Poprzednie częściNiczyja - Rozdział I

Niczyja - Rozdział XIV

6 grudnia przypadł zdecydowanie za szybko. W sukni ślubnej czułam się jak księżniczka, ciocia upięła jedna stroną moja włosy w warkocz, a Ala z Jagodą zajęły się moim makijażem.

Nie obyło się bez wypadku, złamał mi się obcas u pantofelka z odsieczą przyszła Małgorzata, która użyła swojej „magii” i naprawiła bucik. Muszę przyznać, że tego dnia wyglądałam ślicznie.

Po błogosławieństwie rodziców ( w moim przypadku wujostwa) pojechaliśmy do kościoła. Gdy śpiewaczka o anielskim głosie zaśpiewała „Ave Maria”, po plecach przeszły mi dreszcze. Ksiądz Wiktor uśmiechnął się na nasz widok, uparłam się, że to właśnie on ma poprowadzić ceremonię i ma odbyć się ona w tym kościele. Ala z Jagodą próbowały mnie odwieść od tego pomysłu, za to Gerard spełniał każdą moją zachciankę. Na Mszy św. cały czas ściskał moją dłoń, dodawało mi to otuchy.

Głos trząsł mi się, gdy wypowiadałam słowa przysięgi, z trudem trafiłam obrączką w palec mojego męża. Gerardowi łza spłynęła po policzku, kiedy obiecywał, że nie opuści mnie aż do śmierci. Na obrączkach wygrawerowany mieliśmy fragment Hymnu do Miłości „ miłość wszystko wytrzyma”.

Po ceremonii pojechaliśmy karetą do zamku rodziców Gerarda. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie słowem, wpatrywaliśmy się w siebie jakbyśmy nigdy wcześniej się nie widzieli. Śnieg przykrył całą ziemię, ten dzień naprawdę był bajkowy. Wszystko było dla nas inne, wszystko było nowe.

Gerard pomógł mi wysiąść z karety, droga cała pokryta była białym puchem.

- Jesteś piękna – szepnął mi do ucha.

Kolana się pode mną ugięły a serce załomotało jak szalone.

- Wiesz co – powiedział konspiracyjnym tonem – ciotka Gertruda kupiła nam dom.

Nie wierzyłam własnym uszom, po ślubie mieliśmy zamieszkać w mieszkaniu Gerarda. Nie było tam za dużo miejsca, ale dla naszej trójki w sam raz.

- Dom?! – wykrzyknęłam i dodałam nieco ciszej. – Ona? Jesteś pewien?

Gerard parsknął śmiechem i pocałował mnie szybko.

- Kocham cię.

***

Wspaniale tańczyło się z moim mężem, od ostatniego razu poczyniliśmy pewne postępy. Oparłam głowę na jego ramieniu, razem wszystko wytrzymamy.

Adam stanął za plecami Gerarda, ukochany porwał Dominikę do tańca.

- Jesteś szczęśliwy? – zapytałam przyglądając mu się ciekawie.

- Tak jak ty – rozmarzył się. – Niedługo weźmiemy ślub, Domi trochę się boi.

- Dziwisz się jej? – spoważniałam. –Wiesz, co Wojciech jej zrobił.

Adam zacisnął szczęki i obrócił mnie gwałtownie w tańcu.

-Umiem czekać – zapewnił po chwili.

Miałam co do tego miałam poważne wątpliwości. Na szczęście dla mnie, podszedł do nas wujek. Wyplątałam się z objęć Adama z lekkim uśmiechem.

O północy rzuciłam welonem, który nie przypadkiem złapała Dominika. Kobieta patrzyła na mnie z otwartymi szeroko oczami a ja zrobiłam minę niewiniątka. Widziałam jak wujek zmarszczył brwi niezadowolony.

Wesele trwało do piątej nad ranem, w ogóle nie czułam zmęczenia, byłam bardzo podekscytowana.

W drodze do domu niecierpliwie wyglądałam przez okno, Gerard uśmiechał się zadowolony z siebie. Zjechaliśmy w leśną drogę, która była bardzo zasypana przez śnieg, silnik warczał dziko. Ubawiłam się w duchu z prezentu cioci, jednak nie powiedziałam złego słowa.

Po jakimś czasie udało nam się dostać na posesje i Gerard wjechał samochodem do garażu. Dom był wysoki, wysadzany kamieniami, mąż przeniósł mnie przez próg i zaniósł wprost do sypialni. Po drodze chciał zapalić światło, ale okazało się, że nie ma prądu, w całym domu panował przejmujący chłód.

- Rozpalę w kominku – położył mnie na łóżku.

Nagle poczułam się zawstydzona i odczułam ulgę, gdy mężczyzna wyszedł. Jak najszybciej ściągnęłam suknię ślubną i pobiegłam do łazienki, która była tuż obok sypialni. Wskoczyłam pod prysznic i umyłam zęby. Na koniec wskoczyłam w koronkową koszulę nocną i rozczesałam włosy.

- Ania?

- Już idę – otworzyłam drzwi z rozmachem.

Gerard chwycił się za nos.

- Przepraszam – byłam przerażona. – Przynieść ci lodu?

- Nie trzeba – znów wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

Zaczął obsypywać pocałunkami moje ręce, jego usta były takie delikatne.

***

Obudziłam się wtulona w Gerarda, przez sen wyglądał spokojnie jak anioł. Gęste, czarne loki opadły mu na policzek, pocałowałam go delikatnie w usta. Korzystając z okazji, że wciąż śpi poszłam po zwiedzać nasz dom. Nasza sypialnia była bardzo słoneczna, dwie żółte ściany i dwie niebiesko- zielone. Na ścianach zawieszonych zostało dużo obrazków świętych, co wprawiało mnie w dobry nastrój. Obok była łazienka wyłożona fioletowo – beżowymi kafelkami, była w niej wanna i prysznic. Wczoraj po ciemku nie mogłam zbyt wiele zauważyć. Dalej była biblioteka, ściany od dołu do góry zastawione były książkami, czułam, że będzie to moje ulubione miejsce w bibliotece. Na piętrze były jeszcze dwa pokoje, jeden przygotowany był dla Radka. Z zabawkami, łóżkiem i biurkiem, pomalowany został na limonkowo. Pokój obok sypialni był najpiękniejszy w kolorach miętowym i malinowym.

Po cichu zeszłam po stromych schodach na dół, nie chciałam budzić Gerarda. Najbliżej schodów była ogromna, biała kuchnia, naprzeciwko szaro- czerwona łazienka. Ogromny salon pomalowany był na niebiesko, na ścianach zostały wymalowane białe

Kwiaty. Ponadto w pokoju pełno było roślin, duży stół stał na samym środku, obok stała sofa z fotelami i małym stolikiem. Na końcu korytarza był jeszcze jeden niewielki pokój, w fioletowych odcieniach. Było tutaj łóżko, szafa i stolik nocny, w każdym pokoju wisiał krzyż.

Wróciłam do salonu i spojrzałam na taras, stał tam stół i krzesła. Po dość stromych schodach schodziło się do ogrodu całego porośniętego drzewami.

Pisnęłam, gdy Gerard objął mnie od tyłu.

- Gdzie mi uciekłaś? – zapytał biorąc mnie na ręce.

Parsknęłam śmiechem.

- Chciałam zobaczyć nasz dom .

Mężczyzna pocałował mnie w nos.

- I jak, podoba ci się?

- Jest piękny – szepnęłam. – Wciąż nie mogę w to uwierzyć.

***

Radek nie chciał wyjść ze swojego pokoju, zabawki od cioci pochłaniały całą jego uwagę. Szykowałam z Gerardem kolację, ponieważ zaprosiłam wujostwo na kolację.

Przez zeszły tydzień ani razu mnie u nich nie było.

- Radek – zawołałam chłopca idąc ku schodom. – Radek! – zwróciłam się ze śmiechem do męża. – Jak tak dalej pójdzie nie będziemy mieć syna.

Gerard drgnął, gdy powiedziałam to słowo. Może nie powinnam?

Mężczyzna objął mnie ramieniem.

- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.

Tulipan zbiegł ze schodów z podkulonym ogonem.

- Zobaczę co przeskrobali – westchnęłam ciężko.

Zanim weszłam do pokoju wiedziałam, że coś jest nie tak. Radek siedział na podłodze z podkuloną nogą.

- Co się stało? – uklękłam obok niego.

- Skoczyłem z łóżka- przyznał się – i uderzyłem się w nogę.

Wiedziałam, że nie powinien być tak długo sam, to w końcu jeszcze dziecko.

- Chodź – posadziłam go sobie na kolana – wymasujemy ci nóżkę.

Chłopiec przywarł do mnie całym ciałem. W tym momencie rozradowało się moje serce, wszystkie moje marzenia zostały spełnione. Wiedziałam, że kłamią wszyscy ci, którzy mówią, że Bóg nam nie pomaga.

- Lepiej? – zapytałam parę minut później .

-Lepiej – kiwnął główką.

Uśmiechnęłam się lekko i postawiłam Radka na ziemi.

- Przebierzesz się i zejdziemy na dół, przy gościach musisz się ładnie zachowywać.

- A jak mnie nie polubią? – zapytał, gdy zapinałam mu koszulę.

Spojrzałam na niego zdziwiona, ja pokochałam go od pierwszego wejrzenia.

- Polubią – uśmiechnęłam się ciepło – a jeśli nawet nie, to ja będę kochać cię jeszcze bardziej.

Chłopiec z psotnym uśmiechem pociągnął mnie za nos. Co oni obydwaj mieli z moim nosem?

Kolacja przebiegała w miłej atmosferze. Radek od razu skradł serce cioci, która bawiła się z nim cały wieczór. Wpół do dziewiątej wujek odebrał telefon ze szpitala. Po wyrazie jego twarzy widziałam, że stało się coś złego.

- Muszę jechać do szpitala – westchnął ciężko.

- Myślałam, że masz dzisiaj wolne – zdziwiła się ciocia.

Zerknęłam szybko na Gerarda, jednak on zamyślony wyglądał przez okno. Tym razem nie mogłam na niego liczyć.

- Ja też - wujek wstał gwałtownie. – Był jakiś wypadek i potrzebny jest chirurg.

Ciocia z żalem wstała z podłogi.

- Może zostaniesz u nas na noc – zaproponowałam jej. – Po co masz wracać do pustego domu?

- Dobry pomysł – poparł mnie mąż, który nagle otrząsnął się z rozmyślań.

Stanęło na tym, że ciocia u nas dzisiaj przenocuje, wujek chwilę później pojechał do szpitala. Pościeliłam kobiecie w gościnnym, a Radek biegał po domu niezwykle podekscytowany.

- Czas do mycia – powiedziałam, gdy wybiła dwudziesta pierwsza.

Chłopiec nie był zachwycony tą wiadomością.

- Aniu… - zrobił minę męczennika – jeszcze…pięć minut…

- Nie…-brzmiałam jak zza grobu- jutro idziesz…do przedszkola…musisz…się wyspać…sio!

Radek niechętnie poszedł na górę, słyszałam jak próbuje ugrać coś z Gerardem. Jednak mój mąż był nieugięty.

***

- Gasić? – Gerard oparł się o framugę.

- Gaś – odwróciłam się na drugi bok.

Byłam zmęczona i strasznie chciało mi się spać.

- Ania?

- Mhm…

Mężczyzna zaczął głaskać mnie po plecach.

- Śpisz?

- Już nie – westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę.

Gerard przytulił mnie do siebie i zaczął całować po szyi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania