Poprzednie częściBatman (inaczej) cz.1

Batman (inaczej) cz.19

Położyli się spać w kompletnej ciszy. Leżeli odwróceni plecami do siebie. Batman w końcu postanowił ją przerwać.

- Co miałaś na myśli mówiąc, żeby okazać mu szacunek?

Westchnęła ciężko.

- Chodziło mi o to, byś zrozumiał, że on nie jest workiem, na którym możesz ciągle się wyżywać i go obrażać. Jest człowiekiem i ma uczucia - tak jak ty i ja. Niektóre z nich żywi do mnie, czego w tym nie potrafisz zrozumieć?

- Wszystkiego. Psychopaci chcą zabijać ludzi, a on jest dla ciebie... - Przełknął ślinę. - czuły?

- Powiedziałam.

- Czemu go cytujesz? - spytał zdziwiony Batman.

- Nie cytuję! - oburzyła się Ruda i usiadła.

- Dobra, spokojnie, nie chciałem cię zdenerwować - wyjaśnił szybko i odwrócił się. Spojrzał w jej oczy i zauważył, że płacze. Nie wiedział, czy ma ją pocieszyć. Powinien jednak coś powiedzieć.

- Ruda, proszę cię, ja... – zaczął, lecz mu przerwała.

- Tak, ty! - krzyknęła i wstała. Ruszyła w stronę wieszaka i założyła na siebie garnitur Jokera. Poczuła przyjemne ciepło owiewające całą górną część ciała. Nogi miała praktycznie odkryte, krótkie szorty zakrywały połowę jej ud. Przynajmniej koszulka na ramiączkach była wystarczająco długa.

Na stopy włożyła wygodne sportowe buty, w których zawsze biegała.

- Gdzie ty się wybierasz? - spytał wyraźnie zdziwiony Batman. - Co ty robisz?

- Wychodzę! - oznajmiła i ruszyła w stronę drzwi.

Batman wyskoczył z łóżka jak poparzony. Ruszył w jej stronę i za chwilę ją dogonił. Udało mu się ją wyprzedzić i zamknąć wrota przed nosem.

- Proszę cię, zastanów się – poprosił, lecz w odpowiedzi dostał tylko strumień łez. - Wiem, że wolisz jego, ale nie musisz się od razu na mnie obrażać.

- Nie wolę jego i nie obrażam się! - zaprzeczyła szybko. W głębi duszy wiedziała, że jedno z tych dwóch stwierdzeń było kłamstwem. Była na niego wściekła, jak nigdy w życiu. Nadal nie potrafiła wybrać żadnego z nich, a on oczekiwał tego od samego początku. Miała dość. - Przepuść mnie.

- Nie - odpowiedział i napiął się, by zasłonić większą powierzchnię drzwi.

Uderzyła go w klatkę piersiową. Zrobiła tak kilka razy, aż poczuła, że jej ręka zdrętwiała.

Batman uśmiechnął się z satysfakcją.

Uderzyła go w twarz i lekko oszołomiła. Jeszcze raz. I kolejny. Udało jej się go lekko odepchnąć, lecz przejście nadal było za małe. Gimnastycznym ruchem kucnęła i podhaczyła mu nogi. Lekko się zgięły, ale nie upadł na ziemię.

- Ruda, przestań. Proszę.

- Nie! Zrozum, że chcę wyjść! - krzyczała. – Chcesz, bym znienawidziła to miejsce? Bym była tu trzymana z przymusu?

- Chcę, byś myślała kilka razy, zanim coś zrobisz i podejmiesz pochopne decyzje.

- Myślę wiele dni, zanim wykonam jakiś ruch lub coś powiem, wiesz? - odrzekła i zapadła cisza.

Odsunął się od drzwi.

- Dobrze, idź do niego. Nie przychodź potem zapłakana i wmawiaj mi, że zawsze miałem rację.

Całkowicie zbił ją z tropu. Nigdy nie przyszła do niego zapłakana, z tego, co pamiętała. Zdała sobie sprawę, że z ostatniego czasu ma niewiele wspomnień z Batmanem, praktycznie same z Jokerem.

- Nie zawracaj sobie mną głowy, nie będę. - Chciała mu pokazać, jak bardzo się myli. - Do zobaczenia.

- Uważaj na siebie - usłyszała w odpowiedzi i przeszła przez próg.

Uderzyła w nią fala zimnego powietrza. Owinęła się szczelniej garniturem i poszła w stronę domu Jokera. Szła miastem i mijała po drodze różne sklepy. Przy niektórych zatrzymywała się, by pooglądać gabloty. Gdy stanęła przy obuwniczym zauważyła, że ulica zrobiła się nagle dziwnie pusta. Ciemna, wysoka latarnia zamrugała niebezpiecznie. Usłyszała za sobą kroki i obróciła się. Sekundę później była przygwożdżona do ściany przez barczystego mężczyznę. Trzymał przy jej szyi nóż.

- Oddawaj kasę, Joker - usłyszała chrapliwy szept.

- Pomyliłeś mnie z kimś. - Starała się mówić pewnie, udało jej się.

- Widzę garnitur, cwaniaczku.

- Wyjdź ze mną do światła latarni i się przekonaj – powiedziała, po czym kopnęła go w brzuch.

Zyskała kilka sekund i zadała mu kolejny cios. Potem uderzyła pięścią w twarz. Jeszcze kilka dobrze oddanych ciosów i leżał nieruchomo na ziemi. Zauważyła, że w jej stronę zmierza czterech kolejnych. Pobiegła w stronę domu Jokera.

Co chwilę odwracała się, by sprawdzić, czy nadal ją gonią. Ciągle za nią biegli. Starała się wywracać różne rzeczy za siebie i skręcać w zaułki trudne dla nich do przejścia. Ruda była świetnie wygimnastykowana, więc dla niej żaden z nich nie był problemem, lecz im udawało się znajdywać okrężne drogi.

W końcu dwóch z nich zagrodziło jej drogę z przodu, a gdy się obróciła - dwóch pozostałych stało za nią.

- Czego chcecie? - spytała lekko zdyszana. Miała bardzo dobrą kondycję, ale rozmawiać od razu po długim biegu zawsze jest niewygodnie.

- Kasy od Jokera, za którego się przebrałaś. Gadaj, gdzie on jest.

- Ile wam wisi? Za co? - pytała.

- Nie twój interes, laluniu. Wiesz gdzie jest czy chcesz pożegnać się z życiem? - spytał mężczyzna stojący na wprost niej i wycelował lufę pistoletu w jej twarz. Wybuchła śmiechem.

Wszyscy stojący wokół niej faceci popatrzyli po sobie zdziwieni.

- Co cię tak bawi? - spytał poirytowany przywódca, który do niej mierzył.

- Gdybyś był pierwszym człowiekiem, który do mnie celuje, może bym się wystraszyła - wyjaśniła i wykonała zgrabny ruch nogą wytrącając pistolet z ręki przeciwnika. Chwyciła go w dłoń i strzeliła w niebo.

Wszyscy skulili się na głośny huk.

- Który pierwszy? - spytała rozbawiona i wycelowała lufę w lidera grupy. - Teraz ty się zaśmiej, laluniu.

Strzeliła i upadł martwy na ziemię. Pozostali czterej chcieli uciec, ale udało jej się wziąć ich na celownik i również padli nieruchomo. Już nigdy nie mieli się podnieść.

Ruda uświadomiła sobie, co zrobiła i za sekundę usłyszała syreny policyjne. Zabrała pistolet ze sobą i popędziła w stronę domu Jokera. Musi mu o wszystkim opowiedzieć.

Słyszała piski opon, lecz wiedziała, że jej nie gonią - biegła tak ciemnymi zaułkami, że sama nie widziała swoich stóp. Mimo to obejrzała się i upewniła. Od razu tego pożałowała.

Wpadła na policjanta, który wybiegł zza rogu. Popchnęła go i puściła się pędem przed siebie.

Była już blisko swojego celu. Jeszcze kilka ulic. Trzymała solidnie pistolet w swoich gładkich dłoniach, nie mogła się go pozbyć, były tam jej odciski palców. Biegła najszybciej, jak umiała.

Usłyszała za sobą krzyki policjantów.

- Stój!

- Zatrzymaj się w imię prawa!

Postanowiła zrobić sztuczkę, którą kiedyś podpatrzyła w telewizji.

'’Jesteś głupia’' zdążyła pomyśleć, zanim wskoczyła na gałąź drzewa i zniknęła w jego koronie. Zdała sobie sprawę z tego, że policjanci nie zauważyli jej zniknięcia i nadal biegli przed siebie krzycząc te głupie teksty. Oparła się o potężny pień, by choć na chwilę uspokoić oddech.

Po kilku sekundach znów rozejrzała się wokół i uświadomiła sobie, że wokół jest strasznie cicho.

Zeskoczyła delikatnie na chodnik i popędziła do Jokera. Tym razem nie musiała się oglądać.

Gdy zauważyła migające z oddali światło domu - popędziła w jego stronę. Dotarła pod drzwi i zapukała. Otworzył jej barczysty mężczyzna podobny do tych, których dziś zgładziła.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania