Poprzednie częściDziennik Enyi - Dzień pierwszy

Dziennik Enyi - Dzień dwunasty

Piętnasty marca, piątek, rok 2013:

Dawno nie pisałam. Nie, żebym zaniedbała mój kochany dzienniczek, skądże znowu. Po prostu nie miałam o czym pisać. Życie płynie dość spokojnie. Ja tylko nie mam ochoty chodzić do studia, bo bez Romy i Nicky'ego mi smutno i źle robić cokolwiek. Rozmawiałam ostatnio z nimi. Roma czuje się coraz lepiej, więc chociaż tyle dobrze. Jeden problem z głowy, jak to powiedziała ostatnio Maghan. Zdaje mi się, że jednak miała trochę racji. Dzisiaj wstałam, nakarmiłam moje zwierzątka, następnie weszłam do pokoju. Ku swojemu zaskoczeniu dostrzegłam siostrzenicę siedzącą przy klawiszu. Grała nieznany mi utwór.

- Maghan... - szepnęłam zdziwiona.

Przerwała grę, spojrzała na mnie.

- Coś nie tak?

- Nie, wręcz przeciwnie. Bardzo ładnie grasz.

- Dzięku... - Nie dokończyła.

Rozległ się dzwon do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stała... Bridin, osoba, której najmniej się spodziewałam, wraz z małą Sinead, która od razu do mnie podbiegła. Przytuliłam ją mocno.

- Bridin? - zapytałam szczerze zdziwiona.

- Tak, ja - odparła. - Możemy porozmawiać?

- Co, namyśliłaś się? - odpowiedziałam pytaniem.

- Eithne... - Spojrzała na mnie.

- Wchodź.

Weszłyśmy do pokoju. Mała Sinead poszła pobawić się z moim kotem, a chwilę potem dołączyła do nas Maghan. Obrzuciła swoją matkę chłodnym spojrzeniem.

- Więc o co chodzi? - zapytałam.

- Bo ja... zakochałam się - wypaliła Bridin.

- Że co? - Maghan była wstrząśnięta.

- Słucham? - zapytałam spokojnie.

- Zakochałam się. To takie dziwne?

- W kim? - zapytała Maghan, jakby w ogóle nie usłyszała tego pytania.

- W takim jednym mężczyźnie z Walii - odparła Bridin. - Jest taki szarmancki, przystojny i... i taki wspaniały...

Rozmarzyła się. Mnie natomiast kompletnie zatkało. Bridin? Zakochała się? I wtedy do mnie dotarło. Zrozumiałam, co ją tak zmieniło, a raczej... kto. Zmienił ją on, ten ktoś z Walii.

- Jak on ma na imię? - zapytałam poważnie.

- Evan - odparła natychmiast. - Takie miękkie... Piękne imię...

Maghan jęknęła. Widziałam po niej, że jest zrozpaczona.

- Ale tak właściwie... - Zamyśliłam się. - Po co nam o tym mówisz?

- Bo ja... Bo ja się chcę... Wyprowadzam się z Irlandii.

Spojrzałam na nią jak na kosmitkę, Maghan podobnie.

- Mamo... - zaczęła przerażona. - Ty nie mówisz poważnie.

- Ależ tak, mówię jak najbardziej poważnie.

- Ale mamo, ja nie chcę... - Dziewczyna była wstrząśnięta. - A Clannad... Tata?

Bridin wzruszyła ramionami. Wiedziałam, że mimo pełnoletności, Maghan była silnie z mamą związana.

- Cameron mnie nie obchodzi. Nie kocham go, a ty ze mną nie jedziesz - oświadczyła, patrząc chłodno na córke. - A Clannad...

Machnęła ręką. Obie zrozumiałyśmy.

- Zaraz, co ty powiedziałaś? - Dopiero po chwili dotarł do mnie całkowicie sens słów mojej siostry. - Że Maghan z tobą... nie...

- Tak, siostrzyczko - odpowiedziała Bridin złośliwym tonem. - Ona ze mnąnie pojedzie.

- A co z Sinead? - zapytałam.

- Zabiorę ją ze sobą.

- Ale... Mamo... - W oczach Maghan pojawiły się łzy. - A jeśli on jest jakimś... oszustem? A jeżeli Sinead nie chce z tobą jechać? Nie wolno...

- Ty mi na coś nie pozwalasz? Ty? - Moja siostra wstała. - Ty wredna, paskudna...

Poczułam, że ogarnia mnie złość, jed4nak mimo to zachowałam spokój.

- Zostaw ją - powiedziałam cicho, stając pomiędzy nimi. - Jak nie to nie, bez łaski. W takim razie Maghan zostanie u mnie, a ty sobie jedź. Aha, i Sinead też ze mną zostanie. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Tylko potem nie miej do nas pretensji i nie błagaj o pomoc, jeśli ten cały... Jak mu tam? - Udałam przez chwilę, że się zastanawiam. - Jeśli ten cały Evan coś ci zrobi.

Następnie przytuliłam Maghan, która popatrzyła na mnie oczami pełnymi łez. Nie rozumiałam Bridin. Czułam ból, ogromny, nie do opisania.

- Nie możesz mi tego zrobić! - Bridin spojrzała na mnie chłodno. - Sinead pojedzie ze mną!

- Mogę - odpowiedziałam spokojnie. - Mogę uczynić tak samo, jak ty możesz krzywdzić Maghan.

- Ja chćę ziostać z Maghan i ciocią! - dało się słyszeć od drzwi cienki głosik.

Wiedziałam, że Bridin nie ma wyboru i ją zostawi. Nie sprzeciwi się przecież małemu dziecku.

- Dobrze, zostaniesz - powiedziała chłodno.

- To wszystko, co chciałaś nam powiedzieć? - spytałam po chwili, widząc, że kobieta zamierza wyjść.

Skinęła głową. Maghan nieśmiało na nią spojrzała i widać było, że chce coś powiedzieć, jednak Bridin ani na moment nie zaszczyciła jej wzrokiem. Ja natomiast żegnałam ją z bólem w oczach i wypisanym smutkiem na twarzy. Ledwo wyszła, Maghan rozszlochała się.

- Nie płacz, dziecko. - Przytuliłam ją. - Wasza matka po prostu wpadła w ślepy załuek, z którego tak łatwo się nie wydostanie. Wiesz, ślepa miłość.

- Ale... Ale Enyo... Ja... Jaa... ją... kooo... - Dziewczyna nie mogła mówić.

- Wiem, że ją kochasz, skarbie. Ale łzy ci nie pomogą. No już cii, nie płacz.

Przytuliła się do mnie. Drugą ręką objęłam Sinead, która nie rozumiała nic z obecnej sytuacji i była spokojna. Trochę trwało zanim się uspokoiła, jednak z moją pomocą dała radę. Gdy wieczorem już leżałam, długo jeszcze myślałam o Bridin. Jej zachowanie było karygodne. Wciąż miałam przed oczami łkającą Maghan oraz przytuloną do mnie Sinead i zadawałam sobie tylko jedno pytanie: "Bridin, dlaczego"? Jednak odpowiedź na nie była zbyt skomplikowana i sama nie umiałam sobie jej ułożyć w głowie. Po raz pierwszy czułam, że owa sytuacja mnie przerasta.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 28.01.2016
    Dziwne są ludzkie losy. Tu też pokazujesz ich zawiłość. Ciekawa część, choć nie do końca popieram decyzję bohaterki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania