Poprzednie częściNilla

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nilla IV

IV

Budzę się. Wreszcie jest mi miękko, to znak że leże na prawdziwym materacu. Kołdra okrywa mnie szczelnie, a poduszka idealnie pasuje do głowy. Tak, to ten ciepły, cudowny błogostan, z którego nikt mądry szybko nie wychodzi. Chłonę więc dobrych kilka minut prozaicznie przyziemny stan ciała, ducha i umysłu. W końcu do głowy dociera mi jedno stwierdzenie: „Co za potworny sen!”. Zanim otworzyłam oczy, uśmiechnęłam się napawając jeszcze ostatni raz przyjemną chwilą oraz uczuciem puszystości. Jednak gdy zamierzałam dotknąć ręką swojej twarzy coś uniemożliwiło mi to. Jakiś łańcuch…? Usłyszałam znajomy zgrzyt metalu i szybko otworzyłam oczy. Zbyt ostre jak dla mnie światło zmusiło mnie do ponownego zamknięcia powiek, choć tak bardzo tego nie chciałam. „Co jest grane…?”

- obudziła się- usłyszałam znajomy głos karka, którego chyba nigdy się nie pozbędę. Automatycznie obie pięści dostały sygnał z mojego mózgu do ataku, ale ciało nie zareagowało. „Dlaczego?!”

- na twoje nieszczęście nieznośny gburze…- wymamrotałam jedynie skrzekliwie, a pieczenie w gardle znowu o sobie przypomniało. Skrzywiłam się. O rety, nawet słowa nie chciały współpracować z morderczym planem. Było ze mną naprawdę kiepsko, a nawet fatalnie. Na domiar złego, miałam nie odparte wrażenie, że oświadczenie goryla nie było skierowane do mnie, tylko do kogoś innego. Otworzyłam wreszcie oczy i zamrugałam kilkukrotnie zanim obraz wyostrzył się. Kark zniknął, za to ja leżałam w łóżku…”Czyim łóżku?!”

„ Nie! Tylko nie to…!”- przebiegło mi przez głowę. Zestresowana usiłowałam unieść kołdrę w górę ale nie dałam rady. Potwornie osłabiona, jedynie wzdrygnęłam się myśląc o najgorszym, a żółć cofnęła mi się przełykiem. Przymknęłam bezradnie oczy.

-nie tknęliśmy cię…. jeszcze. Jak się czujesz?- usłyszałam nieznajomy głos, który doleciał do moich uszu. Raptownie uniosłam powieki.

Ton nieznajomego był gruby jak wszystkie inne. Nie widziałam kim jest jego właściciel ponieważ przebywał gdzieś za ścianą. Wzięłam głęboki wdech, który natychmiast przypomniał mi o pogruchotanych kościach.

- świetnie…, jak każda kobieta przywiązana łańcuchami do łóżka- ironizowałam pomimo bólu gardła oraz sytuacji w jakiej się znalazłam.

- niektóre tak lubią. Dobrze wykorzystaj tą wygodę, bo kolega chętnie zabierze cię z powrotem do piwnicy jak znowu zrobisz rozpierdol- odpowiada jakby roześmiany.

 

Czy on naprawdę drwił ze mnie? Miałam ochotę zerwać się z łózka, odgryźć własnymi zębami łańcuchy i pobiec co sił by spuścić mu porządny łomot za to co właśnie powiedział. Kim on do cholery jest żeby tak się rządzić ?!

- bałwan... – wyszeptałam zgrzytając zębami. Postanowiłam jak najszybciej skupić się na moich rękach, by przywrócić im sprawność. Zaczęłam lekko nimi poruszać, a także delikatnie zaciskać pięści pod kołdrą. Po krótkiej i niecodziennej gimnastyce przekręciłam głowę w prawo. Zauważyłam na nocnej szafce szklankę z wodą. Raptownie odczułam ogromne pragnie. Z niemałym wysiłkiem przesunęłam się, wyciągnęłam rękę, a gdy niemal przyłożyłam dłoń do szkła spostrzegłam, że mam podpiętą kroplówkę. Patrzyłam jak ogłupiała na przezroczystą rurkę wpiętą w wierzch mojej dłoni, nie ogarniając nic poza tym. "Co to ma być??? Co za badziewie wpuszczają mi do żył i na dodatek bez mojej zgody?!"

- pomogę ci – usłyszałam gdzieś obok.

Wielka łapa chwyciła za szklankę muskając swoimi palcami o moje, a ja natychmiast cofnęłam kończynę. Dziwnym trafem zwykłe odczucie ciepła zbiło mnie totalnie z tropu. Jakim cudem? A no takim, że zawsze, gdy dotykałam męskich dłoni były zimne, ale te były inne…

Gapiłam się więc jak sroka w kość. Kompletnie skamieniała nie mogłam się nawet ruszyć. Widziałam jak potężna wytatuowana ręka z moją wodą zawisła w powietrzu. Zaczęłam podążać wzrokiem powoli w górę, śledząc ciemne wzory na śniadej skórze. Gdy mój wzrok wreszcie dotarł na sam szczyt, bezapelacyjnie oniemiałam. Stał przy mnie dwumetrowy facet, miał na sobie elegancką błękitną koszule, której rękawy były podwinięte do łokci. Jego barczyste ramiona oraz bicepsy ledwo mieściły się w ciasny materiał i zdecydowanie mocno kusiły. Dopasowane granatowe spodnie, perfekcyjnie opinały wysportowane uda. Włosy idealnie przystrzyżone po bokach i dłuższe na górze, były czarne niczym smoła. Jego równie ciemny wzrok patrzył wprost na mnie przeszywając na wskroś. Widziałam w nich dwie sprzeczności: zagrożenie i obietnice nieziemsko perwersyjnego szaleństwa. Wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany, a ja nie byłam mu dłużna. Nie wiem czy długo to trwało, ale tak bardzo zaschło mi w gardle, że nie mogłam nic z siebie wydusić. Uśmiechnął się ledwie widocznie, podsuwając mi szklankę pod nos i jednocześnie siadając przy mnie. Materac lekko ugiął się pod jego ponad stukilowym ciężarem. Miałam wrażenie, że za chwile przechyli mnie za bardzo w nie tę stronę co powinno. W panice spięłam odruchowo wszystkie zaspane mięśnie, budząc je na powrót do życia. Przełknęłam mimowolnie ślinę rozchylając wargi. Dla wody czy dla niego? Sama nie wiem. Włożył słomkę do moich ust, a ja w końcu mrugnęłam kilka razy i wreszcie oprzytomniałam. Patrząc mu w oczy zassałam powoli płyn. Gdy ciecz rozlała się po moim gardle skrzywiłam się zaciskając oczy.

- boli? - spytał oschle

- nie- odparłam bez ogródek wciąż ochrypłym głosem

- kłamanie wychodzi ci prawie tak dobrze jak bicie moich chłopaków- zadrwił

- ja ich nie biłam, tylko się bawiliśmy, oni nie umieją się bić

- pyskata jesteś

- a ty nadęty

-fakt

- fakt- przytaknęłam. Upiłam kolejne łyki tak pysznej, dawno nie pitej wody, która podejrzanie szybko zaczęła koić moje gardło

Rozejrzałam się po pokoju, w którym tkwiłam nie znając nawet powodu. Na wprost mnie znajdował się zawieszony na kamiennej ścianie ogromny, ponad dziewięćdziesięcio calowy telewizor. Pod nim stała nadzwyczaj wysoka komoda z orzechowego drewna, do której dopasowano nie banalne, wiszące uchwyty. Pół okrągłe metalowe rączki, w kolorze czarnym miały wytłoczone mocne zdobienia i wyglądały po prostu fenomenalnie. Domniemany antyk wyposażony został w siedem długich szuflad, których fronty próbowałam uparcie przeskanować. Pozostałe trzy bieluśkie ściany ciągnęły się do samego nieba i ono również było białe, ale z dziwnymi zdobieniami, przypominającymi starożytne, a może chińskie pismo. Okalało ono całą olbrzymią prostokątną ramę sufitu wyjątkowo ją upiększając. Między komodą, a nie dość, że sporym to i bardzo wysokim łóżkiem, postawiono dorodnych gabarytów zielony fotel. Na pierwszy rzut oka, jego obicie zdawało się być miękkim przyjemnym materiałem. Tuż przy łóżku po obu stronach, dostrzegłam dywany w podobnym szmaragdowym odcieniu. Na lewo widniało wielkie okno z doskonałą długą firaną, które wpuszczało mnóstwo dziennego lipcowego światła. Po prawej zaś znajdował się ogrom wolnej przestrzeni, który aż prosił się o wstawienie choćby 6 metrowej szafy. W prawym rogu pokoju, na końcu nudnej, pustej ściany usytuowane były potężne drewniane drzwi, dokładnie w identycznym kolorze jak komoda. Okalały je grube, czarne i zdobne kątowe zawiasy. Ich wzór przypominał uchwyty komody, jednak mój wzrok jeszcze nie mógł tego potwierdzić. W niedalekiej odległości od masywnego skrzydła, na zimnej ścianie z kamienia gdzie zawieszono telewizor, zamontowano identyczne drzwi ale węższe- czyżby łazienka?

- gorączka już puszcza skoro język ci się rozwiązuje

- gorączka?- zapytałam osłupiała, powracając do niego rozbieganym wzrokiem

- tak, miałaś ponad 40 stopni. Dwa dni pielęgniarka nie mogła jej zbić

- słucham?!- otworzyłam oczy z niedowierzaniem- i nie zawieźliście mnie do szpitala?!- zadałam tak oczywiste pytanie. Mężczyzna jak by go nie słyszał. Po prostu siedział na łóżku i wpatrywał się chłodnym wzrokiem we mnie, co wywołało gęsią skórkę na moim ciele.

 

„ Jakbym umarła to też by się tak przejęli?” Zmarszczyłam na chwile brwi na własne niedorzeczne przemyślenia.” No tak... przecież mnie porwali…”

- jesteś niesamowicie silna – nachylił się nade mną z lubieżnym uśmiechem.

- powiedzieli ci to twoi ludzie czy chcesz przekonać się o tym na własnej skórze?- wysyczałam niczym wąż ostrzegający przed atakiem

- i do tego zabawna!- roześmiał się gromkim głosem uderzając ręką o swoją nogę, a ja jęknęłam z bólu - o… wybacz! – zapomniałem, że parę razy uderzyłaś się w głowę- zadrwił bezczelnie

- raczej nie z własnej woli…- spojrzałam złowieszczo na mężczyznę mrużąc gniewnie oczy

-zależy jak na to patrzeć

- po co tu jestem?- wypaliłam

- dla rozrywki oczywiście- odrzekł natychmiast

- to jakiś żart? Lepiej od razu mnie zastrzel…- skwitowałam z największą powagą, opadając głową na wielką poduszkę.

Odstawił szklankę na szafkę nocną.

- na razie nie mam tego w planach, poza tym chłopaki mówili, że przy tobie lepiej nie mieć broni- puścił mi oczko, wciąż rozbawiony

- wypuść mnie- zażądałam gapiąc się beznamiętnie w sufit

- tego też nie mam w planach

Wstał z łózka, a krew w moich żyłach wzburzyła się niczym fale na Florydzie przy największym sztormie. W końcu wybuchłam, czując jak największa z tych fal uderza mi do głowy, a ciśnienie wylewa się na moje policzki paląc mnie żywcem.

- mam w dupie twoje plany! Chce do domu! gdzie ja do cholery jestem?!- wrzeszczałam zdzierając obolałe gardło i rozglądając się nerwowo wokoło

- dowiesz się w swoim czasie, odpoczywaj- odparł zuchwale.

- ty pojebany despoto…- zacisnęłam szczękę- obiecuje Ci że jak tylko wstanę to będę cię dusić gołymi …

- podoba mi się obietnica nagości…- przerwał mi moją groźbę śmiejąc się, a jego oczy błyszczały z podniecenia

Rozszerzyłam mimowolnie nozdrza zagryzając wargi tak mocno, aż poczułam posmak własnej krwi. Stwierdziłam, że nie ma sensu dalsza pseudo konwersacja. On mi nic nie powie, a już na pewno nie uwolni. Pozostaje cierpliwie czekać obmyślając plan ucieczki. Odwróciłam od niego głowę by nie wlepiać wzroku we wkurzająco przystojnego pana i władcę. Do cholery sam diabeł go rzeźbił czy jak?! Gdy właśnie kończyłam swoje rozważania, ni stąd ni zowąd ujął moje przedramię przyjemnie ciepłą dłonią. Nie protestowałam ale też uparcie nie patrzyłam na niego.

Dlaczego nie walczyłam? Po pierwsze wiedząc, że w tym stanie nie mam najmniejszych szans, a po drugie ten dotyk był zbyt przyjemny by od niego uciekać. Zamknęłam oczy czekając co zrobi. Nagle poczułam jak pasek na nadgarstku rozluźnia się, a on odkłada powoli moją rękę na kołdrę. Oczyma wyobraźni narysowałam sobie, wygórowany luksus: otrzymuję właśnie szablę do uwolnionej ręki. Jednak omam nader szybko rozpierzchł się w nicość. Otworzyłam oczy i zdumiona usłyszałam wielki maraton swojego serca z powodu zbyt bliskiej obecności tego człowieka. Tymczasem on wstał, obszedł łózko, usiadł z drugiej strony bezpośrednio przy mnie chwytając tym razem moją lewą kończynę. tym razem obsesyjnie śledziłam jego ruchy. Rozpiął klamrę, jednak nie odłożył od razu ręki na pościel. Przyglądał się posiniaczonej, obdartej skórze i poobijanym knykciom,-nie z troską- ale bardziej z uznaniem. Oglądał tak chwile, po czym przejechał palcem po mojej bliźnie. Nagle odezwał się srogim tonem, wciąż gapiąc się na nie swój nadgarstek.

- naprawdę jesteś silna. Jakie nosisz nazwisko? – zapytał stanowczo, a jego mięśnie na twarzy raptownie się zacisnęły

- a co ci do tego?! – wyparowałam wkurzona, próbując wyrwać rękę

- jak masz na nazwisko!- powtórzył ze śmiertelnie poważną miną, ściskając boleśnie moją skórę

- CHUJ, CI, W, DUPĘ… - powiedziałam akcentując każde słowo dobitnie

- nazwisko!!!-ryknął mi w twarz

Rzucił się na mnie a ja zamarłam, patrząc w jego czarno -czerwone ślepia

- Witkowska… -wyszeptałam z szeroko otwartymi przerażonymi oczami. Serce waliło mi tak mocno, iż tylko je było słychać w pokoju, oprócz jego sapania.

- łżesz!- warknął niczym wściekły wilk, a ja miałam wrażenie, że za chwile odgryzie mi pół twarzy

-nie!- zaprzeczyłam natychmiast- gdy mnie porwaliście miałam przy sobie torebkę a w niej dowód, jeśli ją jeszcze macie – sprawdź!- tłumaczyłam się pospiesznie chcąc ratować swoje życie.

Despota nadal siedział na mnie okrakiem trzymając za bladą dłoń. Patrzył mi głęboko w oczy próbując na siłę wychwycić kłamstwo, którego przecież nie było. Ogarnęło mnie takie przerażenie, iż wiedziałam, że za chwile nie dam rady wziąć kolejnego oddechu. Zrobiło mi się słabo, a świat zaczął tańczyć jakby napił się piwa. Ciemne plamy przed moimi oczyma zaczęły zlewać się w jeden wielki, czarny obraz. Powieki nazbyt ciążyły bym z nimi wygrała walkę. Nie widziałam już ani jego twarzy, ani białych bardzo wysokich ścian. Ciało stało się wiotkie, zupełnie pozbawione mięśni oraz kości. Pomimo tego, że wielkolud siedział na mnie okrakiem, ledwie czułam jego ciężar na sobie. Miałam wręcz przeświadczenie, że robię się coraz lżejsza i zaczynam frunąć do góry, stając się coraz bardziej podobna do piórka, którym bawił się wiatr. Z kolei moja świadomość odpływała łodzią w stronę horyzontu, nie oglądając się za siebie.

- Amon!- wrzasnął mi przytłumionymi słowami prosto w twarz. Ledwie wychwyciłam, że ktoś wchodzi. Poczułam szarpnięcie wciąż trzymanej ręki

- Nie może być… szefie, to… ja… - usłyszałam znajomy głos

- gdzieście ją znaleźli i dlaczego do kurwy nędzy nic o tym nie wiem?!!!- znowu krzyki

- przysięgam! my nic nie wiedzieliśmy, wiesz, że jeśli któryś z nas by to widział to…

- pieprzeni idioci! Kretyni! Dawaj pielęgniarkę! Nie! Wzywaj Borskiego! – wrzaski, wrzaski i cisza…moja ukocha błoga cisza, mój sen.

Następne częściNilla V Nilla VI a Nilla VI b

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania