Poprzednie częściBatman (inaczej) cz.1

Batman (inaczej) cz.8

Zauważył, jak Ruda wtula się w niego, a jej palce znikają w rażąco zielonych włosach.

Wyważył drzwi i udał się do obserwatorium.

Przez całą drogę próbował wmawiać sobie, że to nie jego wina, że nie zrobił niczego złego. Nie potrafił. Zżerało go od środka to, że wystawił jej zaufanie na próbę. Takich rzeczy się nie robi, nie najbliższym. Nie w zabawie z psychopatą.

Musiał teraz czekać, może Ruda sama do niego wróci.

'’Dobry żart’' myślał. Wiedział, że oszukuje samego siebie...

 

- Więc, moja droga, zostaniesz ze mną? - spytał Joker, odrywając się od Rudej i patrząc jej głęboko w oczy.

- Tak długo, jak będę chciała. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. - wyznała i zrobiła to samo. Zaczął świdrować ją wzrokiem, więc spuściła głowę.

- Sprawię, że będziesz wiedziała. - zapewnił ją i objął w talii.

Ona wyswobodziła się z jego uścisku i poszła na dół.

- Daj mi spokój.

Schodząc po schodach pytała samą siebie, co właściwie zrobiła. Co chciała tym osiągnąć i co osiągnęła. A więc tak: Batman, który był jej najbliższym przyjacielem wystawił jej zaufanie na próbę, by zobaczyć czy Joker rzeczywiście się dla niej liczy. Dał mu się pojmać i pobić, równie dobrze ten psychopata mógł go zabić. Osiągnęła to, że jest teraz z tym, kim na chwilę obecną chce. Jest wolna od Nietoperza - musi zrozumieć jak bardzo ją zranił. Zaufanie jest najważniejsze, a on tego nie zrozumiał.

Z rozmyślań wyrwał ją zatroskany głos Jokera:

- Złotko, nie mogę na ciebie patrzeć jak zawracasz sobie głowę tym durniem – mówił, schodząc po schodach. Usiadł koło niej na kanapie i położył jej dłoń na udzie. - Chciałabyś się jakoś odegrać? Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - po czym uśmiechnął się złowieszczo.

- Nie, dziękuję, ja...Muszę to tylko przemyśleć i tyle. Nie chcę mu robić krzywdy. - wyjaśniła Ruda.

- Jakbyś zmieniła zdanie, zwróć się do mnie.

- Oczywiście. - odparła i wstała. Zaczęła chodzić po pokoju. W końcu spytała:

- Jak to wszystko się rozegrało? W sensie, jak go pojmałeś?

- Opowiem ci wszystko ze szczegółami, nie mam czego przed tobą ukrywać. Było tak:

szykowałem się razem z moimi chłopakami, by znów po ciebie pojechać i nagle zjawił się on, na tym swoim motorze. Opowiedział mi całą waszą rozmowę i wyjaśnił, że sam chce się przekonać. Kazał mi się pojmać i umieścić w pokoju, do którego powinnaś się udać. Wydało mi się to śmieszne, więc powiedziałem mu, żeby się nie wydurniał i walczył, jeśli chce. Zaczął się ze mną bić, ale chłopcy go obezwładnili i...wyglądał jak wyglądał. Resztę już wiesz.

- Jak można być tak… - wydusiła z siebie Ruda i opadła na podłogę.

- Nie zasługuje na ciebie, skoro ci nie ufa - powiedział jasno Joker. - Dlatego radzę ci zostać ze mną.

- Wiem, chcę z tobą zostać. - oznajmiła Ruda i zaraz tego pożałowała. Spojrzała mu w oczy i zauważyła, że znów ją świdruje. Uśmiechnął się, z dobrze jej znaną satysfakcją, ale tak szeroko jakby nigdy nie chciał przestać. Nie chciała nawet wyobrażać sobie, o czym może myśleć.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, Harley. - oznajmił, ciągle się uśmiechając. Nagle wyciągnął z kieszeni swoją strzykawkę, którą Ruda tak dobrze zapamiętała. Chciał zmienić ją w Quinn.

- Zaboli tylko troszkę - oznajmił i wstał z kanapy, ciągle świdrując ją wzrokiem. Zauważył w jej oczach czyste przerażenie. Gdy wstał, ona również się podniosła . - Zabawimy się w berka?

- Czemu chcesz mnie zmienić?

- Byś dotrzymała danego mi słowa.

- Niczego nie obiecywałam.

- Ja bym tak tego nie ujął, kochanie. - ruszył w jej stronę okrążając kanapę, lecz Ruda była już po drugiej stronie. - Ukłuję i będzie po krzyku.

Złapała za leżący na szafce nóż i rzuciła się w stronę schodów. Niestety za wolno.

Joker rzucił strzykawką, która wbiła się w jej plecy i Ruda upadła na stopnie. Zaczęła zwijać się z bólu. Podbiegł do niej i wcisnął całe serum. Dom przedarł okropny wrzask. Zaczął głaskać ją po głowie.

- Widzisz? I po krzyku – oznajmił, po czym mocno dostał od niej pięścią i sturlał się na sam dół. Wybuchł śmiechem.

Ruda starała wczołgać się na górę, ale każdy najmniejszy ruch zadawał jej ból. Ustąpiła. Po chwili odpłynęła...

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania