Niczyja 2 - Epilog
Obudził mnie płacz Klary, mała dawała nam popalić. Gerard poruszył się sennie w łóżku i przetarł oczy. Była czwarta piętnaście, ziewnęłam szeroko i wzięłam córeczkę na ręce.
- Daj mi ją – mąż objął mnie od tyłu.
- Jesteś pewien? – drgnęłam zaskoczona.
Lubiłam mieć kontrolę nad wszystkim, może mała była głodna?
- Nakarmię ją – odsunęłam się.
Gerard łagodnie wyjął mi dziecko z rąk.
- Karmiłaś ja godzinę temu, nie jest głodna.
Niechętnie powlokłam się do łóżka, chciałam czuwać nad moją córeczką.
- Jakby co – mruknęłam jeszcze sennie – to mnie obudź.
***
Obudził mnie telefon cioci, ostatnio była u nas codziennie. Miałam jej pomału dość, wszystko wiedziała najlepiej. Chciałam móc sama decydować o swoim dziecku. Dzisiaj miałyśmy ją wykąpać, jakbym nie mogła zrobić tego sama. W końcu to nie był mój pierwszy raz!
Postanowiłam nie odebrać tym razem, przecież mogłam być zajęta! Chyba, że zaraz zjawi się tutaj, gotowa ratować Klarę. To było bardzo prawdopodobne. Z ociąganiem nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Czemu tak długo nie odbierasz?! – naskoczyła na mnie. – Coś stało się z Klarą?
Westchnęłam głośno.
- Uspokój się, jest z Gerardem.
Miałam nadzieję, że odpuści, ale nie, znów coś musiało jej się nie podobać.
- Sam się nią opiekuję?! – wykrzyknęła. – Jak możesz na to pozwalać?!
Mam mu zabronić? To robiło się już chore.
- Jest jej ojcem – zirytowałam się z trudem – pamiętasz, wzięłam z nim ślub jakis rok temu.
Odpuść, proszę, odpuść.
- Myślisz, że możesz na nim polegać?
- Zadzwonię jutro – obiecałam – pa.
Jednak nie dała się tak łatwo spławić.
- Przyjdę później to ją wykąpiemy – rozłączyła się.
Za co? Dlaczego nie może pojąć aluzji? Ja chce być matką swojego dziecka, a nie pomocnicą wzorowej opiekunki, czyli cioci. Skończy się na tym, że przestanę odbierać od niej telefony i otwierać drzwi. Tym samym skażę na katorgę wujka, a on był Bogu ducha winny.
Muszę to jakoś inaczej rozwiązać.
Podłamana zeszłam na dół, Klara leżała w łóżeczku, a Radek jadł śniadanie. Za chwilę Gerard miał odwieźć go do przedszkola i jechać na zajęcia. Zostanę sama na polu bitwy.
Jadłam w milczeniu kanapki, zastanawiałam się co zrobić z ciocią. Obrazi się na mnie, na pewno się obrazi.
- Co cię trapi? – zapytał mnie Gerard. – Nie chcesz zostawać sama? Ciocia zaraz przyjdzie.
- O to chodzi – warknęłam – mam jej dość. Nie mogę znieść tego, że cały czas mnie poprawia.
Gerard uśmiechnął się lekko, widocznie go bawiłam. Super. Nawet on mnie nie rozumiał .
- Ucieknijmy – mrugnął do mnie.
Parsknęłam śmiechem.
- Jak? Gdzie?
- Ubierz Klarę – polecił - odwieziemy Radka do przedszkola, potem pojedziecie ze mną. Mam krótko zajęcia, pospacerujecie, a potem wrócimy do domu. Będziesz miała dzień bez cioci, a wieczorem z nią porozmawiasz.
Miałam jednak genialnego męża. Napisałam cioci sms, że dzisiaj nie będzie nas w domu i szybko wyłączyłam telefon.
***
Ciocia przyszła do nas punktualnie o siódmej. Nie była zadowolona tym, że jak to określiła, wywiozłam gdzieś takie maleństwo. Cała cierpliwość mnie opuściła i wybuchłam.
- To moja córka i wiem, co jest dla niej dobre. Sama umiem się nią zająć i sama umiem ją wykąpać. Nie muszę pytać ciebie o zdanie – przerwałam by zaczerpnąć powietrza. – Jestem dorosła. Pozwól mi się uczyć, popełniać błędy, naprawiać je. Nie możesz mnie we wszystkim wyręczać.
Ciocia patrzyła na mnie oniemiała, nie rozumiała mnie.
- Myślałam, że chcesz bym była babcią dla dzieci.
Usiadłam obok niej przy stole.
- Chcę – ścisnęłam ją za rękę – ale nie tak… duszącą.
Roześmiała się lekko, chyba nie jest na mnie obrażona. Hip, hip, hurra!
- Dobrze – zgodziła się – chodźmy wykąpać Klarę.
Jednak nie zrozumiała.
Pokręciłam smutno głową.
- Nie – ciocia zatrzymała się w progu. – Klarę wykąpię ja i Gerard.
- W porządku – pokiwała głową – przyjdę jutro.
Znowu musiałam ją powstrzymać, dość pozwalania, by włażono mi na głowę.
- Po jutrze – poprawiłam ją. – Dajmy sobie chwilę oddechu.
Uśmiechnęła się smutno.
- Po jutrze – zgodziła się. – Dobrej nocy.
- Kocham cię! – krzyknęłam za nią.
***
12 grudnia odbyły się chrzciny naszej córeczki. Śnieg padał ze wszystkich stron, mróz ścisnął straszliwie. Zjechała się cała nasza rodzina, Maria z Edmundem, Jagoda i Olek z bliźniakami, Ala z Maćkiem i ciocia z wujkiem. Przyjechali nawet Maja z Rafałem, zaręczyli się.
Do chrztu podawali Klarę Jagoda z bratem Gerarda.
Ceremonię była piękna, moja córeczka zawodziła niesamowicie, gdy ksiądz polewał jej główkę wodą. Wdała się we mnie, stwierdziłam z dumą.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania