Poprzednie częściBatman (inaczej) cz.1

Batman (inaczej) cz.26

Długo jechali przez ponury las, ciągnący się w nieskończoność. Droga była szeroka i dziurawa, a drzewa wysokie i w połowie obdarte z kory. Wszystko to dawało poczucie obłędu samo w sobie.

Ruda nie mogła dłużej na to patrzeć - postanowiła, że zatopi swój wzrok w Jokerze. Gdy tylko się odwróciła spostrzegła, że wpatruje się w nią pożądającym czegoś wzrokiem. Jego oczy zdawały się świdrować jej ciało, jakby chciał coś z niej wyciągnąć, dosłownie. Spojrzała na niego pytająco, a on odpowiedział tak dobrze jej znanym uśmiechem satysfakcji. Opuściła wzrok.

- To już twoja piąta wizyta świrze! - Dało się słyszeć głos policjanta z przodu.

- Na pewno nie ostatnia - odparł ucieszony Joker i zwrócił się do drugiego policjanta. - Długo jeszcze?

- Tak ci się tam spieszy? - spytał zdziwiony porucznik.

- Nawet nie wie pan, jak bardzo. Poza tym Arkham dostanie nowego gościa. Będę musiał oprowadzić moją... - Spojrzał na Rudą. Jakiego określenia powinien użyć? - Towarzyszkę.

Policjanci popatrzyli po sobie zdziwieni. Jak chce ją oprowadzić skoro będą siedzieć w celach?

Podczas gdy jechali dalej tą ponurą drogą, Rudą zaczęły opuszczać wszelkie wątpliwości, że jeszcze kiedykolwiek wyjdzie poza mury Azylu. Wiedziała, że uda im się uciec, w końcu ma ze sobą Jokera.

 

Gdy przejechali przez wielką, żelazną, czarną bramę - zaczął padać deszcz. Ruda spojrzała na okazale prezentujące się stare mury budynku i nagle gdzieś uderzył grzmot. Przeszły ją ciarki.

'’Uspokój się’' nakazała sobie '’Pamiętaj kim i w czyim towarzystwie jesteś'’.

Zaczęła dokładnie przyglądać się więzieniu, w którym zaraz miała zostać zamknięta.

Zatrzymali się na podjeździe i wysadzili ich z auta. Uświadomiła sobie, że strasznie bolą ją ramiona i nadgarstki. Policjanci chwycili ich za przeguby, trzymając pozostałymi rękami pistolety przyłożone do ich pleców i poprowadzili do wejścia. Nad drzwiami ujrzała miedzianą tabliczkę z wyrytym na niej napisem '’W podziękowaniu dla Amadeusza Arkham’'. Wielkie wrota otworzyły się z hukiem.

Już chciała mrużyć oczy spodziewając się oślepiającego światła, lecz w środku było ciemniej niż na dworze. Ledwo co widziała tabliczki z informacjami i policjantów pilnujących cel, znajdujących się kawałek dalej. Szli korytarzem a ona rozglądała się po bokach. W każdej celi widziała coraz to dziwniejszą postać - od zwykłych świrów po totalnych psychopatów. Każdy od razu podbiegał do krat, gdy tylko się zbliżała. Wyciągali do niej ręce, a niektórzy nawet ślinili. W ich oczach widziała czyste pożądanie. O czym oni sobie myśleli?

Spojrzała w górę i zauważyła wielkie okna, oddalone o dobre kilka metrów od nich. One dawały to słabe światło. Żyrandole były popsute.

Doszli w końcu ro rozwidlenia, na którym dostali pomarańczowe uniformy. Zauważyła, że były starannie złożone w kostkę. Zapięli im kajdanki z przodu tak, by sami mogli je nieść. Ruszyli w prawy korytarz i nagle zostali wepchnięci do celi. Obydwoje upadli na ziemię. Policjant zamknął pomieszczenie i kazał im się zbliżyć.

- Macie pięć minut, by się przebrać. Potem dostaniecie obiad.

Odpiął im po jednej dłoni i oddalił się. Ruda spojrzała na Jokera. Miała się przebrać...przy nim?

'’Przecież to nie pierwszy raz, gdy zobaczy cię bez ubrań. Weź się w garść’' pomyślała i zaczęła ściągać strój. W międzyczasie jak się przebierała, ciągle czuła jego wzrok na swoim ciele. Postanowiła, że skupi swój na wnętrzu ich celi. Z boków, od pozostałych pomieszczeń, oddzielały ich kraty, lecz przed nią znajdowała się wysoka ściana odgradzająca ich całkowicie od zewnętrznego świata. W rogu stało piętrowe łóżko, wyglądające jak dwie wielkie cegły przytwierdzone równolegle do ściany. W drugim rogu znajdowała się toaleta, była dość brudna i niezbyt zachęcająca. Na szczęście była odgrodzona ściankami, by więźniowe mieli trochę intymności. Wyżej wisiało jedno małe okienko zabite kratami - spostrzegła, że na dworze nadal panowała burza. Gdy włożyła w końcu na siebie pomarańczowy uniform, obejrzała się i ujrzała identyczny wzrok Jokera, którym darzył ją w aucie. Stanęła pewnie i wskazała na jego kostium.

- Wiesz, że on tu zaraz wróci - zauważyła.

- I co z tego? Nie mam zamiaru stosować się do jego zasad - oznajmił i zaczął iść w jej stronę.

Ona spojrzała szybko w tył i zauważyła, że do krat zostały jej trzy kroki. Wykonała je i uderzyła o nie plecami. On stanął przed nią i złapał dłońmi kraty obok jej uszu - przycisnął ją do nich.

- Znów sami, co? - spytał uwodzicielsko i uśmiechnął się zadowolony.

- Tylko na to czekałeś? - spytała rozbawiona i dziwiła się sama sobie, że nie czuje strachu.

Złapała za kraty na wysokości bioder i spojrzała mu w oczy. Zaczął coraz bardziej się do niej przybliżać. W końcu poczuła jego oddech na policzku.

- Jesteśmy ponad nimi, pamiętaj.

- Wiem, nie zapomnę. - Zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Przeniosła swój wzrok na twarz psychopaty i uświadomiła sobie, że na jej połowie znajduje się zaschnięta krew - znów.

Ktoś złapał ją za biodra, spojrzała w górę - ręce Jokera nadal ściskały kraty. Odsunęła się od nich błyskawicznie i obejrzała. Przez szpary wystawały ręce świra o długich, czerwonych włosach i oczach pełnych obłędu, ślinił się.

- Chodź do mnie - prosił.

- Wal się - odpowiedziała zdegustowana. Joker szybko podszedł do krat i wymierzył mu solidny cios w szczękę.

- Możesz kontynuować - zwrócił się do Rudej. Zaśmiała się, lecz odpięła ostatni guzik. Znów spojrzeli sobie w oczy.

- Z resztą powinieneś sobie poradzić - zapewniła go i uśmiechnęła się.

- No nie wiem - odparł i ściągnął ją. Gdy się przebierał, nie potrafiła oderwać wzroku od jego kościstej sylwetki. Włożył na siebie pomarańczowy uniform i spojrzał na Rudą.

- Trochę tu sobie posiedzimy - oznajmił. - Chyba ci to nie przeszkadza, co?

- Ani trochę - odparła całkiem szczerze i ruszyła w stronę łóżka. Usiadła na nim i nie poczuła pod pupą niczego miękkiego. Cegła, tak jak się spodziewała. - Przywykłeś do tego?

- Tak, zawsze śpię na podłodze. Jest o wiele szersza, nie spadniesz na ziemię.

Spojrzała na wielkość łóżek i rzeczywiście - ledwo by się tam zmieściła.

- Chyba też zacznę - oznajmiła.

- W końcu nie będę sam. - Uśmiechnął się chytrze. - Naprawdę się cieszę, że tu jesteś.

- Ja również. Po raz pierwszy, lecz wiem, że nie ostatni.

Jej wzrok przykuło słabe światło migającej lampy jarzeniowej poza ich celą. Spojrzała na ich sufit, na którym wisiał zepsuty żyrandol.

Jedynym światłem będzie to małe okienko przy suficie - już wyobrażała sobie tą wszechogarniającą ciemność i psychopatę u jej boku.

- Jedzenie – oznajmił policjant i wsunął przez małą szczelinę w dole celi dwie tace, po czym się oddalił.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania