Poprzednie częściNigdy 16

Nigdy 34

Lusi

 

 

Patrzę na Krystiana, który w skupieniu kieruje samochodem. Weronika siedzi na tylnym siedzeniu i ze mną rozmawia. Z głośników gra jakieś przypadkowe disco - polo. Obserwuję jego twarz. Tak bardzo cieszę się na wieść, że jemu i Zuzce może się udać, mogą tworzyć najlepszą parę na świecie. Oczywiście najlepszą zajmującą drugie miejsce, bo pierwsze należy do mnie i Fabiana. Parkujemy obok jej domu. Pani Ala czeka oparta o swój samochód.

- Dzień dobry! Nikt panią nie poinformował, zmiana planów. Krystian jedzie z nami.

- Cześć! Dajcie buziaka! - Wita się z każdym z osobna. - O, czyli nie muszę być waszym kierowcą, super. W takim razie bawcie się dobrze!

Chwilę później Zuzka wychodzi z domu.

- Hej wszystkim! - Ona także daje nam całusy. Kiedy podchodzi do Krystiana widać, że udaje obojętną, jakby ten gest nic dla niej nie znaczył.

Weronika i ja specjalnie zajmujemy miejsca z tyłu, aby Zuzka usiadła obok Krystiana w samochodzie. Dziewczyna wywraca oczami, zauważając nasze zagranie.

- Co cię tak wzięło na jakiś pokaz? - pytam.

- E tam pokaz, muszę kupić jakieś nowe ciuchy, a pokaz to tylko taki bonus. Tak w ogóle, cieszę się, że wy również się przyłączyliście! - zwraca się do pozostałej dwójki.

- Szczerze mówiąc zdziwiło mnie takie ciepłe powitanie ze strony twojej mamy - mówi Panna Idealna. Przez chwilę zapada cisza, wszyscy muszą przeanalizować jej słowa. Wybuchamy śmiechem, orientując się, co ma na myśli. - No wiecie, nie wyobrażam sobie, żeby moi rodzice tak się witali z moimi przyjaciółmi. Te wszystkie uśmiechy, ciepłe słowa, przytulasy... - usprawiedliwia się.

- Wyobrażasz sobie, jakby moja matka tak się z tobą witała? - kpię sobie z tej wizji.

- Moja mama zawsze tak robi, taka jest, ze wszystkimi ma dobry kontakt - wyznaje Zuzka. - Zresztą, tak jak pani Kasia. Od kiedy pamiętam zawsze tak było. Nie, Krystian? - Szturcha go łokciem, a on potwierdza jej słowa.

Weronika uśmiecha się i już o nic nie pyta. W trzydzieści minut zajeżdżamy do galerii. Krystian parkuje auto najbliżej wejścia. Wchodzimy do środka budynku. Nawet nie wiemy o której mają być te całe modelki. Najpierw chodzimy po sklepach. O dziwo nikt nie narzeka na żądania Zuzki, nawet Krystian. To raczej Zuzka na nas krzyczy, żebyśmy nie tracili czasu stojąc, zamiast przemierzać kolejne kroki. Wywracam oczami na te głupie rozkazy. Zadowolona przyjaciółka zabiera do przymierzalni mnóstwo ubrań i każe nam zaczekać przed kabiną. Krystian wzdycha głęboko.

- Pospiesz się - ponagla ją. Chwilę zajmuje jej przymierzenie kreacji, a gdy którąś ma już na sobie odsłania zasłonę i pokazuje się nam, pytając jak wygląda. Doradzamy, które ubrania może kupić, a które nam się nie podobają. Zuza wychodzi ze sklepu z dwoma siatkami, a my idziemy za nią. Patrzy na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha.

- Pamiętasz...? - zaczyna, a ja wybucham śmiechem, dokładnie wiedząc o co pyta.

Weronika i Krystian spoglądają po sobie.

- O co chodzi? - pytają równocześnie.

- A takie tam... - mówię, machając ręką, jakby to było nieistotne.

- Ostatnio w galerii wyrzucono nas ze sklepu - chichocze Zuzka.

- Co? Czemu? - dopytują.

Opowiadamy im o wypadnięciu z kabiny i zerwaniu zasłony. Weronika chyba nie dowierza, a Krystian śmieje się razem z nami. Idziemy przed siebie. Mamy dobre humory, żartujemy, wesoło spędzamy czas. Co chwile któreś z nas opowiada o tym, co razem przeszliśmy. Weronika uczestniczy w rozmowie, ale raczej słucha naszych opowieści, rzadziej coś opowiada.

- Jezu, a pamiętacie tę zimę i zamarznięte jezioro? - rzuca Zuza, a cała nasza trójka zatrzymuje się gwałtownie. Weronika zauważając naszą reakcję również to robi. Już żadne z nas się nie śmieje. Ciemnowłosa piękność pyta co się stało.

- Kiedy Lusi i ja chodziłyśmy do czwartej klasy podstawówki była piękna zima. Mądra Zuzka - mówi ironicznie - stwierdziła, że jest świetna pogodna na łyżwy. A że nie było blisko naszej miejscowości żadnego lodowiska, wybrałam się na zamarznięte jezioro, które znajdowało się blisko mojego domu. Wzięłam ze sobą stare łyżwy, które moi dziadkowie znaleźli na strychu i nikomu nic nie mówiąc założyłam je i weszłam na lód. Super się jeździło. Starałam się nawet zrobić jakieś sztuczki, piruety, czy coś - chwali się. - Aż wreszcie stanęłam w miejscu, gdzie woda była mniej zamarznięta. Jak można się domyślić, lód pękł, a ja wpadłam do lodowatej wody. Najgorsze było to, że nikt nie wiedział gdzie jestem, byłam sama, nie umiałam nawet pływać.

Weronika wybałusza oczy przerażona.

- Co było potem? Co było potem?

- Kiedy Zuzka tak sobie jeździła - teraz ja kończę opowiadać tę historię - Krystian, który był u mnie na feriach marudził, żebyśmy wyciągnęli Zuzkę na sanki. Zgodziłam się i poszliśmy po nią do domu jej dziadków, gdzie, jak się później okazało, nie było jej. Poszliśmy jej poszukać. Na szczęście byliśmy niedaleko jeziora i usłyszeliśmy krzyki. Pobiegłam po pomoc, widząc topiącą się przyjaciółkę, a Krystian został z nią usiłując jej jakoś pomóc.

- Całkiem dobrze mi poszło - wtrąca kuzyn. - Wziąłem wielką gałąź i stojąc na brzegu krzyczałem, żeby się jej chwyciła. Potem przybiegła Lusi z pomocą i udało nam się ją uratować.

- Później kilka dni spędziłam w szpitalu, bo byłam chora od lodowatej wody. Ale mi się dostało. Ale to głównie od Lusi mamy - uśmiecha się do mnie. - Moja rodzina cieszyła się, że jestem cała, a pani Ela porządnie mnie okrzyczała. Nagadała mi, że jestem nieodpowiedzialną, nie myślącą o konsekwencjach dziewczynką. Popłakałam się. Ale należało mi się.

- Pozostały nam tylko rolki latem. I od tego czasu trzymamy się z daleka od jezior.

- Matko kochana! Jak dobrze, że jesteś tutaj teraz z nami i wszystko jest w porządku! - Weronika chwyta Zuzkę za ręce i patrzy jej w oczy z troską. Przytulają się.

- Jakie to urocze! - Krystian obejmuje obydwie, ja również się dołączam i stoimy na środku galerii przytuleni do siebie.

- Dobra, koniec tych ckliwych scen, idziemy - każe Zuzka odpychając nas od siebie z chichotem.

Słyszymy męski głos, który ogłasza rozpoczęcie pokazu przez głośniki.

- Idziemy? Chcę zobaczyć te modelki, skoro już tu jesteśmy - nalega Weronika, a ja ją popieram.

- Nie mam jeszcze butów, a już jest śnieg na zewnątrz. Przydałyby mi się jakieś ładne kozaczki. Więc wy możecie iść, spotkamy się, jak je kupię. Znajdę was - oznajmia Zuza, a my przytakujemy.

- Pójdę z tobą - Krystian zgłasza się na ochotnika.

 

 

 

Zuza

 

 

Dziewczyny niemalże biegiem poszły obejrzeć modelki, a Kris i ja wolnym krokiem do pierwszego - lepszego sklepu z butami.

Uśmiecham się do niego wskazując buty, które mi się spodobały.

- Chyba żartujesz. - Wykrzywia twarz w grymasie.

- Tak brzydko będę w nich wyglądać?

- Będziesz ładnie wyglądać, ale buty same w sobie są okropne.

- Nie wiedziałam, że jesteś taki wybredny. A te? - Podnoszę kolejną parę, a on potrząsa głową w niezadowoleniu.

- Już wolałem te twoje wiecznie brudne, nawet potargane, różowe buty, w których biegałaś ze mną po lesie.

Zastanawiam się przez chwilę o czym on mówi.

- Jak byliśmy mali?

- Tak.

- One były okropne! - Przypominam sobie jak ich nie znosiłam.

- I tak ładniejsze od tych.

- Okej... - odstawiam kozaki z powrotem do pudełka. Pokazuję mu jeszcze kilka różnych par.

- Ale masz szczęście, że poszedłem z tobą do tego sklepu. Boję się nawet pomyśleć, co byś kupiła beze mnie. Przymierz te. - Wręcza mi do rąk dwa czarne, wysokie kozaki ze srebrnymi ćwiekami przy bokach. Przyglądam się im, po czym stwierdzam, że są ładne i wygodne. Kupuję. Chłopak niesie moje zakupy i idziemy odnaleźć dziewczyny.

Cały czas patrzę na Krystiana, który udaje, że podoba mu się to, że tak z nami stoi i gapi się na jakieś ciuchy. Spogląda na mnie, a ja odruchowo udaję, że wcale się na niego nie patrzyłam bez odrywania wzroku, choćby na minutę. Czuję na sobie jego wzrok przez dobre kilka minut. Uśmiecham się bezwiednie. Staram się skupić na wybiegu i jakichś przypadkowych ludziach, którzy kręcą tyłkami w rytm muzyki, spacerując tam i z powrotem. Lusi i Weronika co chwile coś szepcą do siebie z wesołymi minami.

 

 

Lusi

 

 

Chcąc sprawdzić, która godzina, sięgam do torebki. Przeszukuję ją dokładnie z wypiekami na twarzy. Pojawiły się ze zdenerwowania. Powinien tu być. Nie zorientowałam się nawet, że nie zabrałam z sobą telefonu. Zostawiłam go na łóżku, zakończając rozmowę z Weroniką, przypominam sobie, oddychając z ulgą. Bałam się, że mogłam go zgubić!

Po udanym spotkaniu z Zuzką, Krystian odwozi ją na miejsce. Wracamy do swoich domów.

Wchodząc do swojego pokoju zauważam kogoś siedzącego na moim łóżku.

- Kim jest Fabian? - wypytuje.

- Hej, mamo! Co za niespodzianka! Myślałam, że przyjedziesz w weekend - zbywam jej pytanie. Po długim czasie rozstania należałoby się przywitać. Mama tylko na mnie patrzy nie odzywając się. - Co słychać?

- Zadzwonił do ciebie, że jesteś samolubna i co sobie w ogóle wyobrażasz - kontynuuje.

- Dlaczego wróciłaś wcześniej? - mówię z ciągłym entuzjazmem, udając, że wcale nie irytuje mnie swoim zachowaniem. - Jutro będę pisać konkurs z matematyki, długo uczyłam się z Kaśką. - Zmieniam temat, zauważając, że moje starania, odnośnie przyjemnej rozmowy, idą na marne. Chwileczkę. Coś do mnie dociera.

- Skąd wiesz, co do mnie mówił? - Dotarła do mnie tylko część jej przemówienia. Spoglądam na jej ręce, w których znajduje się biały samsung. Koniec mojego pogodnego nastroju i uśmiechu na twarzy. - Kto pozwolił ci odbierać mój telefon? - mówię,podnosząc głos. Wyrywam jej urządzenie z rąk. Mama wstaje, wzdycha ciężko, słuchając co mam jej do powiedzenia. - Dlaczego nie możesz spytać, co u mnie, jak się czuję?

- Dziecko, nie drzyj się, jestem zmęczona.

Chcę wykrzyczeć wszystko, co mi ślina na język przyniesie, choćby tylko po to, aby ją zdenerwować. Nabieram powietrza w płuca i zamykam buzię. Tłumię w sobie krzyk i moja twarz nabiera czerwony odzień ze złości.

- Przyjechałam, odłożyłam bagaże. Podczas rozpakowywania telefon dzwonił kilka razy. Poszłam do kuchni, zrobić sobie coś do jedzenia, w tym czasie po raz kolejny ktoś chciał się do ciebie dodzwonić. Wkurzał mnie ten ciągły dźwięk, więc poszłam go uciszyć.

- I tak zwyczajnie odebrałaś?- syczę.

- No tak. - Wzrusza ramionami. - Pozwoliłam sobie sprawdzić, kto tak pilnie stara się o twoją uwagę. A tam jakiś Fabian opowiada bzdury na twój temat, obraża cię. Dziecko, z kim ty się zadajesz?

- To jakiś obłęd. Fabian miałby mnie obrażać, niby dlaczego? - Marszczę brwi, nie wiedząc co o tym myśleć.

- Sama mi powiedz - odparowuje z wyrzutem.

Dopytuję, jak wyglądała rozmowa. Mama odpowiada, że odebrała telefon, nie odzywając się i na ,,dzień dobry" Fabian zaczął zarzucać mi, że jestem samolubna, bo wożę się z wariatami po jakichś pokazach, a dla niego nie mam czasu, żeby chociaż pogadać. I jeśli będę coś chciała, to on również będzie miał mnie w dupie. Odpowiedziała coś w rodzaju: ,,przepraszam bardzo, że co?", a on udał, że to pomyłka i się rozłączył.

Aż wybucham śmiechem, a mama wybałusza oczy ze zdumienia. Jednak szybko przypominam sobie, co się właśnie dzieje.

- To niegrzeczne, odbierać czyjś telefon bez pozwolenia. Nie możesz tak sobie sama pozwalać - besztam ją z oskarżycielskim wyrazem twarzy. Nie wyczuła ironii i żartobliwego charakteru Fabiana, który posunął się do zagadania w ten sposób.

- Natomiast ja domagam się wyjaśnień i zabraniam ci kolegować się z kimś takim. Jak on się w ogóle do ciebie zwraca?

- Fabian to mój chłopak. Nie miałam odebrać tej informacji dosłownie.

Szczęka jej opada. Nie spodziewała się takiego wyznania.

- Mam nadzieję, że nie odziedziczyłaś kiepskiego wyboru facetów po mnie - odpowiada w końcu i tym razem, to moja szczęka sięga podłogi. Nie spodziewałam się, że usłyszę od niej coś takiego. Raczej liczyłam na potępiające spojrzenie i udawanie, że nie było rozmowy.

 

 

 

Zuza

 

 

Po przyjściu do domu rzucam się na łóżko z telefonem w ręce. Oczywiście nie obyło się bez zdjęć z dzisiejszego wypadu do galerii. Zrobiłam ich mało, ale jednak są. Jestem cała w skowronkach zawsze, gdy mogę spędzić choć odrobinę czasu z Krystianem. Miałam pomyśleć z Lusi. Z Lusi. Mogę spędzić odrobinę czasu z Lusi. Wtedy zawsze mam weselszy nastrój, przez chwilę wszystko mnie nie dobija.

Wstaję z łóżka, podchodzę do biurka, wyciągam z niego kilka kartek, biorę długopis do ręki. Zasiadam do stołu, jak co wieczór. Niestety, tym razem również nie wiem, jak zacząć. Siedzę trzymając długopis w ręce, nie używając go, przez kilka minut albo nawet godzin czas nie ma znaczenia. Płynie powoli albo nawet szybko, a i tak go nie kontroluję, nie obchodzi mnie która godzina. W końcu odchodzę, zostawiając pustą kartkę.

Następne częściNigdy 35 Nigdy 36 Nigdy 37

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Neli 19.04.2016
    Dziękuję za anonimową 5 :)
  • nagisa-chan 19.04.2016
    Jezu przepraszam dałam 4 nie miało tak być świetny rozdział naprawdę. Zuza pisze pamiętnik!? Ale zdziwienie. *chichot* nie wiem co pisać ale podobała mi się rozmowa Lusi z mamą ^^
  • Neli 19.04.2016
    Nie szkodzi, dobrze, że napisałaś :) Nie zdradzę nic na temat Zuzki. Bardzo dziękuję za komentarz :)
  • Ewcia:D 19.04.2016
    Bardzo wesołe opowiadanko ^^ czekam na więcej ;)
  • Neli 19.04.2016
    Śledzisz je od początku? Super, że się ujawniłaś!
  • Ewcia:D 20.04.2016
    Nie od początku, od... chyba poniedziałku :P, no ale musiałam skomentować ostatnie napisane ^^
  • Neli 20.04.2016
    Świetnie, życzę sobie więcej komentarzy :)
  • KarolaKorman 09.05.2016
    ,,czerwony odzień ze złości.'' - odcień
    Coś ta Zuza ciągle ukrywa i Ty autorko też przed nami czytelnikami :) 5
  • Neli 09.05.2016
    Dziękuję za komentarz. Jak tylko zachce mi się pisać, to postaram się wytłumaczyć co i jak, na razie robię sobie przerwę, bo jakoś mnie nie ciągnie do pisania, poza tym nie mam czasu :)
  • candy 13.06.2016
    Aż mi przypomniałaś, jak kiedyś moja mama przeczytała wiadomości z moim kolegą, dosyć zboczone xD myślałam, że dokonam wtedy matkobójstwa. 5
  • Neli 13.06.2016
    Wow, chyba zapadłabym się po ziemię!
  • candy 13.06.2016
    Neli na szczęście to zboczenie było bardziej w jego wiadomościach, a nie w moich, ale ja też nie stałam wtedy twardo na ziemi xd
  • Neli 13.06.2016
    candy, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji! hahahahah masakra. :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania