Poprzednie częściKto zabił Ethana Fella? - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kto zabił Ethana Fella? - Rozdział 8

W sypialni państwa Fellów było tak ciasno, że nie było gdzie nogi postawić, a wszystko za sprawą Marge, której żądza zakupu biżuterii, wymusiła powyjmowanie ubrań z szafy. Kobieta miała tę drobną namiastkę nadziei, że sprzedanie od dawna nieużywanych ubrań męża, choć trochę przyczyni się do powiększenia własnych funduszy. Oczywiście zdała sobie sprawę z chwilowej nieobecności męża i postanowiła przez ten czas pogrzebać w jego ubiorze. Jej drobne dłonie natrafiły na stertę starych koszul w kratkę oraz kilka niebieskich spodenek na lato(, które jej zdaniem wyglądały idiotycznie). Marge poszufladkowała wszystko wedle dwóch kategorii: rzeczy użyteczne i rzeczy nieużyteczne, a następnie tę drugą kategorię wrzuciła do kartonu klapowego. Niepotrzebne buty trafiły do obramowań po kupionych prosto z marketu mlekach.

Gdy skończyła, wzięła prysznic i popadła w zadumę widząc swoje ciało. Spoglądając w lustro widziała szczupłą kobietę o małych piersiach włosach zakrywających duże czoło. Nie rozpoznała się. Minęło sporo czasu odkąd wyglądała tak szczupło i zamiast się cieszyć, obraz ten obniżył klarowność jej spojrzenia.

W telewizji leciał kolejny mecz bejsbola z drużyną "Red Dragons", a Marge uznając to za krótką przerwę przed właściwym programem, postanowiła przygotować sobie śniadanie.

- Może... kanapeczki z serkiem i pomidorkiem? A może resztki homara? - Ale w lodówce nie było żadnej z tych rzeczy, toteż apetyt zdawał się odchodzić w niepamięć, kiedy zasiadła wygodnie przed telewizorem.

Odbijanie pozornie małej piłki przypomniało jej o meczu, na który poszła z rodzicami na krótko przed rozpoczęciem pracy w zajeździe i poznaniem Ethana, którego miała stać się żoną. Na widowisko zabrał ją ojciec - rosły swego czasu mężczyzna o krzaczastych brwiach oraz oklapłych wąsach rosyjskiego arystokraty. W gruncie rzeczy nie był złym człowiekiem, a sąsiedzi go szanowali, jednak jego własna córka miała z nim platoniczny konflikt, przeszkadzało jej zachowanie ojca oraz jego zasady. Po pierwsze, zakaz wychodzenia późno z domu i późnego do niego powrotu, zakaz zadawania się z niechcianymi przez rodziców mężczyzn oraz absolutne posłuszeństwo rodzicom. O ostatniej lekcji przekonała się bezpośrednio pewnego wieczora, kiedy na niebie pojawiły się chmury i zaczął padać deszcz.

- Ile razy mówiłem ci durna kobieto by nie brać tej forsy od Browna? Czy ty sobie ze mnie kurwa żarty stroisz? - Pamiętała ryk ojca, kiedy dowiedział się o pożyczce matki. Wtedy mieszkali jeszcze na wsi w parterowym mieszkaniu o powierzchni mniejszej niż pięćdziesiąt metrów kwadratowych w wiosce, gdzie każdy każdego znał i o każdym wszystko wiedział. Marge zapomniała nazwy wioski oraz nigdy nie miała żadnych planów z powrotem do niej.

Jej matka stała wtedy przy kuchennym stole, zdejmując dłoń z czajnika z wodą na herbatę, a następnie znacznie się cofnęła do tyłu, nie odwracając wzroku ze spojrzenia męża.

- M-musiałam! Sam zaoferował nam pomoc, Chryste, Ted, co twoim zdaniem mamy zrobić? - Wtem zdała sobie sprawę, że użyła jego drugiego imienia, szczęściem było to, że tego nie zauważył. Nienawidził tego imienia...

- Kurwa... - zawołał z drwiącym uśmiechem, wodząc nogami po całej długości kuchni - Wiesz co się stanie, gdy po wsi się rozejdzie, że pożyczyliśmy pieniądze od Browna? Przecie to jest menda i alkoholik! Dobrze nie otworzysz ust, a wszyscy sąsiedzi się dowiedzą ino się z nim godało...

Żona spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- A co powiesz no mi na nasze zbiory? - to sprawiło, że Ted spojrzał w podłogę - Ta letnia susza nie pozwoliła na dobre uprawy malin, a o wiśniach to już nie wspomnę... Dobrze wiesz ile czasu zajęły nam zbiory!

Po tej kłótni każdy poszedł w inną stronę. Matka powróciła do szykowania obiadu, a ojciec pobiegł powoli w stronę szopy, gdzie chwyciwszy za siekierę zaczął rąbać drewno, które z sekundy na sekundę stawało się niczym innym jak patykiem. Jak na swój wiek był człowiekiem wytrzymałym i silnym fizycznie. Marge żałowała, że dziadkowie musieli udać się na jakieś źródła lecznicze, zostawiając ją na pastwę rodziców. Przez większość czasu to oni z jej matką się nią opiekowali, a ojciec robił ciągle awantury. Pod ich nieobecność bywało tylko i wyłącznie gorzej.

- Co tu robisz, dziecko? - spytał, nie odwracając się ani na sekundę. Co jak co, ale nigdy nie miał do dziecka nienawiści ani żalu, miał wprawdzie surowe zasady, ale dalej ją kochał, choć tego nie ukazywał...

- Przyszłam sprawdzić co robisz - powiedziała cicho - Dlaczego tato tak nie lubisz tego pana? - na to pytanie tylko ziewnął.

- Curuś, gdy chce się zarobić pieniądze na życie, dorośli idą do pracy - Dalej rąbał drewno - Z tej pracy powinni dostać zapłatę.

- "Powinni"?

- Bystra jesteś - zauważył - Tak, "powinni" tak więc wiesz, że kiedyś jak pracowałem u Browna, ale nie dał mi zapłaty i ciągle unika spłaty długu, ten sku-- urwał i wyszedł spod ochrony, jaką mu przed deszczem dawał prymitywny drewniany dach.

Rozpadało się nie na żarty, z kupek przywiezionego piasku zrobiły się błotniste pustynie, a ręcznej roboty płot z kilku desek doszczętnie przemókł i zwilgotniał. To był zły moment by być na zewnątrz, udali się więc do środka, a raczej udaliby się gdyby nie wypadek, który bezpośredni sposób wpłynął na życia Marge. Ojciec zaczął niespodziewanie kasłać i w drodze do chałupy opierał się o ścianą. Wkrótce gardło zaczęło go tak boleć, że zaczął kasłać łapiąc się za nie, aż w końcu wypluł krew. Złapał się za okryte krwią dłonie i córka patrząc w oczy przerażonego mężczyzny widziała, jak jego źrenice zaczęły się powiększać za sprawą braku dostatecznego światła. Podbiegła, lecz ten zaczął pochylać się do przodu i przystąpił do brudzenia zmoczonej trawy krwią. Wkrótce potem padł i zanim pomoc dotarła, zmarł na wylew.

Po dwóch miesiącach od śmierci Teda, matka wraz z córką się wyprowadziły, i za parę lat Marge miała podjąć się pracy w zajeździe gdzieś przy rzadko uczęszczanej drodze. Zanim odjechała na dobre ze wsi, widziała twarz ciekawskiego młodzieńca o imieniu Szymon, który był jej pierwszą(, choć jednostronną) miłością. Chłopak nic nie powiedział jednak bacznie się wszystkiemu obserwował. Kiedyś dziewczyna powiedziała rodziców, że w przyszłości chciałaby za niego wyjść, co spotkało się niezgodą ich obojga. Był za biedny.

Od tej pory matka Marge zamieszkiwała daleko od Mapletown, ale można się było z nią skontaktować po prostu dzwoniąc. Obecna pani Fell rozważała zadzwonienie i prośbę o pomoc, ale było coś w jej dumie, co na to nie pozwalało. Mecz w telewizorze dobiegł końca i zamiast ulubionego programu kobiety pojawił się komunikat o konieczności zapłaty za telewizję naziemną. Bez resztek wahania chwyciła za słuchawkę telefonu i wykręciła na tarczy serię cyfr...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Shogun 21.04.2020
    Bardzo dobry rozdział. Podoba mi się Marge. Prosta, ale mimo to bardzo smutna. Widać, że pomimo ich "platonicznego konfliktu" kochali się wzajemnie. Aż mi się szkoda jej ojca zrobiło, oraz jej samej. Cóż, czekam na dalszy rozwój wypadków.
    Pozdrawiam ;)
  • Lincoln 21.04.2020
    Przyzwyczaiła się kobiecina do luksusów :D podoba mi się to wszystko
  • DEMONul1234 21.04.2020
    Że też ci się chce wszystko jednym tchem czytać... Ja jestem zbyt leniwy by pisać, choć tego chcę... Lubię dodawać nutkę realizmu do opowiadań, Marge jest z początku milutka, potem staje się taką jędzą, ale to pokazuje co pieniądze robią z człowiekiem. Z drugiej strony mało mogła liczyć na rodziców... Hmmm ... Jesteś na bieżąco xD Wybierz sobie inną moją serię i dzięks za opinię. Szczerze, to nawet nie chciałem dziś wydać tego rozdziału, ale miałem w głowie pierwsze zdanie... i jakoś mi się napisało.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania