Poprzednie częściBatman (inaczej) cz.1

Batman (inaczej) cz.13

Biegła i biegła. W końcu dotarła do skrzyżowania dróg. Wybrała tą po swojej prawej i ruszyła w jej kierunku, lecz nagle nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Upadła na ziemię i zaczęła się czołgać.

Dotarła do zarośniętego strumyka i położyła się na wyschniętej trawie, która rosła wokoło niego.

Zaczęła ciężko oddychać. Spojrzała w dół na swój strój i zauważyła, że płaty czarno-czerwonego kostiumu zwisają z jej ciała. Zawiał silny wiatr i przez szpary w kostiumie powietrze lekko ją oziębiło. Usiadła i objęła rękami nogi, podciągając je pod szyję. Jej oddech już prawie całkowicie się uspokoił. Nagle, nie wiedzieć czemu, zaczęły jej w głowie przelatywać wspomnienia...

'- Powiedz mi, kogo widzisz - poprosił mały Batman, miał wtedy może z dziewięć lat. Złapał Rudą za ręce.

- Mojego najlepszego przyjaciela. Mojego brata - odrzekła o rok młodsza Ruda.

- A ja swoją jedyną siostrę - wyznał i objął ją, a ona uśmiechnęła się szeroko i odwzajemniła jego uścisk. Pamiętała, co wtedy czuła - nikt nigdy nie zabierze jej tego szczęścia, które ma. Nikt nie pozbawi jej miłości, którą darzy ją ten człowiek...'

Pamiętała również, jak podczas ćwiczeń w obserwatorium przeraziła się huków pomimo swoich umiejętności. Nigdy nie bała się niczego tak bardzo, jak tego. Potem ujrzała tą postać wyłaniającą się z mroku – strasznego, ale zarazem fascynującego mężczyznę. Miała ochotę bliżej go poznać. Porwał ją - sądziła, że uda im się nawiązać jakiś kontakt. To, jak obejmował ją w pasie i szeptał do ucha wprawiło ją w błogi stan, miała ochotę rozpłynąć się w jego ramionach...

Teraz musi zdecydować kogo chce. I czego chce. Nie może oszukiwać ich obydwu naraz. Lecz...

Nie może wybrać. Nie umie. Tak naprawdę nigdy nie potrafiła szczerze wyznać Batmanowi, że go kocha. Zawsze była to jedynie braterska miłość. Joker jednak pociągał ją ze względu na swój psychopatyczny charakter i nieprzewidywalne zachowanie. No i ona go interesowała, co było dla niej wielkim plusem. Musiała to wykorzystać.

Gdy tak siedziała zatopiona w swoich myślach, nie zauważyła, że zaczęło się ściemniać. Wolała nie zostawać na dworze w nocy - nigdy nie wiadomo kto ani co czaiło się w lesie. Zaczęło jej burczeć w brzuchu, zaschło jej w ustach. Gdy wstała poczuła przeszywający ból mięśni nóg. Jęknęła i jej usta wykrzywił grymas. Musiała dać sobie radę, wrócić do najbliższego domu - Jokera. Ruszyła w drogę powrotną.

 

Joker biegał i nawoływał ją z całych sił. Strzelał we wszystkie strony z wściekłości. Darł się wniebogłosy i mruczał coś cicho do siebie. Gdy zaczęło się ściemniać, pobiegł przed siebie z nadzieją, że jednak ujrzy jej czarno-czerwony strój i ogniste rude włosy. Biegł i rozglądał się wokół. Ani śladu Harley. Ani śladu Rudej.

Nie mógł się poddać, do domu wróci tylko i wyłącznie z nią.

 

Gdy tak szła, zaczęło robić się coraz ciemniej. Na szczęście widziała jeszcze swoje stopy i drzewa. Po kilkunastu minutach potknęła się o coś i runęła na ziemię. Zobaczyła, że to czyjeś ciało i wrzasnęła z przerażenia. Szybko się odsunęła. Chociaż...ta postać była cała czarna, miała szpiczaste uszy i długą pelerynę. Batman!

Uklękła nad nim i obróciła go na plecy. Zauważyła, że z prawej strony jego szyi odleciało coś czerwonego. Przybliżyła to do siebie, by ujrzeć jak najwięcej w tym bladym świetle - zakrwawiona chusteczka.

'’Co mu się stało?’' pomyślała wystraszona '’Co on mu zrobił? Poderżnął gardło?’'. Wtedy w oczy rzuciły jej się ledwo widoczne ślady stóp za nim. '’Szedł i upadł’' uświadomiła sobie. Zaczęła szukać innych oznak tego, że Batman jednak żyje.

Położyła dłoń na jego piersi i poczuła, że się unosi. Z jego ust wydobył się płytki oddech.

- Batmanie! Słyszysz mnie? - mówiąc to, lekko szarpała go za ramiona. Zaczął kasłać. Po chwili otworzył oczy. Zobaczyła w ciemności jego białe gałki oczne i odsapnęła z ulgą.

- Gdzie...gdzie jestem? - udało mu się wykrztusić między przerwami w kasłaniu.

- W lesie. Masz rozcięty kawałek szyi. Wszystko dobrze? Możesz iść? - pytała zmartwiona.

- Iść? Zobaczmy – rzekł, po czym razem z pomocą Rudej podniósł się najpierw do pozycji siedzącej, a potem dzięki temu, że podtrzymała go za ramię - stanął na nogi. Czuł jak mu drętwieją, ale nie mógł okazać słabości. Nie przy niej.

Ruszyli w stronę...właściwie gdzie powinni się udać? Joker na pewno nie przyjmie go w swoim domu - o mało co się nie pozabijali. Musieli zostać w lesie. Odeszli na bok, skryli się za krzakami.

Gdy tylko zniknęli za ścianą krzewów, Ruda usłyszała kroki Jokera na żwirze i zatkała Batmanowi usta jedną ręką, a drugą podtrzymała jego kark by nie przechylił się do tyłu.

- Harley! - dało się słyszeć zatroskany głos psychopaty - Harley!

Ruda spuściła głowę. Czy tak musiało być już zawsze? Spędzała czas z jednym, podczas gdy ten drugi się o nią martwił...

Teraz jednak musi pomóc Batmanowi.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania