Szaleństwo magii, Rozdział 2, cz.2

Dzięki wcześniejszemu zamknięciu lokalu mogłam jeszcze przed wieczornym wyjściem załatwić większość spraw, które od dłuższego czasu odkładałam na później. Nawarstwiło się tego trochę i wiedząc, że kilka z nich nie może dłużej czekać postanowiłam trochę skurczyć ten przykry stosik. Najboleśniejsze okazało się sprawdzenie konta, które (nie)lubiłam nazywać ‘’na czarną godzinę”. Sumka tam zawarta była żałośnie mała co oznaczało, że będę musiała załatwić jakieś magiczne usługi. Ta myśl również nie poprawiła mi humoru. Większość moich klientów wyjechało na wczasy chcąc wykorzystać czas przedwakacyjny kiedy to wszędzie jest masa turystów z rozwrzeszczanymi dziećmi. Były to głównie starsze osoby, które o dziwo lepiej czuły się z myślą, że korzystają z usług czarownicy niż osoby młodsze.

Odgoniłam ponure wizje MKOB (Miesiąca Kaszy i Ogólnej Biedy) i starając się przywrócić dobry humor wróciłam do domu. Powinnam najpierw posprzątać mieszkanie ale wystarczyło jedno spojrzenie na zegar żeby się przekonać, że zdążę się tylko przebrać w jakąś kieckę. Poleciałam pędem do szafy w sypialni i z prędkością światła przesuwałam wieszaki w poszukiwaniu nowo-nabytej bordowej bluzki na ramiączkach. Gdy poszukiwania dobiegły końca odpięłam ramiączka od stanika, ubrałam bluzkę, na którą narzuciłam czarne bolerko i do tego czarną, szeroką spódnicę do kolan. Ubrana poszłam do łazienki rozpuścić włosy, wzmocnić trochę makijaż i użyć czerwonej szminki, którą trzymam specjalnie na takie okazje.

Gdy byłam już zadowolona z efektu zadzwonił telefon. Z hałasu panującego w słuchawce mogłam się domyślić, że wszystkie dziewczyny już są i zapewne wkurzają swoimi chichotami jakiegoś biednego taksówkarza.

- Alex! Jesteśmy już pod twoim blokiem. Złaaaaaź!- Z głosu poznałam Jannet, którą dosłownie wrzeszczała w słuchawkę.

- Już schodzę- Odkrzyknęłam.

W biegu złapałam torebkę i wrzuciłam do niej trzy niezbędne rzeczy: telefon, talizmany i klucze. Przy drzwiach ubrałam jeszcze szpiki kolorystycznie padujące do bluzeczki i wybiegłam z mieszkania. Tradycja nakazuje aby w każdy piątkowy wieczór (i nie tylko) winda pozostawała w stanie głębokiego uśpienia, więc musiałam zdjąć buty i kolejny raz zbiegać po schodach. Na dole tuż przed klatką stała żółta taksówka z roześmianymi trzema dziewczynami. Gdy wsiadłam przywitały mnie okrzyki radości przyjaciółek oraz nietęga mina kierowcy.

- Dokąd panie zawieść?- Burknął. Dziś był wieczór, w którym to Jannet wybierała miejsce, do którego chce się z nami udać. Podała adres kierowcy na ucho i ruszyliśmy.

W Crystall Fall mamy całą ulicę barów, klubów i dyskotek. Ulica została ochrzczona na cześć Szekspira, ale i tak każdy nazywał ją Ulicą Zabaw. Nie było więc zaskoczeniem fakt, że kierowca skręcił w tamtą stronę. Wieczór był jeszcze wczesny, a bary i ulica już tętniły życiem. Tłum był tak wielki, że taksówkarz musiał co chwila trąbić i zatrzymywać się gdy jakaś grupka przebiegała przez jezdnię. Policja już dawno przestała reagować na występek nieprzechodzenia przez pasy w tym miejscu. Gdyby miała wlepiać mandat każdemu kto łamał prawo w ten sposób to najlepszym sposobem byłoby użycie magnetofonu i wykrzyczenie wszystkim, ze mają stawić się na komendzie.

Kolejna grupka pijanych już ludzi postanowiła zrobić wężyka i przejść przez środek ulicy. Widząc, że w takiej sytuacji nie ma sensu jechać samochodem zapłaciliśmy taksówkarzowi i resztę drogi miałyśmy przejść pieszo. Facet nie był tym faktem zadowolony. Nie ważne czy z nami czy bez nas i tak musiał przedostać się do najbliższego skrzyżowania żeby się stąd wydostać, a gdybyśmy z nim pojechały odrobinę dłużej to by na nas więcej zarobił.

Wysiadłyśmy żegnane gniewnym mamrotaniem kierowcy i wbiłyśmy się w tłum na chodniku. Szybko się okazało, że ta droga również nie będzie łatwa. Przed każdym przybytkiem stały tłumy, a Jannet najwyraźniej nie miała zamiaru zatrzymywać się przed którymkolwiek z nich.

- Gdzie nas prowadzisz?- Wykrzyknęła Lotte po piętnastu minutach przedzierania się przez miejską dżunglę. Najwyraźniej miała już dość tej masy ludzi wpadających na nią co krok w czym w pełni ją popierałam. Nienawidziłam takich zbiorowisk. Szczerze powiedziawszy to nawet nieszczególnie lubiłam te wyprawy do klubów i dlatego gdy ja wybierałam miejsce naszego spotkania zawsze były to bardziej stonowane miejsca.

- Zaraz zobaczysz, już prawie jesteśmy.- Odsapnęła. Miała niewdzięczną robotę naszego przewodnika i to ona musiała torować nam drogę.- O jest!- Krzyknęła uradowana gdy na ścianie budynku zajarzył się czerwony napis „Nocne rozkosze”. Taaaaa… po prostu super. Z kilkudziesięciu klubów w naszym mieście musiała wybrać akurat ten prowadzony przez wampiry. Reszta dziewczyn również była zszokowana, ale raczej w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. Widziałam po ich twarzach zaciekawienie i fascynację.- Mam wejściówki na dzisiejszy striptiz.- Krzyczała machając nam przed nosami czerwono- czarnymi biletami, które od razu pokazała wikidajłu, co reszta osób w kolejce przywitała z pełnymi oburzenia pomrukami.

Wampir oddał bilety Jannet i odsunął się pozwalając nam wejść. Gdy go minęłam nie mogłam się powstrzymać i odwróciłam się. Facet ciągle przyglądał mi się, a ja nie mogłam się pozbyć wrażenia, że gdzieś go już widziałam.

Korytarz był ciemny i lekko zakręcał tak, że po chwili nie widziałam już bramkarza. Uspokoiłam oddech. Wampiry lubią gdy ich ofiary/goście/przyjaciele mają przyspieszony puls, a ja nie chciałam się dziś rozstawać się nawet z kroplą własnej krwi. Kto wie jak podziałała by na któregoś z krwiopijców. Otrząsnęłam się z myśli i weszłyśmy do głównego pomieszczenia. Po lewej od wejścia ciągnął się długi bar, pod ścianami na niewielkim podwyższeniu na lewo stały stoliki, a po prawej były boksy, które jak ktoś chciał można było oddzielić kotarą od reszty klubu, a wszystko to utrzymane w barwach czerwieni i czerni. Na wprost wejścia stał sprzęt muzyczny, za którym stał DJ krzyczący coś do publiczności na parkiecie.

Jannet przepchała się wzdłuż baru do schodów prowadzących do podziemi, przy których stał kolejny umięśniony wampir. Pokazała mu wejściówki i wszystkie zeszłyśmy na dół. Na szczęście w tym miejscu na ścianach ktoś powstawiał lichwiarze ze świecami.

Musiałyśmy zejść naprawdę głęboko pod ziemię, bo muzyka z góry ledwo docierała do małej sali na dole. Była utrzymana w takich samych barwach jak ta na górze. Bar był na lewo od wejścia i z racji niewielkich rozmiarów pomieszczenia ciągnął się przez całą długość. Na wprost baru była scena w tej chwili zasłonięta kotarą, widoczny była tylko ta część wysunięta w publiczność. Stoły były w większości zajęte, co wcale nie zraziło Jannet, która od razu skierowała się pod scenę, gdzie, jak na powiedziała podczas przedzierania się przez gąszcz kobiecych torebek stał zarezerwowany dla niej stolik. Zdjęłyśmy wiosenne płaszcze i zagrałyśmy w marynarza chcąc wyłonić dwie zwyciężczynie, które spotka wątpliwy zaszczyt powrotu do baru i przyniesienia drinków. Padło na mnie i Sarę.

Ponownie przedarłyśmy się przez torebkowy gąszcz i stojąc przy barze uświadomiłyśmy sobie, że nie wiem co chcą wypić Lotte i Jannet.

- Może spytamy o specjalność klubu?- Sara ewidentnie nie chciała przywoływać barmana, więc ja to zrobiłam.

- Jaki jest wasz najlepszy drink?- Spytałam gościa wyglądającego jak Indianin.

- Krwawa Uczta oczywiście.- Odpowiedział z wyuczonym uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym i zamówiłam cztery… cokolwiek się w nich znajdowało.

Wampir przygotował drinki w imponująco dużych kieliszkach. Z samej nazwy można było wywnioskować kolor napoju, ale tajemnicą stały się dziwne kuleczki na dnie. Dopiero gdy usłyszałam cenę przed oczami stanęła mi ponownie kasza. Będzie to mój jeden z najtrzeźwiejszych pobytów w klubach nocnych.

- Ja zapłacę.- Zadeklarowałam się nachylając się do Sary aby usłyszała mnie w tłumie innych kobiecych głosów i chichotów.- Później mi oddacie.

Sara wzięła dwa kieliszki i poszła do naszego stolika. Wyjęłam żałośnie chudy i zniszczony portfel z torebeczki i zaczęłam odliczać banknoty gdy jakaś dłoń chwyciła mnie za nadgarstek. Zaskoczona drgnęłam i już miałam odpyskować nachalnemu gościowi (bo dłoń ewidentnie nie należała do kobiecych) gdy mój wzrok zatrzymał się na oczach James’a. No tak, wiedziałam, że na dziewięćdziesiąt procent spotkam go dzisiaj ( w końcu to jego klub) jednak nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko.

- Cześć- Przywitałam się.

-Witaj Alexandro. Nie sądziłem, że spotkam cię tu tak wcześnie.

- Nie wiedziałam, że Jannet wybierze akurat twój klub. Możesz mnie puścić? Chciałabym zapłacić.

- Ty masz tu wszystko za darmo. Twoje przyjaciółki też.- Odpowiedział patrząc na barmana.

- Mogę zapłacić.- Zaprotestowałam, wiedząc, że w przypadku tego konkretnego faceta mogłabym to nawet wyśpiewać a i tak nic bym nie zdziałała.

- Temat skończony. Teraz chciałbym wiedzieć dlaczego wybrałaś się tu na striptiz? Wystarczyło wspomnieć, że brakuje ci męskiego towarzystwa, a szybko przybyłbym.- Na ustach pojawił mu się figlarny uśmieszek.

- Przykro mi ale nie wiem czy masz odpowiednie kwalifikacje.- Odcięłam się gładko.

- Podejrzewam, że nie łatwo jest dogodzić tak pięknej kobiecie, ale mimo to chciałbym spróbować.

- W takim razie prześlij mi swoje CV.- Zakończyłam potyczkę.

- Mogłabyś teraz rzucić okiem na wypalony znak?- Spytał.

- Teraz?

- To właśnie powiedziałem.

- Dobra, lepiej to załatwić na trzeźwo.- Mruknęłam. Nie miałam zamiaru się upijać, ale każdy kretyn wie, że po alkoholu pewne hamulce puszczają zwłaszcza u nadnaturalnych (chociaż trudniej jest nam wprowadzić w stan upojenia alkoholowego niż zwykłemu człowiekowi).

Zaniosłam pozostałe dwa drinki do stolika i w skrócie wyjaśniłam dziewczynom sytuację i zapewniłam je, że zaraz wracam. Każda z nich przyjęła obecność wampira inaczej. Sara była spięta i starała się patrzeć wszędzie byleby nie na James’a, Lotte rzucała nam niedwuznaczne spojrzenie na temat tego co myśli o mojej ‘’przysłudze”, a Jannet zrobiła się jakaś markotna.

Myślałam, że James chce wyjść schodami, którymi tu zeszłam będąc z dziewczynami, ale on poprowadził mnie w stronę sceny. Weszliśmy po kilku stopniach i znaleźliśmy się za kurtyną. Była to najpewniej przebieralnia dla striptizerów sądząc po strojach powieszonych na wieszakach i krzesłach oraz akcesoriach do niegrzecznych zabaw zakotwiczonych na ścianach.

- Masz ładną kolekcję.- Mruknęłam zanim zdążyłam się opanować.- Czy tak wygląda twój dom?

- Oczywiście, że tak. Lubię odgrywać rolę seksualnego niewolnika.- Rzucił z miną sugerującą, że nigdy nie pozwoliłby się tak potraktować.- Nadal nie mam odpowiednich kwalifikacji?

- Jeszcze nie widziałam twojego CV, więc łapska przy sobie.- Odpowiedziałam i strzepnęłam jego rękę z tyłka.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • wolfie 12.04.2015
    Ogólnie, ten rozdział (mam na myśli obydwie części) jest bardzo dopracowany, co ogromnie mnie cieszy :) Nie zauważyłam żadnych błędów prócz kilku literówek. Opowiadanie pod względem fabuły bardzo mi się podoba. Wybacz mi to, proszę, ale nie mogę się powstrzymać: słowo czart w Twojej opowieści nabiera nowego znaczenia :) Ode mnie bardzo mocna 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania