Nigdy 32
5 lutego, 2015 roku
Fabian
Czekam obok sali, w której Lusi miała przed chwilą lekcję. Wszyscy z niej wyszli, oprócz mojej dziewczyny. Zastanawiam się, co tak długo robi w środku. Nareszcie wychodzi uśmiechając się do pani. Na jej głowie panuje nieład, a jej biała koszulka już nie jest biała. Ostatnim razem widziałem ją w takim stanie, gdy zaszedłem do jej domu bez zapowiedzi. Wspiąłem się po rynnie i zapukałem do okna, a ona, zdezorientowana, otworzyła mi. Ubrana była w za dużą dżinsową koszulę, ledwo zakrywającą jej uda, była boso, na głowie miała czerwony beret, w jednej ręce trzymała farby, a w drugiej pędzel.
- Wyglądasz jak... - zacząłem.
- Straszydło - dokończyła, odgarniając kosmyki włosów z czoła.
- Chciałem powiedzieć: profesjonalna malarka.
Lusi zaczerwieniła się, ściągnęła beret, mamrocząc, że jest obciachowy, odwróciła się do mnie tyłem, chcąc ukryć zażenowanie. Podszedłem do niej, ująłem jej twarz w swoje dłonie i nakazałem, żeby na mnie spojrzała. Wyznałem jak bardzo ją kocham i zbeształem za to, że się mnie wstydzi. Zapewniłem, że uwielbiam oglądać ją w takim wydaniu, bo jest stuprocentową sobą. Wtedy choć raz nie dbała o to jak wygląda, w pełni skupiła się na pracy do wykonania. Podniosłem sterty kartek z podłogi, usiadłem na łóżku, zacząłem je przeglądać. Były naprawdę świetne, ale jej się nie podobały, dążyła do perfekcji. Przyglądałem się jak tworzy kolejne dzieło na białym płótnie, mimo że upierała się i śmiała, mówiąc, iż ją rozpraszam.
Na tej przerwie ma dokładnie taką samą, niewinną minkę, jaką miała wtedy. Przytula się do mnie mocno, cała w skowronkach.
- Plastyczka zaproponowała mi, żebym organizowała dekoracje potrzebne dla kółka teatralnego! Aktorzy będą grali wśród moich prac, rozumiesz? Moje rysunki będą pokazywane na szkolnych przedstawieniach, ale się cieszę!
- Zasługują na coś lepszego niż szkolna publiczność. Sam nigdy nie przychodzę do szkoły, gdy nie ma lekcji a są przedstawienia, przez te twoje prace będę musiał zacząć. - Wywracam oczami, a ona chichocze. - Jak na razie dobry start, gratulację.
- Dziękuję! - podskakuje z radości. Stoimy i rozmawiamy przez kolejne pięć minut, następnie dzwoni dzwonek oznajmujący koniec przerwy. Wbiegam do klasy i z impetem zamykam za sobą drzwi. Pani ucząca biologii mierzy mnie czujnym spojrzeniem. Siadam obok Łucji, która się do mnie uśmiecha. Zawsze ją lubiłem, a niedawno zaczęliśmy z sobą rozmawiać. Kacper od ostatniego incydentu nie odważył się odezwać do mnie ani słowem, a on i jego koledzy przestali nabijać się z Łucji. Przynajmniej nie żartują sobie z niej w mojej obecności.
Lusi
Minęło już całkiem dużo czasu od domówki, a ja wciąż nie umiem wyznać Weronice, co wydarzyło się między mną a Kamilem. Za każdym razem patrząc wieczorem w gwiazdy obiecuję sobie, że w końcu jej to powiem, a widząc ją kolejnego dnia w szkole nie mam na to odwagi. Czuję się nie fair zatajając to przed nią, to trochę tak jakbym ją oszukiwała. Uśmiecham się do niej, kiedy powtarza materiał na historii, bo ma zamiar zgłosić się do odpowiedzi. Jej słodkie różowe usta odwzajemniają uśmiech.
Zuza
Postanawiam, że kupię sobie kawę przed lekcjami. Dzisiaj mam później do szkoły, więc udaję się do pobliskiej kawiarni. Otwieram białe drzwi, a dzowneczek na nich zawieszony wydaje z siebie dźwięk, oznajmiając, że do pomieszczenia wszedł klient. Miła kobieta w różowym fartuszku podchodzi do lady i pyta co dla mnie. Wtedy zamieram. Patrzę na trzeci stolik przy oknie i upuszczam torebkę, którą trzymałam w ręce. Staram się przełknąć ślinę albo wmówić sobie, że to ktoś inny, jednak nie udaje mi się zrobić żadnej z tych rzeczy. Marszczę czoło, podnoszę torebkę i uciekam. Nie mam pojęcia dlaczego to robię, ale biegnę tak szybko, że nie zważam na pokryte lodem chodniki i śliskie podeszwy kozaków, które dziś założyłam. Wywracam się i nie mam siły, żeby się podnieść. Siedzę na śniegu, pozwalając łzom robić z siebie mazgaja. Ktoś szturcha mnie w ramię. Podnoszę głowę, zauważając przed sobą przechodnia, który wyciąga rękę w moją stronę. Przystojny facet chce pomóc mi wstać, a ja mu odmawiam z lekkim uśmiechem na ustach i zapłakaną twarzą. Uciekam, a on ogląda się za mną. Jak tak mogłaś! Co jest z tobą nie tak, Zuzka?
Dynamicznie wpadam do domu. Mama przygląda mi się, jednak ja bez słowa kieruję się do swojego pokoju. Otwieram szafę i wyrzucam z niej całą zawartość, szukając tę jedną sukienkę. Wpadam w szał. Drzwi otwierają się i mama wbiega do środka. Przytula mnie mocno, głaszcze moją twarz, a ja nie wstydzę się łez, płyną jak rzeka rwąca brzegi po mojej twarzy. Chlipię w jej ramionach, a ona pozwala, żeby pokój ogarnęła cisza, nie wypytuje mnie o nic, po prostu mnie obejmuje.
Lusi
Wracamy gimbusem do domu. Dzisiaj siedzę obok Weroniki na siedzeniu. Ciemnowłosa piękność spogląda za okno, a ja walczę sama z sobą, decydując, że teraz wyznam zagranie jej byłego. Otwieram usta, ale szybko je zamykam, powstrzymując się przed tym. Ta chwila nie jest odpowiednia na rozmowę tego typu.
- Powiesz mi w końcu o co ci chodzi? - Weronika pyta niewinnie. - Od kilku dni dziwnie się zachowujesz... Nie wiem, jakbyś była na mnie zła?
- Co? Nie! Oczywiście, że nie jestem na ciebie zła, niby czemu miałabym być?
- To dobrze, ale przecież widzę, że coś jest nie tak - uśmiecha się pocieszająco.
- Po prostu... jestem zmęczona - zmyślam, a ona podejrzliwie mi się przygląda. - Masz rację, dziwnie się zachowuję, bo chcę powiedzieć ci coś ważnego, ale nie chcę, żebyś cierpiała. Nie jestem dobra w takich kwestiach, więc wolę to odsuwać od siebie, wmawiać sobie, że kiedyś ci powiem, a w końcu ci tego nie mówię. Jestem tchórzem, łatwiej mi uciec od głównego tematu i zaczynam zmyślać, przepraszam.
- Co jest tak strasznego, że boisz się szczerze ze mną porozmawiać? - Przekrzywia głowę na bok, jakby mi nie wierzyła.
- Chodzi o Kamila.
- Co z nim? Coś mu się stało?!
- Nie, nie, nie. Nic z tych rzeczy.
Autobus zatrzymuje się na przystanku, gdzie wysiadamy. Przerywamy rozmowę, mając zamiar dokończyć ją na zewnątrz.
- Lusi, o co chodzi? - pyta przyjaciółka, poprawiając plecak na swoich ramionach.
- Zapomnij o nim.
- Jak to mam o nim zapomnieć? Przecież go kocham!
- Ale on już ciebie nie kocha... - W jej oczach dostrzegam łzy, rzednie jej mina. Kurde, wspominałam, że jestem fatalna w rozmowach tego typu? - Musisz raz na zawsze skończyć z robieniem sobie głupich nadziei o powrocie do waszego związku. Ostatnie strony rozdziału o miłości ostatecznie zostały zapisane, w tej książce nie ma miejsca na ciąg dalszy waszej historii.
- Skąd ta pewność? - Dostrzegam, że pieką ją oczy, ponieważ wbija wzrok w ziemię i stara się opanować, a jej głos jest cichy, zdenerwowany. Chwytam ją za ręce, starając się dodać jej otuchy. Nabieram powietrza w płuca i kontynuuję rujnowanie jej pogodnego nastroju.
- Kiedy Zuzka urządziła u mnie domówkę doszło do pewnego niemiłego incydentu... Stałam na balkonie, ktoś do mnie dołączył. Chwilę rozmawialiśmy, a później mnie pocałował.
- Gdzie wtedy byłam? - przestępuje z nogi na nogę.
- W środku, bawiłaś się. Powiedział, że od dawna się we mnie podkochiwał i jakoś sobie z tym poradzimy. - Spoglądam na jej śliczną twarz. Te pełne różowe usta drżą, a z oczu wylewają się łzy. Serce mi się kraje. - Kazałam mu przestać się tak zachowywać, potem Fabian z nim porozmawiał.
- Dlaczego wtedy mi nie powiedziałaś? - Podnosi na mnie wzrok.
- Nie wiem, nie chciałam ci psuć zabawy, tak bardzo zadbałaś o swój wygląd tego wieczoru, postarałaś się, nie umiałam tak po prostu ci tego wyznać. Domyślam się jak się czujesz, ale... - Weronika puszcza moje ręce i powoli odchodzi zapłakana. Przez chwilę rozważam czy za nią biec, ale ostatecznie stwierdzam, że pewnie woli być teraz sama. Gapię się dosyć długo w miejsce, gdzie stała. Poruszam nogami, zmuszając je do prawidłowego funkcjonowania.
Zabieram z sobą potrzebne przyrządy, zeszyt i książkę do matematyki, a następnie idę do Kaśki na obiad. Otwiera mi radosna jak zawsze, staram się udawać, że ja również mam wesoły humor. Uśmiecham się szeroko.
- Zapraszam, słonko! Jak się dziś czujesz? Co tam w szkole? - wypytuje odbierając mój płaszcz.
- Wszystko w porządku.
- Eh, mnie oczu nie zamydlisz. U ciebie zawsze jest w porządku, a ja jednak widzę, że coś kręcisz. Mam rację? - Podnosi jedną brew.
- Niestety tak, ale nie mam dziś ochoty na zwierzenia, udajmy, że jednak wszystko gra.
- Oczywiście, ale wiesz jak... - zaczyna mówić.
- ,,Jak masz tylko czas i ochotę sobie z kimś porozmawiać, ciotka Kaśka do usług, zawsze możesz przychodzić" - cytuję jej słowa, które tak dobrze znam. - Tak, wiem, wiem, dziękuję. - Obejmuję ją.
- Na zatopienie smutków zrobiłam dziś tort czekoladowy na deser - uśmiecha się.
- Już czuję się znacznie lepiej! - żartuję sobie.
Razem z ciocią, wujkiem, Amelką i Krystianem rozmawiamy podczas obiadu. Przyłapuję kuzyna na ciągłym wypytywaniu o Zuzkę, co tam u niej, kiedy się spotykamy, ble, ble, ble. Po zjedzeniu pysznego kurczaka, uczę się z Kasią przez godzinę materiału na konkurs matematyczny, w którym mam wystartować za trzy dni.
- Idziesz jak burza - komentuje ciocia. - Nie widzę cię u mnie bez dyplomu!
- Gorzej jak zawalę... bo będę musiała omijać wasz dom szerokim łukiem.
Śmiejemy się, rozwiązujemy jeszcze kilka zadań i postanawiam wziąć Amelkę na spacer. Pomagam jej ubrać zimową kurteczkę, kiedy jest już gotowa wychodzimy na zewnątrz. Dziewczynka kładzie się na puszystym śniegu i wymachuje rączkami, nogami, robiąc aniołka. Wyjmuję z kieszeni telefon i ją nagrywam. Chichocze słodko, a ja się do niej uśmiecham. Po chwili pomagam jej wstać, otrzepuję jej ubranka. Spacerujemy pośród drzew ustrojonych soplami lodu. Kierujemy się do sklepu. Ktoś mnie woła. Odwracam się gwałtownie w stronę dobiegającego głosu. Kuzynka zatrzymuje się na poboczu i usiłuje zrobić kulkę ze śniegu.
- Cześć. - Podchodzi do mnie blondyn. Marszczę czoło, nie odzywam się. - Co to za słodka dziewczynka?
- Jak to kto? Amelcia! - odpowiada dziecko. - Lusi, pomozes mi ulepić bałwanka? - sepleni.
- Jasne, kochanie... - mówię.
- Zaraz ci pomoże, jak tylko sobie ze mną porozmawia - wtrąca się Kamil.
- Nie, nie prawda, teraz jej pomogę - syczę przez zaciśnięte zęby i staram się odejść od niego, lecz chwyta mnie za ramię i uniemożliwia mi to. Znów odwracam się twarzą do niego.
- Lusi, przestań zgrywać niedostępną - mówi dosyć cicho.
- Jaką? Czego ode mnie chcesz? - warczę.
- To wcale nie musi tak wyglądać, nie musisz być na mnie zła. Możemy wrócić do czasów, gdy dobrze się dogadywaliśmy.
- To ty coś kombinujesz i to przez ciebie zepsuła się nasza relacja, więc nie rozumiem o co ci chodzi. I nie rozumiem po co mnie zaczepiasz? Nie rozumiem też co miały znaczyć wypowiedziane przez ciebie słowa na domówce? Myślałam, że Fabian i ty wszystko sobie wyjaśniliście.
- Oj, Lusi przestań. Dobrze wiemy, że... - Przyciąga mnie do siebie i chwyta mnie za plecy. Jestem zszokowana tym, co robi, nie protestuję, bo zaniemówiłam. - Będziesz we mnie tak zakochana, że sama będziesz się za mną uganiać.
Wybałuszam oczy, stoimy w niebezpiecznie bliskiej odległości. Robię dwa kroki do tyłu uwalniając się z jego objęć.
- Zostaw mnie w spokoju - mówię, a on uśmiecha się i odchodzi.
- Lusi, pomozes mi? - pyta Amelka, niosąc olbrzymią kulkę śniegu.
- Oczywiście. Wow, jakiego wielkiego ulepiłaś bałwana! - Mam namyśli wielkiego w stosunku do niej, bo sam w sobie jest całkiem mały. Z kamyków robimy guziki, niestety nie mamy marchewki na nos ani garnka, który zastępowałby czapkę, więc w te miejsca wpychamy patyki.
- Skoda, ze nie moziemy wziąć Olafa z sobą - mamrocze dziewczynka. - Fajnie byłoby mieć go w ogródku!
- Olaf? Olaf jak z ,,Krainy Lodu"?
- Tak. Oglądałaś? To super bajka!
- Nie oglądałam, ale możemy wspólnie ją oglądnąć, kiedy wrócimy do domu - proponuję, a ona skacze z radości.
Nie potrafię skupić się na ekranie wyświetlającym uroczego bałwana, bo wciąż przed moimi oczami widzę Kamila. Dlaczego musi taki być, tak się zachowywać? Nie wiem, co mam teraz zrobić. Nie chcę dobijać Weroniki, a chcę się komuś wyżalić. Postanawiam udać się do innego pokoju, nie przeszkadzać kuzynce w oglądaniu. Wybieram numer Zuzki. Odbiera dopiero po szóstym sygnale. Nie brzmi jak ona. Jej głos nie jest dynamiczny, szczęśliwy, a raczej wyprany z emocji.
- Coś się stało? - pytam zmartwiona. Przez chwilę panuje cisza, aż przyjaciółka przerywa ją pociągając nosem. - Zuza, co jest?!
- Długa historia.
- Jesteś w domu?
- Tak.
- Już jadę.
- Ale... - zaczyna mówić, a ja się rozłączam. Biegnę do pokoju Krystiana. Otwieram drzwi zapominając o tym, żeby wcześniej zapukać. Chłopak szybko wstaje domyślając się, że coś jest nie tak.
- Potrzebny mi transport.
- Dokąd?
- Do Zuzki.
- Co z nią?
- Nie wiem. Muszę się z nią spotkać.
- Jasne.
Najwidoczniej on też się za nią stęsknił, bo bez problemu zgodził się pojechać ze mną. Droga wydaje się być dwa razy dłuższa niż jest w rzeczywistości.
Pukamy do drzwi. Otwiera pani Ala.
- O, hej! - wita się z nami. - Zuza nic nie wspominała, że ją odwiedzicie. Jak fajnie, że jesteście! Zapraszam!
Krystian udaje się z panią do kuchni, a ja idę do przyjaciółki. Nie wiem, czego mam się spodziewać. Uchylam cicho drzwi i wchodzę do środka. Dziewczyna siedzi odwrócona plecami do mnie. Na podłodze leżą potargane skrawki niebieskiego materiału. Podnoszę je i rozpoznaje, że to fragmenty sukienki.
- Hej. - Podchodzę do niej i daję jej buziaka w policzek. Zuza uśmiecha się lekko.
- Ale się cieszę, że cię tu widzę! Dziękuję, że przyjechałaś! - Po barwie głosu słychać, że naprawdę tak jest. Przytula mnie mocno. Przez chwilę się nie odzywam, ale ciekawość zwycięża.
- Co zrobiłaś z tą piękną sukienką?
- Powiedzmy, że moja lista porządnych mężczyzn przepadła wraz z nią. Co mi z takiej listy, na której znajduje się tylko jedno imię?! Tylko jedna osoba na nią zasłużyła. Faceci to idioci! Wredne, zakłamane świnie! Serio go kochałam! Nie wiem dlaczego po prostu nie dałam mu w twarz, tylko uciekłam. To tak jakbym przegrała dwa razy w jednym dniu.
- Zuza, po kolei. Co się stało?
- Chciałam sobie kupić kawę. Udałam się do kawiarni. Ten idiota pisał, że spotkamy się później, bo rano jest zajęty i nie odprowadzi mnie do szkoły. Naiwna zawsze wierzyłam w jego wymówki, we wszystkie! Nie był u ciebie na domówce, bo musiał pomagać tacie w garażu, nie mógł do mnie przyjść, kiedy go potrzebowałam, bo zawsze coś sobie innego wymyślał. I te jego ciągłe esemesy! Nie chciałam być wścibska, więc nie wypytywałam o nie. A trzeba było! Od samego początku grał na dwa fronty! Ufałam mu, myślałam, że mogę na nim polegać. Wiesz, jak mnie to boli?! Dlaczego na tym świecie roi się od takich facetów? Byłam szczęśliwa, bo myślałam, że na reszcie trafiłam na kogoś, kto zasługuje na bycie na mojej liście tych porządnych. Tak bardzo się myliłam, Lusi! Nie ma porządnych chłopaków w moim otoczeniu, nie ma!
- A dlaczego tak poturbowałaś tę sukienkę? Nie miałaś na czym się wyżyć?
- To była jego ulubiona sukienka. - Wywraca oczami. - Przecież w niej wyglądałam tak ślicznie. A może to też było kłamstwo?! - Bierze poduszkę, którą ma pod ręką i ciśnie ją na drugi koniec pokoju.
- Uspokój się, Zuza. - Przytulam ją jeszcze mocniej, bo nie wiem, co mogłabym powiedzieć.
- Najbardziej żałuję, że byłam taka głupia, naiwna, przecież to było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe - mówi z nienawiścią w głosie.
- Nie mogłaś tego przewidzieć.
- Ale mogłam mu porządnie skopać tyłek! A ja uciekłam, tak po prostu! Jak sobie przypomnę, że okłamywał mnie z taką łatwością... Dobra, koniec. Nie marnujmy czasu na rozmowie o nim.
Drzwi się otwierają.
- Cześć - mówi Krystian.
- O, hej! Lusi, nie wspominałaś, że on też tu jest! - Biegnie do Krystiana i rzuca mu się na szyję.
- Przecież ktoś musiał mnie przywieźć.
- No tak, nie pomyślałam o tym!
- Słyszałem coś o skopaniu tyłka Michałowi, chętnie pomogę - wtrąca szatyn.
- Dzięki, ale sama coś wymyślę. - Zuzka puszcza do niego oczko. Rozmawiamy o wielu sprawach, unikając tematu nieudanego związku. Zastanawia mnie odpowiedź na jedno pytanie. Przez chwilę nie słucham o czym gadają, a kuzyn pstryka palcami przed moimi oczami, zauważają to.
- Czyje imię znajduje się na twojej liście?
Komentarze (20)
A jeśli chodzi o tytuł, to szczerze przyznam, że tamten mi się bardziej podobał. Ale to tylko moje zdanie :-)
,,Wszyscy z niej wyszli, oprócz mojej dziewczyny” - bez przecinka;
,,Nareszcie wychodzi (przecinek) uśmiechając się do pani”;
,,Wyznałem (przecinek) jak bardzo ją kocham (przecinek) i zbeształem za to” - ten środek jest częścią podrzędną zdania;
,,Wtedy choć raz nie dbała o to (przecinek) jak wygląda”;
,,Przyglądałem się (przecinek) jak tworzy kolejne dzieło”;
,,gdy nie ma lekcji (przecinek) a są przedstawienia”;
,,Jak na razie dobry start, gratulację” - ,,gratulacje” albo ,,gratuluję”;
,,Za każdym razem (przecinek) patrząc wieczorem w gwiazdy (przecinek) obiecuję sobie, że w końcu jej to powiem, a widząc ją kolejnego dnia w szkole (przecinek) nie mam na to odwagi”;
,,Czuję się nie fair (przecinek) zatajając to przed nią, to trochę tak (przecinek) jakbym ją oszukiwała”;
,,Nie mam pojęcia (przecinek) dlaczego to robię”;
,,szukając tę jedną sukienkę” - ,,tej jednej sukienki”;
,,Powiesz mi w końcu (przecinek) o co ci chodzi?”;
,,To dobrze, ale przecież widzę, że coś jest nie tak - uśmiecha się pocieszająco” - po ,,tak” kropka i ,,uśmiecha” z wielkiej litery;
,,Kiedy Zuzka urządziła u mnie domówkę (przecinek) doszło do pewnego niemiłego incydentu”;
,,Domyślam się (przecinek) jak się czujesz, ale…”;
,,Przez chwilę rozważam (przecinek) czy za nią biec”;
,,wypytuje (przecinek) odbierając mój płaszcz”;
,,Oczywiście, ale wiesz (przecinek) jak... - zaczyna mówić” - tu ze względu na to, co dalej nastąpiłoby w tym zdaniu, czyli to, co dopowiada Lusi;
,,kiedy jest już gotowa (przecinek) wychodzimy na zewnątrz”;
,,Nie, nie prawda, teraz jej pomogę” - ,,nieprawda” łącznie, bo w tej formie to rzeczownik, oddzielnie było by, gdybyś chciała mocno podkreślić, że to nie była prawda;
,,przez ciebie zepsuła się nasza relacja, więc nie rozumiem (przecinek) o co ci chodzi. I nie rozumiem (przecinek) po co mnie zaczepiasz? Nie rozumiem też (przecinek) co miały znaczyć wypowiedziane przez ciebie słowa”;
,,Oj, Lusi (przecinek) przestań. Dobrze wiemy, że…”;
,,Mam namyśli wielkiego w stosunku do niej, bo sam w sobie jest całkiem mały” - ,,na myśli”;
,,Fajnie byłoby mieć go w ogródku!” - ,,było by”, bo występuje w formie nieosobowej;
,,Otwieram drzwi (przecinek) zapominając o tym, żeby wcześniej zapukać”;
,,Chłopak szybko wstaje (przecinek) domyślając się, że coś jest nie tak”;
,,Droga wydaje się być dwa razy dłuższa (przecinek) niż jest w rzeczywistości”;
,,Nie wiem (przecinek) dlaczego po prostu nie dałam mu w twarz”;
,,Byłam szczęśliwa, bo myślałam, że na reszcie trafiłam na kogoś, kto zasługuje na bycie na mojej liście” - ,,nareszcie”;
,,Bierze poduszkę, którą ma pod ręką (przecinek) i ciśnie ją na drugi koniec pokoju” - tu znowu część środkowa jest podrzędna w stosunku do początku i końca;
,,Przez chwilę nie słucham (przecinek) o czym gadają, a kuzyn pstryka palcami przed moimi oczami, zauważają to” - dodatkowo zastanawiam się, czy tu na koniec miało być, że oni to zauważają (taka oddzielna informacja), czy to Krystian to zauważył i dlatego pstryknął palcami, a wtedy powinno być ,,zauważając to”. Tu po prostu jest trochę niejasny zapis.
P o d z i w i a m CIĘ.
Dziękuję!!!!!!
Nie ma sprawy :) Zawsze do usług :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania