Poprzednie częściDziennik Enyi - Dzień pierwszy

Dziennik Enyi - Dzień piąty

Trzydziesty pierwszy stycznia, czwartek, rok 2013:

Nie pisałam przez kilka dni, bo nic godnego uwagi się nie działo. Byłam kilka razy u Romy. Nikt jej nie powiedział, jaka jest diagnoza, co wykryli lekarze, chociaż ja w kółko powtarzałam Nicky'emu, że powinien jej powiedzieć. Im wcześniej się dowie, tym lepiej. On natomiast odpowiadał:

- Nie mogę, Enyo. Jeszcze nie teraz.

Za każdym razem, gdy to powtarzał, tylko wzdychałam głęboko. Dzisiaj postanowiłam po raz kolejny go uświadomić, wiedząc, że nie będzie to proste. Nicky był uparty, wiedziałam, że nie zamierza ustąpić. Pojawił się u mnie przed południem.

- Wchodź - poprosiłam.

Gdy wszedł i usiedliśmy, podjęłam:

- Posłuchaj, Nicky. Wiem, że jestem uparta, ale... Ty musisz jej to powiedzieć. Ona prędzej czy później i tak się dowie, a lepiej, żeby dowiedziała się teraz niż...

- Ty nic nie rozumiesz! - przerwał mi ostro. - Jak mogę jej powiedzieć coś takiego? Przecież ona się załamie.

- Załamie się dopiero wtedy, gdy usłyszy to nie od nas, ale od doktorów. A jeśli powiesz jej to ty, jako członek rodziny, będzie inaczej. Swoją drogą, czy naprawdę nie ma już żadnej nadziei?

Nie wierzyłam w opinię jaką wystawili lekarze. Czułam gdzieś na dnie serca, że nie wszystko jeszcze stracone.

- Słyszałaś przecież, co mówią.

- Lekarze... - Popatrzyłam w przestrzeń. - Lekarze mówią jedno, a myślą drugie. Jak zresztą większość ludzi. Nicky, posłuchaj. Ja czuję, że jest dla niej nadzieja. Czy to jeden szpital na świecie, w którym leczą raka?

Spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- Wiesz co? Chyba za dużo się Tolkiena naczytałaś.

- Tolkiena? - Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - To nie Tolkien. Tam nawet nic o szpitalu nie ma. I nie patrz tak na mnie, na Władcę Pierścieni. Obdzwoń wszystkie możliwe kliniki. Jak nie tu, to gdzieindziej. Trzeba szukać pomocy, Nicky.

Spoważniał.

- Tak myślisz?

- Tak, tak właśnie myślę. Bierz się do dzieła, póki nie jest za późno.

- Enyo, dziękuję! - Zerwał się na równe nogi i podbiegł do mnie.

Poklepałam go po ramieniu, dodając mu w ten sposób otuchy, a on wybiegł bez słowa. Ja natomiast usiadłam przy oknie i zaczęłam coś nucić. Nie wiedziałam co to było. Po prostu nuciłam dla zabicia czasu. Do końca dnia nic się nie działo, było bardzo spokojnie. Nawet Nicky nie dzwonił, chociaż ja czekałam.

"Widocznie nie ma mi nic do przekazania" - pomyślałam, układając się do snu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 23.01.2016
    Świetnie się czytało. Widać w tej części, że bohaterka przejęła się nie na żarty losem przyjaciółki i poruszyłaby niebo i ziemię, żeby coś polepszyć. Czekam na kolejną część :)*
  • Celtic1705 23.01.2016
    Za chwilkę się pojawi. :) Cieszęsię, że Ci się podoba.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania