Poprzednie częściUratuj smoka 1

Uratuj smoka 11

Uratuj smoka Rozdział 5 W krainie lodu i śniegu

 

 

Rankiem, gdy już wszyscy byli gotowi, Piotr rozłożył mapę

i rzekł:

– My jesteśmy tu. – Po czym wskazał palcem miejsce, w którym

się znajdowali. – A ruiny królestwa są tu.

– Nie tak daleko – stwierdziła Paulina.

– Cztery dni drogi, gdybyśmy szli przez Błękitną Dolinę,

ale…

– Ale?

– Ale jest to bardzo niebezpieczny teren. Dopiero co uniknęliśmy

śmierci. Proponuję, by udać się do Lasu Krasnoludów

i obejść dolinę.

– Ile potrwa omijanie tej doliny?

– Tydzień, a potem trzy dni, gdy wstąpimy z powrotem na

wyznaczoną drogę.

– Myślę, że to rozsądne – powiedział Tomek.

– Nie! – krzyknęła Paulina. – Przez całą podróż szliśmy tak,

jakby nie gonił nas czas. Lecz goni, pędzi za nami, depcze nam

po piętach! Matka Tomka może umrzeć, nie możemy tracić

więcej czasu.

– Ale Paulina, to niebezpieczne miejsce. Ci, którzy tam się

udali, już nie wrócili.

– O Lesie Śmierci też tak mówiłeś. Przejdziemy przez Błękitną

Dolinę!

Rezygnując z bezpiecznego planu, troje podróżników postanowiło

przedostać się przez ryzykowną dolinę. Po kilku godzinach

zaczęli wchodzić na wzniesienie. Wtedy Piotr rozpoczął

opowieść:

– Błękitną Dolinę nazywano również rajem, bo było to jedno

z najpiękniejszych miejsc na świecie. Wielkie i piękne, krystalicznie

czyste jezioro, w którym mieszkał Smok Wody, sprawujący

tam władzę. W dolinie kwitło mnóstwo kwiatów

i drzew owocowych, a magiczne istoty zbierały się nad jeziorem,

by się napoić, wypocząć i wielbić Błękitnego Smoka. Niestety,

pewnego dnia dolinę zaatakowała Biała Czarownica,

a Błękitną Dolinę zmieniła w to…

Gdy wyszli na wzniesienie, Paulina ujrzała daleko ciągnącą

się dolinę skutą lodem. Jednakże to jej nie wystraszyło. Ruszyli,

lecz pogoda im nie sprzyjała. Panowała okrutna śnieżyca, szybki

wiatr buchał i rozrzucał płaty śniegu we wszystkich kierunkach,

zaś mróz nie znał litości. Zmarznięci, szli naprzód, choć

niczego nie było widać przez białą, mroźną mgłę. Szli powoli.

Każdy krok wymagał wysiłku, gdyż śnieg sięgał im do kolan.

– Zi…zi…zi…mmno! – mówiła Paulina, strzelając zębami.

Pomimo że na polu zimowy Armagedon, to w zamku panowała

cisza. Biała Czarownica obserwowała ich w swej kryształowej

kuli.

– Goście? Dawno nikt do mnie nie zawitał. Dołączę tę trójkę

do mej kolekcji lodowych rzeźb. – Po czym uniosła wzrok

i spojrzała na bogatą kolekcję posągów.

W sali tronowej było ich mnóstwo, lecz to nie były rzeźby,

a magiczne istoty zamknięte w lodzie. Czternastolatka wraz

z towarzyszami przemierzała lodowe piekło. Płatki śniegu chaotycznie

fruwały we wszystkie strony, zupełnie jakby toczyły

wojnę. Ich szalony taniec w duecie z przerażająco zimnym

wiatrem wydawał się nie mieć końca. Wędrówka stawała się

coraz to cięższa i coraz bardziej niemożliwa do pokonania.

Wtem płatki śniegu opadły, wiatr ustał, a biała, puchata mgła

utrudniająca widoczność rozpłynęła się w powietrzu. Jak na

zawołanie w jednej chwili wszystko ucichło.

– Zamieć ustała – powiedziała zmarznięta Paulina.

Nagle ktoś rzekł do nich pięknym i czułym głosem:

– Witajcie serdecznie.

Zdumieni ujrzeli na lodowym pagórku kobietę o bladej cerze,

niebieskich oczach, bladoróżowych ustach, w długich, aż po

samą ziemię, białych włosach, ubraną w śnieżnobiałą suknię

przyozdobioną kryształami wyglądającymi jak lód. Była to Biała

Czarownica, która obaliła Smoka Wody i przejęła jego dolinę.

– Na pewno jesteście zmęczeni i zmarznięci. Wypoczniecie

i ogrzejecie się w zamku. – Po czym wskazała swój zamek, stojący

za nią w oddali, bardzo wysoki i w całości zrobiony z lodu.

– Choć tak nie wygląda, w środku jest naprawdę ciepło i przytulnie

– dodała.

Tomek zapatrzył się na czarownicę. Była piękna i sprawiała

wrażenie niezwykle dobrej. Władczyni śnieżnej krainy spojrzała

na chłopca i rzekła:

– Proszę, chodźcie ze mną.

Wpatrzony w wiedźmę chłopiec zaczął iść w jej kierunku,

lecz Piotr mocno chwycił go za rękę. Tomek się ocknął.

– Nie dajcie się zwieść i nie ulegnijcie jej urokowi. Zaprasza

przybyszy do zamku, aby zamrozić ich i uwięzić w wiecznym

śnie.

– Nie dajcie się prosić, odpoczynek dobrze wam zrobi.

Paulina pragnęła jak najszybciej opuścić mroźną dolinę, lecz

chciała uniknąć konfrontacji z czarownicą.

– Bardzo dziękujemy za twą gościnę, lecz bardzo się spieszymy.

Proszę, wybacz nam, że wtargnęliśmy do twego królestwa

bez zgody.

Paulina delikatnie pchnęła Tomka i spokojnie poszli przed

siebie, a Biała Czarownica zaczęła się irytować.

– Ależ ja wcale się nie gniewam, bardzo chcę was ugościć.

– Jest pani bardzo miła, lecz jesteśmy zmuszeni podziękować.

– Proszę, jestem taka samotna…

– Wybacz, ale bardzo się spieszymy.

– Nalegam, byście jednak rozpatrzyli moją propozycję.

W końcu dziewczyna nie wytrzymała.

– Powiedziałam: nie! – krzyknęła i wystrzeliła strzałę wprost

w czarownicę. Strzała z zawrotną prędkością leciała w kierunku

kobiety. Nagle się zatrzymała, zawisła w powietrzu tuż

przed twarzą Białej Czarownicy.

– Nieładnie – powiedziała spokojnie czarownica.

Strzała wisząca w powietrzu zamarzła i spadła w głęboki

śnieg.

– Wiemy, kim jesteś! Nie damy ci się zamrozić.

– Tak, tak, to prawda, chciałam z was uczynić swe lodowe

posągi, lecz tego nie zrobię. A chcesz wiedzieć czemu? Bo gdybym

na was patrzyła, to przypominałaby mi się ta chwila,

w której tak nieładnie mnie potraktowaliście. I właśnie dlatego

postąpię z wami inaczej.

Biała Czarownica spokojnie uniosła rękę. Wtem lód zadrżał,

a śnieg zaczął się zsuwać, porywając Paulinę, Tomka i Piotra.

Spadali zupełnie bezradnie, nie mogąc nic zrobić.

Lawina ustała. Ze śniegu pierwszy wydostał się Piotr. Szybko

dostrzegł Tomka wygrzebującego się na powierzchnię, podbiegł

do niego i pomógł mu wyjść. Chłopiec natomiast od razu zaczął

szukać Pauliny. Po kilku minutach ze śniegu wydostała się dłoń.

We dwójkę wygrzebali Paulinę. Nagle znikąd pojawiły się śnieżynki,

spokojnie wirując w kręgu, w którym to po chwili pojawiła się

czarownica. Stała na wprost swych ofi ar. Uniosła dłoń, tworząc

zimny wicher. Śnieg, sięgający podróżnikom do pasa, został przez

potężny i zimny wiatr zdmuchnięty bez trudu. Paulina ujrzała, że

teraz, gdy zniknął biały puch, pod ich stopami znajdował się lód.

– Stąpacie po cienkim lodzie – rzekła czarownica z wyraźnym

zadowoleniem.

Na jej słowa rozległ się głośny TRZASK. Paulina zaniepokoiła

się. Lód zaczął pękać, kruszyć się i rozstępować. Spomiędzy

odłamów lodu przebijała się woda. Pęknięcie mknęło przez

lód wprost na dziewczynę. Nagle, tuż przed nią, pęknięcie rozgałęziło

się, oddzielając ją od Piotra i Tomka.

– Jesteśmy na jeziorze!

– Na pewnej jego części – odpowiedziała wiedźma.

Na powierzchni wody unosiły się już tylko trzy bryły lodu.

– Kto będzie pierwszy? Może ty – rzekła zadowolona czarownica.

Nagle lód rozkruszył się, a Piotr wpadł do lodowatej wody.

– Piotr! – krzyknęły dzieci.

Kolejny trzask. Paulina zobaczyła, jak Tomek znika pod tafl ą

wody. Została już tylko ona sama. Patrzyła na Białą Czarownicę

z wściekłością, czarownica natomiast wspaniale się bawiła.

– Zapamiętaj sobie, ze mną się nie zadziera. – Po tych słowach

pstryknęła palcami, a lodowa kra, na której stała dziewczyna,

pękła.

Paulina wpadła do zimnej wody. Idąc na dno, widziała swych

nieprzytomnych przyjaciół. Poczuła ogromny smutek i bezradność,

lecz nagle ujrzała coś dziwnego, mianowicie niewyraźne

kontury wielkiego ciała zamkniętego w górze lodowej,

która w całości znajdowała się pod wodą. Przyjrzała się stworzeniu

uwięzionemu w grubym lodzie, po czym zaczęła czym

prędzej płynąć w jego kierunku. Była coraz bliżej. Pomimo wychłodzenia

i zmęczenia oraz bólu w piersiach podpłynęła do

lodowej ściany i choć była słaba, pochwyciła łańcuszek i przyłożyła

go do lodu. Medalion błysnął jaskrawym, czerwonym

światłem i… Wtedy Paulina złapała oddech i straciła przytomność.

Jej ciało stało się ciężkie i dziewczyna zaczęła powoli

opadać na dno. Biała Czarownica jeszcze przez chwilę wpatrywała

się w jezioro. Gdy uznała, że wszystko jest w porządku,

ruszyła w kierunku swego zamku, śmiejąc się.

Wtem istota uwięziona w lodzie otworzyła oczy, lód zaczął

drżeć i pękać, woda eksplodowała wysoko do góry, stworzenie

przebiło tafl ę wody i wydostało się na powierzchnię. Wszystko

trwało kilka błyskawicznych sekund. Wystraszona czarownica

odwróciła się i ujrzała Błękitnego Smoka Wody – prawdziwego

władcę Błękitnej Doliny.

– Ty?! – wrzasnęła Biała Czarownica, po czym wystrzeliła

w jego kierunku jaskrawy, biały promień, który ponownie zamknąłby

go w lodzie.

Smok rozłożył skrzydła, a woda, głośno szumiąc, zaczęła

piąć się ku górze. Ogromna fala, którą stworzył smok, popłynęła

do przodu, krusząc z łatwością potężny i gruby lód. Fala

pruła przed siebie, niszcząc wszystko na swojej drodze. Potężne

tsunami zabrało ze sobą Białą Czarownicę, a lodowy pałac

zmiotło bez trudu.

W końcu fala opadła, a kraina wyglądała zupełnie inaczej.

Już nie było mroźnej krainy lodu i śniegu z wichurami, lodowym

zamkiem i Białą Czarownicą na tronie. Zamiast tego było

ogromne jezioro otoczone zielonymi i kwiecistymi łąkami.

W powietrzu unosiły się lodowe rzeźby, które bardzo delikatnie

upadły na ziemię, a topniejący lód uwolnił wszystkie istoty.

Na polanie leżała również Paulina i jej przyjaciele, Tomek

i Piotr. Smok podpłynął do nich. Jego oczy zabłysły, a woda

wydostała się z ich płuc przez usta. Wtedy doszli do siebie.

Smok Wody był ogromnie wdzięczny za ocalenie. Podróżnicy

wypoczęli na jego przepięknej polanie, po czym ruszyli dalej.

 

Ciąg dalszy nastąpi

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • oldakowski2013 26.10.2018
    Dlaczego piszesz to w takiej formie, nie lepiej napisać normalnie - prozą. Nie mogłem dokończyć czytania, gubiłem się, może gdyby to było napisane w innej formie... Bez oceny.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania