Dziennik Enyi - Dzień drugi
Dziewiętnasty stycznia, sobota, rok 2013:
Dlaczego to życie jest takie... trudne i niesprawiedliwe? Minęły zaledwie dwa dni od mojej rozmowy z Maghan, a mi jakoś źle na świecie. W dzieciństwie nikt nie liczył się z moim zdaniem. Zawsze musiało być tak jak mówili rodzice albo starsze rodzeństwo. Gdy miałam jedenaście lat, oddali mnie do szkoły przyklasztornej. Wtedy też nie zapytali mnie o zdanie. I co miałam robić? Musiałam ich posłuchać. Nie mogłam... A może nie chciałam się sprzeciwić? Sama już nie wiem. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek, w dzieciństwie czy teraz jako dorosła... Bym kiedykolwiek śmiała się naprawdę, tak jak inni. Zawsze chodziłam i chodzę smutna albo zamyślona. Tylko momentami na mojej twarzy pojawia się uśmiech albo czasem się zaśmieję, ale rzadko, sztucznie. Nie wiem co to znaczy się śmiać, nie rozumiem tego. Cieszy mnie to, że inni są radośni. Przecież oni mają się z czego cieszyć, a ja? Moją jedyną miłością są koty, no i... muzyka, mimo tego, iż rodzice mnie zmusili, żebym śpiewała. Tylko za to mogę im chyba dziękować. Że dzięki nim jestem piosenkarką. Dzięki nim i Clannad, zespołowi, który założyło moje rodzeństwo i z którego odeszłam po kilku latach z powodu złego traktowania mnie przez rodzeństwo. Za nic więcej chyba bym nie potrafiła podziękować. Nie dziwię się, że wiele osób mnie nie lubi. Bo jak można lubić kogoś, kto śpiewa same smęty? O, na przykład Exile, Angeles albo jakakolwiek inna piosenka. Naprawdę, podziwiam tych, którzy mnie uwielbiają. A może mówią to po to, by się nade mną ulitować? Nie, ja już sama nie wiem. Mam dosyć wszystkiego, the end.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania