Opowieści pradawne. Rozdział 3: Ponad życie (cz. 6)

Miłobor udał się konno nad jezioro. Za nim siedziała Muszelka, przytrzymując się jego. Gdy dojechali nad brzeg, zeszli z konia.

- Długo się nie widziałaś z siostrami. Na pewno się ucieszą – stwierdził.

Rusałka jednak nie była zadowolona. Spytała:

- Musisz jechać do Mikulczic?

- Zaciągnę się. Przyda się trochę żołdu. A może i przytrafi się też trochę sławy.

- Jak będziesz sławny, to panny będą się za tobą oglądać.

- A niech się oglądają. Ja się oglądam tylko za jedną. Mam ją przed sobą.

Objęła go i poprosiła:

- Nie jedź. Zostań. Możemy żyć bez majątku.

- Nie mów tak, bo jeszcze zostanę. Mi też ciężko na sercu, że nie będziemy się przez jakiś czas widzieć. Czekaj na mnie, postaram się wrócić w miarę szybko. Wrócę do ciebie.

Miłobor i Muszelka tak długo się żegnali, aż Słońce zaczęło zachodzić. Młodzieniec postanowił podjechać do Bukowic by tam przenocować i dopiero rano udać się w dalszą podróż.

Tymczasem wraz ze zbliżającym się zmrokiem do Bukowic zmierzała banda Siwego.

- Dwadzieścia ludzi mi zabili, gady przebrzydłe. Na pewno muszą pochodzić z tej wioski, no bo skąd? – mówił Siwy. – Zapamiętają sobie, że z Siwym się nie ma żartów. Siwy się nie cacka. Tyle czasu zajęło mi odtworzenie bandy. Zapłacą mi za to.

Zbliżyli się do wioski. Był zmrok, w oknach paliły się światła.

- Teraz grzecznie poczekamy aż wszyscy zasną – rzekł herszt i kazał wszystkim pozostać w ukryciu. Plan był prosty. Rzucić pochodniami w drewniane domy ze słomianą strzechą. Szybko zajmą się ogniem. Ludzie będą w panice wybiegać z domów a banda będzie ich wtedy wyrzynać. Czekali cierpliwie i obserwowali jak w oknach gasną światła.

Gdy już zrobiło się całkiem ciemno i cicho, zbóje podpalili pochodnie i zaczęli zbliżać się do zabudowań. Nim zbliżyli się do wioski, rozległ się krzyk:

- Bandyci! Ludzie, łapcie za broń i brońcie się! Bandyci idą!

Miłobor krzyczał jak najgłośniej, a następnie wyciągnął miecz i ruszył konno w stronę zbójców, by dać trochę czasu mieszkańcom Bukowa. Dojechał do zbójców. Ci otoczyli go.

- Jesteś taki mądry, że Siwego chcesz zaatakować? – Siwy uśmiechnął się i ruszył z mieczem na jeźdźca. – Z Siwym się nie walczy, od Siwego się ucieka. Zaraz to zapamiętasz.

Gdy herszt był blisko konia, Miłobor machnął mieczem. Siwy obserwował z przerażeniem, jak jego obcięta prawa ręka trzymająca miecz, opada na ziemię. Z kikuta trysnęła krew. Siwy zawył z bólu.

- Zbić tego sukinsyna! Zabijcie drania! – rozkazał łapiąc się za uciętą rękę.

Dziki złapał go za kikut i zaczął tamować krwawienie. Reszta bandy rzuciła się z wszystkich stron naraz na Miłobora. Miłobor zdołał zabić dwóch zbójów, zanim został powalony z konia. Leżąc na ziemi próbował odpierać ataki, jednak otrzymywał coraz więcej ran. Słyszał nawoływania z wioski i zmierzających na odsiecz mieszkańców Bukowic. Zbóje zostawili Miłobora i ruszyli na mieszkańców. Rozgorzała bitwa. Miłobor próbował się podnieść, lecz nie mógł, był zbyt ranny. Bandyci zaczęli ulegać przewadze mieszkańców. Siwy, mający prowizoryczną opaskę na kikucie, dał rozkaz ucieczki. Zbóje pouciekali. Miłobor został podniesiony z ziemi.

- To nasz bohater – rzekł Biezuj. – Ostrzegł nas i sam ruszył na bandytów. Uratował nas.

Młodzieniec czuł się coraz słabiej. Zbyt wiele ran otrzymał. Niektóre były poważne. Był cały zakrwawiony. Robiło mu się coraz słabiej. Wkrótce stracił przytomność. Ludzie podnieśli go i zanieśli do wioski.

- Biegnijcie po Damrokę! Może ona go uratuje – ktoś krzyknął. Czterech mężczyzn pobiegło na bagna po zielarkę.

Tymczasem Muszelka usłyszała wcześniej odgłosy walki i podpłynęła bliżej Bukowic, ciekawa, co też tam się wydarzyło. Pomimo ciemności, widziała jak wnoszą nieprzytomnego i zakrwawionego Miłobora do jednej z chałup. Przerażona zanurkowała i popłynęła do sióstr po wodę życia. Dzięki tej wodzie rusałki były długowieczne i zdrowe. Woda ta była przeznaczona tylko dla rusałek i nie można ją było dać nikomu innemu. Muszelka wiedziała, że zostanie za to wykluczona i wygnana, rusałki nigdy jej tego nie wybaczą. Straci swoją rodzinę. Udało się jej wykraść flakonik z wodą życia i popłynęła do Bukowic.

W wiosce ludzie przeżywali ostatnie wydarzenia. Część osób była w chacie, w której leżał nieprzytomny Miłobor. Próbowali opatrzyć mu rany i ocucić go. Spora grupka osób czekała pod chatką. Zauważyli wychodzącą z jeziora Muszelkę.

- Rusałka! Rusałka! – wołali przerażeni. – Rusałki mordują ludzi. Topią ich.

Muszelka uznała, że nie ma sensu się tłumaczyć. I tak jej nie uwierzą. Zresztą, liczyła się każda minuta. Ruszyła w stronę chatki.

- Uciekaj stąd! Precz! Ona chce zabić naszego bohatera – ktoś krzyknął.

Zaczęto rzucać w rusałkę kamieniami, by ją odstraszyć. Muszelka odczuła straszny ból. Zatrzymała się. Czuła, że nie wytrzyma razów od kamieni. Jednak postanowiła uratować swego ukochanego za wszelką cenę. Dla niej liczył się tylko on. Jej życie schodziło na drugi plan. Ruszyła przed siebie. Znów posypały się na nią kamienie. Ludzie bali się do niej podejść. Rzucali kamieniami z bezpiecznej odległości. Rusałka myślała o Miłoborze i to pomogło jej znieść ból. Dotarła do chatki cała obolała. Ludzie w chatce z przerażaniem odsunęli się pod ścianę. Muszelka nachyliła się nad Miłoborem, odkorkowała flakonik i ostrożnie wlała mu do ust wodę życia.

- Ona go truje! – ktoś z obecnych krzyknął.

Dwóch mężczyzn odważyło się podbiec do Muszelki i wypchnęli ją z domu. Na zewnątrz znów poleciały na nią kamienie. Rusałka postanowiła jak najszybciej udać się do jeziora i tam schronić się. Jednak, czym bliżej znajdowała się jeziora, tym robiła się coraz słabsza. Kamienie wciąż w nią trafiały. W końcu padła nieprzytomna na ziemię.

Miłobor odzyskał przytomność. Czuł, że ból ustępuje i może się poruszać. Woda życia robiła swoje.

- Nareszcie odżywasz – rzekł uradowany ktoś do niego.

- Uratowałeś nas od bandytów. Będziemy ci do końca życia wdzięczni – ktoś inny dodał.

- Mało nie zginąłeś od bandytów, to jeszcze rusałka próbowała cię otruć. Ale masz szczęście.

- Rusałka? – ożywił się Miłobor.

- Tak, rusałka. Ale nie musisz się już obawiać. Ubili ją nad jeziorem. Jesteś bezpieczny.

Miłobor wstał z łoża. Powoli dochodził do niego sens tego, co mu opowiadali.

- Nie wstawaj! Jesteś jeszcze za słaby. Musisz poleżeć – ktoś mu rzekł.

Młodzieniec jednak wyszedł z domu, bo przeczuwał, co się stało. Rozejrzał się. Musiał przyzwyczaić swój wzrok do księżycowego światła. Ujrzał leżącą nad jeziorem, na brzuchu, Muszelkę. Nie mógł się jeszcze swobodnie poruszać, pomimo to podbiegł do niej i uklęknął. Odwrócił ją i ledwo mógł rozpoznać jej twarz, tak była zasiniaczona. Wytarł jej krew z twarzy.

- Muszelka! Muszelka! – potrząsał nią, próbując ją ocucić.

Nie dawała śladów życia. Nie chciał się pogodzić z tym, że śmierć ją mu odbiera. Przestał ją potrząsać. Po raz pierwszy życiu czuł się taki bezsilny. Uczyniłby dla niej wszystko, a teraz nic nie mógł zrobić.

- Muszelka! – płakał.

Trzymał ją w objęciach, jakby chciałby ją ochronić przed śmiercią. Wiedział, że to nic nie da, ale nic innego nie mógł teraz zrobić. Ludzie patrzyli na niego zdziwieni. Myśleli, że bardzo ucierpiał na umyśle, skoro rozpacza za jakąś rusałką.

W końcu do wioski dotarła Damroka.

- Co tu się dzieje? – spytała.

Podeszła Miłobora i zauważyła w jego objęciach Muszelkę.

- To Muszelka. Kto to jej zrobił? – zapytała.

- To rusałka. Musieliśmy ją ubić. Trzeba był się przed nią ratować. Pozabijałaby nas – ktoś zaczął się tłumaczyć. – Damroko, nie wiece, co potrafią robić rusałki z ludźmi?

Zielarka spojrzała gniewnie na ludzi.

- Rusałki nie zabijają. To wy zabijacie. I wasza ciemnota z zabobonem razem wzięte. Mordercy! – odpowiedziała.

Pochyliła się nad Muszelką. Przystawiła ucho do jej ust, potem do jej serca. Sprawdził puls. Po czym zwróciła się do Miłobora:

- Jeszcze żyje. Ale bardzo z nią źle. Ona zaraz umrze. Już nie odzyska świadomości. Nie zostawiajmy jej tutaj. Przenieśmy ją do mnie. Jak ma umrzeć, to chociaż w łóżku. A nie tutaj, na ziemi, jak pies. Pomóż mi ją zanieść do mojego domu. O, widzę, że twoje rany też trzeba opatrzyć. Dasz radę?

Miłobor kiwną głową, że da radę. Podniósł Muszelkę i szedł za Damroką, trzymając rusałkę na rękach. Zielarka przyświecała drogę pochodnią. Dotarli do chatki na bagnach. Tam młodzieniec położył Muszelkę na łóżku. Zielarka jeszcze raz ją przebadała swoimi sposobami, tym razem dokładniej, bo mogła już skorzystać ze swoich specyfików i przyrządów. Popatrzyła smutno na Miłobora i westchnęła.

- I jak? – dopytywał się.

- To koniec. Ona jest w śpiączce i niedługo umrze. Nic nie da się zrobić.

- Ale jak to? – niedowierzał. – Może jednak coś da się zrobić? Ratuj ją. Może pobiegnę po Czębirę? Może ona coś doradzi?

- Przykro mi. Wiem, że chciałbyś, bym pomogła. Ale naprawdę nie da się nic zrobić. Znałam Muszelkę odkąd się urodziła. Mnie też to bardzo boli.

Miłobor potrząsał rusałką.

- Muszelka, zbudź się! Muszelka! Nie umieraj! – nie dawał za wygraną.

- Miłobor, to nic nie da – zielarka położyła rękę na jego ramieniu.

Przestał potrząsać Muszelką. Przytulił się do niej. Damroka przysiadła się nieopodal.

- Ona chciała ratować twoje życie. Zobacz, co miała zaciśnięte w swojej dłoni –pokazała flakonik. – To woda życia. To dzięki niej, odzyskałeś przytomność i siły. To dzięki niej, twoje rany teraz błyskawicznie się goją. Biedna dziewczyna. Zabili ją, dranie. Ubzdurali sobie, że rusałki są niebezpieczne, że zwabiają wędrowców i ich zabijają. Jak trzeba być ciemnym, by takie bzdury wygadywać? Ona nigdy nikomu nic złego nie zrobiła. Była taka pogodna i przyjazna. Zgubiła ją miłość do ciebie.

- Może woda życia jej pomoże – spytał się.

- Woda życia do potężny lek. Ale nie działa, gdy ktoś jest w śpiączce. Ty byłeś tylko nieprzytomny. To po pierwsze. Po drugie, rusałki nie dadzą tej wody, by ją ratować. Wyniosła ją, by ratować człowieka. Złamała ich święte prawo. Za to została na zawsze wykluczona z ich świata.

Miłobor wciąż nie mógł się pogodzić ze śmiercią swojej ukochanej. Spytał:

- Nie ma już nic, co by ja uratowało?

- Teoretycznie tak, ale w tym przypadku nie wchodzi to w rachubę.

- Co takiego? – ożywił się.

- Można sporządzić pewną substancję. Ale potrzebne jest do niej serce. Bijące ludzkie serce. Czyli, ktoś musiałby za nią oddać swoje życie. Więc ta opcja odpada. Może jest jeszcze na świecie ktoś mądry, kto mógłby jeszcze cos poradzić. Ale zanim się tego kogoś znajdzie, to Muszelka będzie już martwa.

Miłobor milczał przytulając rusałkę. W końcu wstał i podszedł do Damroki.

- A moje serce by się nadawało? – spytał.

Zielarka popatrzyła na niego.

- Miłobor, o czym ty wygadujesz? Zastanów się, zanim coś powiesz. Przecież oddając swe serce umrzesz. Nie ma mowy.

- Jak oddam swe serce, to ona będzie żyła?

- Pomyśl trochę. Ona chciała ratować twoje życie za wszelką cenę. I zapłaciła za to najwyższą cenę. Jak się wybudzi i zobaczy, że jednak nie żyjesz, że jej wysiłek poszedł na marne, to myślisz że sobie z tym psychicznie poradzi? Będzie sama, bez ciebie. I bez swoich sióstr, bo już nad jezioro nie będzie mogła powrócić. Będzie musiała poszukać sobie innego miejsca. Może jednak lepiej żebyś żył? Na pewno kiedyś jeszcze raz się w kimś zakochasz. Pomyśl też o swoich rodzicach, o swoim rodzeństwie. Ja też bardzo bym chciała, by Muszelka przeżyła, ale nic się nie da już zrobić.

- Ale ona nie zasługuje na śmierć. Na pewno nie Muszelka. Będzie może samotna, ale będzie żyła.

- Cokolwiek postanowisz, to i tak nigdy nie będziecie już razem. Jak ona umrze, to będziesz sam. Jak się poświęcisz, to ona będzie sama. Ale nigdy się już nie spotkacie. Także, może daj sobie już spokój z ratowaniem jej?

- Oddam swe serce, ale obiecaj mi, że moja śmierć nie będzie nadaremna. Że ona będzie żyć.

Zielarka westchnęła. Wiedziała, że on nie zrezygnuje.

- Miłobor, uparty jesteś. Weź może idź do domu, prześpij się i dobrze to przemyśl. Bo teraz jesteś pod wpływem emocji. I przyjdź do mnie w południe. Do tego czasu Muszelka będzie jeszcze żyła. Ale do następnej nocy już nie przetrwa. Dobrze?

Miłobor w milczeniu potrząsnął głową na tak.

- Poczekaj jeszcze chwilę – rzekła. – Obejrzę twoje rany. Musieli bardzo cię zranić.

Przypatrzyła się ranom Miłobora.

- Rany goją się jak na psie. Niedługo nic ci nie będzie. Nic nie leczy tak dobrze jak woda życia od rusałek. Żebym ja kiedyś nauczyła się robić takie lekarstwa. Możesz iść. Tylko uważaj na utopce. Jest już po Nocy Kupały, ale ostrożności nigdy nie za wiele.

Załamany młodzieniec wyszedł bez słowa z chatki. Udał się do domu, walcząc z czarnymi myślami.

 

Następnego dnia rano Niesiebor przyszedł do rodziców. Wychwalał Jarmirę. Widać było, że jego przybrana córeczka była jego oczkiem w głowie.

- Jak dobrze, że Nieradka teraz nam pomaga. Gosława jest jeszcze jest zbyt słaba po porodzie. Nieradka jest teraz u nas, dlatego mogłem zostawić żonę na chwilę.

- Wreszcie doceniłeś swoja siostrę – ucieszyła się Mojmira.

- Mama musi wszystko źle interpretować. Czy ja jej nie doceniałem? Ja ją pilnowałem, by nic głupiego jej do głowy nie strzeliło – tłumaczył się.

- I o te pilnowanie jej ciągle się kłóciliście. Ile razy ona płakała przez ciebie.

- Nie widziałem.

- Bo nie płakała przy tobie. Nadokuczałeś jej, a mimo to ci teraz pomaga. Widzisz, jaką masz dobrą siostrę.

Przyznał w duszy rację swojej mamie, lecz wstydził się do tego przyznać. Do izby wszedł Miłobor.

- Muszelka umiera – powiedział na dzień dobry.

Zrobiła się cisza. Każdemu trudno było przełknąć taką wiadomość.

- Jak to? – niedowierzała Mojmira.

- W Bukowicach ukamienowano ją. Za nic. Umrze jeszcze dziś.

- Bogowie, takie nieszczęście. Taka miła dziewczyna. Może się z nią pożegnamy? – spytała się.

Była przygnębiona tą wiadomością. Biezdar i Niesiebor też byli przejęci.

- Jest w śpiączce. Nie da rady się z nią pożegnać. Leży w chatce u Damroki – wyjaśnił Miłobor. – Właściwie to przyszedłem pożegnać się z wami. I podziękować za wszystko. Widzimy się po raz ostatni w życiu. Mamo, tato, postanowiłem oddać swoje życie za ratowanie Muszelki. Tylko tak można ją uratować. Wybaczcie mi.

- Co ty pleciesz? – rzekł zszokowany Biezdar.

- Czy ty się dobrze zastanowiłeś? – dodał Niesiebor.

- Miłobor, proszę cię, synku – powiedziała Mojmira.

- Dobrze się zastanowiłem. Nie było to dla mnie łatwe. No bo dla kogo by było łatwe poświęcić swoje życie? – tłumaczył się Miłobor. – Nie pozwolę by Muszelka umarła. Zresztą, jakby umarła, to co to za życie bez niej? Nie chcę takiego życia. Pozwólcie, że przytulę się z wami po raz ostatni.

- Nie, nie, to niemożliwe – powiedział Niesiebor. – To nie może się dziać. Najpierw dowiaduję się o Muszelce, teraz ty coś takiego postanowiłeś. Mam stracić brata?

- Miłobor, wiem, że jest ci ciężko – rzekł Biezdar. - Ale oddawać swoje życie za życie rusałki? Nawet takiej miłej jak Muszelka? Twoje życie jest ważniejsze. Tak uważam.

- Synu, nie rób tego – prosiła go Mojmira.

- Przykro mi, już to postanowiłem. To moja decyzja – uparł się Miłobor. – Pożegnam się z wami. Potem pożegnam się z Nieradką i Gosławą i udam się do Damroki. Czas nagli. Muszę tam udać się do południa. Potem może już być za późno.

- Nie powinieneś łazić do tej głupiej wiedźmy. Jak ona mogła coś ci takiego zaproponować? – zdenerwował się Biezdar.

- Nie pozwolę na twoją śmierć. Choćbyś nie wiem jak mnie prosił, to nie pozwolę – postanowił Niesiebor.

- Właśnie. Skoro zachowujesz się jak idiota, to trzeba cię ubezwłasnowolnić – dodał Biezdar.

Biezdar i Niesiebor rzucili się na Miłobora. Ten nie miał żadnych szans ze swoim starszym bratem. Pomimo że się bronił, został pochwycony i związany. Został zaniesiony do spiżarni i zakneblowany, by nie wołał pomocy.

- Nie będziesz tu cały czas. O północy cię uwolnimy. To dla twojego dobra – poinformował Biezdar.

Biezdar i Niesiebor wyszli ze spiżarni pozostawiając Miłobora samego. Ten słyszał przez ścianę, jak Mojmira kłóci się z Biezdarem.

- Naszego syna tak potraktowałeś. Jak mogłeś? – krzyczała Mojmira.

- Ano mogłem! Sama słyszałaś, co wygadywał – tłumaczył się jej mąż. – Nawet nie próbuj go uwalniać. Bo stracisz go na zawsze.

Miłobor próbował wyswobodzić się z więzów. Nie dawał za wygraną. Niedługo do spiżarni wszedł jego brat. Sprawdził, czy więzy są dość mocne.

- Dokonałeś wyboru – rzekł. – A ja to co? Nie mogę dokonać wyboru? Życie mojego brata za życie rusałki. Tylko ty możesz sobie wybierać? Jakby to mnie nie dotyczyło? Ja też mam prawo wybrać. I wybrałem. Wybrałem twoje życie. Nigdy nie pozwolę byś umarł. Pieprzyć Muszelką, jeśli możesz przez nią stracić życie. Lepiej jakbyś ją nigdy w życiu nie spotkał. To, że stałeś się pośmiewiskiem wioski, zadając się z rusałką, to jeszcze można przeboleć. Ale to, że wpadłeś na taki głupi pomysł, jak teraz, to już przegiąłeś. Dzisiaj sobie tu posiedzisz a jutro wyprawimy pogrzeb Muszelce.

Popatrzył na swego brata i wyszedł. Miłobor walił ze złości nogami w podłogę. Przestał się wić i zaczął myśleć o Muszelce. Przez głowę przelatywały mu obrazy tych wszystkich szczęśliwych chwil, jakie spędzili razem. Postanowił, że po jej pogrzebie zakończy swoje życie i uda się do Wyraju. Tam połączy się z nią i odtąd będą zawsze razem.

Minęło sporo czasu, gdy drzwi otworzyły się cicho i do spiżarni weszła Nieradka. Nachyliła się nad swoim bratem. Po jej oczach spływały łzy.

- Braciszku, ja też chcę byś żył. I chciałabym, by żyła też i Muszelka. Ale wiem, że to niemożliwe. Kocham cię i nie chce twojej śmierci. Ale chce byś mógł sam dokonać wyboru. Gdy nie będziesz mógł sam dokonać wyboru, nigdy nam tego nie wybaczysz. Ani ja nie będę mogła sobie wybaczyć, że tak zostałeś potraktowany.

Zdjęła knebel z ust Miłobora, wyciągnęła nóż i rozcięła więzy. Młodzieniec przytulił swoją siostrę.

- Nie zobaczymy się już nigdy? – dopytywała się.

Nie odpowiedział. Pocałował swoją siostrę w policzek.

- Bardzo ci dziękuję – podziękował.

- Idź już, dopóki nikogo nie ma w chałupie – rzekła.

Wstał i wyszedł z domu. Udał się naprędce na bagna do Damroki. Czas naglił. Było już sporo po południu.

- Wreszcie jesteś – rzekła zielarka na powitanie. – Przemyślałeś to sobie dobrze?

- Tak. Muszelka musi żyć. Za wszelką cenę – odpowiedział.

- Żal mi Muszelki. Ale żal mi i twojego życia. Szkoda, że tak wybrałeś. Całe życie przed tobą. Zastanawiam się, czy warto się zakochiwać. Za miłość czasami przyjdzie nam słono zapłacić. Może się jeszcze wycofasz?

- Damroko, powiedz jej, gdy się już wybudzi… Powiedz jej, by się nie martwiła, że mnie nie ma. Powiedz jej, ze miłość jest wieczna i kiedyś spotkamy się razem w Wyraju. Ale kiedyś, niech się do tego Wyraju nie spieszy. Chciałbym, by te swoje życie przeżyła szczęśliwie. By nie miała już zmartwień. By nikt już nią nie pogardzał.

- Dobrze, powiem jej. Mam już wszystkie składniki do wywaru. Brakuje mi jeszcze twojego serca. Nie martw się. Wywar na pewno jej pomoże. Jesteś już gotowy?

- Poczekaj chwilkę – rzekł Miłobor.

Wyszedł przed chatę. Postanowił po raz ostatni spojrzeć na niebo, na Słońce, na chmury. Spojrzał na lecący klucz dzikich gęsi, pokrzykujących w locie. Spojrzał na drzewa wystające z bagien, na liście kołyszące się na wietrze. W oddali słychać było, jak dzięcioł stuka dziobem o drzewo. Zaraz odezwała się też kukułka. Wrócił do chatki i spojrzał na Muszelkę. Miała obmyta twarz. Po ranach i siniakach na twarzy, widać było, jak musiała cierpieć, zanim straciła przytomność. Pocałował ją w usta.

- Jestem gotowy – rzekł.

Damroka przyniosła mu coś do picia.

- Wypij to. Zaśniesz. Nie będziesz czuł bólu, jak będę wyjmowała twoje serce. Już nigdy się nie obudzisz.

Zastanowił się jeszcze chwilę. Miał ostatnią szansę, by się jeszcze wycofać. Wypił napój. Zaczął robić się coraz senny, aż w końcu zasnął. Damroka ugotowała leczniczy wywar. A następnie podeszła do młodzieńca z nożem po ostatni, najważniejszy, składnik wywaru. Gdy lekarstwo było gotowe, zielarka wlała je do ust Muszelki, delikatnie, by ta się nie zachłystnęła. Odczekała jakiś czas i zaczęła z radością obserwować, jak Muszelka najpierw zaczyna się wiercić, jakby chciała się obudzić a następnie otwiera oczy. Rusałka spojrzała ze zdziwieniem na Damrokę.

- Udało się, wybudziłaś się wreszcie – ucieszyła się Damroka.

Muszelka uniosła się na łóżku. Zauważyła leżącego obok Miłobora. Spostrzegła, że nie daje on oznak życia. Nieopodal leżał zakrwawiony nóż. Zielarka widząc jej zdziwienie, wyjaśniła:

- Postanowił oddać swe życie, by cię ratować. Chciał cię uratować ponad wszystko, nawet za cenę swego życia. Dzięki niemu odzyskałaś zdrowie.

- On nie żyje? – spytała przerażona Muszelka. Podniosła głowę Miłobora i popatrzyła na jego twarz. To niemożliwe. Przecież dała mu wodę życia. Po to, by mógł teraz żyć.

Damroka zauważyła, że Muszelka jest zszokowana. Poradziła jej więc:

- E, walnij go dłonią kilka razy w twarz. Niech się obudzi.

Dziewczyna zaczęła cucić swego ukochanego. Ten w końcu ocknął się. Spojrzał na Muszelkę.

- Muszelko, ty żyjesz! Ja też żyję – rzekł zdziwiony.

- Właśnie pomogłeś mi ją uratować- objaśniła mu Damroka.

- Ale miałem nie żyć. Nie tknęłaś mojego serca. Dlaczego? – spytał.

- Nikogo bym w życiu nie zabiła. Chyba, że drania. Ale ty nie jesteś draniem.

- To po co te przedstawienie?

- Akurat potrafiłabym utrzymać Muszelkę przy życiu. Ale nie mogłabym nigdy wybudzić jej ze śpiączki, bez twojej pomocy. Potrzebowałam dodać to wywaru kroplę krwi, kogoś, kto kocha ją ponad życie. Tak bardzo, że zgodziłby się oddać za nią życie. Musiałam się upewnić, że kochasz ją tak bardzo. Bo gdyby miłość była słaba albo żadna, to wywar tylko by jej zaszkodził. Już nigdy nie obudziłaby się ze śpiączki. Przepraszam za to wszystko, ale to był jedyny sposób. Te nacięcie nożem na twojej ręce powinno się niedługo zagoić. No, moje drogie gołąbki, cieszę się, że tak to się skończyło.

- Chciałeś oddać za mnie życie? – spytała się Muszelka patrząc na Miłobora.

- To ty mnie uratowałaś wodą życia, nie bacząc na kamienie – uśmiechnął się do niej Miłobor. Muszelka rzuciła się Miłoborowi na szyję.

- Nie wiem, co powiedzieć – rzekła, czując napływające szczęście. – A przecież chciałabym ci tak wiele powiedzieć.

- Nie musisz nic mówić. Czuję to, co chciałabyś mi powiedzieć. Muszelko, bardzo cię kocham.

- Wiem, kochany. Nie musisz mi tego mówić.

- Ale będę ci to codziennie mówił.

- Słodko się na was patrzy – rzekła Damroka. – Pozwólcie, że zajmę się siniakami Muszelki. Udało mi się już, co nieco zrobić, ale trochę jeszcze zostało do zrobienia. Siądź spokojnie, Muszelko, trzeba cię nasmarować i zrobić okłady.

 

Miesiąc później Miłobor i Muszelka mogli się wprowadzić do swojej nowo wybudowanej chatki nad brzegiem jeziora, w odludnym miejscu. Przy pomocy przyjaciół, dom został dość szybko wybudowany. Muszelka i Miłobor świętowali wybudowanie domu razem ze Zdamirem, Radomiłem, Czębirą i Nieradką. Niestek i Tomira też chcieli tam być, ale zostali oddani pod opiekę Szaborze i Dzieborowi. Niesiebor czuł się głupio wobec brata i zawstydzony wolał go unikać. Gdy Muszelka i Miłobor zostali już sami, wyszli z domu i patrzyli nad jezioro.

- To dobrze, że twoje siostry przebaczyły ci – rzekł Miłobor.

- Były w szoku, jak dowiedziały się, że człowiek gotów jest poświęcić swe życie za życie rusałki. Teraz jesteś dla nich bratem. Zaakceptowały cię.

- Nareszcie będziemy mieszkać razem, nad twoim jeziorem, obok twoich sióstr. Tak się cieszę.

- Wykąpiemy się? – spytała się i zrzuciła z siebie suknię.

Miłobor rozebrał się i razem wbiegli do wody. Zaczęli się chlapać wodą. Potem zaczęli płynąć obok siebie.

- Nie musisz się bać, że utoniesz w tym jeziorze. Zawsze ja albo któraś z sióstr cię uratuje – poinformowała rusałka.

- Nie boje się, że utonę. Boję się, że jakiś utopiec, albo wodnik, może się mną zainteresować.

- Już moje siostry zadbają, byś był tutaj bezpieczny. Nic ci tutaj nie grozi. Kochałeś się już kiedyś na plaży?

- Ej, Muszelko, bo się skuszę – ucieszył się Miłobor.

Płynęli tak obok siebie ciesząc się swoją obecnością.

 

W całym księstwie Samona zapłonęły garnizony awarskie. Morawianie zaatakowali niczego niepodejrzewających Awarów z zaskoczenia. Żołnierze awarscy zostali wyrżnięci w pień. Posterunki garnizonów nie były silnie obsadzane, bo kagan nie spodziewał się zdrady. Obsadzone były bardziej symbolicznie, by zademonstrować zwierzchność Kaganatu Awarów nad Słowianami. Dlatego Samonowi nie sprawiło wiele trudności oczyścić kraj z awarskiego najeźdźcy. Na Morawach i w Bohemii zapanowała radość, że wreszcie Awarowie przestali panoszyć się na ich ziemiach. Dionizy otrzymał relikwię i udał się z nią do Królestwa Franków, do Paryża. W Mikulczicach natomiast odbyła się uroczysta koronacja Samona na niepodległego księcia.

Samona przepełniała duma. Patrzył, jak ludzie wiwatują na jego cześć. Słuchał, z jaką radością wykrzykują jego imię. Chciał skakać z radości, lecz musiał zachować powagę sytuacji. Jak przemawiał, to ludzie spijali ze słodyczą jego słowa. Pomyślał, co też teraz sądzą o nim jego znajomi z Królestwa Franków. Traktowali go jako kupca. Co prawdo obrotnego i zamożnego, ale kupca. A teraz jest samodzielnym władcą.

Nagle pomyślał o Serbach. A jak nie wywiążą się z umowy? Jak nie ruszą na Awarów? Kagan na pewno nie puści zdrady płazem. Sam Samon byłby w starciu z potęgą awarską bez szans. Księciu nagle radość uleciała. Zaczął zmagać się z czarnymi myślami. Nie wiedział, co los może mu teraz przynieść.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania