Nigdy 40
Zuzka
Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego, nie dzisiaj. Jak ja mogłam zgubić te cholerne podpaski! I akurat to Krystian musiał mi je oddać. Jaki wstyd! Kiedy szłam przez galerię i go zobaczyłam moje nogi same zaczęły biec. Musiałam uciec, myślałam, że nie zorientuje się, że to ja, a tym czasem tak szybko przyłapał mnie na gorącym uczynku. Miałam wstąpić do sklepu tylko po to i wrócić do wcześniejszego zajęcia - bezczynnego wylegiwania na łóżku, a tymczasem miłość mojego życia namówiła mnie na lody. Oczywiście, to chwilę zajęło, ponieważ z początku byłam nieugięta i w ogóle, ale wreszcie udało mu się mnie namówić. Postawił mi pięciogałkowego loda! Tylko głupi nie skorzystałby z takiej okazji, mniam.
Zajadając się lodami, wpadam na genialny pomysł.
- Uśmiech! - mówię wciągając z kieszeni aparat i robię nam zabawne zdjęcie. Powoli kierujemy się w kierunku... w zasadzie on dokądś zmierza, a ja dotrzymuję mu kroku. Jak się okazuje - idziemy do jego samochodu. Po zjedzeniu pysznych deserów chwilę siedzimy na swoich miejscach (on za kierownicą, a ja obok) i żadne z nas się nie odzywa. Sama nie wiem, jak mam funkcjonować. Krystian spogląda na mnie, a ja patrzę przed siebie, ponieważ boję się rozmowy. Wreszcie przekręca kluczyk w stacyjce, a ja wciąż jestem cicho. Sama nie wiem, dlaczego pozwalam mu gdzieś mnie wywieź. Sama nie wiem, co tu robię. Sama nie wiem, czemu łamię swoje postanowienie o tym, że miałam zrezygnować z naszej miłości. Po prostu siedzę na siedzeniu pasażera i wspominam ten wieczór, gdy pierwszy raz się pocałowaliśmy. To był zarazem najpiękniejszy jak i najsmutniejszy dzień mojego życia.
Jedziemy ponad czterdzieści minut. W ciszy. Poza tym, że Krystian kilka razy położył swoją dłoń na moim udzie, to nie doszło do żadnego kontaktu między nami. Patrzę przez szybę na piękne krajobrazy. Gdyby chciał odwieźć mnie do domu, to by to zrobił. Gdyby chciał zawieść mnie do siebie, to skręciłby dwadzieścia minut temu w uliczkę, obok której przejeżdżaliśmy. Nie mam pojęcia, co planuje. Po kilku minutach zatrzymuje się, wysiada z samochodu, ja robię to samo. Wystawia rękę w moim kierunku, czekając na pozwolenie. Przytakuję skinieniem głowy i sama zaplatam nasze dłonie. Chłopak prowadzi mnie, w drugiej ręce niosąc koc. Znajdujemy się na łące. Dookoła jest mnóstwo kwiatów i zieleni. W Oddali widać las. Słońce razi mnie po oczach, a on niemalże błyszczy w promieniach słonecznych. Puszcza moją rękę, przyłapuję się na tym, że żałuję, iż to zrobił. Rozkłada koc, a ja wdycham zapach wspaniałych roślin, które nas otaczają. Kolejno lekko popycha mnie, abym razem z nim położyła się na kolorowym materiale. Leżymy obok siebie. Zawsze bawiliśmy się w tym miejscu, gdy byliśmy mali. W pobliskich drzewach mieliśmy swoje bazy, niedaleko jest rzeczka, przez którą skakaliśmy na linie, jak Tarzan. Tutaj przychodziliśmy po skończonej zabawie, w celu odpoczynku. Moją głowę zalewają wspomnienia, urywki pojedynczych scen. Zdaje się, że Krystian ma dokładnie tak samo, bo gdy na niego patrzę, wydaje się zamyślony. Ten widok sprawia, że się nie kontroluję - biorę jego twarz w swoje dłonie i daję mu całusa w policzek, od razu tego żałując. Błyskawicznie się od niego odsuwam i zasłaniam twarz rękami, chcąc zapaść się pod ziemię. Krystian podnosi się, bierze delikatnie moje ręce w swoje dłonie, odkrywając moją twarz.
- Zuzka, kocham cię. - Również całuje mnie w policzek, a fala gorąca, widniejąca na moich policzkach, odpływa.
- Patrz, co ja wyprawiam - mówię piskliwym głosem. - Ciągle cię zwodzę. Mówię tak, robię inaczej... Też nie potrafię żyć bez ciebie. Potrzebuję cię...
- Więc po co to wszystko komplikować? - Obdarowuje mnie kolejnym buziakiem, tym razem w czoło.
- Ja nie... nie chcę cię zranić. Nie chcę, abyś... cierpiał przeze mnie.
- Najbardziej będę cierpiał, kiedy nie pozwolisz mi na to... - Nachyla się nade mną i składa łagodny pocałunek na moich ustach. - Nigdy nie każ mi o sobie zapomnieć, bo nigdy tego nie zrobię...
- Ale...
- Ciiii... Nie myśl tyle.
Patrzę w przesuwające się chmury po niebie, a Krystian patrzy na mnie.
- Pamiętasz, jak kiedyś, gdy Lusi i ja przyszliśmy do ciebie na noc, spaliśmy na balkonie? - pyta, a ja potwierdzam skinieniem głowy. - Kiedy zrobiło się ciemno i gwiazdy ukazały się na niebie...
- Zobaczyliśmy jak jedna spadała! - dopowiadam, a on się uśmiecha.
- Każde z nas pomyślało wtedy życzenie. - Staram się przypomnieć sobie moje marzenie, ale nie pamiętam, co mogłam wtedy chcieć. - Ja zażyczyłem sobie najpiękniejszej księżniczki na świecie. I wiesz co?
- Co?
- Moje marzenie już dawno się spełniło. - Obejmuje mnie, a ja zaniemówiłam pod wrażeniem jego słów. W takiej sytuacji nie wiem, co mogłabym odpowiedzieć. Nie mogę tak ciągle powtarzać: ,,kocham cię", bo wtedy te słowa staną się codziennością, stracą na swojej wartości. Uśmiecham się szeroko. Krystian opiera swoją głowę na moim ramieniu, a ja bawię się jego włosami, lekko za nie ciągnę, mierzwię je. Chłopak siada, ja robię to samo. Patrzy na mój kucyk. Potrząsam głową na zgodę, bo wiem, o co zamierza spytać. Odwracam się plecami do niego, a on ściąga gumkę z moich włosów, zatapia w nich swoje palce, układa część po jednej, część po drugiej stronie mojej twarzy, a resztę zostawia z tyłu. Wstaje i usadawia się przede mną skupiony na swojej pracy. Kilka kosmyków zakłada za moje uszy, uśmiechając się szczerze. Następnie zostawia mnie na kocu. Spoglądam na to, co robi - zbiera kwiatki. Obserwuję go ciekawa. Wraca z roślinami, ponownie siada obok mnie.
- Co robisz? - Patrzę na ruchy jego rąk, które usiłują... wianek! On plecie wianek! - Pomóc ci? - chichoczę.
- Nie. Cicho, chyba w końcu się nauczyłem.
Co prawda jego dzieło nie jest idealne, ale czuję się jak prawdziwa księżniczka, która nosi koronę, gdy zakłada mi go na głowę.
- Piękna dziewczyna, piękna fryzura - podsumowuje.
Fabian
Postanowiłem iść pobiegać, wciąż mając przed oczami wszystkie wspólnie spędzone chwile Lusi i Kamila. Nie potrafiłem wymazać ich z pamięci, ciągle wskakiwały na pierwszy plan moich myśli. Chciałbym to wszystko jakoś naprawić, chciałbym, aby było jak dawniej, lecz to jej decyzja - wybrała JEGO, a ja mogę tylko się przyglądać.
Zawiązuję buty, do rąk biorę dwie małe butelki z wodą. Wcześniej próbowałem biegać z jedną dużą butelką, lecz było mi niewygodnie. Wychodzę z domu. Biorę głęboki oddech i zaczynam biec przed siebie. Nogi doprowadzają mnie do domu Lusi. Dokładnie przyglądam się budynkowi, zastanawiając się: co dalej? Spoglądam na jej dom, ale nie zatrzymuję się, przyspieszam. W mojej głowie pojawiają się obrazy tego skurwysyna, jego wstrętna morda, która kiedyś tak często wyszczerzała się w uśmiechu na mój widok. Przypominam sobie jego pełną satysfakcji minę, kiedy poszedłem do niego w nocy, aby porozmawiać na temat Lusi. Był taki pewny siebie, że myślałem, iż mu rozbiję ten chamski łeb. Chociaż to tak wygląda, to nie dopuszczam do siebie myśli, że przegrałem. Przed oczami staje mi ten wieczór, gdy tańczył z moją dziewczyną. Na jeszcze wcześniejszej imprezie ją pocałował. Jestem pewien, że moja głowa wybuchnie pod wpływem tej mieszanki wspomnień. Mam przebłyski zbyt wielu denerwujących sytuacji. Biegnę jeszcze szybciej, z mojego czoła pot leje się strumieniami. Nagle o coś zahaczam barkiem. Natychmiast się zatrzymuję, a woda, którą trzymałem w ręce turla się u moich stóp.
- Wybacz, nawet cię nie zauważyłem - mówię powoli, dysząc i spoglądając na nią, jak na Anioła, który został zesłany na mojej drodze.
- W porządku... - Schyla się po butelkę, a za jej plecami zauważam tego skurwysyna. Wbijam w niego wzrok, a Lusi podaje mi wodę. - Proszę i uważaj na innych - mówi, a ja nie zdążam nawet odpowiedzieć, jak błyskawica biegnę przed siebie, mimo że słyszę jak woła moje imię. Kolejny widok do wymazania z pamięci. Nie umiem powstrzymać się przed wyobrażaniem sobie, co właśnie robili, o czym rozmawiali. Czyżby Kamil wziął ją na romantyczny spacer? Wyznawali sobie miłość? Lusi stwierdziła, że ja to już przeszłość? Czy ona taka jest? Czy mogła powiedzieć którąkolwiek z tych rzeczy? Jeśli nawet ona by się hamowała, to jestem pewien, że nie obyło się bez zaczepek ze strony Kamila. Nie zdając sobie z tego sprawy przebiegam dziesiąty kilometr, a planowałem dzisiaj cztery.
Krystian
Zuzka i ja wciąż leżymy na łące. Bardzo dużo rozmawiamy. Jest taka śliczna z tymi kwiatami we włosach. Ciągle się uśmiecha, śmieje się, ma pogodny nastrój. Jest piękna pogoda, mimo że zaszło już słońce. Leżymy brzuchami do góry, podziwiając chmury. Nie chcę by kiedykolwiek była nieszczęśliwa, muszę się starać, aby już nigdy do tego nie dopuścić. Spoglądam na telefon.
- Która godzina?
- Wpół do dziewiątej.
- Nieee - wyje rozczarowana. - Dlaczego czas z tobą tak szybko płynie? Powinieneś mnie już odwieźć do domu - przyznaje z opuszczoną głową i smutną miną. Wstaję i wyciągam do niej rękę, aby pomóc jej wstać. Uśmiecha się i otrzepuje swoje spodnie, ja składam koc. Kierujemy się do samochodu. Zuzka odpala radio na cały regulator. Chichocze uroczo, a ja unoszę brwi, przekręcając kluczyk w stacyjce. Mam niezłą frajdę śmiejąc się z tego, jak fałszuje śpiewając słowa piosenki. Całą drogę drze się, żartując na przemian. Wreszcie dojeżdżamy na miejsce i mogę uciszyć ten jazgot. Wysiadam z samochodu, przechodzę na drugą stronę i otwieram drzwi od strony pasażera.
- Ależ dziękuję, dżentelmenie.
- Do usług, księżniczko. - Puszczam do niej oczko.
- Zaraz, chwilunia, a gdzie czerwony dywan, kwiaty i czekoladki dla mnie? - wypytuje.
- Proszę mi wybaczyć, następnym razem będę bardziej przygotowany.
Odprowadzam ją do drzwi. Zuzka wchodzi na stopień, sprawiając, że jesteśmy prawie równi. Odwraca się twarzą do mnie, bierze moją twarz w swoje dłonie i szepcze:
- Nie mogę się doczekać, co jutro wymyślisz. - Patrzy na mnie z charakterystycznymi łzami w oczach. Tym razem to są łzy szczęścia. Odgarniam kosmyki włosów, które opadają na jej policzek, przyciągam ją do siebie, a swoje wargi przykładam do jej ust.
Komentarze (14)
Co za romantyk z tego Krystiana :) 5
Nie mam pojęcia. Dziękuję za komentarz!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania