Poprzednie częściNiczyja - Rozdział I

Niczyja - Rozdział XI

Posępna wyglądałam przez okno, jechaliśmy cały czas polnymi drogami na południe, nasza rodzina rozjechała się w cztery strony świata, by odwrócić uwagę Wojciecha od Marii. Dziewczyna wraz z Edmundem mieli zniszczyć naszyjnik, wuj z ciocią pojechali do Bolonii by donieść o poczynaniu mężczyzna. Serce łomotało mi jak szalone, dopiero co zyskałam rodzinę a już mogłam ją stracić. Patrzyłam jak pada śnieg, za tydzień jest Wigilia, z kim ją spędzę? Z Gerardem? Sama? Czy będziemy już wszyscy razem?

Zatrzymaliśmy się, nerwowo wyjrzałam przez okno, ręce trzęsły mi się ze strachu.

- Spokojnie - Gerard zauważył moją reakcję - to przejazd kolejowy.

Miał przyjemny głos, kiedy mną nie rządził, albo mnie nie obrażał. Pewna, że nie grozi mi niebezpieczeństwo oparłam się o fotel, w takich chwilach przypominały mi się czasy, kiedy babcia prowadzała mnie do kościoła. Pokazywała mi obraz Jezusa Miłosiernego i mówiła, że On zawsze mnie obroni.

- Zatrzymamy się tutaj na noc - Gerard zjechał na zabłocony parking, hotel potrzebował na pilnie potrzebujący remont.

Drewniane deski częściowo zostały pomalowane na pomarańczowo, inne były odrapane z farby, drzwi otwarte na oścież. W środku panowało przejmujące zimno, stoliki były pokryte warstwą kurzu tak samo jak lada.

- Dzień dobry - Gerard uśmiechnął się ujmująco do młodej kobiety.

Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat, długie, blond loki kręciła na palcu i przyglądała nam się znudzona. Uroda mojego towarzysza nie zrobiła na niej żadnej urody, w milczeniu podała nam klucz do pokoju numer 21. Weszliśmy po zgniłozielonej klatce schodowej i znaleźliśmy się w wytapetowanym w trapezy pomieszczeniu. Była w nim szafa, jedno wąskie łóżko i stolik, za starymi drzwiami była łazienka. Natychmiast ściągnęłam kurtkę i poszłam pod prysznic, ściany były pomalowane na brązowo, zarówno toaleta i umywalka pamiętały chyba II wojnę światową. Dodatkowo stała tu niezabudowana wanna i nieszczelne małe okienko. Fantastycznie. Na dodatek kiedy spłukiwałam szampon zabrakło gorącej wody.

- Gerard! - krzyknęłam na całe gardło. - Zabrakło ciepłej wody!

- To mój problem? - chłopak wstawił głowę do łazienki.

- Zrób coś - tupnęłam nogą - w tej chwili!

Gerard wyszedł a po chwili zalała mnie fala wrzątku, znów wydarłam się w niebogłosy. Co za wredny pacan! Wyskoczyłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem, chłopak zadowolony wszedł do pokoju.

- Lepiej? - z wrednym uśmiechem podał mi torbę. - Moja mama spakowała ci trochę rzeczy.

- Dziękuję.

Usiadłam na łóżku i zaczekałam aż chłopak poszedł po prysznic, i dopiero wtedy przebrałam się we własne ciuchy. Musiałam mu pokazać, że ze mną będzie miał ciężką drogę do przebycia. Zawahałam się, gdy ktoś zapukał do drzwi, otworzyłam drzwi i odebrałam tacę od tej samej kobiety, która przydzieliła nam pokój. Były na niej dwie herbaty i kanapki, Gerard w samych bokserkach wyszedł z łazienki i pocałował mnie w czoło.

- Uwielbiam, kiedy kobieta przygotowuje mi posiłek.

- To sobie jakąś znajdź - wyminęłam go wycierając czoło.

Postawiłam tacę na łóżku i upiłam po łyku z każdego z kubków, Gerard podszedł do krawędzi łóżka. Powinnam zacząć się bać, ale zamiast tego sięgnęłam po kanapkę.

Chłopak wyrwał mi tacę i ściągnął prześcieradło przez co wylądowałam na ziemi.

- Zwariowałeś?!

- Śpisz na krześle - powiedział rozkładając się na łóżku.

- Prawdziwy gentelman - prychnęłam.

Nad ranem przekręciłam się na drugi bok i nie spadłam na ziemię, w ogóle było tak jakąś miękko. Otworzyłam jedno oko, leżałam na łóżku podczas, gdy Gerard krzątał się po pokoju, udając, że nie widzi mojego zdziwionego spojrzenia.

 

Leżałam w kałuży krwi, moje czarne włosy namokły od czerwonej cieczy, nie mogłam się ruszyć, Wojciech stał nade mną.

- Jesteś zbyt piękna, by żyć - powiedział czule.

Zadał ostateczny cios, ostrze weszło w moje ciało.

- Anna? - Gerard zatrzymał się na poboczu.

Wzięłam kilka głębszych oddechów i spróbowałam się uspokoić.

- Musimy zadzwonić do Edmunda - powiedziałam cicho - Wojciech ich namierzył.

- Jesteś pewna?

- Mhm...

- Na...

- Po prostu do niego zadzwoń - warknęłam na niego.

Chłopak w milczeniu wybrał numer i po cichu rozmawiał z Edmundem. Słuchałam z nadzieją, że chłopak będzie chciał ze mną rozmawiać, ale kiedy Gerard odłożył słuchawkę ułuda prysła.

- Nie chciał z tobą rozmawiać - podkreślił.

- Zauważyłam - uśmiechnęłam się słodko.

- Koniec bajki - zawyrokował.

- Nie było żadnej bajki - warknęłam na niego znowu.

- To nie mogło dobrze się skończyć - westchnął dramatycznie.

- Zamknij się! - wrzasnęłam na niego. - Czemu się zatrzymujesz?!

- To stacja benzynowa.

Wzięłam głęboki wdech i wyjrzałam przez okno, słyszałam jak Gerard tankuje samochód, nie szło mu to najlepiej, widać na co dzień robił to za niego ktoś inny. Zauważyłam, że pasażer z drugiego samochodu przygląda mi się intensywnie.Kiedy chłopak poszedł zapłacić za paliwo stanął przy mojej szybie i pokazał bym ją otworzyła.

- Nie przechytrzycie go - szepnął mi do ucha.

- O czym pan mówi? - udawałam, że go nie rozumiem.

- Idzie się mścić.

Mężczyzna wsiadł do samochodu i odjechał, kiedy tylko zniknął za zakrętem, wybrałam numer do Edmunda, odebrała Maria.

- Maria? - spytałam z niedowierzaniem. - Dlaczego odbierasz telefon Edmunda?

Długa cisza po drugiej stronie słuchawki, serce łomotało mi jak szalone.

- Yyy... - wyjąkała - on jest...bierze... prysznic.

- I to cię tak denerwuje? - chciałam dać jej szansę by powiedziała prawdę.

- Tak... znaczy nie... - plątała się dalej. - Po co dzwonisz?

Powstrzymałam złość i zawód, i powiedziałam jej o dziwnej rozmowie, którą przed chwilą prowadziłam. Kiedy się rozłączyłam łzy popłynęły po mojej twarzy. Jak on mógł mi to zrobić? Nie miał odwagi wprost mi powiedzieć, że nic do mnie nie czuje? Powiedzieć, że mnie nie kocha? Przez ostatni czas żyłam ułudą o pięknym, spokojnym życiu, to wszystko było kłamstwem. Ja i spokojne życie? Dobre sobie.

- Co się stało? - Gerard wsiadł do samochodu.

Nie zamierzałam mu odpowiadać, był zadufanym w sobie bufonem. Gdy przekonał się, że mu nie odpowiem odpalił silnik i samochód ruszył.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania