Poprzednie częściDziennik Enyi - Dzień pierwszy

Dziennik Enyi - Dzień dwudziesty pierwszy

Trzeci maja, piątek, rok 2013:

Gdybym mogła narodzić się na nowo... Czasami, gdy patrzę na ten wielki świat i zło panujące, czuję się taka mała i bezbronna. Wszystko jest takie niesprawiedliwe. Najpierw Birdin wyjeżdża i zostawia Maghan i Sinead... Potem Chloe, Lisa... Gdybym miała kogo, zapytałabym dlaczego? Znów czuję pustkę... Nie chcę tak żyć. Chciałabym, żeby ktoś był przy mnie... Czy to dziwne, że czuję się samotna? Nie... Pewnie nie. To znaczy zależy od osoby. Niektórzy pewnie powiedzieliby, że przesadzam. A niech mówią co chcą. Nic nie poradzę na to, że tak mi źle. Nic nie poradzę na to, że czuję się samotna, że potrzebuję kogoś bliskiego, że chciałabym odnaleźć radość w tym okropnym, długim życiu. Każdy ma do tego prawo. Każdy. Przynajmniej tak mi się wydaje. Chociaż z każdym dniem coraz mniej w to wierzę. A może ja nie mam do niczego prawa? Może... Może jestem skazana tylko i wyłącznie na samotność? Och, dlaczego pozbawiliście mnie tego, co najpiękniejsze? Dlaczego pozbawiliście mnie radości z życia? Dlaczego nie mogę żyć tak jak inni? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Chciałabym to wiedzieć. Jednak wiem, że nigdy się nie dowiem. To tak boli... Gdybym sama umiała... jakoś się odnaleźć... Lecz ja nie potrafię. Nie wiem jak. Jedyne co mnie cieszy w jakiś tam sposób to chwile z Romą i Nickym, głównie motyw, o którym mówiłam jakiś czas temu, gdzie było Na deskę widelec. Ale to wszystko. Rzadko kiedy się uśmiecham. Wiem, o tym też pisałam. No pięknie, na dodatek się powtarzam. Nie, najlepiej będzie, jeśli ja skończę pisać to coś, bo gadam totalne bzdury. Jestem strasznie załamana, ale nie przejmujcie się. Przejdzie mi, kiedyś. Podsumowując, chyba popadam w depresję. Choć nie, tak właściwie to ja mam ją już od dawna. Więc czy może być jeszcze gorzej? Najwyraźniej tak.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Quincunx 29.11.2016
    A to Tajemny (a), który (a) na coś tam nie zdążył (a). Dzień doberek, Tajemnerek.

    Teraz o OWYM WIDOCZNYM: "Chciałabym to wiedzieć. Jednak wiem, że nigdy się nie dowiem". Zupełne i tajemne idem per idem.
    Chociaż akurat mnie aż tak bardzo nie przeszkadza.
    Odpowiadając, gorzej zawsze być może, ale nie musi.

    Nie dam cenzurki, ponieważ nie potrafię zachować obiektywności w ocenach.
    Podobało mu się za to!
    Tak.
  • Celtic1705 29.11.2016
    Cieszę się, że Ci się podobało. :)
  • KarolaKorman 30.11.2016
    Bardzo smutny wpis :) Czekam na kolejną część :)
    ,,gdzie było Na deskę widelec. '' - a tego nie zrozumiałam. Nie wiem, czy to jakieś porównanie, a może wstawiło się przez przypadek :) Pozdrawiam :)
  • Celtic1705 30.11.2016
    O kurczę... Mogłam tego nie wstawić? Aż jutro to sprawdzę normalnie, bo dzisiaj mi się nie chce już z poziomu tableta. :) Ale sprawdzę i Ci przytoczę jak coś odpowiedni fragment. :)
  • KarolaKorman 30.11.2016
    Ok, Celtic, to do jutra :)
  • Celtic1705 30.11.2016
    Ja to mam jednak szczęście. Znalazłam w moment. Dzień czternasty. A poniżej odpowiedni fragment.
    We trójkę poszliśmy do studia. Gdy Nicky zamknął drzwi, Roma odezwała się:
    - No to... Od czego zaczynamy?
    - Nie wiem jak Enya, ale... - Nicky zastanowił się. - Ja bym zaczął od barana.
    Obie spojrzałyśmy na niego.
    - Co? - zapytałam. - Jakiego barana?
    - A jak się nazywa jedna z twoich piosenek, pani Eithne?
    - Ale która? - zapytałam. Nie rozumiałam o co mu chodzi.
    - Zastanówmy się... Ale baran - powiedział Nicky, a Roma dostała niekontrolowanego ataku śmiechu.
    Zaczęła się tak śmiać, że aż zgięła się wpół.
    - Ale... baran? - spytałam, starając się coś z tego zrozumieć. - Zaraz... Zaraz... Aaldeebaaarraan!
    Po tych słowach wybuchnęłam najprawdziwszym, niepowstrzymywanym śmiechem. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, to był pierwszy raz.
    - I co się śmiejecie? Barana nie widziałyście?
    Zamiast odpowiedzieć, zaczęłyśmy się śmiać jeszcze bardziej. Ja aż się tarzałam po ziemi, trzymając rękami za brzuch.
    - Naaa... deee... skęę wiii... wiiideee... leeec... - udało się wyksztusić Romie i znowu ryknęła śmiechem.
    - Cooo? - wyksztusiłam. - O nieee nieee...
    Z moich oczu pociekły łzy. Śmiałam się otwarcie i szczerze.
    - Baby, przestańcie! - zawołał Nicky, chociaż sam się śmiał.
    - Niee... Nieee m... mooo... gęęę... - wyjęczałam, zwijając się w kulkę. - Ttoo... tooo...
    - Dobra, dosyć! - przerwał mi Nicky. - Mamy się przygotować do koncertu.
    Minęło dobre pięć minut, zanim z Romą doprowadziłyśmy się do w miarę normalnego stanu. Jednak gdy przyszło do śpiewania przeze mnie piosenki Adeste Fideles, znowu ryknęłyśmy śmiechem.
  • KarolaKorman 30.11.2016
    Przeczytałam już pod czternastką :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania