Poprzednie częściKolekcjoner Dusz - Cz.1

Kolekcjoner Dusz - cz.24

Noc była chłodna, ale ciepło dochodzące z basenów biomasy zapewniało wystarczające ciepło. Moja niewielka forteca, znajdująca się w okolicach Avalonu, miała tylko jeden cel – masową produkcję. Patrzyłem z dumą na aż siedemdziesięciu „Odrodzonych”. Nie spodziewałem się, ale już po trzydziestu nieudanych próbach udało mi się ich stworzyć. Ich potężne sylwetki okute w czarną stal, napawały mnie dumą. Niedaleko, w klatkach, trzydzieści mutantów, nieudanych próbek „Odrodzonych”, rzucało się w klatkach rycząc i wrzeszcząc nienawistnie. Stojący obok Morghat Mordo-łamacz, mruknął i splunął na ziemię.

- Parszywe mutanty.

Zachichotałem. Byłem w mojej ludzkiej formie i teraz postać Morghata wydawała mi się jeszcze większa niż przedtem. Niedawno przyrzekł on wierność Pandorze i pomógł przyłączyć spory kawałek Pustkowi pod jej koronę.

- Faktycznie, ale okażą się przydatne. Mają niespotykaną siłę. Są silniejsze nawet od ciebie.

- Ale głupie. Głupie i to bardzo – odpowiedział olbrzym. – Ja wiem, że ja nie mądry, ale one, głupie strasznie. Mieć siłę to jedno, wiedzieć jak siły użyć, to drugie.

Pokiwałem głową. Jeśli było to możliwe, olbrzym jeszcze bardziej urósł w moich oczach.

- Twoja pomoc okazała się nieoceniona. Dzięki twojej pomocy „Odrodzeni” przyzwyczaili się do swoich nowych ciał i rosną w umiejętnościach. Okazałeś się bardziej przydatny dla Czarnej Krucjaty niż mógłbym podejrzewać Morghat. Jestem szczęśliwy, że jesteś po naszej stronie.

Olbrzym spojrzał na mnie przezornie. Następnie mruknął i uderzył się pięścią w pierś.

- Ja też szczęśliwy. Ty, Wielki Pająk, dać mi szansę służby u Pani Pandory. Teraz ja generał wojsk, dzięki tobie. Jestem wdzięczny… Arachnie.

Przemieniłem się w moją pajęczą formę i zaklikałem zadowolony szczękami. Byłem dumny z mojego dzieła. Nasza armia miała teraz prawie 25 tysięcy istot w swojej armii. Większość stanowił Rój, ale mimo to, nasze możliwości wzrosły wielokrotnie dzięki przyłączeniu się wielu pomniejszych i większych władców z terenów dawnego Imperium Zła. Zauważyłem, jak Morgan i Blodlord zbliżają się do naszej dwójki. Mój dowódca Roju, wytworzył już własną duszę, a co ważniejsze, inteligencję i umiejętność komunikacji. Lśnił jak czerwony klejnot, wypełniony zwierzęcą energią. Jego rój rósł równie szybko jak mój, a dane mu zadanie wykonania strażnic, dzięki którym mogłem przesyłać psioniczne wiadomości na wielkie odległości, było wykonywane perfekcyjnie i bez szemrania. Morgan natomiast zaczął mi ufać. Był wściekły widząc pierwsze porażki, ale jego zachwyt widząc Odrodzonych, przerósł moje oczekiwania. Dzięki jego szybkiemu myśleniu, już zostało zorganizowane wszystkich władców mrocznych Elfów, gdzie miał zamiar przejąć dowodzenie nad całą rasą, za pomocą najbardziej utalentowanego Odrodzonego. Farsighta. Uniosłem dłoń w gescie powitania.

- Witaj Morganie.

- Witaj Caetaphilusie. Jak idą przygotowania?

- W trzy dni będziemy gotowi. Zgodnie z planem Ty ruszysz na spotkanie, a Ja zajmę się Freniksem. Jeśli wszystko się uda, powinienem przybyć z głową Freniksa na spotkanie. Powinno to przekonać opornych, by stanęli po stronie Pani Pandory.

- Jeśli wszystko pójdzie wszystko z planem, a plany mają cechę, że dobrze wyglądają tylko na papierze.

- Zgadza się, ale mimo wszystko nie mamy wielu więcej opcji. Nie mogę opuścić Avalonu, zabierając całą moja armię, to samo tyczy się ciebie. Musieliśmy stworzyć odpowiednie siły które strzegłyby Avalonu i ziem które kontrolujemy.

Szczęk ostrzy Odrodzonych przerwał na chwilę rozmowę. Ich szybkość mogła równać się jedynie ich sile. Morgan uśmiechnął się szeroko. Był zachwycony.

- Masz rację. Cieszę się z sukcesu Odrodzonych. Część zostanie w Avalonie, jako prywatna gwardia Pandory, reszta ruszy ze mną na spotkanie – tu spojrzał w stronę z której rozlegały się wrzaski mutantów.

- A co z nimi?

- Wezmę ich ze sobą do walki z Freniksem. To wyjątkowo silne i brutalne bestie. Przetestuję ich możliwości. Możliwe że zasłużą sobie nawet na jakieś odpowiednie imię.

Morgan zazgrzytał zębami.

- To byli moi ludzie. Trzydziestu przedstawicieli elity elit.

- Którzy poświęcili się by stworzyć siedemdziesięciu czempionów. Wiemy jak już ich tworzyć, choć zawsze jest ryzyko porażki – oznajmiłem. – To właśnie dzięki ich elitarności, zarówno pod względem inteligencji jak i siły woli, mieli szansę zostać Odrodzonymi. W przyszłości chcę przeprowadzić testy na innych rasach, ale to dopiero po powrocie – tu spojrzałem na Morghata. – Uda ci się złapać jakiś jeńców, na których mógłbym przeprowadzić testy?

Olbrzym pokiwał głową.

- Złapie się wrogów i sprowadzi. Ci głupi co nie służą Pandorze i mutantami zostać mogą.

Morgan uśmiechnął się słysząc te słowa. Nie lubił Morghata, to pewne, ale przynajmniej zaczynał go akceptować jako sojusznika. Morgan spojrzał na mnie pytająco.

- Jak tam twoje ziemie. Ten dowódca zwierzoludzi… Atlas, prawda? Jakie raporty przysłał?

- Prace nad Knosos idą powoli, dopiero zaczynają kłaść fundamenty. Armia zwierzoludzi rośnie, plemiona które opuściły tereny puszczy powracają i składają przysięgę wierności. Plemiona orków i goblinów również. Było kilka ataków, ale nic nadzwyczajnego.

- A twoja armia goblinów?

- Armia goblińskich robotników, jeśli już. Liczy już kilka tysięcy. Otworzyliśmy pierwsze kopalnie i huty. Na północ od puszczy, w Rozpadlinie, mam zamiar zbudować wielki kompleks produkcyjny.

- Czy rozpadlina nie była wypełniona dzikimi bestiami i mutantami?

Kiwnąłem głową.

- Była, teraz mutanty siedzą w klatkach, jako konieczny surowiec do utworzenia Odrodzonych, a reszta została przerobiona na biomasę, z kilkoma wyjątkami.

- Wyjątkami?

- Kilka ras bestii dało się oswoić, a inne bardzo szybko się rozmnażają, dając świetną podstawę do rozpoczęcia hodowli. W ciągu dwóch miesięcy, Rozpadlina zamieni się w miasto górnicze goblinów, a jej okolice, w tereny hodowli bestii i mutantów, dla naszych celów.

- Kolejne ziemie dołączone do odrodzonego Imperium Zła – oznajmił Morghat. – Dobrze. Pani Pandora będzie szczęśliwa. Rośniemy w siłę.

- Co nie umyka oczom Tytanów – ukróciłem jego radość.

- Zgadza się, cholernicy podobno chcą zbierać armię by się przeciwstawić Pandorze. Belzebub jednoczy pustkowia. Czy miałeś już okazję walczyć z jego siłami Morghat?

- Nie, za daleko. Pustkowia są wielkie, a Belzebub ściąga siły do Ragnaroku. Szykuje się by uderzyć, ale ty się nie martwić. Armia jaką prowadzę silna. Zatrzymamy ich.

- Nie bądź zbyt pewny siebie – spojrzałem na Bloodlorda. – Kiedy wyruszę na Freniksa weź swój rój i rusz na pustkowia, wesprzesz Morhata w jego kampaniach zjednoczeniowych i w walce przeciw Belzebubowi jeśli będzie trzeba.

Bloodlord syknął nienawistnie i oznajmił psionicznie.

- Jak rozkażesz, Ojcze.

Morgan uśmiechnął się krzywo.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że twój generał wytworzył duszę. Fascynująca bestia.

Boodlord spojrzał na Morgana, ale nie powiedział słowa. Jedynie warknął ostrzegawczo. Nie lubił być porównywany do zwyczajnych bestii roju, mimo że od nich pochodził. Zaklikałem szczękami krytycznie. Był młody, ale uczył się szybko.

- Nie pozwólcie by wewnętrzne waśnie zasłoniły wam nasz cel i służbę naszej Pani – oznajmiłem. – To był jeden z powodów czemu ostatnie Imperium upadło. Nie możemy powtórzyć tego błędu.

Morghat kiwnął głową i spojrzał na Blodlorda.

- Ja szczęśliwy, że Ty bratem krwi się staniesz. Twój rój, wielka pomoc będzie. Pustkowia wielkie, a siły Belzebuba równie wielkie. Razem, pokonać go będzie łatwiej.

Bloodlord spojrzał na Morghata i zamruczał zadowolony.

- Krew razem przelejemy. Twoja i moja armia urośnie. Wraz z nimi urośnie Imperium i siła Matki Pandory.

Mordan zachichotał, słysząc jak bestia roju określa jego Panią Matką. Morghat zaśmiał się uderzając pięścią w pięść, ciesząc się na wizję bitwy, a ja zaklikałem szczękami radośnie.

Nadchodzi nowa era i to Ja jestem tym, który pchnął koło przeznaczenia w odpowiednim kierunku.

Następne częściKolekcjoner Dusz - cz.25

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • krajew34 16.04.2019
    W końcu wpadłem, jakoś zawsze miałem w planach, ale nigdy czasu w bród. Fajny rozdział, podoba mi się postać olbrzyma, jego głos i mowa idealnie brzmią w wyobraźni. Pozdrawiam.
  • Kapelusznik 16.04.2019
    Cześć krajew
    Za jakiś czas też do ciebie wpadnę
    Mam teraz jednak od cholery na głowie
  • krajew34 16.04.2019
    Kapelusznik nic z przymusu. Lepiej mieć od cholery na głowie, niż samą cholerę. :)
  • krajew34 16.04.2019
    W końcu wpadłem, jakoś zawsze miałem w planach, ale nigdy czasu w bród. Fajny rozdział, podoba mi się postać olbrzyma, jego głos i mowa idealnie brzmią w wyobraźni. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania