Nigdy 33
Zuza
Zerkam to na Lusi, to na Krystiana, niepewna odpowiedzi. Na początku wydawała się oczywista, ale widząc tego uroczego chłopaka, zmieniam zdanie. Wcześniej nie wzięłam go pod uwagę. Lusi wyszczerzyła się i oczekuje, że jej odpowiem.
- Muszę iść do toalety - mówię i wychodzę z pomieszczenia. Staję przed lustrem i odgarniam lekko skołtunione włosy, które opadają na moją twarz. Wyglądam jak kupa nieszczęścia, a oni są zbyt mili, żeby mi to powiedzieć. Płuczę twarz wodą, aby zeszły z niej wszystkie zaczerwienienia pozostałe po łzach, które były częstymi gośćmi w ciągu ostatnich kilku godzin. Związuję włosy w luźny kok i wracam do swojego pokoju. Siadam obok nich na łóżku. Tak mocno napieram na nich swoim ciałem, że z pozycji siedzącej wywracamy się i leżymy przytuleni. Śmieją się głośno, pytają co robię, a ja nic nie mówię, tylko tulę ich mocniej.
- Kocham was! I niech mi któreś przerwie tę piękną chwilę! - ostrzegam.
- Też cię kocham... my! - wyznaje Krystian.
Wyciągam telefon z kieszeni.
- Co robisz? - pyta niebieskooka i w tej samej chwili lampa błyskowa oświetla jej twarz. - Przestań! Wyglądam bardzo niekorzystnie w takiej pozycji...
- Nie marudź, tylko się uśmiechnij! - każę i robię nam sesję zdjęciową.
- Zuzia! - dobiega do nas głos mojej mamy. Nie chce mi się ruszyć z miejsca, wygodnie mi się tu z nimi leży.
- Lusi, idźże sprawdzić czego chce - proszę z uśmiechem na ustach. Przyjaciółka wypełnia moją prośbę, a ja zostaję z Krystianem.
- Fryzjerki z ciebie nie będzie - przyznaje chłopak, a ja marszczę brwi, nie wiedząc co ma na myśli. - Czesałaś się zaledwie kilka minut temu, a już wyglądasz jak strach na wróble.
- Ej! - Udaję, że mnie uraził. - A może tak właśnie chciałam wyglądać? Poza tym jak jesteś taki mądry, to proszę. - Sięgam do półki, na której znajduje się szczotka. Wręczam mu ją.
- Że niby co mam z nią zrobić? - ogląda przedmiot, jakby to była co najmniej magiczna różdżka. Ściągam gumkę z włosów.
- Faceci. - Wywracam oczami. - Uczesz mnie. - Siadam po turecku na podłodze, między jego nogami, które zwisają z łóżka. Moje kosmyki bierze ostrożnie w ręce i wydaje mi się, że przygląda się im. Jestem odwrócona tyłem do niego, więc niestety tego nie widzę. Mimo tego wybucham śmiechem.
- Spokojnie, nie odpadną - zapewniam. Drzwi się otwierają.
- Co wy robicie? - komentuje blondynka. Równocześnie chichoczemy. - Ja bym mu nie pozwoliła dotknąć swoich włosów.
- Przecież nie idzie mi tak źle. - Czuję, jak związuje włosy w kucyk. Po czym przygląda mi się i rozwala fryzurę mamrocząc, że mu nie wyszło. Lusi i mnie śmieszy cała ta sytuacja. Nie sądziłam, że Krystian zgodzi się bawić moimi włosami. - Gdzie masz wsuwki?
Przyjaciółka podaje mu spinki, które leżały na komodzie.
- Au! - krzyczę, bo wbił mi jedną w głowę, nie we włosy.
- Gotowe!
Mam zamiar iść przeglądnąć się w lustrze.
- Czekaj. - Zatrzymuje mnie chłopak. Stoi przede mną i pociąga za moje włosy, uwalniając dwa kosmyki - jeden po jednej stronie, drugi po drugiej mojej twarzy. Krew w moim ciele nagrzewa się, wręcz parzy żyły, którymi płynie. Patrzę w jego oczy z otwartą buzią. Lusi chrząka, a ja wpadam w zakłopotanie.
- Za to z ciebie całkiem porządny fryzjer, nie spodziewałam się. - Ratuję niezręczną sytuację. - O, kanapki! - Podchodzę do stolika.
- Po to właśnie wołała cię mama.
- Świetnie. - Wpycham jedną do ust. Lusi wybałusza oczy, a Krystian robi wrażenie, jakby miał posikać się ze śmiechu. - No co? Nie jadłam nic przez cały dzień - usprawiedliwiam się i w mgnieniu oka pożeram kilka kolejnych kanapek. - Bierzcie, bo nie będzie - każę z pełnymi ustami.
Zostawiam ich samych z w połowie pełnym talerzem jedzenia i wychodzę zobaczyć, jak wyglądam. Patrzę w swoje odbicie z mimowolnym uśmiechem na ustach. Dotykam twarz przypominając sobie, jak robił to Krystian. Jeszcze raz uśmiecham się, a towarzyszy mi dziwne uczucie w brzuchu. Tak jakby ktoś łaskotał mnie od środka.
- Zostaniecie na noc? - pytam wchodząc do pokoju.
- Mamy jutro szkołę, następnym razem - zapewnia Lusi.
- A może by tak wagary? - podsuwam z figlarnym uśmieszkiem na ustach.
- Nie ma mowy. Nie tym razem.
- Przyjedziemy jutro - mówi Krystian.
- Nieee - Lusi po raz kolejny zgłasza sprzeciw. - Mam konkurs z matematyki, muszę się uczyć.
- Dobrze, dobrze. - Wzdycham zrezygnowana.
Tej nocy długo przymuszam się, aby zasnąć, niestety z marnymi skutkami. Nie mogę pogodzić się z tym, że Michał okazał się kimś innym, niż tym za kogo go miałam. Analizuję nasz związek. Każde wydarzenie od początku do końca. Zastanawiam się czy to wszystko było jednym wielkim kłamstwem? Udawał chłopaka, w którym zakochałam się po uszy, a w rzeczywistości był... Nawet nie wiem jaki jest. Nie wiem, co było prawdą. Wszystko teraz wydaje mi się podejrzane, nieprawdziwe. Zabawił się moimi uczuciami. Nie umiem opisać tego co czuję. Przykrywam sobie głowę pierzyną. W pokoju panuje cisza i mrok. Zamykam oczy, ale łzy zdążają wydostać się na zewnątrz. Przygryzam swoją rękę, żeby z moich ust nie wydobył się rozgoryczony jęk. Każdego w życiu spotyka jakaś przykrość, chwile załamania, ale w ciągu szesnastu lat nigdy nie płakałam tak bardzo jak dzisiaj. Zawsze ze wszystkim sobie jakoś radziłam, umiałam przezwyciężyć trudności. Tym razem coś we mnie pękło. Trzeci raz odniosłam porażkę. Pogrążona w rozmyślaniach gryzę rękę tak mocno, że kiedy w końcu się odrywam, to jestem pewna, że zostanie na niej porządny śliniak.
Fabian
Piszę esemesy późnym wieczorem do Lusi. Chciałem życzyć jej kolorowych snów, ale okazało się, że również nie śpi. Jeden krótki esemes zamienia się w długą rozmowę. Dziewczyna wspomina o dzisiejszej sytuacji z Kamilem, gdzie on po raz kolejny się do niej przystawiał, mimo że wznosiła sprzeciw. Wspomina, że opowie mi dokładniej jutro w szkole. Czytając wiadomość o tej treści robi mi się gorąco. Wyrzucam kołdrę, która mnie okrywała, na drugi koniec pokoju. Mam ochotę... Zresztą, zrobię to. Wstaję, zakładam spodnie, jakąś koszulkę i wymykam się z domu. Biegnę kilka metrów aż docieram na miejsce.
Otwieraj, jestem koło drzwi. - Wysyłam wiadomość.
Na zewnątrz wychodzi Kamil. Mimo że oświetla nas tylko blask księżyca, jestem pewien, że zauważył moją minę, bo ustawił się w pozycji bojowej, przygotowany na wszystko. Robię to, co najbardziej irytuje mnie u niego, gdy rozmawiamy o poważnych sprawach: zakładam ręce na piersiach, odchylam się na piętach do tyłu z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
- Co to ma znaczyć? - pytam z wyrzutem.
- Co? - Zachowuje się równie lekceważąco, jak ja. Brawo, udało mu się mnie zdenerwować. Chwytam go za szyję i przystawiam do ściany domu. Tego się nie spodziewał. - Koleś, uspokój się.
- Gadaj, co wydarzyło się dzisiaj pomiędzy tobą a Lusi. - Przez chwilę nie odpowiada, później prycha zachowując swoją wkurzającą postawę. - Gadaj! - drę się.
- Fabian, przestań. - Unosi rękę do góry oznajmiając, żebym posłuchał w spokoju. - Musisz zrozumieć, że na mnie leci. - Jego słowa sprawiają, że po raz kolejny przygniatam go do ściany, ale teraz z dwa razy większą siłą. Nie stawia oporu.
- Co to znaczy, że na ciebie leci? Chciałem przypomnieć, że, hym... Jest MOJĄ DZIEWCZYNĄ?!
- Do czasu. Aż zrozumie, że tak naprawdę to mnie pragnie.
Jestem oszołomiony. Zamiast mu przyjebać, puszczam go nie dowierzając, że naprawdę to usłyszałem.
- Tak szczerze, to po co to robisz?
- Fabian, kocham ją tak samo, a nawet bardziej niż ty. W mojej sytuacji zrobiłbyś to samo, walczyłbyś gdybyś się zakochał.
- Walczyłbym ze swoim najlepszym przyjacielem o dziewczynę, która kocha go z odwzajemnieniem? Ty byś się zastanowił i docenił, że taka ślicznotka jak Weronika jeszcze może dać ci szansę, możesz wszystko naprawić, a nie uganiasz się za rzeczami niemożliwymi.
- Wiesz o czym mówisz?
- Wiesz co robisz? Zostaw ją w spokoju.
- Ani mi się śni. - Właśnie w tej sekundzie zrozumiałem, że nasza przyjaźń już dawno się skończyła, ale byłem zbyt ślepy, żeby to zauważyć. Potrząsam nerwowo głową.
- Odpierdol się od nas. - Tymi słowami zostało wyjaśnione, że koniec naszej znajomości. Odchodzę w spokoju. Wyciągam telefon z kieszeni i przeglądam wiadomości od Lusi. Jest ich chyba z dziesięć. Wszystkie są o tej samej treści, czyli: ,,Fabian, co z Tobą? Uspokój się! Pogadamy jutro w szkole".
Wszystko gra, śpij dobrze - odpisuję.
Lusi
Już w autobusie zaczynam rozmawiać z Fabianem o wiadomościach, które napisałam do niego w nocy. Widzę, że Kamil nie daje mu spokoju, bo jest przygnębiony, marszczy brwi. Nie mogę tak po prostu na niego patrzyć. Całuję go w szyję. Jego nastrój się trochę poprawił, bo uśmiecha się lekko. Opieram głowę na jego ramieniu.
- Poszedłem do niego w nocy - mówi cicho, a ja natychmiast siadam wyprostowana, skupiona na tym co powiedział. Spoglądam mu w oczy, czekając na coś więcej, ale on milczy.
- Jak to poszedłeś do niego w nocy? - Nie jestem pewna, czy dobrze usłyszałam.
- Dałem mu do zrozumienia, że nie chcę go znać - odpowiada szorstko.
- Ej, Fabian, jesteś pewien? Może to nieporozumienie? - Chwytam go za rękę.
- Co jest nieporozumieniem? To, że zachowuje się jak dupek? Wali mnie on, niech spieprza. Wiem jaki jest. Jak sobie coś ubzdura, to będzie dążył do celu po trupach, nie ważne, czy straci wszystkich przyjaciół, czy tylko jednego, skupi się na osiągnięciu tego, co chce. Ale nie tym razem. Teraz nauczy się przyjmować porażki.
- Czuję się jakby to były zawody, a ja jestem pucharem - mówię z wyrzutem.
- A ja czuję się jakby Kamil był idiotą, a ty moją dziewczyną. - Puszcza do mnie oczko.
- To lepiej brzmi. - Przygotowuję się do wyjścia, bo dojeżdżamy do szkoły. Wychodzę z autobusu, a za mną podąża Fabian. Zerkam przez prawe ramię dostrzegając Weronikę, która maszeruje przed siebie z głową spuszczoną w dół. Podchodzę do niej. Patrzy na mnie na początku ze skamieniałym wyrazem twarzy, lecz szybko zmienia się w pogodny. Uśmiecha się do mnie, zatrzymuje się i daje mi buziaka na dzień dobry. Mocno ją przytulam.
- Przepraszam, Lusi, nie powinnam wtedy tak po prostu odchodzić i zostawiać cię z wyrzutami sumienia. To nie była twoja wina.
- Sama nie wiem, co zrobiłabym na twoim miejscu, nie szkodzi.
Ulżyło mi słysząc słowa przyjaciółki. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniłyśmy i Weronika nie ma do mnie o nic pretensji. Wchodzimy do szkoły. Zmieniamy obuwie, zostawiamy kurtki w szatni, następnie kierujemy się na korytarz. Fabian nam towarzyszy. Nie rozmawiamy. Każdy intensywnie tonie w swoich rozmyślaniach.
Galeria Ty i ja, dziś o siedemnastej? - dostaję esemesa. Wpatruję się w telefon przez chwilę, kolejno analizuję plan dnia.
Niech będzie - odpisuję w końcu.
Zajęcia mijają bardzo szybko. Nic szczególnego się nie dzieje. Na matematyce pani wypytuje mnie jak idą mi przygotowania do konkursu, z uśmiechem odpowiadam, że bardzo dobrze. Jestem jedyną osobą z klasy, która bierze w nim udział. Weronika przez cały dzień zachowuje się z powrotem jak ona, czyli uśmiecha się dużo i rozmawia ze mną godzinami. Podoba mi się to, że wróciła i mam nadzieję, że już taka zostanie. Przed geografią odpytujemy się wzajemnie i powtarzamy wiadomości, bo będziemy pisać sprawdzian.
W moim pokoju numer dwa ostatni raz wpatruję się w ścianę, na której narysowałam fioletową linię. Ściągam beret, zmieniam ubranie, w którym zaczęłam tworzyć wielką tęczę, jeszcze na chwilkę siadam na skraju parapetu z zeszytem na kolanach. Biorę ołówek do ręki, zapisuję datę w rogu strony i zaczynam malować okrągłą twarz, wielkie oczy z długimi rzęsami, nos...
- Weronika? - mówię do telefonu. Nie wiem dlaczego dopiero teraz na to wpadłam. - Zuza i ja wybieramy się na pokaz, który odbędzie się w galerii, chcesz się przyłączyć?
- Co to za pokaz?
- Modelki, kolekcja ubrań...
- W sumie, mogłoby być miło.
- Za piętnaście minut u mnie, Krystian zawiezie nas do Zuzki, potem jej mama zawiezie nas do galerii.
- Piętnaście minut!
- Przepraszam, że tak w ostatniej chwili. Fabiana już pytałam czy chce z nami jechać, to mnie wyśmiał. - Uśmiecham się do telefonu.
- Krystian jedzie z nami?
- Co ty! Tylko nas zawozi.
Weronika się rozłącza. Dokańczam szkic, odkładam zeszyt na półkę i wychodzę na zewnątrz. Przed sobą widzę Krystiana, który się wyszczerzył. Daje mi buziaka na przywitanie, a ja podziwiam zapach jego perfum.
- Zmieniłem zdanie. Chcę iść z wami - mówi.
- Zmieniłem zdanie, chcę spędzić czas z Zuzką - poprawiam go i czujnie mu się przyglądam. Wzrusza ramionami z nieśmiałym uśmiechem.
- Tak bardzo widać?
- Troszeczkę. - Poklepuję go po plecach. - Ona też na ciebie leci.
Komentarze (14)
,,skupi się na na osiągnięciu tego'' - jeżeli celowo te 2x ,,na'' to powinien być przecinek, a jeżeli nie, to skasuj jedno :)
,, - Tak bardzo widać?'' - od nowej linii, bo to wypowiedź Krystiana nie Lusi
Super część. Podejrzewam, że w kolejnej opiszesz pokaz. Z przyjemnością poczytam, 5 :)
Na początku do grona moich ulubieńców wliczałam tylko Lusi i Fabiana, a teraz dodaję Zuzę i Krystiana :D
5:D
Szkoda mi Werki. I kibicuję Krystianowi i Zuzi :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania