Szaleństwo magii, rozdział 2 cz.3

James poprowadził mnie przez wąski korytarz, a potem schodami do góry. Bywałam czasami służbowo w jego klubie ale to przejście widziałam pierwszy raz. Zapewne ten budynek skrywa jeszcze więcej tajemnic odkąd wprowadziły się tu wampiry.

Schody zaprowadziły nas do pomieszczenia małego jak schowek na miotły, a potem prosto do gabinetu wampira. Jak na starych filmach wejście do osobistego pomieszczenia James’a zostało ukryte za regałem. Od dołu można było się tam łatwo dostać, ale będąc w gabinecie nie miało się żadnych podejrzeń co do obecności tam tajemniczych drzwi.

Gabinet odzwierciedlał zamiłowanie James’a do ciemnych kolorów i luksusowego wyposażenia. Stawiam swoją prawą rękę na to, że mosiężne biurko było warte więcej niż cały sprzęt znajdujący się w moim mieszkaniu. Do tego pod ścianą stała kanapa i dwie mniejsze wykonane ze skóry i szklany stolik. Na ścianach wisiały obrazy, zapewne byli to jacyś sławni malarze, ale nie znałam się na sztuce i wolałam nie zgadywać kto był ich autorami. Nie pierwszy raz miałam okazję podziwiać to pomieszczenie, a za każdym razem nie mogłam się powstrzymać przed myślami ile ten wampir ma kasy, że stać go na takie bogactwa?

Przeszliśmy przez gabinet nie zatrzymując się i wyszliśmy na kolejny korytarz, w którym słychać było dudnienie muzyki. Poszliśmy w przeciwnym kierunku mijając po drodze kilkoro drzwi i wyszliśmy na tylny prywatny parking. Zamknęłam za nami drzwi i spojrzałam na znak wielkości dłoni znajdujący się dokładnie na wysokości moich oczu. Runa rzeczywiście wyglądała jak wypalona jednak gdyby przyjrzeć się jej bliżej można było zobaczyć metaliczny połysk wewnątrz. Był to sygnał, że zaklęcie w niej zawarte działa albo już wykonało swoje zadanie i powoli dogasało. Ostre zakończenia rysunku oraz symbol czarnego oka na samym środku nie pozostawał złudzeń co do znaczenia symbolu.

- Wypalono tu Runę Śmierci.- Wyjaśniłam.- Ktoś zginął lub zginie w najbliższym czasie i będzie to osoba związana z tym budynkiem.- Dodałam.

- Samuel?

- Niekoniecznie. On zginął kilkanaście godzin temu, rzadko runy utrzymują w sobie moc w tyle godzin po wykonaniu zadania.

- Jak uruchomić zaklęcie?

- Zazwyczaj tak runa ma tylko oznajmiać, że ktoś ma umrzeć, ale ta miała jeszcze nałożyć na ofiarę piętno. Zapewne po to żeby zabójca mógł ją łatwo znaleźć.- Pokazałam mu trzy pionowe kreski nad i pod okiem, które zmieniały przeznaczenie runy.

- Czyli ten ktoś nie działa w pojedynkę.

- Mogę spróbować zdjąć Znak.- Zaproponowałam. Nie jest to łatwe zadanie, ale jak najbardziej możliwe.

James skinął głową na znak zgody. Przysunęłam się bliżej drzwi i skupiłam moc w prawej ręce. Przyłożyłam dłoń do drzwi nad znakiem i mrucząc odpowiednie zaklęcia przesuwałam dłoń w dół. Na skórze poczułam gorąco a potem nieprzyjemne szczypanie i kłucie. Spod palców uleciały niewielkie pasemka czarnego dymu. Z początku szło mi opornie, jakby jakaś niewidzialna siła postawiła na drodze blokadę, ale gdy udało mi się zmazać połowę Znaku, reszta poszła zadziwiająco łatwo.

Gdy runa zniknęła uśmiechnęłam się zadowolona, ale po chwili moja mina zrzedła. Runa na moich oczach zaczęła się odnawiać.

- Co jest do cholery?- Mruknęłam nieświadomie. Użyłam odpowiednich zaklęć, więc znak powinien zniknąć na zawsze. Coś mi tu nie grało, a tak duże odstępstwa od normy zawsze powinny wzbudzać czujność. Zwłaszcza gdy te anomalie dotyczą run.

Spojrzałam na dłoń. Nie dostrzegłam tam niczego, co powinno mnie uspokoić, ale zadziałało zupełnie odwrotnie.

- Nic mi nie jest.- Powiedziałam do James’a gdy ujął moją dłoń i zaczął się jej przyglądać.

- Myślałem, że tak. Nie wyglądałaś jak ktoś komu udało się uniknąć obrażeń.

- Nie ma nawet śladu sadzy.- Wyjaśniłam.- Sam widziałeś dym, po czymś takim powinnam mieć brudną dłoń, a jest zupełnie czysta.- Westchnęłam i zabrałam rękę.- Ktoś musi na poważnie traktować swoją robotę, takich efektów nie da się uzyskać czystymi metodami.

- W takim razie jak można się tego pozbyć?

- Nie wiem. Naprawdę nie wiem.- Odpowiedziałam zrezygnowana.- Może jak popytam to ktoś ze starszych będzie wiedział.

James westchnął. Wampiry nie muszą oddychać chociaż ich serca biją, znacznie wolniej niż u większości, ale jednak, głownie po to aby rozprowadzać po ciele krew (chociaż nie wiem po co skoro i tak są martwi). Jego zachowanie wskazywało na to, że martwi go ta sytuacja. Zresztą, nie ma się czemu dziwić. Ten budynek został obrany na główną siedzibę jego klanu, a pojawienie się znaku zwiastującego śmierć któregoś z członków nie wróżyła dobrze nie tylko samemu zainteresowanemu.

- Myślisz, że mógłbyś zamknąć klub na kilka nocy?- Spytałam gdy wpadłam na pomysł jak utrudnić zadanie przyszłemu mordercy.

- To da się zrobić.

- Teraz zabójca może się ukryć w tłumie gości, ale gdybyś zamknął klub to trudniej byłoby się mu dostać do środka. Obstawiam, że przynajmniej kilkoro wampirów mieszka na stałe w tym budynku, więc mogliby oni sprawdzać wszystko i pilnować czy ktoś się nie wdarł.

- Czy tylko osoby tu mieszkające są zagrożone? I co z zaklęciami chroniącymi budynek?

- Runa może dotyczyć każdego kto ma jakiekolwiek powiązania z budynkiem. A co do zaklęć, to nie liczyłabym zbytnio na nie. Jeżeli ktoś potrafił zakląć runę tak jak tą tutaj, to zaklęcia ochronne budynku na niewiele się zdadzą, co najwyżej powiedzą ci, że ktoś nieproszony dostał się do środka.

- Nie brzmi to pocieszająco.- Stwierdził z ponurą miną.

- Nie.- Przyznałam rację.

- No, ale to nie twój problem.- Rzucił weselej.- Przyszłaś się tu bawić, a ja popsułem ci nastrój. Jednak to nic straconego, mogę ci zafundować prywatny pokaz z dodatkowymi atrakcjami.- Uśmiechnął się figlarnie.

Popatrzyłam przez chwilę na niego jak na wariata nie wiedząc o czym mówi dopóki po chwili nie przypomniałam sobie, że miałam brać udział w pokazie striptizu! A teraz dodatkowo otrzymałam ofertę matrymonialną od James’a (nie żeby to był pierwszy raz).

- Głupi jesteś. – Skwitowałam.

-Po prostu myślę życiowo. Naprawdę sądzisz, że twoje towarzyszki uwierzyły ci, że mi pomagasz w pracy?

- A co twoim zdaniem pomyślały?- Rzuciłam podejrzliwie znając odpowiedź.

- Że uprawiamy długi i gorący seks na zapleczu.

Teraz to do mnie dotarło. Każda z nich mogła pomyśleć, że James zabrał mnie stamtąd bo nie chciał aby jego ‘’dziewczyna” oglądała cudze przyrodzenie. Gdy to sobie uświadomiłam zupełnie zapomniałam o runie i niemal wbiegłam z powrotem do korytarza. Jedyną szansą aby chociaż trochę to odkręcić było pojawienie się na tym pieprzonym striptizie. James szedł za mną i pomimo docierającej z klubu muzyki słyszałam jak śmieje się pod nosem. Ominęłam drzwi jego gabinetu i poszłam dalej w stronę głównej sali klubowej. Gdybym wróciła przejściem, którym wyszłam potwierdziłabym tylko słowa wampira.

Gdy tylko przekroczyłam próg uderzyła we mnie głośna muzyka dobiegająca z głośników nieopodal. Doprawdy, zawsze mnie zastanawiało jak znoszą taki hałas wampiry skoro mają dziesięciokrotnie lepszy słuch od mnie. Przeszłam obok stolików gdzie panował względny spokój i przepchałam się do schodów, przy których stał ten sam wampir, któremu wcześniej Jannet pokazała bilety wstępu.

Wampir najpierw spojrzał na mnie, a potem na kogoś ponad moim ramieniem ( na pewno James’a, tylko on wzbudza większe zainteresowanie klienteli niż pozostałe wampiry, a nie miałam złudzeń, że te wszystkie oczy zwracały się w moją stronę) i gestem dał znak, że mogę zejść.

Gdybym umiała biegać w szpilkach po schodach na pewno bym to zrobiła. Powstrzymywał mnie również fakt, że po takim biegu, zdyszana i zaczerwieniona, rzeczywiście sprawiałabym wrażenie jak po „długim i gorącym seksie”.

Otworzyłam dolne drzwi i weszłam do salki. Na szczęście pokaz już trwał i tylko dwie głowy odwróciły się w naszą stronę żeby po chwili powrotem podziwiać roznegliżowanych facetów (jeden w bardzo skąpym stroju policjanta, a drugi więźnia, jakby kto pytał). Reszta była zbyt zajęta okrzykami radości i chichotaniem żeby zwrócić na nas uwagę.

Rozejrzałam się za najlepszym dojściem do stolika. W końcu, nie chcąc żadnej z pań zasłaniać pokazu zdecydowałam się spróbować przecisnąć wzdłuż ściany. James przez chwilę sprawiał wrażenie jakby chciał iść ze mną, ale po chwili zrezygnował.

- Do zobaczenia później.- Pocałował moją dłoń na pożegnanie jak to miał w zwyczaju czynić i zniknął za drzwiami.

Spojrzałam jeszcze raz na wyznaczoną przez siebie trasę i zaczęłam się przedzierać. Na szczęście widok półnagich wampirów był tak egzotycznym widokiem dla obecnych tu kobiet, że większość nawet nie zwróciła uwagi jak je niechcący potrąciłam.

Gdy dotarłam w końcu do naszego stolika byłam święcie przekonana, że zasłużyłam na medal w dziedzinie sportu wysiłkowego. Ani Jannet ani Lotte nie zwróciły uwagi na mój powrót, tylko Sara siedziała jakaś przygnębiona. Unikała mojego wzroku gdy próbowałam ją zagadnąć. Zachowywała się dziwnie w stosunku do reszty uradowanych kobiet. Postanowiłam dać jej spokój i sama zajęłam się podziwianiem pokazu.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania