Dziennik Enyi - Dzień czwarty
Dwudziesty trzeci stycznia, środa, rok 2013:
Tej nocy nie zmrużyłam oka. Wciąż myślałam o Romie. Rano wstałam blada i z podkrążonymi oczami. Postanowiłam sama pojechać do Ryanów i czegoś się dowiedzieć. Już miałam wychodzić, gdy usłyszałam dzwonek stacjonarnego telefonu. Odebrałam.
- Cześć, Enyo, słuchaj, tu Nicky. Przepraszam, że się wczoraj nie odezwałem, ale...
- Co z Romą? - przerwałam mu spokojnie.
- Ona tylko zasłabła, a ludzie zrobili wokół tego taki szum, jakby nie wiem co się stało. Za dwa, najpóźniej trzy dni wyjdzie ze szpitala.
- Na pewno? - zapytałam. Wyczułam w jego głosie nutę niepokoju.
Zaległa cisza.
- Nicky, coś się stało - stwierdziłam. - Nie ukrywaj nic przede mną, proszę. Przecież znamy się nie od dziś.
Po drugiej stronie usłyszałam głębokie westchnienie. Żałowałam, że nie umiem czytać w myślach. Byłoby mi pod pewnymi względami łatwiej.
- Przyjadę i porozmawiamy - odrzekł w końcu.
- Będę czekać - odpowiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
Co się mogło stać? Czyżby Roma była na coś chora? Nie, to niemożliwe. Zaczęłam cicho śpiewać Journey Of The Angels, żeby nie myśleć o mającej nastąpić rozmowie. Jednak tak... Ja należę do osób bardzo wrażliwych. Każda sytuacja mną wstrząsa dużo silniej niż innymi ludźmi. A Roma była dla mnie naprawdę ważna, zresztą tak samo jak Nicky i ich dzieci. Nie mogłam przestać o nich myśleć. Czułam w sercu ogromną pustkę, jakby odebrali mi coś bardzo cennego. Gdy rozległ się dzwon obwieszczający przybycie Nicky'ego, aż podskoczyłam. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam go bladego i tak samo jak ja, z podkrążonymi oczami.
- Wchodź. - Gestem zaprosiłam go do środka.
Usiedliśmy w pokoju. Przyniosłam szklaneczki i dzbanek z sokiem.
- Więc o co chodzi?
- Bo... Bo... Nie będę cię okłamywał. I tak byś nie uwierzyła. Roma jest chora.
- Rozumiem. Na co?
Czułam się jak na rozprawie w sądzie, ale chciałam zachować spokój.
- Na raka - odpowiedział cichym, bezbarwnym głosem.
Zbladłam gwałtownie. Przeczuwałam, że mogło tak być, ale nie sądziłam... Nie chciałam tego do siebie dopuścić.
- O Pierścieniu... - wyszeptałam.
Po raz pierwszy nie byłam w stanie wykrztusić nic więcej. Poczułam jak ściska mnie coś w gardle. W pokoju zaległa grobowa cisza.
- Ile? - spytałam wreszcie.
- Rok.
Zrozumiałam. Poczułam się tak, jakby serce mi wpadło do żołądka. Na moment przestałam oddychać. Aż sama byłam zaskoczona swoim zachowaniem. Jeszcze nigdy tak nie miałam.
- Wszystko... w porządku? - Nicky spojrzał na mnie.
- Taak... - odpowiedziałam spokojnie. - Tak... Jestem tylko... bardzo... Jest mi po prostu bardzo... Jestem bardzo wstrząśnięta.
- Rozumiem. - Pokiwał głową.
Nie rozmawialiśmy więcej. Jakiś czas później wyszedł, pozostawiając mnie z własnymi myślami. Do końca dnia nie byłam w stanie się zebrać w sobie, żeby zająć się czymś konkretnym, bo... wciąż myślałam o biednej Romie, o mojej kochanej pisarce tekstów. Nie wiedziałam, co bez niej pocznę. Czułam w sercu ogromny ból.
Komentarze (2)
,, jakby odebrali mi cośbardzo'' - coś bardzo
,, Nie chciałam tego dosiebie '' - do siebie
A! To Roma była też pisarką tekstów. Widzisz ile się dowiaduję nowości z Twoich dzienników. Dziękuję :)*
To przykre, jak musimy rozstać się z kimś bliskim i wiemy, że możemy wręcz policzyć dni, jakie nam zostały :(
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania