Poprzednie częściDziennik Enyi - Dzień pierwszy

Dziennik Enyi - Dzień dziewiętnasty

Dwudziesty szósty kwietnia, piątek, rok 2013:

Przez kilka dni nie pisałam, bo po pierwsze, nie miałam czasu, a po drugie nie było o czym. No chyba, że miałabym mówić o moich nawiedzających mnie koszmarach, każdej nocy na zmianę, raz dziecko, raz Bridin i ten jej Evan. Ale do tego już zdążyłam przywyknąć. Wraz z Romą i Nickym pracujemy nad kolejną piosenkąna moją najnowszą płytę. Tytułu jeszcze nie wymyśliłam, chociaż… gdyby ją nazwać Hope… Muszę to przemyśleć. Tego dnia nie działo się nic ciekawego, aż do wieczora. Siedziałam wraz z Romą w kuchni i rozmawiałam o jednej z piosenek, do której napisałam melodię, gdy drzwi rozwarły się i wbiegła Maghan – blada jak płótno.

- Maghan… - Zaskoczona spojrzałam na nią.

- Stało się coś? – Roma zachowała rozsądek.

- Chodźcie! – zawołała rozgorączkowana. – Wy musicie to zobaczyć!

- Ale co? – zapytała Roma, jednak ja jej przerwałam.

- Na pytania będzie czas później – powiedziałam poważnie. – Czuję, że to cośpoważnego. Maghan, prowadź.

- A co z Sinead? - spytała Roma.

- Ja z nią zostanę. Nie martwcie się. - W drzwiach stanął Nicky.

Pokiwałam głową z wdzięcznością. Moja siostrzenica bez słowa poprowadziła nas na dwór, a następnie w stronę parku. Jednak to, co zobaczyłyśmy sprawiło, że poczułam bolesne ukłucie w sercu. Na ziemi, tuż przy jednej z ławeczek leżała jakaś postać. Była cała we krwi i wyglądała na nieprzytomną.

- Na Władcę Pierścieni… - wyszeptałam.

Przez chwilę wszystkie trzy stałyśmy, nie wiedząc co zrobić. W końcu Roma zadzwoniła po pogotowie, podczas gdy ja nachyliłam się nad postacią i przyjrzałam się jej na tyle uważnie, na ile to było możliwe. Była średniego wzrostu, włosy miała do ramion. Delikatnie zaczęłam ocierać jej twarz od krwi.

- Kto jej to zrobił? – zapytałam cicho.

- Nie wiem – odparła Maghan równie cicho jak ja. – Zobaczyłam ją tu przypadkiem.

- A jeśli ona…

Nie, nie chciałam, nie mogłam dokończyć tej myśli. To było niemożliwe. Kimkolwiek była ta dziewczyna, musiała żyć. W końcu przyjechała karetka i niemal natychmiast zabrała ją do szpitala. Wraz z Romąpostanowiłyśmy jechać z nimi, podczas gdy Maghan miała wrócić i poinformować Nicky’ego. Gdy dojechaliśmy na miejsce, kazano nam pozostać w poczekalni.

- Jak myślisz, kim ona jest? – zapytała Roma cicho.

- Nie wiem – wyznałam. – Też się nad tym zastanawiam. A jeszcze bardziej intryguje mnie, kto i za co jej to zrobił. Przecież ona jest… To tylko zwykła, niewinna dziewczyna.

- Jak widać dla tego kogoś niekoniecznie – zauważyła Roma złośliwie.

Mijały minuty. Żadna z nas nie odezwała się ani słowem. Nagle w drzwiach pojawił się lekarz.

- Co z nią? – zapytałam.

- Walczy – odpowiedział. – Ale czy wiecie, komu uratowałyście życie?

Spojrzałyśmy na niego jak na Marsjanina.

- Nie – odpowiedziałam wolno.

- Lisie Kelly – rzekł poważnie.

- Komu? – zapytała Roma.

- Poczekaj… - zastanowiłam się. – Lisa… Lisa Kelly…

Przymknęłam oczy. Przez chwilę milczałam, myśląc intensywnie.

- Celtic Woman! – zawołałam nagle.

- Że co? – spytała Roma.

- Nie znasz Lisy Kelly? – zapytałam zaskoczona. – Byłej członkini Celtic Woman?

- Tej co zaśpiewała twoje May it be? – zapytała Roma.

Skinęłam głową.

- O ja cię kręcę! – zawołała Roma.

- Tak – odezwał się lekarz, o którego istnieniu zupełnie zapomniałyśmy. – To jest właśnie była członkini zespołu Celtic Woman.

Stałyśmy jak skamieniałe, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu udało mi się wyksztusić:

- Czy ona... Czy ona przeżyje?

- Nadzieja jest, jednak jeśli nie będziemy w to wierzyć, to może ona spłonąć jak świeczka – odparł lekarz.

Spojrzałam na Romę, ona na mnie. Gdy zniknął za drzwiami swojego gabinetu, długo milczałyśmy, nic nie mówiąc.

- To straszne… - wyszeptała Roma.

- Wiem – odpowiedziałam. – Wiem o tym, kochana.

Gdy wróciłyśmy do domu, zniecierpliwieni Maghan i Nicky czekali na nas.

- Wiecie coś?

- Kim ona jest?

- Co się stało?

- Powoli, proszę, wolniej – poprosiłam. – Zaraz wam wszystko powiemy.

Kilka minut później powiedziałyśmy im to samo, co nam doktor.

- Nie, to nieprawda… - wyszeptała zaskoczona Maghan.

- Prawda – odparłam. – Mnie tylko zastanawia, kto i za co jej to zrobił?

- Tego się nie dowiemy – odparł Nicky. – Chyba że sama Lisa…

Zawiesił głos. Wszystkie trzy wiedziałyśmy, co miał na myśli.

- Oby ona przeżyła – powiedziałam cicho.

Chciałam, żeby tak było. Tak młoda osoba jak Lisa nie mogła umrzeć. Westchnęłam.

- Nie martw się – powiedziała Roma. – Wszystko będzie dobrze.

- Ciociu, nie bądź smutna. - Mała Sinead wdrapała mi się na kolana i objęła mnie rączkami za szyję.

- Nie martwię się, kochanie. - Uśmiechnęłam się do niej.

Wiedziałam, że dziewczynka nie może widzieć mnie smutnej. Sama zbyt wiele przeszła. Chciałam jej tego oszczędzić.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 18.02.2016
    Kolejna ekscytująca część. Czekam na kolejną. Ciekawa jestem wyjaśnień. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania