Opowieści Pradawne. Rozdział 1: Jedyna taka noc (cz.4)

Zapadał już zmrok. Radomił, Niesiebor i Zdamir leżeli związani za namiotami w obozie. Podeszło do nich dwóch Awarów. Wojownicy o mongoloidalnym typie twarzy popatrzyli na związanych jeńców, chwilę żywiołowo podyskutowali w języku awarskim. W końcu jeden z Awarów powiedział po słowiańsku z wyraźnym obcym akcentem:

- Jutro rano będziecie mieć widowiskową egzekucję. To jest ostatnia noc w waszym życiu. Możecie ją wykorzystać by pomodlić się do waszych bogów.

Wojownicy odeszli. Radomił próbował wyswobodzić się więzów. Zdamir i Niesiebor poszli za jego śladem. Jakiś kwadrans minął, gdy pojęli, że nie dadzą radę się wyswobodzić. Radomir spojrzał na polanę. Widział jak w oddali przetrzymywani są w niewoli mieszkańcy Kninina. Siedzieli na ziemi związani. Awarowie ciągnęli dużo zysków z handlem niewolnikami. Część z pojmanych ludzi będzie ich niewolnikami, ale większość będzie sprzedana z zyskiem Cesarstwu. Czekała ich długa droga przez Bałkany. Radomił próbował wypatrzyć Czębirę, był jednak za daleko by odróżnić poszczególne twarze. Popatrzył na niebo. Zauważył gwiazdę Czębiry. Jeśli on widzi tą gwiazdę, to ona również. Może podniesie ona jakoś dziewczynę na duchu.

- Ciekawe jakie atrakcje nam jutro rano przygotowali? – zaciekawił się Zdamir.

- Co, już cię do nich ciągnie? - odparł mu Niesiebor.

- Nie ciągnie mnie do nich, ale ciekawość mnie zżera. Na przykład taki pal. Ale to musi boleć, jak nabijają. Ałć.

- Nie masz innego tematu?

- Z początku będzie się ci wydawać, że nie ma już nic gorszego. Ale jak już będzie cię coraz bardziej przebijało...

- Przestań. Zmień temat – Niesiebor nie miał ochoty tego słuchać.

- Albo takie palenie żywcem, to musi być interesujące. Najgorsze jest chyba przypiekanie na wolnym ogniu.

- Ciesz się, że jestem związany. Gdyby nie to, to tak bym ci przywalił, że Przemęt by cię nie rozpoznał. Lubisz wkurwiać ludzi, nieprawdaż?

- No już, nie złość się. Swoją drogą to trzeba szybko wymyślić jakiś fortel, bo rzeczywiście robi się nieciekawie.

- To wymyślaj, mistrzu intelektu. Najlepiej jakby taki fortel był wymyślny i błyskotliwy.

Radomił zaczął się modlić w myślach do boga Peruna. Podobnież Perun potrafił pomóc niektórym wojownikom. Potrafił zesłać grom na wroga. Niebo jednak było pogodne, nie zanosiło się na grzmoty.

Patrzył na niebo i nagle zdawało mu się, że zobaczył orła. Wytężył wzrok i upewnił się, że to był właśnie orzeł. W swoich szponach trzymał jakby wielki kawał mięsa. Zrzucił swoją zdobycz przy namiotach Awarów i następnie skierował się na Radomiła. Ptak swoimi ostrymi szponami i dziobem rozszarpał więzy oplatające młodzieńca i odleciał. Radomił zapamiętał jego oczy. To nie były oczy orle. Gdzieś już je widział. Nie było czasu na rozważania. Zerwał z siebie resztki więzów, rozejrzał się i zaczął się ostrożnie odczołgiwać.

- Hej, może byś tak nas rozwiązał - rzekł Niesiobor, lecz Radomił oddalił się. Po jakimś czasie wrócił ze zdobytym nożem. Odciął swoim przyjaciołom więzy.

- Ale to mięso niesamowicie cuchnie – pociągał nosem Niesiebor. - To nie jest zwykły zapach padliny, to musi być coś więcej. Z daleka wyraźnie czuć ten odór.

Awarowie tez wyraźnie poczuli niezwykły smród. Kilku z nich podeszło do mięsa, by się uważniej mu przyjrzeć.

- Tfu, obrzydliwe, takiego smrodu i tak intensywnego, to jeszcze nigdy w życiu nie czułem. A wy? - stwierdził Niesiebor. - Tylko bies by zżarł coś takiego. Biesy potrafią wyczuć coś takiego z bardzo daleka.

- Oj, podejrzewam, że bardzo się nie mylisz – Radomił domyślał się, dlaczego to mięso zostało rzucone. - Panowie, pora zdobyć jakąś broń.

Wydało się, że ziemia trochę drży. Słychać było ciężkie kroki i rozległ się przeraźliwy ryk. Zaniepokojeni Awarowie powybiegali z namiotów. Z leśnej gęstwiny wylazł olbrzymi bies. Udał się w stronę mięsa. Od razu poleciał na niego grad strzał. Awarowie nie wiedzieli, co to za stwór. Nie zdawali sobie sprawy, jak ciężko jest pokonać biesa. Strzały zraniły biesa, ale nie na tyle, by zadać mu większych strat. Wojownicy rzucili się z mieczami i włóczniami. Wciąż na bestię leciały strzały. Zraniony stwór bardzo się rozwścieczył. Wyrwał najbliższe drzewo i zaczął nim tłuc Awarów. Wojownicy albo padali od razu od ciosów drzewa albo też fruwali spektakularnie w powietrzu. Najeźdźcy tak zaangażowali się w walkę z biesem, że nie zwracali uwagę na niedawnych jeńców. Radomił zdobył topór, Niesiebor włócznię a Zdamir miecz. Obserwowali z daleka walkę. Bestia stawała się coraz bardziej ranna, coraz bardziej słabsza. Cisnęła na Awarów drzewo, bo nie miała już siły go trzymać. Bies słabł, ale przybywało też coraz więcej martwych wojowników. W końcu resztka przerażonych najeźdźców uznała, że dalsza walka nie ma sensu. W popłochu zaczęli dosiadać koni i uciekać. Bies ledwo co zipał ale dalej był żądny zemsty na ludziach. Radomił nie chciał pozostawić związanych ludzi na pastwę stwora i rzucił się z toporem na niego. Zdamir i Niesiebor też rzucili się na biesa. Radomił wbił topór bestii w plecy i został silnie odepchnięty na kilka metrów. Zdamir wbił miecz biesowi w serce a Niesiebor przekłuł biesią szyję. Bestia padła martwa na ziemię. Niesiebor podbiegł do Radomiła i pomógł mu wstać.

- Masz tresowanego orła? - spytał.

- To nie był zwykły orzeł. Widziałem po oczach. To była Damroka.

- Damroka zaczarowała się w orła?

- Trudni w to uwierzyć, ale to musiała być ona.

- To nie mogła tak zaczarować biesa by bił tylko Awarów? To mogło się dla nas źle skończyć. Nie mogła też uwolnić i nas z więzów? Ja bym na jej miejscu tak nie partaczył.

- A może jeszcze miała podczas walki zatańczyć, zagrać na lirze i zaśpiewać epicką balladę, by tobie było milej walczyć? I tak musiało być dla niej bardzo ciężko przeistoczyć się w orła i przywołać biesa. Na pewno będzie się musiała długo regenerować po czymś takim.

Radomił udał się w stronę związanych ludzi. Mieszkańcy Kninina obserwowali wcześniej niedawną walkę, bojąc się, by bies również ich nie zaatakował. Radomił słyszał teraz okrzyki radości na jego widok. W końcu trójka przyjaciół pokonała strasznego stwora a Awarów już nie było w obozie. Wielu jednak ludzi siedziało smutnych, rozpamiętując swoich bliskich zabitych w Knininie. Ale nawet oni poczuli ulgę, że chociaż dla nich niewola się skończyła. Radomił rozglądał się, aż w końcu dojrzał Czębirę. Podszedł do niej i zaczął rozcinać jej więzy.

- Przyszedłeś by nas uratować? – spytała się.

- Przeszedłem, by przede wszystkim ciebie uratować.

- A co we mnie jest takiego wyjątkowego, że przeszedłeś przede wszystkim dla mnie?

- Nie chciałem by coś tobie złego się stało.

- Dziękuję. To bardzo miłe ze pomagasz obcym osobom, takim jak ja. Masz dobre serce. Nieraz będę opowiadała ludziom, że kiedyś spotkałam takiego jednego bohatera, co mnie z rąk Awarów bezinteresownie uratował. Jak kiedyś się spotkamy, to będę miała okazję ponownie ci podziękować.

Radomił przerwał wszystkie więzy, przytrzymał jej dłoń i popatrzył dziewczynie w oczy.

- Nie jesteś dla mnie obcą osobą. Czębira, kocham cię – wyznał.

Czębira chwilę milczała. Spuściła wzrok.

- To chyba niedobrze, prawda? Tak bardzo obawiałeś się zakochać. Biedny Radomił.

- Czębira, nie zdawałem sobie sprawy, jakie głupoty wtedy wygadałem. Bo kocham cię, chcę być z tobą cały czas. To z tobą chcę się związać, tylko z tobą. Czas będzie leciał a ja cię wciąż będę kochał. Przepraszam za to, co wtedy ci wygadałem.

- Czy ty wiesz co powiedziałeś, wariacie jeden? Znałeś mnie praktycznie jeden dzień a właściwie jedną noc i już mi wyznajesz miłość? I to na całe życie? Wiesz, że jesteś wariat?

Czębira uśmiechnęła się. Radomił się zmieszał.

- No, w sumie to rzeczywiście jest głupie. Ale co zrobię, że tak bardzo się w tobie zakochałem? I myślę tylko o tobie. I tak już będę miał do końca życia. Akurat dla mnie jeden dzień wystarczy, by cię pokochać. Chyba rzuciłaś na mnie jakiś urok, ale jestem ci za to wdzięczny.

- To ty rzuciłeś na mnie urok.

Czębira pocałowała Radomiła w usta.

- Jak będę stara, to też będziesz mnie kochał? – spytała.

- Cały czas będziesz dla mnie tą samą kochaną Czebirą. A ty? Chciałabyś byś za mnie wyjść?

- Ależ ty ciekawy jesteś. Potrzymam cię jakiś czas w niepewności. Nie wszystko musisz od razu wiedzieć – uśmiechnęła się zalotnie i zrobiła tajemniczą minę.

- Lubisz się tak znęcać? Powiedz, proszę – poprosił Radomił.

- No powiedz mu, co czujesz! – ktoś krzyknął.

- Nie trzymaj go w niepewności! – ktoś inny dorzucił.

- Uwolnijmy ludzi – zaproponowała. Radomił zauważył, że Zdamir i Niesiebor już rozpoczęli uwalniać ludzi. Uwolnieni ludzie poklepywali przyjacielsko i ściskali z radości swoich bohaterów. I pomagali uwalniać innych. Radomił z Czębirą też rozcinali innym więzy. W końcu wszyscy zostali uwolnieni.

- Ludzie, o świcie wyruszymy do Kninina. A właściwie do tego, co z niego pozostało – oznajmił głośno Zdamir. – A właściwie to ten Kninin odbudujemy. Wielu, których kochaliście, nie żyje. Pochowamy ich godnie. Ale jest też wielu, których kochacie i dla nich warto żyć. Weźcie sobie rzeczy i konie po Awarach, będziecie mogli je sprzedać a przyda się wam jakiś pieniądz na odbudowę chat.

Ludzie zaczęli przeszukiwać obozowisko i ciała Awarów. Czasami słychać było sprzeczki, gdy dwie osoby miały ochotę na ten sam przedmiot. Zakopano śmierdzące mięso, które nie zdążył tknąć bies. Niektórzy zastanawiali się czy nie zebrać z sobą ciała stwora by odsprzedać je później, jako składnik na magiczne substancje. Zapłonęły ogniska. Kufle napełniły się zdobycznym winem pochodzącym z winnic Cesarstwa. Szczególnie pilnowano, by trzej wybawiciele mieli zawsze pełne kielichy. Wznoszono toasty na cześć bohaterów. Bohaterzy dostali też co lepsze łupy w ramach wdzięczności.

Przy ognisku Czębira przytuliła się do Radomiła.

- O czym myślisz? – spytała.

- Dobrze wiesz, co chce się dowiedzieć.

- Chcę. Chcę byśmy byli razem. Ja też cię kocham. Pokochałam cię od pierwszego wejrzenia.

Radomił czuł się jakby nagle wzniósł się w powietrze i poleciał wysoko do gwiazd, tam gdzie mieszkają bogowie. Wybuchła w nim wielka radość.

- Dobrze to sobie przemyślałaś? Znamy się jedną noc – uśmiechnął się do niej. – Czy to rozsądne?

Roześmiali się i ich usta złączyły się. Całowali się dłuższą chwilę. Widząc to Zdamir podszedł do nich i rzekł radośnie:

- Widzę, że zapowiada się weselisko. Nie martwcie się, dopilnuję by to było takie weselisko, jakiego nikt jeszcze nie miał. Wasze zdrowie!

- Zdrowie! – siedzący przy tym ognisku wznieśli kielichy i wypili za ich zdrowie.

- Musisz coś wiedzieć – Czębira rzekła do Radomira. – Zanim Damroka zniszczyła wywar ja też trochę go wypiłam. Było to zanim jeszcze ciebie poznałam. Też nie znałam wtedy jeszcze jego działania. Teraz razem będziemy dźwigać brzemię tego wywaru. Spójrz na niebo.

Spojrzeli na gwiazdy.

- Widzisz moją gwiazdę? Teraz to będzie nasza gwiazda. Będzie teraz nad nami czuwała.

Patrzyli w gwiazdy i zastanawiali się, jaką przyszłość im gwiazdy zapowiadają. Cokolwiek wydarzy się w przyszłości to Radomił czuł, że szczęście do niego wróciło. Szczęście siedziało wtulone w niego i miało kruczoczarny warkocz, piwne oczy i malinowe usta.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Keraj 01.04.2020
    Każdy chciałby mieć takie szczęście 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania