Nigdy 21
Fabian
Stoję na wprost Lusi, ona jest we mnie wpatrzona, przynajmniej jakby zobaczyła ducha. Albo coś gorszego. Nie podoba mi się to. Wygląda, jakby się mnie bała. Jakby bała się cokolwiek powiedzieć. Potrzebuje chwili, aby się ocknąć. Nie umiem opisać spojrzenia jej niespotykanych oczu. Przemawia przez nie tyle emocji, a ja nie potrafię rozszyfrować, czy one są pozytywnymi emocjami. Zaraz. Przecież nie mogą być pozytywnymi. Chłopie, zastanów się na co ty liczysz.
- Lusi, nigdy bym cię nie skrzywdził. Bardzo cię kocham - zapewniam po raz kolejny. Potrzebuję odpowiedzi, jakiejkolwiek reakcji. Nie może tak po prostu się na mnie patrzyć. Chcę, aby na mnie krzyczała, może mnie nawet zbić, ale nie zniosę głuchej ciszy, która jest wśród nas.
- Wiem - odpowiada cicho, ledwie słyszalnie.
Słyszę zamykające drzwi z pobliskiego domu i czyjeś kroki, które stają się coraz głośniejsze.
- Chodź! - ciągnę moją śliczną dziewczynę i razem uciekamy, jak najdalej. Brakuje mi jeszcze sprawy na policji za uszkodzenie samochodu. Gdy odległość od właściciela pojazdu jest już bezpieczna, dziewczyna chwyta mnie za ręce, czujnie się im przyglądając. Kostki są opuchnięte, dłonie zakrwawione, ale na razie nie czuję bólu. W ogóle nic nie czuję.
- Musisz przemyć te rany, aby nie wdała się infekcja - mówi wolno, zrozumiale. - Zresztą, co mnie interesują twoje rany! - puszcza moje ręce, robiąc naburmuszoną minę. - Co ty sobie w ogóle myślisz? Nie możesz tak po prostu wyładowywać swojej energii na przedmiotach i to jeszcze NIENALEŻĄCYCH do ciebie! Fabian, musisz nauczyć się kontrolować swoją złość! Po pierwsze: możesz mieć problemy za zdemolowanie samochodu. Po drugie: złość cię opętała, nie możesz na to pozwalać! Po trzecie: naprawdę mogłeś zrobić sobie krzywdę - znów bierze moje dłonie w swoje drobne palce. Walczy sama z sobą - jej troskliwa wersja siebie chce mi pomóc, martwi się o mnie. A ta druga - stanowcza, wredna wersja - odradza jej udzielenia mi jakiejkolwiek pomocy i chce przywrócić mnie do porządku, przemówić do rozsądku.
Jest taka śmieszna, że nie mogę się powstrzymać.
- Co cię tak bawi? To, co ty wyprawiasz jest niedopuszczalne! Nie możesz się tak zachowywać, rozumiesz?
- Tak jest.
- Fabian!
- Rozumiem, mówię poważnie.
- To dlaczego się śmiejesz? To nie są żarty!
- Wiem.
Lusi wzdycha poirytowana, pełna złości odwraca się do mnie plecami i odchodzi. Biegnę za nią.
- Zaczekaj! - mówię, stając obok niej, jednak ona nawet nie ma zamiaru na mnie spojrzeć, idzie przed siebie, ignorując mnie. - Czekaj, no! - chwytam ją za rękę, zmuszając do zatrzymania. - Lusi - chcę, żeby popatrzyła mi się prosto w oczy. Chwytam lekko jej podbródek, zostawiając na nim trochę krwi i odwracam jej twarz w kierunku swojej. - Przepraszam - mówię pełen powagi. - Wybaczysz mi?
Na jej ustach pojawia się uśmiech, który szybko znika, potem znowu się pojawia i znowu znika. W końcu wybucha śmiechem. Kiwa głową na zgodę i mocno mnie przytula. Niecodzienna z nas para.
- Ale obiecasz mi, że następnym razem będziesz panował nad gniewem.
- Nie będzie następnego razu - zapewniam.
Lusi odrywa się z uścisku, podnosi głowę do góry, by na mnie popatrzeć. Uśmiecham się do niej przekonująco, ona odwzajemnia uśmiech. Nie mam nic innego do powiedzenia, niż to, że ją kocham.
- Muszę już iść do domu - informuje mnie.
- Odprowadzę cię.
Idziemy, trzymając się za ręce, mimo że moje są w takim stanie i zaczynam odczuwać ból. Kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz, wiedziałem że będzie kimś ważnym w moim życiu, ale nie wiedziałem, że kimś aż tak ważnym. Ta dziewczyna skradła moje serducho, a wcześniej nie miałem nawet pojęcia, że się tak da.
Lusi
Wchodzę do domu, modląc się, by mnie mama nie zauważyła. Wieszam płaszcz na wieszaku, ściągam pośpiesznie buty.
- Już siedemnasta, co tak późno wróciłaś ze szkoły? - słyszę głos rodzicielki, która opiera się z założonymi na piersi rękami o futrynę drzwi. Podskakuję ze strachu, ona wytrzeszcza oczy.
- Ja... zostałam dłużej w szkole.
- ,,Dłużej w szkole"... - podnosi czujnie jedną brew.
- Tak. Na kołku teatralnym - kłamię.
- Nie wspominałaś, że chodzisz na dodatkowe zajęcia - mama coś podejrzewa, ale ja nie mam ochoty przyznać się, że miałam do czynienia z chuliganami, których zbiłam, a potem z chłopakiem, który zdemolował samochód.
- Niedawno się zapisałam, a dziś zostałam pierwszy raz.
- I jaką sztukę gracie? - wypytuje.
- Przygotowujemy się do... jasełek - wymyślam z trudem.
- Czy będę mogła przyjść popatrzeć, jak moja córka występuje?
- Nie - zaprzeczam natychmiast.
- Ach, nie?
- To przedstawienie wyłącznie odgrywane dla uczniów.
- Aha. Wielka szkoda!
- No widzisz - uśmiecham się przekonująco i przechodzę obok niej.
- Lusi? - przechodzą mnie ciarki. A może ma na mnie jakiegoś haka i wie, że to wszystko zmyśliłam? Zatrzymuję się zgorączkowana, iż moje kłamstwa wyjdą na jaw. - Gdzie twoja chustka, którą ostatnio ci kupiłam?
- Nie zakładałam jej dzisiaj - po raz kolejny się uśmiecham, następnie biegnę na górę, uciekając przed dalszym ciągiem przesłuchania. Rzucam się na łóżko wyczerpana. W pokoju rozlega się pukanie do drzwi.
- Proszę!
- To tylko ja - mówi mama, a mnie się włosy jeżą na głowie. Co znowu? Siadam po turecku, udając grzeczną dziewczynkę. - Babcia Sonia ma dzisiaj imieniny, jak zapewne wiesz - ciągnie, a ja przytakuję - tutaj jest dla niej prezent - wskazuje na moje biurko, gdzie stoi bombonierka pomadek i porcelanowe filiżanki, których wcześniej nie zauważyłam. - Z racji tego, że mnie pokaszluje, a jutro wyjeżdżam, stwierdziłam że pojedziesz do niej i jej to wręczysz z życzeniami od nas obydwu.
- Sama mam jechać? - nie udaję nawet, że mi to odpowiada.
- Tak, kochanie. Pytałam Krystiana - mówił, że busów nie ma do tej miejscowości, natomiast są pociągi, którymi łatwo można dojechać na miejsce.
- Chyba żartujesz - wypalam w odpowiedzi.
- Że co?
- Mamo - staram się mówić nieco grzeczniej. - To tylko kaszel, spokojnie możesz udać się ze mną.
- Nie chcę ryzykować, że jutro mnie rozłoży, Lucyno. Czeka mnie dość długi lot. Jeszcze mnie zawieje, bo na zewnątrz jest naprawdę chłodno.
- Nie chcę sama jechać do babci.
- Przecież nie możemy ominąć jej święta, zachowałybyśmy się bardzo niegrzecznie, tak nie wolno - beszta mnie.
- No tak, ale...
- Żadnego ,,ale". Ile czasu potrzebujesz, abyś była gotowa? - przerywa mi. - Radzę ci jechać czym prędzej, bo już jest dosyć późno. W razie czego, dzwoń do Krystiana. On jest obeznany we wszystkim, więc ci doradzi, jeśli będzie coś nie tak.
Podaje mi karteczkę z napisanymi miejscowościami, gdzie mam udać się na pociąg, gdzie wysiąść, a gdzie mieszka babcia.
Mama wychodzi z pokoju, a ja biorę do ręki bezbarwny błyszczyk poirytowana. Nakładam go na usta, poprawiam fryzurę, przypominając sobie jej słowa: ,,kobieta niezależnie od okoliczności powinna zawsze pięknie wyglądać!". Na ten temat mam dokładnie takie samo zdanie, jak ona. To chyba pierwsze nasze wspólne zdanie. Ogólnie myślę, że te różnice pomiędzy płcią kobiecą, a płcią męską powinny być bardzo widoczne. Chłopcy nie powinni przywiązywać zbytniej wagi do swojego wyglądu - jak choćby Fabian, bo mimo tego i tak wygląda idealnie - a dziewczyny powinny i to aż nadmiar. Chłopakowi wystarczą dżinsy i jakaś bluza, a dziewczyna powinna być ubrana w jakąś bluzeczkę, eleganckie spodnie, bądź spódniczkę. Chłopcy powinni być obrońcami, powinni umieć przywalić, dziewczyny już rzadziej, choć czasami również - jestem tego dobrym przykładem. Nie mówię, że wszyscy powinni być piękni, bo tylko niektórych obdarzono tak wielkim szczęściem, na przykład Weronikę. Po prostu każdy - w miarę swoich możliwości - powinien prezentować się z jak najlepszej strony. W dzisiejszych czasach trudno znaleźć stuprocentowych mężczyzn i stuprocentowe kobiety. Sama staram się dążyć do ideału, a Fabian... chyba już nim jest. Oczywiście obydwoje mamy wady - i to całkiem spore - jednak uważam nasz związek za całkiem udany, a niektóre wady w moich oczach są zaletami.
Komentarze (17)
,,nie wiem skąd, ona się wzięła w moim pokoju" - przecinek przed ,,skąd", a nie po;
,,chcę, żeby popatrzyła mi się prosto w oczy" - ,,się" jest niepotrzebne;
,,Lusi odrywa się z uścisku" - ,,odrywa się" od niego lub ,,wyrywa się z uścisku";
,,Na kołku teatralnym" - ,,kółku";
,,Z racji tego, że mnie pokaszluje, a jutro wyjeżdżam" - ,,z racji tego, że pokasłuję". Z niecierpliwością czekam na następną część i zostawiam oczywiście 5 za ciekawy, lekki tekst:)
cała historia mnie bardzo zaciekawiła, fajnie mi się czyta taką historie, ciekawi mnie myślenie, postępowanie, zachowanie postawa wszystko co do tyczy Lusi, ze względu na to, że takie osoby jak ona mnie się po prostu boją, nie wiem dla czego tak jest więc czytanie twojego opowiadania w pewien sposób odpowiada mi na wiele pytań, które sobie zadaje, pozdrawiam
Cieszę się, dziękuję za komentarze. ;))
nie jestem wredna, hamska i w sumie nic nie robie takiego specjalnego
a gdy oni widzą mnie na korytarzu to albo uciekają, albo spuszczają wzrok, w mojej klasie też jest taka jedna dziewczyna to jak pani każe jej ze mną coś zrobić to się trzęsie jak galareta:)
więc fajnie że to piszesz może zrozumiem co jest ze mną takiego nie tak, bo jak się znajomych pytam to jest tylko śmiech że mam się nie przejmować ,, nimi"
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania