Szaleństwo magii, rozdział 3, cz.1

ROZDZIAŁ 3

Rano obudził mnie potworny ból nóg zwiastujący przywrócenie mi w nich władzy. Gdy chciałam zmienić pozycję poczułam jak czyjaś ręka obejmuje mnie w pasie, a druga gładzi po plecach. Nie wiedząc co się dzieje chciałam szybko wyskoczyć z łóżka, ale zaplątana w pościel sturlałam się na podłogę. Na moim łóżku leżał półnagi James i uśmiechał się z zadowoleniem. Miał na sobie tylko bokserki.

- Zboczeniec!- Wysyczałam.

- Przecież jestem ubrany.- Wymruczał i zsunąwszy się z łóżka usiadł naprzeciwko mnie. Po chwili jego uśmiech zniknął i zastąpił go poważy wyraz twarzy. O co chodzi?- Kto ci zafundował te blizny na plecach?

- Podglądałeś- Oskarżyłam go gdy tylko odzyskałam głos. Chciałam się jakoś odgryźć, ale nie przychodziło mi do głowy nic sensownego. Od odpowiedzi uratowała mnie sytuacja rodem z filmu, ktoś zapukał do drzwi.- Idę! Nawet nie waż się wychodzić z tego pokoju w takim stanie.- Zagroziłam.

Podpierając się o szafkę podniosłam się z podłogi. Nogi bolały mnie jakby ktoś w każdą komórkę ciała wbijał mi igły. James chciał mi pomóc, ale powstrzymałam go gestem. O dziwo posłuchał i ponownie położył się na łóżku.

Pukanie rozległo się znowu.

- Idę!- Krzyknęłam idąc zygzakiem.- Cześć John.- Przywitałam się autentycznie uradowana. Wpuściłam go do mieszkania i zamknęłam drzwi.- Co cię sprowadza tak wcześnie?

- Wcześnie? Jest trzynasta słonko.

Nie dowierzając spojrzałam na zegar ścienny. W tym samym momencie zza rogu wyszedł James… wciąż w samych bokserkach. Na mojej twarzy wykwitł wyraz przerażenia . John spojrzał z niedowierzaniem najpierw na mnie, potem na niego, by na końcu spojrzeć mi w oczy.

- Witaj demonie.- Przywitał się bez skrępowania James.

- Widzę, że wieczór się udał.- Twarz John’a nie zdradzała żadnych emocji.

- To nie tak jak myślisz.- Pospieszyłam z wyjaśnieniami nie bacząc na fakt, ze tylko winny się tłumaczy.- Sam wlazł mi do łóżka, nie wiedziałam, że tam jest!

- Alex.- Odparł spokojnie. Spojrzałam na niego podejrzliwie.- Nie musisz mi się spowiadać z tego z kim spędzasz noc.

- No nie wierzę, ty też myślisz, że z nim sypiam!?- Kurde, kurde, kurde! Musiałam się oprzeć o barek gdy ból w nogach się wzmógł.

- Co…?

John złapał mnie zanim zdążył to zrobić James i zaniósł do kanapy stojącej na wprost kuchni pod ścianą. Demony gdy chcą mogą być tak szybkie jak wampiry. Gdy siedziałam już w miarę wygodnie streściłam mu wydarzenia z nocy wyjaśniając przy okazji skąd u mnie taka niemoc w nogach. James znając historię poszedł w tym czasie pod prysznic. Chcąc też rozwiać wszelkie podejrzenia co do mojego rzekomego romansu wyjaśniłam dlaczego pewien nieprzyzwoity pan stał w moim salonie tylko w majtkach.

- Czyli mamy trupa, runę, przy której ktoś majstrował oraz podejrzanie wyglądającego typa. Nadal mało wiemy.- Rozmyślał na głos. Mówił zmęczonym głosem, włosy miał zmierzwione jakby dopiero co się obudził, a pod oczami wielkie sińce.- Mało spałem. Mam masę roboty przy tym morderstwie od naszej strony.- Zerknął na mnie porozumiewawczo. Mówiąc „naszej strony” miał na myśli nadnaturalnych, których zaciekawiło tak nietypowe zabójstwo.

- Jeżeli nie dają ci spokoju możesz się przespać tutaj.- Zaproponowałam.- Tu cię nie znajdą. Zresztą jeżeli nawet to i tak nie dostaną się do środka.

W tej chwili wrócił James już w pełni ubrany. Tylko częściowo mokre włosy sugerowały, że przed chwilą brał prysznic. Dlaczego on musi być tak przystojny? Nawet w trochę pogiętym ubraniu wyglądał olśniewająco i co gorsza sprawia wrażenie jakby przed chwila oddawał się niegrzecznym igraszkom… Stop! Spojrzałam na John’a, który z kolei patrzył się na mnie jakby chcąc odgadnąć moją reakcję. A figa z makiem drogi panie! Od razu przybrałam obojętną minę licząc na to, że nie zauważył tego co najpewniej miałam na początku wypisane na twarzy. Chyba mi to do końca nie wyszło. Wystarczyło spojrzeć na usta demona, których kąciki powędrowały lekko w górę. James podszedł do nas (tak, tak wolałam myśleć, że chodzi tu o mnie i John’a, każdy czasami może się okłamać, prawda?).

- Muszę już iść kochanie, mam nadzieję, że znów będziemy mieć okazję spędzić razem noc.-Nachylił się szybko i pocałował mnie. Nie odpowiedziałam na te nagłą deklarację uczuć, ale też nie odsunęłam się, niekoniecznie dlatego, że nie miałam dokąd. Widocznie moja reakcja spodobała się James’owi, bo już nic nie mówił tylko uśmiechał się szeroko jakby dostał darmową dostawę świeżej krwi prosto do domu.- A co do naszej wcześniej rozmowy, to jeszcze do niej wrócimy.

Jęknęłam i uświadomiłam sobie, że dźwięk jaki wydałam wcale nie zabrzmiał jak „jęk zawodu”, ale raczej czegoś zupełnie innego. Widząc jak pierś James’a unosi się i opada z napadu śmiechu załamana ukryłam twarz w dłoniach.

- Może już po prostu idź.- Odparłam. Nie odkryłam twarzy dopóki śmiech wampira nie zniknął za drzwiami.- Co?- Rzuciłam widząc, że John ledwo powstrzymuje wybuch śmiechu.

- Zastanawiam się kiedy ten tępy umarlak w końcu uświadomi sobie, że nie mam zamiaru z nim walczyć o prawo do twoich majtek.

- Prawo do moich majtek nie podlega walkom, sama je oddam komu zechcę.- Burknęłam

- Już mam wystarczająco dużo prania, więc mnie możesz wykluczyć z grona osób zainteresowanych.

Już miałam mu odpowiedzieć jakąś kąśliwą uwagą, gdy zadzwonił mój telefon. Nogi nadal mnie bolały jakbym przez ostatni tydzień traktowała je zaklęciami na wytrzymałość, więc John nawet nie pytając wstał i przyniósł mi go z pokoju. Spojrzałam na numer. Nie znałam go, więc uznałam, że to może dzwonić kolejny potencjalny klient.

- Halo?

- Witam, z tej strony Sebastian Blackwood. Pamięta mnie pani?

- Ojciec Mai.- Odpowiedziałam po chwili gdy przypomniałam sobie niskiego mężczyznę słusznej wagi oraz jego drobną małżonkę. W zeszłym roku znalazłam ciało ich córki.

- Pamięta pani- Odpowiedział jakby potrzebował potwierdzenia. Po tym nastała chwila ciszy. Gdy znów się odezwał mówił już spokojniejszym głosem jakby moja pamięć była najważniejszą sprawą z jaką dzwonił.- Chciałbym spytać czy nie zechciałaby pani zrobić dla mnie i małżonki jeszcze jednej rzeczy… Oczywiście za opłatą.

Zmarszczyłam brwi. Znalazłam ciało, a policja wyjaśniła przyczynę śmierci. Jedyne czego nie udało się dowiedzieć ani mi ani policji to tego kim był sprawca tragedii… Chyba ojciec Mai nie oczekiwał, że będę się uganiać za jakimś szaleńcem?

- O co chodzi?

- Wolałbym… wolałbym porozmawiać z panią w cztery oczy.- Wahanie w jego głosie podsunęło mi myśl, że wcale nie chce mi zlecić nałożenia czaru ochronnego na dom.

- Proszę pana, powiedzenie mi tego teraz i potem raczej nie zrobi różnicy, a ja nie mam teraz zbyt wiele czasu.- W słuchawce rozległo się głośne westchnienie.

- Może pani chwilkę zaczekać?

- Jasne- Odpowiedziałam i niezadowolona stałam z telefonem przy uchu. W słuchawce usłyszałam jakieś oddalone głowy, ale niespecjalnie mnie interesowało czego dotyczy rozmowa po drugiej stronie i nie podsłuchiwałam.

- Jestem- Znowu odezwał się męski głos. Trwało to jakieś pięć minut zanim wróciliśmy do rozmowy.- Chodzi o to, że chciałbym wraz z małżonką prosić o pomoc w wskrzeszeniu Mai… chcielibyśmy z nią porozmawiać…

Tym razem to ja westchnęłam nawet nie próbując się z tym kryć.

- Mówiłam już wcześniej, że nie jestem nekromantką i nie znam nekromagii na tyle dobrze żeby być w stanie wskrzesić kogokolwiek. Musi pan z małżonką poszukać nekromanty, ja nie odbyłam odpowiednich nauk i raczej tylko pogorszyłabym sprawę.- O ile trupowi można zrobić coś gorszego, dodałam w myślach.

- Nie mogłaby pani chociaż spróbować? Mamy już odpowiednie papiery zezwalające…

- Lepiej będzie jak poszuka pan jakiegoś nekromanty- Ucięłam jego wypowiedź.

- Jest pani pewna? Mamy pieniądze…

- Proszę pana, powtórzę jeszcze raz, tu nie chodzi o pieniądze, ale o to, że nie jestem odpowiednio wykształcona. Znam się na innym rodzaju magii i w tym wypadku mogłabym co najwyżej zaszkodzić. Radzę znaleźć kontakt do Konwentu w Duluth, a oni już państwu pomogą. Do usłyszenia.

Rozłączyłam się zanim zdążył dodać cokolwiek i spojrzałam na zegarek.

- Jasna cholera! Powinnam być w pracy!

Jak na zawołanie zadzwoniła moja komórka, z wyświetlonym numerem mojego szefa. Wiedziałam, że mnie nie wyleje, ale i tak nie czekała mnie miła rozmowa. Nie mam zbyt wielu znajomych i nie czuję się dobrze gdy zawodzę tą nieliczną garstkę, która wytrwała u mojego boku.

- Mogę się wytłumaczyć…- Zaczęłam, ale czart nie dał mi skończyć.

- Ja ci mówię, że masz się trzymać z dala od kłopotów, a ty pchasz w nie nosa głębiej!- Nawet przez słuchawkę wyczułam jego irytację. Czułam się jak małe dziecko karcone przez rodzica.- Dziewczyno czy ci trzeba smycz założyć żebyś w końcu zmądrzała? Miałaś się trzymać blisko przyjaciół!- Nie pamiętam żebym kiedykolwiek słyszała go tak rozzłoszczonego. Sprawa musi być poważniejsza niż sam wcześniej przyznał.

- Był tam James, nie złamałam obietnicy…- Broniłam się mając jednocześnie przed oczami widok Jamesa w bokserkach.

- Tak to nie będzie. Dzisiaj zostań w domu. Już ja porozmawiam sobie z tym wampirem. Widać ktoś musi zadbać o twój tyłek skoro sama nie potrafisz.- I rozłączył się nie czekając na moją odpowiedź. Zawsze tak robił.

Nie lubię gdy ktoś stara mi się coś narzucić, ale musiałam przyznać Estenowi. W mieście pojawił się ktoś kto zna czarną magię, a nie bez przyczyny większość wolała trzymać się od niej z daleka. Nie była to magia zakazana, właściwie jest niewiele zaklęć, użyciem których można przypłacić bardzo wysoką cenę. Czarna magia po prostu wymagała dużej ilości paskudnych czynów, wymagał również więcej od swojego użytkownika. Nie oznacza to jednak, że każdy kto jej używa jest od razu zły i niedobry i trzeba go od razu zabić odcinając głowę i wyrywając serce. Są na świecie magowie, którzy używają tej magii do dobrych celów. Sama raz użyłam zaklęcia z pogranicza czarnej. Nie było to dla mnie przyjemne doświadczenie, ale czasami inaczej się nie da.

Opadłam z powrotem na poduszki, a John objął mnie ramieniem. Wiedział już o magu, ale mógł się tylko domyślać co oznacza jego obecność w mieście dla osób z mojego gatunku. Facet jest silny i dlatego nie mam zamiaru go szukać i próbować unieszkodliwić. W mieście jest kilka osób od mnie silniejszych i to one powinny się zająć ochroną naszej społeczności. Teraz pozostało przekonać o tym kilka osób z mojego otoczenia.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • wolfie 28.04.2015
    Podobają mi się dialogi w Twoim opowiadaniu. :) Cieszę się, że nadajesz każdej rasie swoich bohaterów charakterystyczne cechy. Uwag nie mam. Czwóreczka ode mnie ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania