Poprzednie częściDziennik Enyi - Dzień pierwszy

Dziennik Enyi - Dzień jedenasty

Trzeci marca, niedziela, rok 2013:

Witajcie po dość długiej przerwie. Nie pisałam, bo zwyczajnie nie było o czym. Bridin najwidoczniej nie zamierza ustąpić, bo nie daje żadnego znaku życia, Roma i Nicky też nie dzwonią... Jest jakoś tak smutno. Jedyną moją pociechą na te ponure dni jest Maghan, która zawsze wynajdzie coś na poprawienie humoru. Dzisiaj postanowiłam przejść się na długi spacer po okolicy. Było w miarę ciepło, więc mogłam sobie pozwolić na ową przyjemność. Chodziłam tu i ówdzie, zamyślona i jakby w swoim świecie. Na ludzi nie zwracałam większej uwagi, chociaż dzisiaj mijało mnie ich wyjątkowo dużo. W końcu zrezygnowana usiadłam w parku na ławce i popatrzyłam w niebo. Pogoda była naprawdę prześliczna.

- Enya... - usłyszałam nagle tuż za sobą.

Odwróciłam się. Dostrzegłam dziewczynę o długich, falowanych włosach i niebieskich oczach, jednak bez uśmiechu.

- Chlo... Chloe? - odpowiedziałam pytaniem.

- Tak, ja. - Na jej twarzy pojawił się delikatny półuśmiech. - Mogę?

- Jasne, usiądź - odparłam. - Ale mnie zaskoczyłaś.

- Ty też - przyznała. - Nie sądziłam, że cię tu spotkam.

- Ja tym bardziej - oświadczyłam. - Myślałam, że wyjechałyście już z Irlandii.

- Nie jeszcze - odparła. - Wyjeżdżamy za tydzień. Powiedz, co tutaj robisz?

- Wiesz, lubię czasem sobie wyjść i pooddychać świeżym powietrzem. Ale... - Przyjrzałam się jej. - Jesteś smutna. Stało się coś?

Pokręciła przecząco głową, jednak wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Czułam to. Przez chwilę obie milczałyśmy. Nagle Chloe załkała cicho, jednak nie na tyle, bym tego nie usłyszała.

- Co się stało? - powtórzyłam.

- Ja... Ja... Ja prze... prze... pra... raaaszaam, a.. aallle... - Spojrzała na mnie błagalnie.

Przytuliłam ją. Nie mogłam zrobić nic więcej, a czułam, że właśnie o to chciała mnie poprosić. Cała się trzęsła od cichego płaczu.

-No już dobrze, dobrze - uspokajałam ją łagodnie. - Nie płacz, mała, już... już, nic ci nie grozi.

Pogłaskałam ją po plecach. Pod wpływem moich słów zaczęła się powoli uspokajać. Gdy uspokoiła się do tego stopnia, że mogła normalnie mówić, poprosiłam:

- Powiedz, co się stało. Może będę potrafiła tobie jakoś pomóc. Nie mogę patrzeć jak cierpisz. Brakuje mi twojego uśmiechu. Zawsze z nim będę cię kojarzyć, słowiku.

Uśmiechnęła się przez łzy, a po chwili zaczęła opowiadać:

- Bo... Bo na następny dzień... występowałyśmy z dziewczynami w... w dużej hali i... i tam... był taki... przystojny chłopak... Po koncercie podszedł do nas, pogratulował występu... Wpadliśmy sobie w oko... Później... chyba... przypadkiem... kilka razy spotkaliśmy się na... na ulicy... Wymieniliśmy numerami telefonów... Trzy dni temu zaczęliśmy ze sobą chodzić...

Głos jej się załamał.

-I co dalej? - spytałam spokojnie. - Opowiadaj, mam czas.

- Dziewczyny... go akceptują... Powiedziały, że... że dobrze trafiłam, ale... moja... moi rodzice nie. To znaczy... bardziej ojciec... Powiedział, że nie chce... nie chce mnie z nim widzieć.

Po tych słowach znów się rozpłakała. Popatrzyłam na nią. Tak strasznie cierpiała, że aż mi samej chciało się płakać z żalu. Mimo wszystko postawiłam na opanowanie emocji. Nie był to odpowiedni moment na łzy.

- Posłuchaj mnie, maleńka - poprosiłam. - Tylko ojciec go nie akceptuje?

Skinęła głową.

- W takim razie zrób coś takiego - odezwałam się. - Powiedz swojemu tacie, że ciebie nie obchodzi jego zdanie. To ty masz być szczęśliwa, nie on.

- A jak... jak mnie... uu... uudeerzy? - zapytała.

- Nie ma prawa - odpowiedziałam. - Jesteś w końcu pełnoletnia, a on, chociaż jest twoim rodzicem, nie powinien decydować o twoim własnym życiu. To od ciebie zależy jak je sobie urządzisz. No już, dość tego, otrzyj łezki.

- Myślisz, że... że to... pomoże?

- Jasne, skarbie. - Uśmiechnęłam się. - Nie płacz już, nie warto. Ładniej ci z uśmiechem. O właśnie, od razu lepiej. I tak ma być zawsze, rozumiesz?

- Jasne - odpowiedziała cicho. - Dziękuję. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię spotkałam.

- Drobiazg, maleńka. - Objęłam ją opiekuńczo ramieniem. - Uważaj na siebie. Aha, i jeszcze coś.

Wyciągnęłam z kieszeni kurtki kawałek kartki zwiniętej w rulonik i podałam go Chloe.

- Trzymaj. Może ci się przydać w przyszłości.

Zaskoczona bez słowa przyjęła podarunek.

- Jeszcze raz dziękuję. I uważaj na siebie.

- Wzajemnie - odpowiedziałam i oddaliłam się.

Tej nocy także nie mogłam zasnąć. Leżałam i myślałam o biednej Chloe. Ona przecież pragnie być tylko szczęśliwa, tak jak wielu innych, niczego więcej. Czy to tak wiele? Nie byłam w stanie tego pojąć. Dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie są tak bezuczuciowi? Dlaczego? Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem. Kto wie, może i dobrze? Bo jakbym zrozumiała, to mogłabym stracić zaufanie do wszystkich ludzi na ziemi, a tego nie chciałam. Pragnęłam tylko szczęścia innych, niczego więcej.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • KarolaKorman 27.01.2016
    Tu też Enya okazała mnóstwo uczucia. Może dlatego, że Chloe chyba od początku była jej ulubienicą :)*
  • Celtic1705 28.01.2016
    Od czasu, kiedy poznała dziewczyny, nie wiem czy zwróciłaś uwagę, ale jej podejście się zmieniło. Znaczy uczuciowe. Specjalnie tak zrobiłam.
  • KarolaKorman 04.02.2016
    Tak zauważyłam zmianę :) Lecę nadrabiać zaległości :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania