Opowieści pradawne. Rozdział 2: Wyraj (cz. 9)

Radomił dojeżdżał do Witczyna. Zdziwił się, widząc namioty wojskowe rozstawione obok wsi. Dojechał pod dom, zsiadł z konia. Wszedł do domu i przywitał się z matką.

- Radomił - ucieszyła się Szabora i uścisnęła syna. - Co z Uściwojem? Co z ojcem?

- Stacjonują w armii. Są cali i zdrowi. Była wielka bitwa z Serbami. Zwyciężyliśmy. Zastanawiam się, czemu Samon jeszcze nie rozpuścił wojsko. Czyżby chciał najechać serbskie ziemie?

Nagle mina matki zrobiła się poważna. Spojrzała na syna i rzekła:

- Słuchaj. Samon porwał Czębirę. Nie wiem gdzie ją wywiózł. Prawdopodobnie do Mikulczic. Żywia i Niegród pojechali do Samona wykupić ją.

- A to skurwiel - wycedził Radomił zaciskając pięści. - Jadę po Czębirę a potem rozprawię się z tym draniem.

- Wystarczy jak przywieziesz moją synową. Nie ruszaj na Samona. Jak podniesiesz na niego rękę, to zabiją cię. Chcę ciebie żywego. Nie rób żadnej głupoty.

- W wiosce są wojskowi. Co tutaj robią?

- Nie wiem. Nikomu nie chcą powiedzieć. Są tu od niedawna.

- To zaraz się dowiem.

Radomił wyszedł z domu i udał się do obozowiska.

- Co tutaj robicie? - spytał się. Dowódca, widząc młodzieńca, ucieszył się.

- Właśnie na ciebie czekaliśmy. Co tak długo wracałeś do domu, że dotarliśmy tutaj pierwsi?

- Byłem w Bohemii.

- Najważniejsze, że w końcu się zjawiłeś. Jesteś aresztowany. Chyba wiesz, za co?

- Chodzi o Izbora?

- Książę jest na ciebie bardzo wściekły. Popsułeś mu egzekucję. Wypuściłeś najgorszych wrogów na wolność. Zawieziemy cię do Mikulczic. Tam kat się tobą zajmie.

Radomił obejrzał się dookoła. Zobaczył wycelowane w niego łuki.

- Dobrze, jedziemy do Mikulczic - odparł. - Mam tam coś do załatwienia.

Wojowie obszukali go, a następnie związali.

- Zwijać obóz! - wydał polecenie dowódca.

 

Czębira usłyszała przekręcony klucz w drzwiach. Do jej komnaty wszedł Samon. Był ubrany w najlepsze szaty, czuć od niego było zapach pachnideł.

- Wybacz, że muszę cię tutaj więzić - rzekł. - Ale chociaż chciałem ci to w jakiś sposób wynagrodzić. Oddałem ci najlepszą, najobszerniejszą komnatę. Codziennie masz dostarczane najsmaczniejsze potrawy, najlepsze wina.

- Rzeczywiście. Nawet nocnik mam codziennie opróżniany.

- Przepraszam, że nie mogłaś opuszczać komnaty. Ale służące ci usługiwały. Przynoszono ci zioła, jakie chciałaś. Dostałaś nawet sprzęt do przyrządzania ziół. Mogłaś się bawić w zielarstwo przy kociołku zawieszonym nad paleniskiem. Zawsze to jest jakieś zabicie czasu.

- Wojna się skończyła?

- Pobiliśmy Serbów. Zastanawiałem się czy nie ruszyć na Śląsk. Ale co tam. Wróg jest tak osłabiony, że nie stanowi już zagrożenia. Wysłałem posłańca, by rozpuścił wojsko. Zbliżają się żniwa. Potrzeba będzie rąk pracy w polu. My tu gadu, gadu o wojnie, ale bardziej interesujesz mnie ty, niż wojna. Może pójdziesz po rozum do głowy i mnie pokochasz? Lepiej chyba zostać moją żoną, niż moją niewolnicą.

- Radomił tobie tego nie wybaczy.

- Jak tutaj przyjedzie, to chętnie z nim porozmawiam.

Spojrzała z nienawiścią na księcia.

- Chyba rodzice musieli ciebie od małego walić młotkiem po czerepie, bo widzę, że się tobie w głowie poprzewracało. Zupełnie ci odbiło.

- Jeszcze zmienisz o mnie zdanie. Dziś zostanie wydana uczta na moją cześć. Będziemy świętować zwycięstwo. Ty też na niej będziesz. Będziesz brylować u mego boku. Niedługo służące przyniosą ci najelegantsze suknie i najpiękniejszą biżuterię. Będziesz olśniewająca.

Czębira opuściła głowę i milczała. Nad czymś się zastanawiała. W końcu jej twarz rozpogodziła się.

- Nie wiem jak dziękować, Samonie. Wiesz? Ja też mam coś dla ciebie.

Czębira otworzyła pudełeczko i coś z niego wyciągnęła. Książę uśmiechnął się. Cieszył się, że na razie wszystko idzie zgodnie z jego planem.

- Co to jest? Przypomina mi kolec – spytał zaciekawiony.

- Bo to jest kolec- odparła. Następnie szybko ukuła go tym kolcem w rękę. Samon chciał coś krzyknąć, ale Czębira zakryła mu usta dłonią. Próbował ją odepchnąć, ale czuł, że zostaje coraz bardziej sparaliżowany. Dziewczyna zabrała swoją rękę.

- Straże! - próbował krzyknąć, ale wydał tylko cichy szept. Sparaliżowany upadł na podłogę.

- Będziesz żył - wyjaśniła. - Za godzinę paraliż zacznie ustępować. Wybacz, że nie wejdę teraz z tobą w pogaduszki. Muszę się spakować.

Książę wyszeptał z siebie stek przekleństw. Czębira schowała do torby najpotrzebniejsze rzeczy i trochę jedzenia. Dodała też do sakwy trochę sporządzonych przez siebie specyfików zielarskich. Nachyliła się nad Samonem i zdjęła mu z palca jego pierścień. Założyła na siebie podróżną tunikę. Już chciała odejść, ale zatrzymała się przy drzwiach, jakby chciała sobie coś przypomnieć.

- Bym zapomniała. Nie należy odchodzić bez pożegnania.

Podeszła do księcia i całej siły kopnęła go w krocze. Samon zatrząsł się i wykrzywił się bólu.

- To na pożegnanie.

Opuściła komnatę. Strażnikowi, który pilnował wejścia do komnaty, rzekła, że książę chce się przespać i by nikt mu nie przeszkadzał. Wyszła na zewnątrz. Udała się do stajni. Wojowi, który pilnował koni, pokazała pierścień Samona. Strażnik pokiwał głową ze zrozumieniem i dał jej wolną rękę w wyborze konia. Wsiadła na białego wierzchowca i podjechała do bramy. Potrafiła jeździć konno, Radomił ją nauczył. Przy bramie też ukazała pierścień. Została przepuszczona i galopem odjechała.

 

Następnego dnia do Mikulczic przyjechał oddział wojskowy, wioząc związanego Radomiła. W tych czasach nie było jeszcze zamków i lochów, więc Radomił został zamknięty w chacie, która służyła jako więzienie. Tam został rozwiązany i pchnięty w kąt. Godzinę później został przyprowadzony przed oblicze Samona. Dwóch strażników zostało w komnacie pilnując Radomiła. Książę siedział przed suto zastawionym stołem i spożywał posiłek.

- Widzisz, znów się widzimy - przywitał więźnia. - Chyba wiesz po cię wezwałem?

- Domyślam się.

- To dobrze, że się domyślasz. Czy wiesz, że za taki numer grozi kara śmierci?

- Przynajmniej mam satysfakcję, że Izbor Dragonowicz jest poza twoimi łapskami.

- Niechętnie to robię, ale skazuję ciebie na karę śmierci przez powieszenie. To opcja numer jeden. Jest jeszcze druga opcja. Siadaj do stołu, porozmawiamy o tej drugiej opcji.

Radomir dosiadł się do stołu. Samon nałożył na jeden z talerzy jedzenie i podsunął młodzieńcowi naczynie.

- Masz, jedz. Na pewno jesteś głodny po podróży - rzekł. Następnie nalał do jednego z kielichów wino i podsunął go. Radomił zaczął jeść.

- Wiesz, tak naprawdę to nie chodzi mi o to, że wypuściłeś Serbów - tłumaczył książę. - Nawet dobrze, ze tak się stało, bo mogą mi się przydać w przyszłości. Musiałem udawać, że się bardzo za to rozgniewałem, że to wielkie przestępstwo, by mieć pretensję do skazania ciebie na śmierć. Masz teraz dwie opcje do wyboru. Albo zawiśniesz albo pogodzisz się z tym, że Czębira jest już moja i nigdy nie będziesz się jej domagał. Dasz słowo, że rozstajesz się z nią na zawsze i jesteś wolny. Dodatkowo dostaniesz jeszcze duży trzos złotych solidów. I jak? Którą opcję wybierasz? Nie musisz od razu wybierać. Możesz to chwilę przemyśleć, najeść się.

- To pozwól, że się najem, zanim dam ci odpowiedź, bo jestem głodny.

- Ależ oczywiście.

Radomił spałaszował danie, a następnie nałożył sobie dokładkę. Najadł się porządnie.

- Dziękuje za obiad - podziękował. - Dajesz mi dwie opcje do wyboru? A może jest jakaś trzecia opcja?

- Nie ma trzeciej opcji. Masz tylko te dwie opcje. To którą wybierasz? Pierwszą czy drugą?

- Wybieram trzecią.

Radomił nagle chwycił nóż do krojenia owoców, doskoczył do Samona i przystawił mu nóż do szyi. Strażnicy wyciągnęli miecze.

- Widzisz. Zawsze są trzy opcje. Teraz ty musisz wybrać, czy chcesz żyć czy nie – młodzieniec przycisnął nóż nieco bardziej do szyi, na znak, że nie żartuje.

Samon chciał żyć.

- Schowajcie miecze - wydał rozkaz strażnikom. Ci schowali broń.

- Gdzie jest Czębira? - spytał się Radomił.

- Nie ma jej tutaj. Uciekła wczoraj.

- Akurat ci wierzę. Zaprowadź mnie do jej komnaty.

- Nie kłamię. Chodźmy do jej komnaty. Zostańcie tutaj - ostatnie zdanie było skierowane do strażników. Samon zaprowadził Radomiła do komnaty Czębiry. Po drodze trafili na innych strażników, którym książę kazał opuścić budynek. Radomił rozejrzał się po komnacie. Zauważył, że w kącie izby były wytwarzane ziołowe specyfiki. To by pasowało do Czębiry.

- Co masz zamiar zrobić - spytał się książę.

- Pojedziemy sobie obaj na wycieczkę, na zewnątrz grodu. Dopóki będziesz przy mnie, nic mi się nie stanie ze strony twoich ludzi.

- Skąd mam pewność, że mnie nie zabijesz?

- Kusząca propozycja. Ale masz moje słowo, że cię wypuszczę, jak upewnię się, że nie ma za nami pościgu.

Samon pomyślał, że na razie nie ma co strugać z siebie bohatera. Jeszcze się natrafi okazja, by się uwolnić.

- Zgoda. Nie dowierzam ci, ale i tak teraz nie mam innego wyjścia.

Młodzieniec wziął sznur, kazał księciu wystawić ręce do tyłu i je związał. Znów przystawił nóż do gardła.

- W drogę, ruszamy. Każ swoim ludziom nie zbliżać się do nas - rzekł.

Wyszli z komnaty. Po drodze Radomił zaopatrzył się w miecz, łuk i kołczan ze strzałami. Udali się na zewnątrz. Rozejrzał się czy gdzieś nie czają się łucznicy. Upewnił się, że ich nie ma. Zrobiło się zbiegowisko, żołnierze dobyli broń.

- Odstąpić i przepuścić nas! Niech nikt jego nie atakuje! - krzyknął Samon czując nóż na swojej szyi.

- Przyprowadzić konia! - krzyknął Radomił.

Ktoś przyprowadził konia. Młodzieniec pomógł podsadzić księcia, po czym sam wskoczył.

- Chyba coś powinieneś zakomunikować zebranym. Wybieramy się na wycieczkę tylko we dwóch - rzekł.

- Niech nikt się stąd za nami nie rusza! Czekać aż wrócę do Mikulczic! - krzyknął Samon. Wyjechali z grodu niezatrzymywani przez nikogo.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 12.04.2020
    Jest ciekawie, wojna, miłość, porwanie i zemsta. Czekam co dalej. Pozdrowienia Wielkanocne!
  • Jerzy Sowiński 12.04.2020
    Dziękuję. Przy okazji też składam wszystkim życzenia Wesołych Świąt i mokrego Dyngusa!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania