Szaleństwo magii, rozdział 2 cz. 4

- Jak było?- Zadała pytanie po raz dziesiąty Lotte. Musiała krzyczeć aby było ją słychać. Muzyka w głównej sali była znacznie głośniejsza niż ta wykorzystana podczas striptizu. Nawet zasłonięcie boksu nic nie dawało i w końcu dałyśmy sobie z tym spokój pozostawiając je rozsunięte.

- Lotte, po raz kolejny mówię ci, że do niczego nie doszło. Czasami wykonuję dla James’a drobne usługi magiczne. Dzisiaj po naszej wyprawie też chciał abym mu w czymś pomogła, ale Jannet wybrała ten klub na nasze spotkanie i mogłam to załatwić szybciej.

- Ale podczas pokazu nie wydawałaś się szczególnie podniecona. To znaczy, że już ktoś się tobą zajął.- W Lotte odezwała się jej natura prawnika. Pomyślałam chwilę. Rzeczywiście mogłam być przez część pokazu zbyt zamyślona żeby zwracać uwagę na męskie wdzięki, ale moją głowę jeszcze przez pewien czas zajmowała runa.

- Bo się zamyśliłam.

- Taaa, myślałaś o zgrabnym tyłeczku wampira?- Zatrzepotała teatralnie rzęsami. Dałam jej za to kukstańca w bok.

- To, że ktoś ma zgrabny tyłek jeszcze nie znaczy, że trzeba ten tyłek przetestować!- Odpowiedziałam i również zatrzepotałam rzęsami.

Wiedziałam, że minie jeszcze sporo czasu zanim uda mi się to wyperswadować im z głów. Plusem naszej dyskusji był fakt, że Sara zdążyła się rozchmurzyć i nie rzucała nerwowych spojrzeń na każdego wampira, który przeszedł obok. Widocznie ciężko było jej się przyzwyczaić do bliskiej obecności nieumartych, w przeciwieństwie do Jannet, która zaczepiała prawie każdego, który się na nią natknął, a chwilę temu powiedziała, że wychodzi z jednym z nich. Rzuciłyśmy jej tylko wymowne spojrzenie i pomachałyśmy na pożegnanie.

- Dzieeczyny! Ja już musze iść, jutro po poludniu mam spotkanie z klientem!- Seplemiła Lotte. Była jednym z najlepszych prawników w mieście i dostawała praktycznie wszystkie sprawy, które chciała. Ostatnio zajmuje się rozwodem jakiegoś bogatego biznesmena, który zapłacił jej fortunę aby nie dopuściła do tego żeby jego żona zgarnęła cokolwiek wartościowego z ich domu (i konta).

- Ja też mam jutro robotę!- Odpowiedziała Sara. Chyba jednak nie była tak rozluźniona jak myślałam, bo niemal się uśmiechała na myśl, że może już opuścić wampirzy klub.

- Alex, jedziesz z nami? Tom po nas przyjedzie!

- Nie ma sensu żeby krążył, mieszkam w przeciwnym kierunku niż wy dwie. Skończę drinka i złapię taksówkę.

- Drodzy Państwo zostało dziesięć minut do zamknięcia klubu! Wykorzystajmy te ostatnie chwile jak najlepiej!- Ogłoszenie DJ’a spotkało się z buczeniem ludzi, którzy pomimo dochodzącej godziny czwartej nadal nie mięli zamiaru opuszczać klubu. Większość z nich zaszyje się w mniejszych barach specjalizujących się w przyjmowaniu niedobitków. Już teraz wielu opuszczało stoliki i wychodziło (czy raczej próbowało wyjść, niewielu w miarę trzeźwych pozostało. Niektórym musieli pomagać koledzy aby zdołali wyjść.

Pożegnałam się z Sarą i Lotte, do której zadzwonił jej narzeczony, że czeka już pod klubem. Tom to naprawdę wspaniały i miły facet. Niewielu jest takich, którzy odpuściliby nocne picie tylko po to aby ich ukochana mogła bezpiecznie wrócić do domu.

Usiadłam i jednym łykiem dokończyłam niebieskiego drinka, którego koniecznie chciała spróbować Lotte, w efekcie czego wszystkie go piłyśmy. Zdjęłam na chwilę obcasy żeby rozsmarować obolałe stopy. Nie byłam przyzwyczajona do ich noszenia i po całonocnej zabawie czułam się jakbym nadepnęła na jeża.

Właśnie sprawdzałam w telefonie czy mam zapisany numer jakiejś taksówki gdy dosiadł się do mnie jakiś facet. Z początku nie zwróciłam na niego szczególnej uwagi, w końcu nie był pierwszym facetem, który to dzisiaj robił. Dopiero gdy podniosłam wzrok żeby go spławić przekonałam się, że nie mam do czynienia ze zwykłym pijanym gościem. Pierwsza myśl jaka przeleciała mi przez głowę gdy ujrzałam jego twarz to: jak on się tu do cholery dostał? Bo każdy kto ma choćby odrobinę oleju w głowie trzymałby się od kogoś takiego z dalekie wpuścił by kogoś takiego do swojego domu czy klubu. Włosy przybysza były rzadkie i połyskiwały jak smoła. Cała twarz wyglądała jak pognieciony pergamin i była ponaznaczana głębokimi bliznami. Usta były całe popękane, a z jednej ranki wciąż sączył się malutki strumyczek krwi. Ciężkie powieki opadały na oczy, które jako jedyne sprawiały wrażenie jakby nie pasowały do całości. Błękitne źrenice i czyste białko spoglądały uparcie na mnie.

Wzdrygnęłam się gdy dotarła do mnie fala magii. Niemal widziałam delikatny, czarny dym okalający moje stopy i powodujący nieprzyjemne drętwienie nóg. Spróbowałam cofnąć wywołany przez tą kreaturę efekt, ale moje działania nic nie dały. Przybysz był silniejszy od mnie, a jego wygląd sugerował, że nie stronił od praktykowania nielegalnej, czarnej magii.

- To na wypadek gdybyś chciała uciec.- Wychrypał. Jednocześnie po brodzie spłynęła mu kolejna strużka krwi. Między wargami dostrzegłam sczerniałe zęby.- A ja lubię gawędzić ze ślicznymi dziewczynami.

- Przestań chrzanić, czego chcesz?- Warknęłam. Nie znoszę owijania w bawełnę, zwłaszcza gdy to ja jestem na straconej pozycji.

- Oj, jaka ostra. Lubisz szybką zabawę, prawda?- Uśmiechnął się, o ile to co stało się z jego ustami można tak nazwać. Widząc, że nie odpowiadam ciągnął dalej.- Przyszedłem się tylko przywitać i zobaczyć czy runa wykonała swoje zadanie.- Dokończył.

- Przywitałeś się, sprawdziłeś, teraz możesz stąd spadać.- Odpyskowałam.

- Eh, jaka niemiła, aż szkoda.- Wstał niezdarnie i opierając się o blat okrążył stół i stanął nad mną. Był mojego wzrostu. Szarą, naznaczoną bliznami ręką ujął mój podbródek i spojrzał mi w oczy. Dotyk jego skóry spowodował u mnie ciarki. Odtrąciłam jego rękę elektryzując swoją skórę. Chciałam mu pokazać, że chociaż mnie uziemił to nadal nie powinien mnie lekceważyć.- Wielka szkoda.

- Ta pani ma już dość twojego towarzystwa.

Nad przybyszem wyrosła sylwetka James’a. Wampir chwycił go za ramię i odciągnął od mnie. Poranione usta wykrzywiły się w wyrazie bólu. Próbował wyszarpnąć ramię, ale nic mu to nie dało, z fizyczną siłą nieumartych nie miał żadnych szans na zwycięstwo. W końcu zrezygnował i przygarbił ramiona.

- Do zobaczenia, Państwu.- Wyrzęził z podłym uśmieszkiem na twarzy i gdy James puścił jego ramię udał się szybko w stronę wyjścia. Odprowadzały go liczne spojrzenia wampirów i pozostałych maruderów.

- Dobrze się czujesz?- Spytał James gdy zauważył, że nie spuszczam wzroku z pleców kreatury. Miałam niejasne uczucie, że gdzieś już spotkałam tego faceta. Było to dla mnie niezrozumiałe uczucie, bo nigdy z własnej woli nie zbliżyłabym się do czarnoksiężnika.- Alexandro?

Odwróciłam w końcu i spojrzałam na wampira.

- Chyba już wiem kto odpowiada za nałożenie runy.- Odpowiedziałam i rzuciłam znaczące spojrzenie na wyjście z lokalu.

- Ten cherlawiec?

- Może wygląda cherlawie, ale ktoś kto się para czarną magią bynajmniej nie należy do słabeuszy.

- Odwiozę cię do domu. - Powiedział gdy przemyślał moje słowa. Mieć na karku czarnoksiężnika to wielki kłopot. Większość z nich nie tylko ma zmasakrowane ciała, ale też popada w obłęd, a nie ma nic gorszego niż szalony czarownik.

- Mamy drobny problem.- Dodałam i znacząco spojrzałam na swoje nogi. Nie czułam nic od pasa w dół i tak miało być przez kolejne kilka godzin.

- Jaki?- Spytał nie wiedząc o czym mówię. Pewnie wyczuł, że przybysz użył magii, ale nie był czarownikiem i nie mógł rozpoznać charakteru czaru.

- Tak jakby jestem uziemiona na jakiś czas.

- Nie możesz chodzić?- W jego głosie wyczułam zdenerwowanie. Cóż, miło gdy ktoś się o ciebie martwi.

- Przez najbliższych kilka godzin nie będę czuła niczego od pasa w dół.- Wyjaśniłam.- Możesz mi urwać nogę, a ja nawet nie mrugnę.

- Kto by pomyślał, że z jedną dziewczyną może być tyle kłopotów.

Złapałam torebkę leżącą obok. James jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą wsunął pod kolana i mnie podniósł. Objęłam go ramionami wokół szyi. Zrobiłam to bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby. Wampir był wystarczająco silny żebym nie sprawiała mu najmniejszego kłopotu.

- Hej, moje szpilki!

- Nie zginą, dośle je ci w najbliższym czasie.

Mruknęłam coś niezrozumiale i w ciszy dałam się ponieść. Każdy kogo mijaliśmy zwracał uwagę na nas. Starałam się zakrywać twarz włosami, ale z przodu były krótsze i efekt moich zmagań był raczej mizerny. Przysięgłam sobie solennie, że przez najbliższy rok nie zajrzę dalej niż za zaplecze klubu. Teraz nie tylko osoby ze striptizu miały mnie za dziewczynę wampira, ale też połowa innych. Zza kurtyny włosów dostrzegłam wiele zazdrosnych spojrzeń. Gdyby tylko wiedzieli jak jest naprawdę nie patrzyliby na mnie w ten sposób.

Gdy tylko znaleźliśmy się na prywatnym parkingu westchnęłam z ulgą. Nie lubiłam zwracać na siebie uwagi tłumu (dziwna niechęć u barmanki, prawda?). James skierował się w stronę swojego BMV.

- Wyjmij kluczyki z tylnej kieszeni.

Wychyliłam się tyle na ile pozwalało mi w połowie nieczynne ciało i zanurzyłam rękę w kieszonce, w której zauważyłam wybrzuszenie. Gdy przesuwałam dłonią po materiale poczułam jak wampir napina mięśnie pośladków, a z jego gardła wydobywa się mruczenie, jak u zadowolonego kociaka.

- Nie podniecaj się tak kochanie, dzisiaj nici z długiego i gorącego seksu.- Odpowiedziałam na jego reakcję najsłodszym głosem na jaki udało mi się zdobyć.

- Kotku, jeżeli chciałabyś sprawdzić jak bardzo mnie podniecasz musiałabyś włożyć rękę z drugiej strony.- Zripostował.

- Obawiam się, że dzisiaj zakład pomocy samotnym pozostanie zamknięty.- Odpowiedziałam gdy naciskałam przy kluczykach przycisk odblokowujący drzwi do samochodu. James posadził mnie ostrożnie na przednim siedzeniu pasażera i zamknął drzwi.

- Dzisiaj? Czyli mam jakąś szansę jutro?

- Lepiej patrz na drogę gdy będziesz jechał. Nawet wampir może spowodować wypadek gapiąc się na cycki.

Zaśmiał się i odpalił samochód. Silnik pracował cichutko, właściwie nie było go słychać, w przeciwieństwie do silnika z mojego samochodu. Gdy go odpalam, pół okolicy wie kto właśnie zwalnia miejsce na parkingu.

- Wolę dotykać niż patrzeć.

Westchnęłam ostentacyjnie. Jak każdy facet, musiał mieć ostatnie słowo w dyskusji.

Dalej jechaliśmy w milczeniu. Byłam tak skupiona na próbie skojarzenia czarnoksiężnika z kimś kogo znałam, że nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy pod mój blok. James’owi jakimś cudem udało się znaleźć miejsce na wiecznie zatłoczonym parkingu i ponownie wziął mnie na ramiona. Na szczęście tym razem darował sobie uwagi nawiązujące do seksu. Byłam zmęczona, mój umysł pracował na rezerwach swoich sił i próba zripostowania mogłaby wyjść nadzwyczaj nieudolnie. Zakładając oczywiście to, że w ogóle byłabym zdolna do wymyślenia czegoś naprawdę zjadliwego.

- Dlaczego wchodzisz tak wolno? Przecież gdybyś chciał mógłbyś być już na moim piętrze.- Spytałam gdy mijaliśmy piąte piętro z prędkością zwykłego człowieka. Przecież gdyby chciał mógłby poruszać się tak szybko, że potencjalny obserwator zobaczyłby tylko smugę.

- Bo tylko w ten sposób mogę cię potrzymać dłużej w ramionach.- Odpowiedział zaskakując mnie tym samym. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego.

- Wykorzystujesz mój stan półkłody żeby zaspokoić swoje egoistyczne potrzeby?

- Nie.- Uśmiechnął się przenosząc na mnie wzrok.- Wykorzystuję OKAZJĘ żeby zaspokoić swoje egoistyczne potrzeby.

Punkt dla wampira. Ostateczny wynik rozgrywki 1:0.

Doszliśmy w końcu pod drzwi mojego mieszkania. Wygrzebałam z torebeczki klucze.

- A no tak- Pacnęłam się ręką w czoło. Gdy wampir chce przekroczyć pierwszy raz próg czyjegoś domu należy go zaprosić.- Możesz wejść.

James już wcześniej bywał u mnie, ale to było zanim się wprowadziłam do tego mieszkania, więc musiałam ponowić swoje zaproszenie. Dopiero gdy je otrzymał przekroczył swobodnie próg domu zamykając za sobą drzwi nogą. Wskazałam mu drzwi do sypialni gdzie mnie zaniósł. Właściwie sam by tam łatwo trafił. Układ mojego mieszkania jest banalny. Na lewo krótki korytarzyk, na końcu z sypialnią i łazienką. Na wprost drzwi wejściowych znajduje się niewielka kuchnia oddzielona blatem od salonu.

Lampy uliczne rzucały do środka wystarczającą ilość światła żebym widziałam dostatecznie dużo. Posadził mnie na niepościelonym łóżku. Obok leżała piżama, a raczej przyduża koszulka i dresowe spodnie, które pełniły tą rolę.

- Nie musisz tak nad mną stać. Chciałabym się przebrać.- Dodałam gdy zobaczyłam, że wampir nie miał najmniejszego zamiaru opuszczać pokoju.

- A mówią, że czarownice nie są wstydliwe.- Rzucił prowokacyjnie i wycofał się za drzwi. Nic mu nie odpowiedziałam tylko pokazałam język.- Skąd masz pewność, że to on narysował runę?- Dodał zza drzwi gdy walczyłam ze spódnicą.

- Bo sam mi powiedział.

- Myślisz, że ma pomocników?

Na to nie wpadłam.

- Nie wiem.- Odpowiedziałam szczerze.- Być może. Jeżeli praktykuje zakazane rytuały od niedawna to przydadzą mu się jacyś.-Gdybym była wypoczęta to może rozwinęłabym ten temat, ale obecność poduszki i kołdry była wystarczającym argumentem żeby na jakiś czas dać sobie spokój z tym. Ułożyłam się w miarę wygodnie i naciągnęłam kołdrę po samą brodę. Z szafki nocnej ściągnęłam mleczko do demakijażu i kilka wacików i zaczęłam wycierać nimi twarz.- Pogadamy o tym jak się wyśpię.

Odłożyłam wszystko z powrotem na szafkę i momentalnie zasnęłam.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • wolfie 22.04.2015
    Lubię sposób, w jaki piszesz dialogi: są zabawne i jednocześnie naturalne. Dobrze mi się czytało Twoje opowiadanie. :) Jedyna uwaga: w niektórych miejscach brakowało przecinków. Czekam na dalsze części ;)
  • Zaczarowana 02.05.2015
    Mega!!! Naprawde masz talent do pisania, lecę czytać kolejne części i czekam na więcej!!!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania