Poprzednie częściCzarnoksiężnik - 1 - Kim jestem?

Czarnoksiężnik - 19 - Słowa proste, słowa szczere

Czarnoksiężnik 19

 

- PIĘKNE TE RÓŻE! – krzyknąłem unikając ataku.

Magiczny promień światła uderzył w miejsce gdzie przed chwilą stałem, zostawiając za sobą tylko spaloną ziemię. Spojrzałem na Varię.

- Ogrodnik nie będzie zadowolony! Będzie musiał wszystko naprawić!

- ZA TO MU PŁACĘ!

Eksplozja rozsadziła ziemię tuż pod moimi nogami i posłała mnie pod niebo. Obróciłem się kilka razy w powietrzu i wylądowałem w fontannie. Wynurzyłem się i złapałem oddech.

- Woda nawet ciepła – jak na zawołanie lodowe zaklęcie zamieniło wodę w lód. – Już nieeeEEEEEE!

Kolejna eksplozja posłała mnie pod niebo. Chwilę wisiałem w powietrzu, dość nonszalancko spoglądając na chmurki, by następnie, dość boleśnie spaść na ziemię.

Varia dyszała, widocznie zmęczona. Para już z niej chyba uszła. Mimo to, trzeba było powiedzieć, że byłem pod wrażeniem. Zarzucała mnie zaklęciami przez godzinę. Imponujący wyczyn, jak na każdego czarodzieja. Uniosłem się i otrzepałem.

Zachichotałem rozbawiony.

- Uspokoiłaś się?

Varia milczała przez dłuższą chwilę.

Wydała z siebie bardzo donośny jęk, zmęczenia i irytacji.

- Tak, Edwardzie… uspokoiłam się – odpowiedziała siadając na resztkach ogrodu królewskiego.

Uśmiechnąłem się poprawiając ułożenie ubioru i zbliżyłem się do niej.

- Zawsze starasz się być spokojna, ale widać nawet ciebie mogą opanować emocje.

Varia spojrzała na mnie zrezygnowana.

- To było… to było bardzo długie dwadzieścia lat. Erantil dorósł, a jego ojciec od pięciu lat, walczy na Spaczonych Polach z naszą armią… cała kampania zajęłaby może kilka tygodni, jeśli Ty, byłbyś w pobliżu.

Pokręciłem głową.

- Dobrze wiesz czemu opuszczam Arcadię, na tak długie okresy czasu.

- Wiem czemu, ale nadal nie rozumiem, dlaczego to robisz… tak bardzo się zmieniłeś od Upadku, Satyrisie. Tak bardzo się zmieniłeś.

Na brzmienie mojego dawnego imienia skamieniałem na moment, ale nie byłem zdobyć się na złość, wobec Varii.

- Satyris przestał istnieć w momencie kiedy zyskałem nieśmiertelność. Dwunasty Megus, „Przyjaciel Świata”, już od dawna nie istnieje. Pozostał jedynie Dersylis. Pierwszy Czarnoksiężnik – zbliżyłem się i usiadłem tuż obok niej. – Masz bardzo dobre serce, Vario, ale musisz pamiętać, że nie jestem już Przyjacielem Świata. Świat mnie odrzucił, jestem wyrzutkiem.

- Ale i obrońcą Arcadii!

- Zaledwie patronem – przerwałem jej. – Spójrz jakże to królestwo urosło. Minęły milenia, a nadal stoi! Silne, zjednoczone i rozwijające się z każdym rokiem. Spójrz na państwa które są po „protekcją” Bogów, smoków i tytanów. Stoją w miejscu! Nie rozwijają się! Są pogrążone we wiecznej stagnacji i w wiecznej walce o wierzących w daną sprawę. Dobrze wiesz, że nie chcę być Bogiem! Nie mam zamiaru zamieniać was w niewolników skutych przez bezsensowną wiarę. Moje ciało może jest nieśmiertelne, ale osobiście przecież udowodniłem, że nie ma istot nieśmiertelnych na tym świecie.

Varia przytaknęła, mimo, że widocznie nie chciała się z taką łatwością zgodzić. Pogłaskałem ją po głowie.

- Ah! Vario, Vario, malutka Vario – zacmokałem i wskazałem na zdemolowany ogród. – Spójrz jakże potężna się stałaś w czasie mojej nieobecności. Urosłaś, mimo że już nie jestem twoim nauczycielem. Nie jesteś już dziewczynką, nie jesteś już uczennicą. Jesteś kobietą, nauczycielką i królową – tu Varia spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. - …i w każdym calu zasługujesz na ten tytuł.

Varia westchnęła i przytuliła się do mnie. Był to szczery uścisk, czekający na pojawienie się przez dwadzieścia lat.

- Tęskniłam Mistrzu – oznajmiła przygłuszonym głosem.

Zachichotałem i pogłaskałem ją po głowie raz jeszcze.

- Ja też moja droga… Ja też…

 

Następne kilka godzin spędziliśmy siedząc pośrodku resztek ogrodu, wspominając dawne czasy i co się z nami działo, kiedy się nie widzieliśmy.

Pod koniec dyskusji wspomniałem o nowym znalezisku i potrzebie większej dyskusji.

Varia od razu zgodziła się przygotować spotkanie, powstrzymałem ją jednak, przypominając że zabrakłoby na spotkaniu jednej bardzo istotnej osoby.

 

Jej męża.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pontàrú 29.06.2019
    Dobra, czyli Varia to nie żona a dawna uczennica. No, teraz dowiedzieliśmy się już trochę więcej. W sumie to opis zaklęć Varii jako silne oraz opis Dersylisa jako tego któremu się nic nie dzieje tylko pokazuje jego potęgę.
    Przejrzyj raz jeszcze teks bo czasami brakuje pojedynczych liter albo pojawiają się inne błędy związane z edycją tekstu.
    Uwag tak to nie mam i czekam na kolejne części :)
  • pkropka 30.06.2019
    Melduję przeczytanie i czekam na kolejne części.
  • Nefer 30.06.2019
    Ha. Trochę sie zawiodłem, bo spodziewałem się bardziej "romantycznego" rozwiązania kwestii uczuć pomiędzy bohaterem a Varią. A tutaj "tylko" uczennica. I aż taka wkurzona, tylko z powodu pozostawienia królestwa bez opieki? Jakieś bardziej osobiste powody muszą tam tkwić na mur. W przeciwnym razie zmarnowany zostanie potencjał fabularny. :-) Technicznie i językowo bez zarzutu.
    Pozdrawiam
  • Kapelusznik 30.06.2019
    "Uczennica" - Uczennicy
    Nie równa
    ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania