Poprzednie częściKrwawy szlak, prolog
Pokaż listęUkryj listę

Krwawy Szlak, rozdział trzydziesty drugi - Bóstwa

Czas mijał, a Daniel tkwił w Wyzogocie. Stracił już rachubę dni, które spędził przywiązany do łóżka, wpatrując się w plamy na suficie. Nie było to trudne, gdy każdy spędzał jedynie na spaniu, rozmyślaniach oraz sporadycznych wizytach Azaila i Eriny. Przecząca wszelkiemu rozsądkowi ulewa nadal trwała, ale z czasem nauczył się nie zwracać na nią uwagi.

Właściwie nie rozmawiał już Eriną. Dziewczyna wciąż przychodziła, ale traktowała go bardzo chłodno. Mówiła niewiele, nigdy sama nie zaczynała rozmowy, a na wszystkie pytania odpowiadała półsłówkami. Chyba w jakimś sensie uraziło ją to, że Daniel odkrył jej ślepotę.

Azail za to mówił bez przerwy. Każdego dnia pojawiał się u niego, zmieniał opatrunki, mył i nacierał maścią, po czym siadał obok i długo rozmawiał z nim na wiele tematów. Lub raczej mówił, bo Daniel, choć z czasem przyzwyczaił się do zabiegów, długo opierał się przed rozmawianiem z mężczyzną. Wystarczyło mu, że starzec raz z taką łatwością wyciągnął z niego zwierzenia na temat wyprawy. Nie miał zamiaru znowu okazać słabości.

Dużo myślał o incydencie z ich pierwszego spotkania. Nie rozumiał, co takiego miał w sobie Azail, że tak po prostu się wtedy przed nim otworzył. To było coś w jego spojrzeniu, ale nie miał pojęcia, co.

Widział już podobny wyraz twarzy. U Dantego, Asha, Binny. Wielu z nich zdawało się patrzeć na niego w niemal identyczny sposób, gdy wracał do tematu Marka. A jednak spojrzenie Azaila musiało być w jakiś sposób inne, skoro tak łatwo udało mu się go otworzyć.

Tylko dlaczego? Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć i szczerze zastanawiał się, czy w ogóle chciał poznać odpowiedź.

Takie status quo trwało przez przynajmniej kilkanaście dni. Azail wielokrotnie zaczepiał Daniela, całymi tygodniami nakłaniając chłopaka, by zaczął z nim rozmawiać. Niestety, bezskutecznie. Coś się zmieniło dopiero, gdy starzec zmienił nieco taktykę. Ograniczył długość swoich przemów do jakiś trzech minut, po czym, jeśli nie otrzymywał żadnej odpowiedzi, wychodził. W ten sposób kilka tygodni właściwie całkowitego milczenia zmusiły Daniela, by powoli i niechętnie otworzy się na pytania starca. Z czasem zaczęli rozmawiać na nieistotne tematy, takie jak jedzenie i plotki na temat odległych krain. Daniel jednak zawsze odpowiadał krótko i rzeczowo, nigdy nie dając się wciągnąć w dłuższą dyskusję. Przez cały czas, w jakim leżał związany w swoim pokoju, tylko raz miał miejsce wyjątek od tej reguły. W dniu gdy Azail postanowił porozmawiać z Danielem o czymś szczególnie dla niego istotnym.

Pewnego dnia, po zakończeniu codziennych zabiegów, starzec nie spakował jak zawsze swoich narzędzi i medykamentów. Zamiast tego wyciągnął z kieszeni kawałek kredy i z lekką ekscytacją podszedł do ściany naprzeciw Daniela.

- Musimy porozmawiać dziś o czymś bardzo istotnym, Daniel.

Po tych słowach, narysował na jednej ze ścian pokoju koło, wewnątrz którego znajdowały się cztery mniejsze okręgi. Każdy z nich dotykał w jednym punkcie brzegu większej figury, a z przeciwległego wychodziła linia, ciągnąca się aż do samego centrum większego koła.

Każde z nich poprzecinane było siatką linii, które dzieliły figurę na mniejsze kawałki. Koła nie były idealnie okrągłe, ale Daniel nie był w stanie orzec, czy był to celowy zabieg, czy nieumiejętność malarza.

- To znak naszego bóstwa. Nazywa się Illo. Dzieli świat na…

- Bóstwa? Coś w rodzaju boga? - Daniel przerwał mu bezceremonialnie, nie kryjąc nawet niechęci.

- Tak… - odparł Azail, zaskoczony odrobinę tonem Daniela. - To właściwie to samo…

- Dziękuję, spotkałem już jednego boga. Nie polubiłem koncepcji.

-To mnie nie dziwi. Kenbra nie należy do najprostszych bóstw. Illo jest inny. On chce ci pomóc. Wiele osób tutaj chce, nawet jeśli tak uparcie się przeciw temu opierasz.

-Czekaj. Skąd wiesz, że akurat Kenbrę spotkałem?

- W swoich opowieściach mówiłeś, że byłeś w Mieście i spotkałeś tam Kapłana. Resztę nietrudno było wywnioskować.

- Nie mówiłem, jak się nazywa.

- W Mieście czczą tylko jedno bóstwo.

- A o tym skąd wiesz?

Azail otarł twarz ze zdenerwowaniem. Wyglądał, jakby chciał napluć sobie w brodę.

- Po świecie krążą plotki, Daniel. I raz na jakiś czas zdarza się też, że kupcy z Miasta przejdżadą przez tę mieścinę.

Daniel spojrzał podejrzliwie na swojego opiekuna. Miał ochotę powiedzieć co innego, ale ograniczył się tylko do krótkiego stwierdzenia:

- Nieważne. I tak nie mamy o czym rozmawiać. Nie polubiłem zbytnio tej całej idei.

- Wysłuchaj mnie. Być może zmienisz zdanie.

- Nie sądzę. Nie chcę, by ktoś wydawał mi rozkazy.

- Illo nie jest od wydawania rozkazów. On jest tu po to, by dawać ludziom cel. A cel to coś, czego naprawdę teraz potrzebujesz, Daniel. Zaufaj mi.

Chłopak spojrzał na niego z irytacją. Miał ochotę zakończyć rozmowę w tym miejscu, ale myśl, że Azail mógłby wyjść tak wcześnie i znowu zostawić go samego na resztę dnia, trochę go przerażała. Z dwojga złego, wolał już posłuchać jego katechezy.

- W porządku. Jaką to historię kryje za sobą Illo?

Azail uśmiechnął się odrobinę szerzej.

- Illo jest ojcem wszechświata, pieśniarzem wszechrzeczy. Jego pieśń stworzyła ziemię, na której samodzielnie powołał wszystkich ludzi. To on opiekuje się światem i pilnuje, by…

- Opiekuje się? - warknął Daniel - Więc gdzie był, gdy ja potrzebowałem opieki? Przydałby się, gdy mój ojciec miał linę oplataną wokół gardła, mi z barku wystawał bełt, a moja matka musiała przejść przed Wisenhertem nago, jak ladacznica! A gdzie był wtedy?!

Myślał, że wyprowadzi tym Azaila z równowagi. Liczył, że mężczyzna przerazi się, zaniemówi, nie będzie chciał kontynuować. Mylił się. Azail popatrzył na niego z żalem, ale odpowiedział spokojnie.

- Był przy was. Przy tobie i Wisenhercie, oglądając całą tę scenę ze swojego królestwa w niebie.

- Więc dlaczego mi nie pomógł?

- A dlaczego miał pomagać tobie?

Daniel popatrzył na swojego rozmówcę ze złością. Nie spodobało mu się to pytanie.

- Walczyliśmy przecież o nasze życia!

- A Wisenhert walczył o swoje granice. I chronił kilka tysięcy ludzi, którzy się za nimi znajdowali. Jak dla mnie, brzmi to jak całkiem istotna rzecz do ochrony.

- Nie mieliśmy zamiaru ich atakować!

- Wy nie. Ale za wami szło ponad sto osób. I nie każdy z nich byłby skłonny do tego, by się zachowywać. W wielu miejscach trudno tu o zwierzynę lub pełne ruiny, a tymczasem kilkumiesięczne zapasy gotowego jedzenia rozłożone są co kilkanaście kilometrów. Czy na pewno możesz zaświadczyć, że żaden z nich nie zmieniłby zdania, gdyby przybił was głód?

- To nie dało mu prawa, by zabijać ludzi!

- W twojej ocenie nie. W jego, jak najbardziej. A oboje jesteście przecież wolnymi, samoświadomymi istotami. Czemu Illo miałby ograniczać wolę któregoś z was?

- By powstrzymać przed zabijaniem ludzi! Żaden człowiek nie ma prawa, by ot tak zabić kogoś innego!

Azail popatrzył na Daniela z ponurym rozbawieniem.

- To dosyć odważne słowa jak na kogoś, kto pozwolił tylu osobom zginąć na pustyni, bagnach i Illo wie gdzie jeszcze, bo nie byli gotowi na przeprawę, do której zostali zmuszeni. Wyprawę której celem był zamach stanu, czyż nie? I ty masz prawo twierdzić, że nikt nie ma prawa do zabijania ludzi?

Daniel nie odpowiedział od razu. Spiorunował Azaila wzrokiem, ale czuł, że ma problem z znalezieniem odpowiednich słów.

- Wisenhert zaatakował pierwszy.

A ty myślisz, że Wisenherta dotąd nie atakowano? Wielu ludzi chciało już jego głowy. Więcej niż możesz sobie wyobrazić, niektórzy ze znacznie lepszymi powodami, niż twój. Zasłaniasz się swoją zemstą, ale nie jesteś jedynym pokrzywdzonym na świecie. Każdy człowiek ma swoje cele, straty i nadzieje. Dlaczego to akurat ciebie Illo ma strzec na każdy kroku? Pilnować, jakbyś był jego jedynym dzieckiem i to tobie należało się całe powodzenie? Może to on miał prawo zabić was, skoro tobie dano prawo, by zabić innych ludzi?

- Przecież musiałem to zrobić do cholery! Wisenhert zabił moją rodzinę! Przyjaciół! Bliskich! Pragnę zemsty, rozumiesz?!

- Może to właśnie powód, by teraz odłożyć miecz? Samo pragnienie czegoś nie daje ci prawa, by to mieć. Myślisz, że on nie ma zasług, nie ma swoich marzeń? Mylisz się. Nawet nie wiesz, jak idiotycznie się mylisz.

- Zamknij się! Nie znasz go! Co taki bezużyteczny starzec, mieszkający w zapuszczonym przytułku i słuchający innych jak niewolnik, może w ogóle wiedzieć?!

Azail zatrzymał się na chwilę. Tym razem, Daniel w końcu trafił go swoimi słowami. Nie tak głęboko, ale i tak poczuł satysfakcję na widok twarzy wykrzywiającej się w wyrazie złości.

- Zdziwiłbyś się, jak wiele wiem na temat tego człowieka – powiedział wściekłym głosem. – Może nawet za wiele.

Daniel popatrzył na Azaila ze zaskoczeniem. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

- Co masz na myśli?

- Nieważne.

- Skąd niby wiesz tyle na temat Wisenherta?

- A jakie to ma znaczenie?

- Wielkie. Proszę, powiedz mi, skąd, jak twierdzisz, znasz swojego króla.

- Był czas, dawno temu, gdy byłem blisko niego. Ale teraz to już bez znaczenia.

- Nie, to bardzo istotne. Proszę, opowiedz mi o tym.

- Po co?

- Twierdzisz, że Wisenhert miał powody by zrobić to, czego się dopuścił. A jednak nie chcesz mi opowiedzieć jego historii. Jak mam więc wiedzieć, czy to co mówisz, jest słuszne?

Azail zamyślił się na chwilę. Argument Daniela widocznie do niego trafił. Usiadł na stole i myślał przez kilka minut, nim podniósł sie wreszcie i dał Danielowi odpowiedź.

- Zgoda. Opowiem ci o jego życiu. Nie mogę ci jednak powiedzieć wszystkiego. Część z tego, co wiem, była jego spowiedzią. Wyznaniem, które skierowane jest tylko dla mnie. Ale mogę ci za to opowiedzieć wszystko, co dotyczy bezpośrednio mnie. Mam jednak jeden warunek.

- Słucham.

- W zamian pozostaniesz tutaj aż do końca twojej kuracji, nie próbując więcej uciekać. Bez oporów, bez sztuczek, bez szarpaniny.

Daniel nawet nie zastanawiał się nad tą ofertą. Dawno podjął już decyzję, że pozostanie w tym miejscu aż wróci do zdrowia. Obietnica złożona Azailowi była więc tylko formalnością.

- Zgoda. Zostanę tu.

Azail uśmiechnął się niechętnie. Chyba czuł, że to co robi może być nierozsądne.

- Zgoda. Przygotuj się. To nie jest krótka historia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania