Nigdy 22
W pół godziny zdążam poprawić lekki makijaż, po perfumować się, wziąć prezenty, ubrać zimowy płaszcz i wyjść na zewnątrz. Mama upomniała mnie, abym w miarę możliwości, wcześnie wróciła do domu. Oczywiście moją odpowiedzią było przewrócenie oczami i głębokie westchnienie.
Idę chodnikiem, otacza mnie ciemność, a w oczy wieje zimny wiatr. Gdyby nie żal babci, w ten wieczór nie wychodziłabym w ogóle z domu. W swoich rękach mocno trzymam zapakowany prezent, na który mama musiała wydać fortunę. Idę w kierunku peronu, jak sądzę. Mam nadzieję, że dojdę tam bez żadnych utrudnień. Mijam wielkiego Mikołaja przystrojonego z kolorowego oświetlenia. Do szóstego grudnia został dokładnie tydzień. Ach, tak! Muszę pomyśleć o prezencie dla Fabiana i Zuzy. I Wery? I Krystiana? Czy powinnam też dać prezent Weronice i Krystianowi? Fabian, wiadomo, jest moim chłopakiem. Zuza, wiadomo, moja najlepsza przyjaciółka, której muszę wynagrodzić to, że rzadko się widujemy. A co z pozostałą dwójką? Hym, Krystian dostanie kartkę świąteczną, która jest już dawno gotowa i czeka na półce w pokoju numer dwa. A Weronika... może dam jej jakiś drobny upominek.
Zastanawiając się, co konkretnie im kupię, docieram na peron. Do przyjazdu pociągu zostało mi piętnaście minut. Siadam na pobliskiej ławce, rozglądając się. Oprócz mnie i dwóch starszych pań - jednej sprzedającej w kiosku, a drugiej kupującej - nikogo nie ma. Rozmawiają swobodnie, a ja marznę z zimna.
- Mówię pani, ilu tu gówniarzów widziałam - wiem, że nieładnie podsłuchiwać, ale mówią za głośno. - I to takie młode, wręcz dzieci, a strach przejść obok. Rozumie pani? Ja, stara baba, boję się czasami nawet spojrzeć na takiego drania. Z pozoru ładne dziecko, a tu wyłudza pieniądze, grozi, nawet z nożami gonią.
- Tak, wiem, proszę pani. Ja tu pracuję do wieczora i już nieraz widziałam tych chuliganów. Chłopcy, niegrzeczni, ja nie wiem, skąd się tacy ludzie biorą!
Przed moimi oczami staje dzisiejsza wizja chuliganów i okularnika koło mojej szkoły. Ale to chyba o jeszcze innych zbirach rozmawiają. Zdaje się, że o jakichś młodszych. Nagle coś obok mnie przebiega, a moje serce prawie się zatrzymuje. Och, to tylko kot. Wzdycham z ulgą, prosząc by pociąg był niedaleko.
Podczas jazdy pociągiem patrzę w szybkę, a towarzyszy mi świąteczna piosenka, dobiegająca ze słuchawek podłączonych do mojego telefonu. Ściągnęłam sobie już całą listę. Ostatnio, przełączając kanały w telewizji, natknęłam się na film dla dzieci: ,,Przyjaciel świętego Mikołaja" i dziewczynki w ubogim domu dziecka zaczęły cieszyć się magią świąt, śpiewając piękną piosenkę.
,, Ja zawsze wierzę w Święta,
I w miłości moc!
To pewne, że Mikołaj w saniach pędzi poprzez noc,
Odzyskać chcę spokojny sen,
Rodzinną więź.
Chcę się śmiać!
Każdego dnia"
Lubię to całe szaleństwo, tę atmosferę świąteczną. Panuje wtedy fajny nastrój. Nie mogę się doczekać.
We Wigilię, wczesnym rankiem, pojadę do domu taty. Od razu pobiegnę do Zuzki złożyć jej świąteczne życzenia, uściskać ją, powiedzieć jak bardzo ją kocham i jak bardzo za nią tęsknię. Spędzę u niej kilka godzin, na rozmowach z nią i jej mamą. Czy wiecie co to znaczy mieć najlepszą przyjaciółkę na całe życie? Poznałyśmy się jako pięcioletnie dziewczynki, zżyłyśmy się z sobą, jesteśmy nierozłączne, mimo odległości, która nas dzieli. Prawdę mówiąc, jeszcze nigdy nie spotkałam dwóch tak bardzo kochających się przyjaciółek jak my. Jeszcze nigdy takich nawet nie widziałam. Ani na filmach, ani w książkach. Nasza przyjaźń jest wyjątkowa. Jesteśmy do siebie bardzo podobne, mamy podobny sposób patrzenia na świat, to samo zdanie na wiele tematów. Rozumiemy się bez słów. Wystarczą nam gesty, uśmiech, jedno spojrzenie i wiemy, co ta druga ma na myśli. Często przydaje się to w towarzystwie, gdy nie chcemy, by inni wiedzieli o czym ,,rozmawiamy". Kiedy mam jej coś do powiedzenia, wiem jak zareaguje, wiem kiedy uzna coś za śmieszne, a kiedy za obrazę. Jednak ona nigdy się na mnie nie obraża, bo wie, że cokolwiek powiem, to jest na żarty. Potrafimy wyczuć sarkazm w głosie tej drugiej, gdy inni nie wiedzą o co nam chodzi. Denerwuje mnie, a zarazem cieszy, że wszyscy inni dookoła są tak głupi, że tylko Zuza wie o czym myślę, jakie jest moje zdanie, jaka jestem. Zna mnie na wylot. A ja znam ją na wylot. Mimo odmiennych charakterów, jesteśmy takie same. Dopełniamy się nawzajem. Ona jest tą bardziej wybuchową, spontaniczną dziewczyną. Ja jestem tą... delikatną, wrażliwą? Żeby choć odrobinę się lubić, trzeba mieć wspólne zainteresowania, tematy do rozmów. To bardzo dziwne, iz znamy się już tyle lat, a jakoś nigdy nie zabrakło nam tematu do rozmów. Zawsze się jakiś znajdzie. Nie zdarzyło się jeszcze nigdy, żebyśmy nudziły się w swoim towarzystwie. Taka przyjaźń jest wielkim darem. Prawdopodobnie przez całe życie już nigdy nie spotkam kogoś takiego, więc nie mogę pozwolić jej odejść. Nigdy jej nie opuszczę. Zawsze będziemy przjaciółkami. Nigdy o niej nie zapomnę.
Natychmiast wysyłam do niej esemesa:
Hej, chciałam tylko żebyś wiedziała, jak bardzo Cię kocham.
Nie oczekiwałam żadnej odpowiedzi, jednak ona od razu odpisała:
Ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor. Świetne wyczucie czasu! Ogólnie mój dzień jest do dupy, patrzę na telefon i jedna głupia wiadomość od mojej Lusi rozświetla mój dzień, mimo że wcześniej był zachmurzony i pełen chaosu.
Coś się stało?
Nic szczególnego, po prostu czasem wszystko mnie denerwuje. Mam takie samotne, bardzo smutne dni i nie ma nikogo obok mnie, by mnie pocieszyć...
Czytam tę wiadomość kilka razy i nie bardzo wiem, co mam odpisać. Łzy napłynęły do moich oczu. Chciałabym być zawsze obok niej, wspierać ją, gdy mnie potrzebuje. Wciąż nie umiem pogodzić się z tym, że ją zostawiłam.
Ach, wybacz, Lusi. To nie miało tak zabrzmieć. Wcale Ci nie wypominam, że Ciebie tu nie ma. Nie bierz tego do siebie, to nie tak. - odpisuje przyjaciółka, gdy długo nie odpowiadam.
W porządku ;))
Esemesujemy pół drogi, później mój telefon zaczyna wibrować.
- Halo? - odbieram pewna, że to Zuzka do mnie dzwoni.
- Cześć - po drugiej stronie słuchawki rozpoznaję głos Fabiana. - Wszystko dobrze?
- Tak, jasne.
- Chyba jednak nie? - dopytuje. Okej, wzruszyłam się pisaniem z Zuzą, ale to wszystko.
- Wszystko gra, serio.
- Co robisz?
- Jadę pociągiem.
- Jak to jedziesz pociągiem? - w jego głosie dostrzegam odrobinę złości. - Dokąd?
- Do babci - odpowiadam bez większych emocji.
- Lusi, do peronu masz trochę daleko, dlaczego nie mówiłaś, że się gdzieś wybierasz? - pyta ewidentnie zły.
- A dlaczego miałam mówić? Mam cię informować o wszystkim, co robię? Gdzie idę? Z kim gadam? O co ci chodzi?
- Po prostu myślę, że nie powinnaś chodzić nigdzie sama. Zwłaszcza wieczorem.
- Fabian, daj spokój.
- Wiesz, że się o ciebie martwię.
- No, dobra, ale to nie znaczy, że nie mogę nawet gdziekolwiek iść sama. Nie jestem małą dziewczynką! Nie musisz mnie niańczyć! To wcale nie jest twój obowiązek, poradzę sobie sama.
- A jednak wolałbym cię odprowadzić.
- Już po wszystkim, bo za niedługo dojadę na miejsce - spoglądam przez okno.
- Daj znać, jak będziesz wracać.
- Nie!
- Lusi...
- Przestań! Powiedz mi po prostu ,,dobranoc" i już się rozłącz.
- A co jeśli nie chcę się rozłączać?
- Jesteś nieznośny! - chichoczę.
- Więc o której mam po ciebie przyjść?
- Dobranoc - mówię i to ja się rozłączam. Nie chcę, by myślał, że ma obowiązek mnie teraz pilnować. W tamtą stronę zaszłam, więc z powrotem też zajdę do domu bez utrudnień.
Jestem prawie pewna, że to na tej ulicy miałam wysiąść, myślę patrząc na karteczkę od mamy. Idę przez miasto oglądając wystawy świąteczne w sklepach. Manekiny ubrane są w czerwone, mikołajkowe ubrania, na szybach lśni kolorowe oświetlenie. Miasto zapełnione jest przechodniami, którzy wleką się po udekorowanym rynku. Chwilę krzątam się po ulicach, ostatecznie docieram na miejsce.
Rozmawiam z babcią w ciepłym mieszkaniu, popijając herbatkę i uśmiechając się ciągle. Babcia pyta mnie o wiele rzeczy. Między innymi jak układa mi się w szkole, czy zawarłam jakieś przyjaźnie i co słychać u Zuzki. Opowiadam jej o uroczej, miłej dziewczynie, której jestem sąsiadką. O tym, jak zawsze wita mnie z uśmiechem, o tym jak darzy mnie mądrą radą, o tym jaka jest rozważna. Narzekam tylko na to, że jest chwilami za bardzo spokojna, trochę żartów by jej nie zaszkodziło. Wspominam również o spontanicznym, impulsywnym, troskliwym i inteligentnym chłopaku, jakim jest mój przyszły mąż. Oczywiście nie używam tego określenia, tylko mówię imionami. Jeśli chodzi o Zuzkę, to wspominam, że rozmawiamy kilka razy dziennie przez internet. Babcia oczywiście nie wie, co to jest ten cały ,,internet" i jak to działa, więc tłumaczę jej to ze śmiechem.
- I co? Normalnie piszesz do Zuzi, a ona ci odpisuje?
- Tak, babciu.
- Za moich czasów nie było takich sprzętów. To wszystko jest takie pokręcone. Czego ci ludzie nie wymyślą!
Muszę walczyć sama z sobą, aby się nie roześmiać. Nie mogę powstrzymywać śmiechu. Babcia jest taka śmieszna, nie mając pojęcia o dzisiejszym świecie. Ciocia Kasia odziedziczyła po niej ten ciepły charakter. Mama chyba podała się nieco na zmarłego już dziadka. Staruszka wstaje od stolika, by dodać trochę drewna do palącego się kominka.
- Bardzo ładny prezent, podziękuj mamie. A tę śliczną kartkę świąteczną przywieszę sobie na lodówce - uśmiecha się do mnie. - Dziewczyno, ty to masz talent do takich malunków! Jeśli mogę, to życzę sobie w dzień babci dostać swój portret.
- Jasne.
- Będę na niego patrzyła z myślą o mojej ukochanej wnusi - chwali mnie, a ja się troszkę rumienię. Gorąco zrobiło mi się na serduchu.
Komentarze (19)
,,po perfumować się" - nie bardzo mi pasuje to oddzielone ,,po", ale ponieważ połączone podkreśla, to może ,,wyperfumować" albo coś takiego;
,,abym w miarę możliwości, wcześnie wróciła do domu" - skoro już tak stawiasz przecinki, to przydałby się również po ,,abym", żeby powstało wtrącenie ,,w miarę możliwości";
,,Z pozoru ładne dziecko, a tu wyłudza pieniądze, grozi, nawet z nożami gonią" - tu przyczepię się do liczb, najpierw piszesz w pojedynczej, a ostatni czasownik w mnogiej;
,,We Wigilię" - ,,W Wigilię", bo tak się mówi, tu nie potrzeba tego uproszczenia;
,,by inni wiedzieli (przecinek) o czym ,,rozmawiamy". Kiedy mam jej coś do powiedzenia, wiem (przecinek) jak zareaguje, wiem (przecinek) kiedy uzna coś za śmieszne";
,,gdy inni nie wiedzą (przecinek) o co nam chodzi";
,,tylko Zuza wie (przecinek) o czym myślę";
,,myślę (przecinek) patrząc na karteczkę od mamy";
,,Idę przez miasto (przecinek) oglądając wystawy świąteczne". 5:)
JP
(dałem 5)
fajna jest babuleńka mogła by być częściej, bo mnie nie źle rozbawiła:)
widać tutaj jak silna jest więź między Zuzą,a Lucyną, chciała bym już wiedzieć co nie gra u Zuzy, bo w po przednich częściach chciała coś powiedzieć przyjaciółce ale cały czas ją chamowało, i no ciekawa jestem co to jest takiego strasznego, że nie umie się przyznać Lucynie, zostawiam 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania