach. To było do niej niepodobne.

Niespodziewanie Paul odwrócił się do roztrzęsionej kobiety i bez uprzedzenia pocałował w usta.

– Jesteś mi winna przysługę – oznajmił i bardzo spokojnie, pewnym krokiem oddalił się w kierunku podium. Zaskoczona, prawie bez sił podążyła za nim. Stern w samą porę wszedł do licytacji, w ostatniej chwili przebijając ofertę rudowłosej kobiety i podgrzewając atmosferę wśród obserwującej publiczności. A mina osłupiałej Wiktorii? Bezcenna. Marta zbliżyła się do potężnego mężczyzny, wspięła na palce i musnęła zewnętrzną stroną dłoni gładki, tłusty policzek.

– Czy mi się zdaje? Czy mój były dyrektor posiądzie mojego byłego niewolnika? – szepnęła zmysłowym, jedwabistym głosem. – Kto by pomyślał?

Odwracając się w kierunku wyjścia, posłała Wiktorii leniwy i arogancki uśmiech.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Pasja 14.09.2017
    A jednak decyzja o sprzedaży Kaja była zbyt pochopnie podjęta przez Martę. Uczucia nie da się zamazać ot tak sobie. To tylko powierzchowna maska silnej kobiety. Wewnątrz jest słaba i jak każda chce miłości. Teraz ma dług wdzięczności u Paula. Czytając zastanawiałam się nad wartością jakim jest życie i sam człowiek. Czy chciałabym kupić miłość i kogoś za pieniądze. Chyba definitywnie nie. Ale świat finansjery chyba coraz bardziej łączy te rzeczy. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. 5)
  • Violet 14.09.2017
    Ciutkę się mylisz, Pasjo. Marta jest bardzo silna, a tylko momentami ma chwile słabości. Decyzja o sprzedaży Kaja była przemyślana i jest elementem prowadzonej przez nia gry. Jakie ewentualne korzyści ma przynieść, okaże się w kolejnych częściach.
    Co do kupowania miłości masz rację, tylko że w tamtym świecie bardzo brutalnym, ale tak na prawdę niewiele różniącego się od naszego, rządzą inne reguły i inne zasady. Tam się bierze... tylko bierze.
    Dziękuje za wizytę i komentarz, oraz serdecznie Cię pozdrawiam.
  • trochę szkoda, że nie wprowadziłaś tu jakiejś waluty. Można by pokazać szał tej licytacji.. Poziom trzymasz 5 :)
  • Violet 15.09.2017
    Jakoś nie uznałam za istotną sprawę waluty w tym momencie, ale po zastanowieniu Twoja sugestia jest interesująca. Dzięki za wejrzenie do tego świata :)
  • Violet Przychylam się do sugestii Pana Maurycego.
  • betti 14.09.2017
    Coraz bardziej zaciekawiasz... czekam na kolejne rozdziały. Wciągnęło mnie...

    Pozdrawiam.elka. .
  • Violet 15.09.2017
    Betti, dziękuję za wejrzenie do mojej opowieści i uważam ten gest za miły, wiedząc, ze to nie Twoja dziedzina.
    Pozdrawiam
  • betti 15.09.2017
    Fakt, ja przeważnie reportaże niemniej każde słowo pisane jest mi bliskie...
  • Margerita 16.09.2017
    pięć
  • KarolaKorman 17.09.2017
    Widzę, że Marta ma maskę na każdą okazję i potrafi grać, by dopiąć swego. Można sobie tylko wyobrazić, jak czuł się niewolny. Z jednej strony mógł być dumny, że tak został wyróżniony, z drugiej poczucie odrzucenia, mam wrażenie, że zadrwienia było mocniejsze. 5 :)
  • Violet 19.09.2017
    Dziękuję za komentarz Karolo, a co do Kaja - kiedyś powróci, gdy wykona zadanie, tylko ten powrót... no cóż to za jakiś czas.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania