Poprzednie częściDziennik Enyi - Dzień pierwszy

Dziennik Enyi - Dzień dziesiąty

Osiemnasty lutego, poniedziałek, rok 2013:

Dzisiejszy dzień miał być ciężki. Postanowiłam, że czas odwiedzić moją siostrzyczkę i przemówić jej do rozsądku.

- Słuchaj, Maghan - odezwałam się do mojej siostrzenicy około południa. - Jadę do Bridin.

- Co? - Spojrzała na mnie.

- Nie co, tylko słuham. Tak, jadę do twojej matki przemówić jej do rozumu.

- Mogę jechać z tobą? - zapytała natychmiast.

Wiedziałam, że padnie takie pytanie.

- Nie - odpowiedziałam. - Nie chcę cię narażać. Zostaniesz tutaj i poczekasz, aż wrócę.

- Ale... Ciociu... - Maghan spojrzała mi prosto w oczy.

Mówiła do mnie tak tylko wtedy, gdy naprawdę czegośchciała.

- Wybacz, ale nie - powtórzyłam. - Jeszcze coś ci zrobi i dopiero się narobi. Zostań tutaj. Tak będzie najbezpieczniej.

- Jak tak mówisz... - westchnęła. - W porządku. Tylko Sinead..

- Nie martw się - poprosiłam. - Wszystko będzie dobrze.

Nie odpowiedziała. Godzinę później byłam pod domem Bridin. Przez całą drogę obmyślałam, co mam jej powiedzieć. Nie chciałam wyjść na taką, co się wymądrza, ale jednocześnie nie mogłam pozwolić na to, by Maghan cierpiała. Zadzwoniłam do drzwi.

- Eithne! - zawołała Bridin na mój widok. - Jak miło cię widzieć. Prosze, wejdź.

- Dziękuję. Ja właściwie tylko na chwilę. Nie zajmę ci dużo czasu.

Usiadłyśmy w pokoju, Bridin przyniosła sok w szklaneczkach. Tuż za nią do pokoju wbiegła moja młodsza siostrzenica.

- Ciocia Enya! - zawołała radośnie.

- Cześć, Skarbie. - Wzięłam ją na ręce. - Jak się masz, mała?

- Ciociu, ja chćę do ciebie - poskarżyła się dziewczynka.

Poczułam, że coś jest nie tak, jednak nie dałam tego po sobie poznać.

- Niedługo cię do siebie zabiorę, zobaczysz - powiedziałam. - A teraz idź się pobawić do swojego pokoju, dobrze? Jak ciocia skończy rozmawiać z mamą, to do ciebie przyjdzie.

- Dobla! - zakrzyknęła mała i odbiegła w podskokach.

- Słyszałam, że byłaś w Walii - zwróciłam się do Bridin, chcąc jakoś rozpocząć rozmowę.

- Tak, to prawda - odparła z uśmiechem. - Nawet mi się tam podobało. Ale powiedz, proszę, co cię sprowadza? Nie przyjeżdżałabyś chyba bez powodu, prawda?

- Maghan mnie sprowadza - oznajmiłam.

To wystarczyło. Bridin zerwała się z krzesła jak oparzona.

- Co ta smarkula... - zaczęła.

- Nie mów tak o niej - poprosiłam jak najspokojniej umiałam. - Maghan pragnie tylko własnego życia, bez decydowania za nią,, nic więcej.

- Ona... - wycedziła Bridin przez zaciśnięte zęby. - Ona... ma... śpiewać... w Clannad.

- Przypominam ci, siostrzyczko, że ja śpiewałam i odeszłam - wypomniałam jej. - Więc dlaczego ją do tego zmuszasz? Maghan ma prawo do własnego życia. Ma prawo do decydowania o swoim życiu tak jak jej się żywnie podoba, a ty nie możesz jej niczego zabronić.

- Ale jestem jej ma... - zaczęła Bridin.

- Posłuchaj mnie, siostro - oznajmiłam. - To, że jesteś jej matką wcale cię nie usprawiedliwia. Każdy rodzic chce dla swojego dziecka dobrze, owszem, ale bez przesady. Dziecko samo sobie wybiera drogę jaką chce podążać, nie rodzic. Chyba czasy ci się pomyliły.

- Co takiego? - Bridin była wyraźnie na mnie wściekła. - Jak ty w ogóle możesz...

- A tak, mogę - przerwałam jej spokojnie. - Nie pozwolę bowiem, żeby Maghan przez ciebie cierpiała. A w ogóle czy normalna matka bije własne dziecko, gdy ono powie to, co zamierza robić w przyszłości? Nie, Bridin. Więc zastanów się, czego od niej oczekujesz.

- Znalazła się... - Bridin prychnęła. - Nie ma męża, dzieci,a wykłady mi tu robić będzie.

- Prawda, męża i dzieci to ja nie mam - przyznałam. - Ale za to mam własne zdanie prawdziwych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. A gdybym miała dzieci, to na pewno nie stawałabym im na drodze. Nie skrzywdziłabym w żaden sposób mojego dziecka, choćby nie wiem jak bardzo było nieznośne. To wszystko, co chciałam ci powiedzieć. Przemyśl to sobie. Żegnaj, Bridin.

Po tych słowach wstałam i spojrzawszy na nią po raz ostatni wyszłam. W tej chwili mało mnie obchodziło, co sobie o mnie pomyślała. Najważniejsze było szczęście Maghan. Zajrzałam jeszcze do małej Sinead, pobawiłam się z nią jakiś czas, po czym wróciłam do domu, jednak wcale nie miałam ochoty jej tam zostawiać. A co, jeżeli ona w jakiś sposób ją krzywdziła? Wspomnieniami wróciłam do dnia, w którym pojawiła się u mnie Maghan, roztrzęsiona i poraniona. A co, jeśli biedna Sinead to widziała? Aż się bałam o tym myśleć.

- No i jak? Jak było? - Zniecierpliwiona zasypywała mnie pytaniami.

- Tylko spokojnie - uprzedziłam ją. - Zaraz ci wszystko opowiem. Pozwól mi chociaż zdjąć kurtkę.

- Oj, przepraszam. Daj, pomogę ci. - Wzięła ode mnie płaszcz.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się.

Kiedy usiadłyśmy, oznajmiłam:

- Powiedziałam, co myślę w tej sprawie. Była bardzo zbulwersowana, jak to Bridin. Zobaczymy co z tego mojego gadania do niej dotrze.

- Myślisz, że to się jakoś ułoży? - Maghan popatrzyła na mnie z nadzieją.

- Ja nie myślę. Ja to czuję. Może nie dziś, nie jutro, ale w najbliższym czasie na pewno.

- Kocham cię, wiesz? - Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Ja ciebie też, mała. - Zachichotałam.

- Oj, już nie taka mała.

- Dla mnie zawsze będziesz małą siostrzeniczką - powiedziałam. - Zapamiętaj to sobie.

Kiedy wieczorem udałyśmy się obie na odpoczynek po dniu pełnym wrażeń, jeszcze długo leżałam, myśląc o rozmowie z Bridin. Taak, ona bardzo się zmieniła. Nie była to ta sama Bridin, którą znałam w dzieciństwie i później.

"To pewnie wina pobytu w Walii - pomyślałam ze smutkiem. - Jednak... co ją tak zmieniło? Tego naprawdę nie wiem".

Zasnęłam z oczami pełnymi łez. To było bardzo smutne i bardzo bolało.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 27.01.2016
    Ciekawa jestem ile trzeba będzie czekać na decyzję Bridin. Czy pozwoli odejść Morgan z zespołu? Dobrze, że Morgan ma ciotkę, na którą może liczyć :)*
  • Celtic1705 27.01.2016
    Dowiesz się. Nic nie zdradzę.*Maghan. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania