Poprzednie częściKolekcjoner Dusz - Cz.1

Kolekcjoner Dusz - cz.15

Przeklęta Puszcza.

Rozciągająca się niczym złośliwy rak, obejmuje większość zachodnich ziem dawnego Imperium Zła. Mimo że trwała zima, tu, każda roślina miała mieć wieczny odcień chorej zieleni.

Był to zdradziecki teren. Mówiono że drzewa szepczą w nocy, a pnącza rozrywają nieszczęśników na strzępy. Wielu wierzyło że Puszcza sama w sobie, posiada duszę i świadomość, broniąc tych którzy jej służą, lub tym którzy ją zniewolili.

Ja miałem zamiar należeć do tej drugiej grupy.

Pierwszy dzień poświęciłem na zbadanie terenu. Na obrzeżach mieszkali zwierzoludzie, dowodzeni przez radę chanów, przywódców z każdego plemienia. Budowali oni namioty z kości i skór mamutopodobnych stworzeń błąkających się niedaleko Puszczy. Mieli też swój typ kawalerii, na włochatych mutantach jeździli równie owłosieni jeźdźcy. Z łatwością mogłem ich styl życia porównać do dawnego Imperium Mongołów, mimo że nie mieli własnego Czyngischana.

Jednak nie oni, lecz Rój był moim pierwszym celem.

Wyczuwałem To. Potężny umysł zbiorowy, kontrolujący wielką liczbę najróżniejszych bestii. Szybko jednak zrozumiałem, jak bardzo Rój był słaby. Przez rok był uwięziony w Przeklętej Puszczy, zamknięty przez kordon z plemion zwierzoludzi. Wyczuwałem jak umysł zbiorowy staje się coraz słabszy, ponieważ duch Puszczy, porzucony przez swego Pana, przestał go wspierać.

 

Nadszedł jednak czas, bym to zmienił.

 

W nocy przedostałem się do Puszczy i ruszyłem powoli do jego centrum.

Otaczał mnie Rój.

Setki, jeśli nie tysiące istot, bez duszy, bez własnej świadomości, bez indywidualności. Stan Roju był gorszy od roju mrówek. Patrzyłem na półżywe istoty, z brakującymi mięśniami i częściami ciała.

Cokolwiek doprowadziło do takiego stanu Rój, musiałem tą przyczynę usunąć.

Zaskoczył mnie fakt, ale potwory mnie nie atakowały. Możliwe że umysł zbiorowy wyczuł że nie zamierzam z nim walczyć, albo nie mógł sobie zwyczajnie pozwolić na walkę z nieznanym przeciwnikiem.

Po godzinie dotarłem do centrum puszczy.

Znajdowało się tam jezioro, które zamiast wody, miało zieloną biomasę. Najpewniej materiał z którego Rój tworzył swe potwory. Z środka jeziorka wyrastał jakby szpon.

Antena.

Sięgając umysłem udało mi się ustalić ze pod jeziorkiem znajduje się wielki organizm. Żywy mózg Roju. Genetycznie przystosowany by tworzyć istoty, mające walczyć za niego.

Był słaby, bardzo słaby.

Niczym fale, uderzały we mnie myśli rozpaczy, głodu i zagubienia.

Poczułem żal. Widocznie Umysł Roju, był niczym wierny pies Pana Zła. Kiedy ten odszedł, ten nie pogodził się aż do dziś z jego odejściem.

Zaklikałem szczękami i odezwałem się za pomocą mojego umysłu.

- Oto jest. Umysł Roju. Dawniej potężny, dziś na granicy upadku.

Po chwili uderzył we mnie bełkot, który zamienił się z słowa.

- A kim Ty jesteś, by Nas oceniać?

- Mówią mi Cartaphilus.

- Nie znam cię. Ciebie i twego gatunku – oznajmił Rój. – Czemu tu przybyłeś? Czemu zakłócasz me powolne odejście?

Czyli faktycznie było jak Pies. Postanowiło umrzeć.

- Przybyłem w imieniu nowego Władcy Zła.

Rój uderzył we mnie wściekłością.

- Kto waży się nosić JEGO TYTUŁ?!

- Jego córka, Pandora – odpowiedziałem.

Rój umilkł.

- Ona? Nie uda jej się zjednoczyć wszystkich. Nie ma wystarczająco wielkiej armii by wymusić posłuszeństwo innych.

- Kiedy zostanę jej generałem, stworzę Jej armię której nie widział świat, a użyję do jej budowy Ciebie.

Rój jakby zachichotał, choć trudno mi uznać czy umysł zbiorowy może się śmiać.

- A jak masz zamiar to osiągnąć? Jesteśmy słabi, umieramy, nie mamy już nawet siły wyrwać się z Puszczy. Jesteśmy słabi, nie pokonaliśmy wroga Wtedy i nie pokonanym Teraz.

Zaklikałem szczękami.

- Doszło do tego, ponieważ zabrakło ci kreatywności i mocy. Ugnij się pod moją wolą, podporządkuj się Mi, a sprawię że Rój stanie się najpotężniejszą siłą na Północy.

- Sam masz niewiele energii? W jaki sposób zapewnisz mi więcej?

Tu spokojnie wyciągnąłem jedną z trzydziestu pereł jakie ukrywałem pod odwłokiem i zanurzyłem ją w jeziorku. Pod moją wolą, dusza zaczęła się rozpuszczać i po chwili, cała jej energia została skonsumowana przez umysł Roju. Jeziorko zabulgotało, a „antena” uniosła się lekko. Puszcza zadrżała. Wokół Jeziorka pojawiły się setki potworów. Wszystkie na mnie patrzyły.

Zadowolony zaklikałem szczękami.

- Daj mi moc tworzenia i kontrolowania, a Rój urośnie u mego boku. Cała Przeklęta Puszcza ulegnie pod moją wolą. Razem będziemy stali obok Pani Pandory, kiedy ona odbuduje Imperium swego ojca i zapewni wam i każdym kto za nią podąży, wymarzoną zemstę.

 

Rój milczał. Jakby smakował moc jaką mu dałem.

 

- Dobrze. Zanurz się w jeziorze Cartaphilusie, a dam ci swą moc i władzę nad Rojem. Jednakże, jeśli zginiesz, lub doprowadzisz do upadku Panią Pandorę, stracisz te moce i władzę nad Rojem.

- Zgoda.

 

Powoli zanurzyłem się w jeziorku. Zacząłem mutować. Powoli połączyłem się z Umysłem Roju. Stał się mą częścią, szeptem z tyłu głowy.

Kiedy wynurzyłem się z jeziorka, byłem dwa razy większy.

Widziałem poprzez 1235 par oczu, słuchałem poprzez 1102 pary uszu.

 

Stałem się Rojem.

 

Mutanty jakie mnie otaczały były wszelakiej formy i maści, jednakże nie były jednolite. Nie dało się ich zwyczajnie podzielić na jakikolwiek jednostki – bojowe czy zadaniowe.

Noc dopiero się zaczęła, a ja miałem wiele do zrobienia.

Rozkazałem ponad połowie potworów wejść do jeziorka biomasy. Kiedy to zrobiły, rozpuściłem je, zamieniając w fundament dla przyszłości Roju. Rozpuściłem w jeziorku dodatkowy klejnot i zacząłem konstruowanie nowych potworów. Wzorowałem się na najlepszych – Zergach ze Starcrafta i Tyranidach z Warhammera 40k.

Robotnica – mutant przypominających skrzyżowanie mrówki i raka, ich zadaniem miało być zbieranie biomasy, by powiększać Rój.

Wojownik - Lacrim – pierwszy typ „wojownika” w roju. Była to istota mająca poruszać się na dwóch nogach. Miała posiadać parę rąk uzbrojonych w szpony, oraz dodatkową parę kończyn wyposażonych w potężne ostrza. Małe, zwinne i zabójcze. Stworzyłem je by zalewały przeciwnika, niekończącą się masą.

Tyrguard – drugi typ „wojownika”, ten był znacznie większy, wzrostem dorosłego mężczyzny, miał gruby pancerz, mogący zatrzymać ciosy toporów i młotów. Podobnie jak Lacrim miał dwie nogi, dwie ręce z pazurami, oraz dwie z ostrzami, choć były nieporównywalnie silniejsze. Dodałem do tego jeszcze pod piersią, wyrzutnię biologicznych pocisków – żywych larw, które miały się wgryźć w ofiarę i zamienić w niedoskonałe wersję Lacrimów.

Tyrlord – Pięciometrowe monstrum, wyposażone we własną „antenę” – generał, ale i równocześnie żywy „czołg” mogącym przetrwać większość ataków. Poruszał się na dwóch nogach, ale tym razem za uzbrojenie służyła mu para rąk z pazurami, oraz dwie pary z ostrzami.

Hrabina – Powolna istota, mająca za zadanie wytwarzać nowe osobniki roju - mobilna platforma dla rozbudowy Roju.

Raptyr – zwiadowca. Samodzielny, silny, szybki i wyposażony w z znajomą mi umiejętnością kamuflażu. Miał cztery nogi i cztery ręce. Był równie silne co Tyrguard, choć były znacznie mniejsze.

Gorglec – Latający przedstawiciel Roju. Mógł zabijać równie dobre za pomocą pazurów, jak w rzucaniu larw, czy pluciu kwasem.

Devorator – „Pożeracz” – powolne monstrum z mackami i podobną do mnie paszczą. Jego zadaniem miało być pożeranie przeciwników i zapewnienie stworzenia biomasy, którą równie dobrze będzie można użyć do nakarmienia, co stworzenia nowych potworów.

Tyrantyr – faktyczny biologiczny „czołg”. Gruby pancerz. Cztery nogi, cztery kończyny z ostrzami. Potężna paszcza oraz kilka biologicznych „działek” (jeśli można je tak nazwać). Był specjalnie stworzony by rozbijać bramy i mury miast, oraz przebijać się przez zwarte linie wroga.

Iactor – żywa Artyleria. Powolna bestia która mogła wystrzelić w powietrze pocisk z larw, czy przetworzonej biomasy.

 

Dziesięć mutantów. Dziesięć żołnierzy Roju. A poświęciłem na ich stworzenie prawie wszystkie klejnoty Dusz. Wszystkie z wyjątkiem jednego. Mojego ulubionego. Kryształu z duszą Brutusa – przywódcy bandytów.

 

A był to zaledwie początek.

 

Kiedy wzeszło słońce wszystkie dawne stwory Roju przestały istnieć.

Zastąpiła go zorganizowana armia moich wytworów.

Dwieście Robotnic, pięćset wojowników, dwieście Tyrguardów, dwóch Trylordów, jedna Hrabina, dwadzieścia Ryptorów, dwadzieścia Gorgolców, jeden Devator, jeden Tyrantyr oraz jeden Iactor.

Dokładnie 946 istot było teraz mą częścią.

Lecz kontrolując ich, wiedziałem, niewiele brakuje mi by ugiąć samą Puszczę pod swoją wolą.

Nadal miałem trudności z kontrolowaniem tylu istot. Być Umysłem Roju okazało się dużym wyzwaniem. Nie mogłem walczyć kiedy nie wiedziałem jak ich kontrolować.

Poświęciłem na to cały drugi dzień i trzecią noc.

Czwartego dnia, wynurzyłem się z Puszczy, która teraz uginała się pod mą wolą, lecz nie została w pełni zniewolona.

 

Wyszedłem dokładnie naprzeciw obozowiska największego plemienia zwierzoludzi.

 

Ci, widząc mnie, wyszli mi naprzeciw. Pół-ludzie. Tak można by ich inaczej określić. Centaury, minotaury, pół-psy, koty i tygrysy. Każdy gatunek ssaka o który mógłby żyć na północy, był w jakieś formie częścią istoty o ludzkiej postawie.

Po chwili, włochaty zwierzoludź, przypominający białego tygrysa, wysunął się przed szereg. Wymierzył we mnie wielkim toporem.

- Czego Tu!?

 

Uderzyłem go falą mego umysłu. Cofnęli się.

 

Łącząc się z Rojem, moje moce psioniczne jeszcze bardziej się rozwinęły.

 

- Nazywam się Cartaphilus. Jestem władcą Roju, oraz sługą jej wysokości Pandory. Przybyłem tu by zjednoczyć Przeklętą Puszczę, pod berłem mojej Pani – pozwoliłem by moje słowa zabrzęczały w ich głowach. – Uklęknijcie i uznajcie mą Panią, za swoją własną, a oszczędzę wasze życia. Jeśli się jednak sprzeciwicie… staniecie się pożywką dal ROJU.

 

Zwierzoludzie spojrzeli po sobie i zaczęli się śmiać. Ich lider krzyknął.

- Nie uklękniemy ani przed kobietą, ani przed przerośniętym pająkiem.

 

Zaklikałem szczękami.

 

W cieniu puszczy zabłyszczało prawie tysiąc par żółtych oczu. Wojownicy cofnęli się zaskoczeni.

 

Zaklikałem szczękami.

 

- Trudno… staniecie się więc posiłkiem dla mych dzieci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • krajew34 06.10.2018
    Kapelusznik jutro ogarnę sobie ten rozdział, dzisiaj oczy mi się same kleją, mam nadzieję, że fabuła nadal trzyma swój poziom, a rozdział jest ciekawszy od poprzedniego. Daje 5 , wierząc, że tak jest...
  • Kapelusznik 06.10.2018
    Trochę mniej akcji - więcej opisów tym razem
    Jutro dostaniesz akcję i rozwałkę.
    Uznaj tą część za "przygotowanie" do mordu w następnej
    Pozdrawiam
  • krajew34 07.10.2018
    Ja bym zmienił te śpiewające drzewa na coś innego, na przykład na szepczące.
    Dwa razy użyte słowo włochate, może tak samo zarośnietę?
    " jeziorka miałem byłem dwa razy większy"- tu mi coś nie gra.
    .Opis Wojownik - Lacrim, za dużo słowa miał,miały
    "drugi typ „wojownika”, ten był znacznie większy. Był wzrostu dorosłego mężczyzny, miał "- powtórzenie był, bardzo blisko siebie
    Hrabina opis - znowu powtórzenia miały
    I więcej synonimów do monstrum. Sorki, ale tyle rzuciło mi się w oczy. Ten portal sprawia, że człowiek staję się zrzędliwy.
    Tak to , fajny rozdzialik
  • Kapelusznik 07.10.2018
    spojrzę na to
  • Kapelusznik 07.10.2018
    Chyba lepiej
  • krajew34 07.10.2018
    I teraz brzmi to o wiele lepiej, piątka zostaję na swoim miejscu.
  • krajew34 21.10.2018
    Kapelusznik, gdzie kolejny rozdział :)
  • Kapelusznik 21.10.2018
    Może dziś się pojawi
    na razie pracuje nad "Czerwonym Styczniem" cz.3 - lub w nowej nazwie 3 częścią rozdziału 17 Demona
    Nie mam jakoś weny na "Kolekcjonera"

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania