LBnD 17 - Ojciec
– Panie, dlaczego tu jesteśmy? – spytał niezadowolony.
– Jak to dlaczego? Zostałem zaproszony, więc jestem.
– Ale u Szpetnego? To się nie godzi. – Zaprotestował.
– Czyś ty oszalał? Jestem w końcu ojcem chrzestnym małej, więc to mój obowiązek.
– Przecież jesteście skłóceni, a swoją drogą kto by się tym przejmował. Przecież oni nie znają „czucia”.
– Głupiś! Swary swarami, ale gdy ktoś prosi, zawsze się pojawiam. Poza tym, co ty wiesz... – rzekły, zamyślając się.
Spojrzał w stronę Szpetnego. Córka biegła w jego stronę cała roześmiana. Odwzajemnił uśmiech, uklęknął i wziął ją w ramiona. Płynnym ruchem wstał i zaczął się obracać, coraz szybciej i szybciej.
– o miłowaniu?
Komentarze (35)
Literkowa pozdrawia
Dziękuję i również pozdrawiam ;)
Samo przytulenie dziecka jest ok, ale to równie dobrze mógłby być wyimek z książki, który sam sobie nie ma własnego życia.
(Wstrzymuję się z Twoim poprzednim tekstem, bo coś chyba nie łapię.)
Pozdrawiam.
Hmm, w sumie racja, mógłby, choć to raczej subiektywne odczucie.
Dobrze, że o tym mówisz, bo to znak do tego, aby trochę bardziej "rozjaśnić" tekst. W końcu nie po to się piszę, aby nikt nie zrozumiał.
Również pozdrawiam :)
Pozdrawiam
Również pozdrawiam ;)
Cóż, mógłbym wytłumaczyć, ale jednak wolałbym tego nie robić :)
Bo cóż, jeśli czegoś nie widać, lub czegoś nie widzimy, to nie znaczy, że tego nie ma. To znaczy tylko tyle, że my musimy spojrzeć dokładniej.
To prawda, miłość nie jedno ma imię.
Interpretacja 2. Niezwykła scenka rodzajowa, najpewniej z udziałem istot nadprzyrodzonych. Szpetny może być jakimś Złym, chrzestny zaś jakimś Dobrym. Obaj pozostają w konflikcie, ale jakiś punkt zaczepienia jest – czyli ta mała dziewczynka. Cokolwiek by się nie działo między tymi dwoma, dziecka nie można winić i nie można zawieść.
Podobne te interpretacje? Bardzo. Wniosek z tego taki, że albo ludzie są tacy jak bogowie, albo bogowie tacy jak ludzie. Na ile to prawda, to niech sobie każdy sam roztrząsa.
Ogólnie, jak zawsze wyciągasz ciekawe wnioski, o których można by było debatować i debatować, a na końcu i tak nie dowiedzieć się jak to jest.
No ale cóż, jeśli będziesz chciał "podebatować", to ja zawsze chętnie haha ;)
Właśnie, mam pytanie, gdyż pewna kwestia mnie zastanawia, a mianowicie do której z dwóch przedstawionych przez siebie interpretacji bardziej byś się skłaniał? :)
Głosujemy do 09 listopada/poniedzialek/ godz. 23.59
Literkowa
Można by rzec→co z tego, że szpetny, skoro w miłości konkretny. A szczególnie dla dziecka.
Które bardziej wyczuwa sercem, a nie tak jak stary często↔czy warto miłować, czy nie warto,
czy się opłaci, czy nie. Aż bliższa koszula ciału, blizny pozostawia. Bo za bliska.
Takie pierwsze skojarzenie me:)↔Pozdrawiam:)↔5
Co do drugiego komenta Twego, też prawda. Trzeba o tym pamiętać i będąc takim lub takim nie zapomnieć o "czuciu" o kochaniu drugiego.
Również pozdrawiam :)
A jeżeli inteligencję przesadną posiada, to w ogóle dla innych biada:))
Za tekst, nawiązujący do empatii w szerszym znaczeniu. Mówiąc banalnie–pozory często mylą. Czasami dopiero w trudnej sytuacji, okazuje się, jaki człek naprawdę jest.↔Pozdrawiam:)
Również pozdrawiam :)
Dopiero rozważania Bajko i podsumowanie Dekosia, rozjaśniło wymowany obraz.
Pozory mylą i od razu widzę Dzwonnika z Notre Dame, albo Frankensteina, tak łatwo potrafimy zaszufladkować ludzi, których nie znamy.
Trudne drabble, ale o ważnych sprawach.
Pozdrawiam
Dokładnie tak, zanim kogoś ocenimy, najpierw go poznajmy, nie na zaś.
Dziękuję za słowa.
Pozdrawiam :)
Całkiem niezłe.
Cóż, krzywdy, albo niszczą, albo wzmacniają, wedle zasady "co nas nie zabije, to nas wzmocni".
Dzięki za odwiedziny :)
Oto kolejny tekst z serii "Shogun nie dopowiada, każe czytelnikowi", ale jest to też tekst w którym, o dziwo, widać ewidentnie co miałeś na myśli. Bardzo fajnie skonstruowane drabble, które ma puente, a jednocześnie i tak skłania czytelnika do wyciągnięcia własnych wniosków i dopowiedzenia sobie, o co tak naprawdę może chodzić.
Ja w tym widzę to, na czym ostatnio rozmyślam przez zaczytywanie się w naukach Buddy - zatrzymanie zła, oddanie dobra. W tym przypadku zatrzymanie zła wobec osoby A, aby osoba B, w tym przypadku niewinna istota stojąca między zwaśnionymi stronami, nie obrywała rykoszetem, kolokwialnie mówiąc. Wbrew pozorom to bardzo trudna sztuka, by móc tak się zachować. Przykładem są rozbite małżeństwa - bardzo często bywa w nich, że jeden z rodziców oczernia drugiego przy dzieciach, aby rozluźnić relacje. Z tym oczywiście wiąże się następnie utrudnianie kontaktu, etc. Z mniej "wyrazistych" przykładów można też podać grupkę przyjaciół. Dwóch się nagle pokłóciło, a trzeci, dla którego dwie strony wiele znaczą, jest wrzucany w konflikt. Niejednokrotnie sztuką jest opowiedzieć o swojej niechęci czy żalu do kogoś osobie bezpośrednio również związanej z nią, a co dopiero nie nakładać własnych problemów i niechęci. Ale ten, kto jest w stanie tego dokonać, doprawdy wie dużo o miłowaniu. Zatrzymuje zło w sobie. Jeżeli więc można tego dokonać, to może i w końcu znajdzie się język zgody, dzięki któremu nawet zaciekli wrogowie w końcu się pogodzą? Kto wie? Różne dziwy na tym świecie są.
Pozdrawiam. :)
Heh, ciekawa nazwa serii ;)
Cóż, zło i dobro (miłowanie) gra tutaj kluczową rolę. Tak, chodzi o umiejętność bycia "ponad" waśniami dla dobra kogoś, kto dla dwóch stron jest równie drogi. Gdyż w końcu dlaczego ktoś niewinny ma cierpieć za nasze winy? Za nasze spory?
Nie, nie można skazywać niewinnych na coś takiego. Miłowanie to czynienie dobra, dla kogoś innego "pomimo czegoś". To umiejętność zneutralizowania zła, dla dobra, a nawet dla większego dobra.
Istnieją rzeczy, które łączą bezwarunkowo nawet największych wrogów.
Gdybyśmy tylko potrafili to zrozumieć, może na świecie żyłoby się chociaż ciut lepiej? Kto wie?
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania